Odbijany, czy Казачок ?
Już nawet nie można w tym kraju spokojnie potańczyć.
Nawet na tak zacnej imprezie -
„...płk Tobiasz w piątkową noc10 lutego bawił się na imprezie integracyjnej mazowieckiej komendy Ochotniczych Hufców Pracy...”.
Pojawiły się już interesujące komentarze -
http://niezalezna.pl/23717-rosyjskie-sluzby-na-pogrzebie-plk-tobiasza.
I co by nie sądzić o tej sprawie, to jest wiele niejasności. Nie jest bowiem tak, że wszystko ma być perfect. Nawet jeżeli była to naturalna, choć nagła śmierć warto nią namieszać w skołowanych głowach.
Gdy kupimy sobie samochód, to natychmiast zauważamy mnogość tej marki na ulicach. Taki śmieszny mechanizm ukierunkowania obserwacji. Podobnie jest z pewnymi odejściami z padołu łez. Zaczynają się nam wiązać i układać w większy obraz. Odkrywamy wspólne mianowniki i ślady prowadzą nas...
Np. w kierunku Smoleńska.
Czy to tylko przypadki, czy też zbieżności oczywiste, a może tylko gra.
Metody od zrzucania ze schodów, aż do podtruwania. Samo-odkręcające się śruby w samochodach, zarzucające naczepą TIR-y i chorzy psychicznie ojcobójcy. Arsenał jest bogaty. Środek nierzadko dopasowany do okoliczności przyrody, innym razem wymowny, jak nie przymierzając „wydolność układu krążenia” lub raczej jej brak. Nie wiadomo kto bardziej winny cykliniarz, co to na wysoki połysk parkiet wyszlifował, czy też sprzątaczka przesadziła z pastą do podłogi. A może sama ofiara nie za bardzo „dbała” o zdrowie i w tany nieostrożne ruszyła. Niekoniecznie na tej imprezie.
Można też założyć, iż styrany resortową robotą, zasłużony wielce dla „kraju” w kwiecie wieku płk Tobiasz ostatnio niezbyt rozważnie wiązał sznurowadełka. A te się zsunęły na szyję. Bowiem służby panują niepodzielnie nad „grawitacją”.
Wszystko byłoby cacy, gdyby nie pewne opóźnienia w komunikatach oraz dossier bohatera. Łącznie ze zbliżającą się konfrontacją. Niewątpliwie tak wytrawny dziennikarz jak Jerzy Jachowicz ma wiele racji, jednak takie sprawy nie pozostają nigdy jednoznaczne. Najważniejsze są nie tyle ewentualne przyczyny zejścia, ale jego konsekwencje. I gdy redaktor Jachowicz naświetla nam rzeczowo pewne aspekty tego zajścia, to GóW-no i tak wie swoje, wbrew zdrowemu rozsądkowi i literze prawa, a nawet „niezawisłości” sądów w Polsce -
"...Gazeta Wyborcza" uważa, że ta śmierć nie ma żadnego znaczenia dla toczącego się procesu, bo Tobiasz już złożył zeznania...”.
Wygląda na to, iż doczekamy się w Polsce nowej instytucji - „Świadka pośmiertnego”. Gdyż „logika procesowa” jaką znamy nie tylko z czasów PRL-u niechybnie doprowadzi do sytuacji, gdy uznane zostaną przez sąd zeznania złożone przed śmiercią świadka lub strony. Z prostej przyczyny, braku wyrażenia chęci zmiany tych zeznań. A ze względu na szacunek dla zmarłego nikt go przecież do sądu nie będzie targał. Można oczekiwać dalej idącej noweli prawnej. Byłoby to prawo sądu do domniemania co denat chciałby jeszcze dodać do zeznań, śmierć nie jest bowiem okolicznością, która pozwala kneblować świadka. A sędziowie w Polsce potrafią czytać nie tylko w myślach zmarłych, świetnie czytają to czego władza nie mówi, a czego od nich oczekuję w zamian za bezkarność i brak lustracji. Za ochronę interesów korporacji i zbrodniarzy w togach.
Ja raczej skłaniałbym się do stwierdzenia, iż na razie na WSI-owych salach tanecznych zagościł „odbijany”. Wodzireje z Zachodu i Wschodu po raz to przekrzykują się – Odbijany !, Biały Walc !, Panie proszą Panów. A, że czasem się ktoś w pośpiechu, by załapać się na taniec z Nową Panią, choć do karnecika, się poślizgnie, to nic dziwnego. Chętnych jest wielu, a czas goni. Nie widzieć kiedy w notesiku miejsca zbraknie. A i może się okazać, jak tak dalej w Rosji pójdzie, że trzeba będzie się przepisać z klasy o profilu ogólnym do liceum wojskowego. A przecież ponoć jakaś nieumyślność była w spowodowaniu śmierci „dansiora”. Ktoś się za bardzo rozpychał w kolejce do krasawic. Prawie jak u Woody Alena –
płk Tobiasz owego delikwenta uderzył
swoją niewydolnością w jego łokieć.
Jak przyjdą roztopy, wiosną wybuchnie kwieciem, to jeszcze niejeden trup w szafie i nogi wystające spod zaspy znajdziemy. Może nawet kolegi pułkownika, tego z kluczem na szyi do Watykanu i Smoleńska.
Ile jeszcze prezentów na dobry początek lub w podbramkowej sytuacji dostanie Imć Hou Hou nie wiem, jedno jest pewne...
To sformułowanie powinno dać szczególnie do myślenia ekipom Bronka i Donka -
„...Po zakończeniu tańca upadł na podłogę,
stracił przytomność i mimo podjętej reanimacji nie udało się go uratować...”
Śpieszmy się zabezpieczać ślady, bo świadkowie zbyt szybko odchodzą.
A rachunki wystawiają nie tylko kelnerzy.
A teraz z innej beczki.
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz