Inteligencja czasu wojny, czyli powrót do przeszłości. Tekst z 13-05-2007 r.

avatar użytkownika Maryla

Obserwując zachowanie elit intelektualnych Polski przez ostatni miesiąc, można dostać bólu głowy i napisać, jak Jacek Kwieciński za Herbertem -

"nie jestem inteligentem, bo staram sie myśleć samodzielnie."

 

Stadna obrona interesów grupy, skupianie sie jak stado baranów na hasło, że "będą rżnąć" - apele, listy, wywiady w prasie krajowej i zagranicznej. 

Ogólny tumult i beczenie baranów. I nagle cisza - uratowani!! TK stanął na wysokości i w obronie. 

Jeszcze szybkie sprawdzenie, czy wszyscy zostali objęci ochroną - dziennikarze,wydawcy, naukowcy, eurodeputowany Geremek - uffff.

O nikim nie zapomniano. 

Skąd mamy takie zachowania? Zajrzałam do Stanisława Michalkiewicza, a on na swoim forum zamieszcza tekst z lutego 2006 r. Inteligencja czasu wojny.

Warto przeczytać, jak zawsze, świetne pióro i umysł erudyty.

Dla smaczku kilka fragmentów - doskonała analiza " wytworu stalinizmu". 

W okresie II wojny światowej wiele osób uzyskiwało stopień oficera „czasu wojny”. Dotyczyło to osób nie legitymujących się wojskowym wykształceniem, tzn. ukończeniem podchorążówki, ale faktycznie wykonujących obowiązki, jakie zazwyczaj powierzane są oficerom. Obserwując dyskusję nad aktualną sytuacją inteligencji w Polsce, można odnieść wrażenie, że autorzy, pisząc o „inteligencji”, w gruncie rzeczy mają na myśli takich „inteligentów czasu wojny”, tzn. półinteligentów, którym powierzono zajęcia normalnie zarezerwowane dla inteligentów prawdziwych.

Prawdziwi inteligenci zostali w Polsce dość drastycznie przetrzebieni zarówno przez Adolfa Hitlera, jak i Józefa Stalina, którzy, całkiem zresztą słusznie, uważali, że pozostawienie tej warstwy społecznej przy życiu utrudni im podbój podstawowej masy narodu polskiego.
 

O ile jednak Hitler nie przewidywał żadnego odbudowywania państwowości polskiej i wszystkie spekulacje przeciął dekretem o utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa, o tyle Stalin, decydując się na utworzenie PRL, będącej sowiecką namiastką państwa polskiego, potrzebował też namiastki inteligentów, którzy w namiastce polskiego państwa tworzyliby namiastkę polskich elit narodowych.

W ten sposób doszło do powstania „inteligentów czasu wojny”. Czym różni się inteligent czasu wojny od zwyczajnego inteligenta? Najlepiej tę różnicę pokazuje zdanie wypowiedziane przez prof. Leszka Kołakowskiego: „trzeba głosić pewne rzeczy, jeśli partia każe.

 

Półinteligent czuje się świetnie!

Pani prof. Barbara Skarga w artykule napisanym na obstalunek samego Adama Michnika stwierdziła, że inteligencja umarła, a ostatnim gwoździem do jej trumny będzie – a właściwie już jest – lustracja.

Coś w tym jest, bo inteligenci czasu wojny rzeczywiście lustracji trochę się boją, ponieważ partia przekazywała im swoje rozkazy rozmaitymi kanałami, również kanałem bezpieczniackim.

Taka jest zresztą tajemnica wielu karier naukowych i moralnych autorytetów, więc trudno się dziwić, że kiedy z IPN zaczęły wypływać na światło dzienne różne rewelacje, spora część inteligentów czasu wojny przezornie usunęła się w zacisze domowe, co pani prof. Skarga uznała za objawy zejścia śmiertelnego.
 

Stado ruszy?

Właśnie razwiedka, ustami Donalda Tuska postawiła władzom państwowym ultimatum, że „nie uzna” ewentualnej decyzji prezydenta o rozwiązaniu Sejmu.

Pokazuje to, że najwyraźniej zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i zagrożenia podstaw układu „okrągłego stołu”, stanowiących prawdziwą konstytucję III Rzeczypospolitej, w której za parawanem demokratycznej fasady kręciła całym państwem i zawłaszczała jego zasoby. Zdaje sobie sprawę i jest zdecydowana bronić swego stanu posiadania. Tego, ma się rozumieć, nigdy głośno nie powie. Głośno powie, że broni „wolności” przed „faszyzmem” czy „kaczyzmem”, jak mówi pani Senyszyn, specjalizująca się naukowo w „teorii konsumpcji”, czyli – jak prawidłowo wypić i zakąsić.

Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że Jarosław Kaczyński próbuje robić dobro ze zła, ale już Robert Penn Warren twierdził w swym „Gubernatorze”, że inaczej nie można, bo zła jest po prostu więcej, podczas gdy dobra – jak na lekarstwo.

I jeśli nawet zostanie zawarte jakieś zawieszenie broni, to nie miejmy złudzeń; przed nami wojna domowa, może nie „gorąca”, bo nie ma armat, ale z całą pewnością – psychologiczna.

No a taka wojna to dla inteligentów czasu wojny – najlepsze warunki rozwoju. Tylko patrzeć, jak stado ruszy.

http://michalkiewicz.pl/ncz_2007-05-09.php

 

No i stado ruszyło .

Pan Stanisław kasandryczył i wykasandryczył .

W ciągu jednego roku przepowiednie sie wypełniły.

Luty 2006 - maj 2007 - tyle czasu przewodnikom stada wystarczyło.

PS. Z PRZEPAŚCI ARCHIWUM mojego "znikniętego" bloga na Salon24

 

 

 

7 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. moje archiwum tag lustracja


Ta sama podstawa marksizmu i nazizmu , czyli zrobić lustrację po europejsku



Władysław Gauza w polemice z Ignacio Ramonet wydawcą i dyrektorem „Le Monde – diplomatique” który uznał
za konieczne przyjść z odsieczą postkomunistom w Polsce i pouczyć
Polaków, że ustanowione w 2006 roku prawo o lustracji zdrajców spraw
narodowych i czerwonych kolaborantów okupanta sowieckiego, jest prawem
bardzo złym.


Fot. Internet
Vidkun Qusling z Adolfem Hitlerem.

To
prawie zbrodnia. „W porównaniu z tym obłędnym prawem, które w Unii
Europejskiej jest odbierane jako jeżące włosy na głowie – amerykański
maccarthyzm w latach 50-tych był antykomunistyczną amatorszczyzną. To
jest jedno z kluczowych ustawodastw w polowaniu na czarownice, wdrożonym
przez władze państwowe zaraz po tym, jak konserwatywny prezydent Lech
Kaczyński i jego bliźniaczy brat, doszli do władzy w październiku 2005” –
grzmi Ramonet.

Ubolewa przy tym, że aż około 700.000 Polaków na podstawie tego prawa musi złożyć
oświadczenie o swojej współpracy w latach 1945–1989 z władzami
narzuconymi Polsce przez okupanta ze Wschodu. I najgorsze jest to, że
mają to zrobić wszyscy, którzy zajmowali rozmaite stanowiska we władzach
centralnych, pełnili funkcje państwowe; wszyscy sędziowie, adwokaci,
nauczyciele, rektorzy uczelni i dziennikarze urodzeni przed 1972 rokiem.



Dostało się nie tylko braciom Kaczyńskim, ale również Samoobronie i
LPR, Romanowi Giertychowi i jego ojcu Maciejowi Giertychowi. Bo wszyscy oni „razem prowadzą niepokojącą i brutalną politykę, której celem jest przywrócenie «moralnego porządku»”.
Dodajmy – porządku, który nie idzie po myśli lewactwa zachodniego, usiłującego zachować swoje wpływy w Polsce. Nie zapomniał też przyczepić Polakom łatki „antysemityzmu”.

Mentorstwo I. Ramoneta skwapliwie podchwycili norwescy wydawcy „Le
Monde – diplomatique”, tłumacząc je na język norweski. Zamieścili go na
drugiej stronie swego wydania, na samej górze, jako bardzo ważną
informację. Co też ci Polacy wyprawiają? A oto dowód, że nie dorośli do demokracji! Co za prymitywy?!

Wobec powyższego warto więc przyjrzeć się bliżej, jak rozliczyli się
Francuzi i Norwedzy ze swymi kolaborantami i zdrajcami spraw narodowych
.
Nie dlatego, aby im przypomnieć i żeby ich pognębić, ale żeby zapytać
ich: Jak to tam było u was po rządach Petaina w Vichy i Vidkuna
Quislinga w Norwegii? A przy tym zapytać różnych „Ramonetów”, czy
oczekują, aby Polacy poszli ich śladem?


Fot. Internet
Towarzysz Stalin z towarzyszem Bierutem na plakacie propagandowym.

Zdrajcy własnych narodów
Quisling, Petain, Bierut – Jaruzelski w jednym stali domu. (W Europie). Quisling i Petain na Zachodzie, Bierut – Jaruzelski na Wschodzie.

Vidkun Quisling był szefem partii NS (Nasjonal Samling), która przed
drugą wojną św. była niewiele znaczącą formacją polityczną.
Partia ta nie była w tym czasie agenturą nazistowską w Norwegii, w
przeciwieństwie do KPP (Komunistycznej Partii Polski), która była
agenturą bolszewicką w Polsce.

Rządy Philipa Petaina w Vichy zostały utworzone przez niemieckie wojska okupacyjne po zajęciu Francji przez armię hitlerowską (dokładnie jak w Polsce rządy PPR-PZPR po zajęciu naszego kraju przez armię sowiecką). Petain i jego rząd utrzymywał się u władzy przy pomocy nazistowskich bagnetów i czołgów.

Władza
Bieruta – Gomułki – Jaruzelskiego, oraz ich „partii” PPR-PZPR, została
ustanowiona w Polsce dokładnie tą samą metodą, jak władza Quislinga i
jego partii NS w Norwegii.
Z tą jednakże kolorową różnicą, że nie za pomocą czołgów i bagnetów nazistowskich, lecz bolszewickich. Inaczej mówiąc:
Komuniści i ich PPR-PZPR, doszli do władzy w Polsce po zajęciu naszego
kraju przez wojska bolszewickie. Po uchwyceniu władzy komuniści
wprowadzili przy pomocy dzikiego terroru, bezwzględną dyktaturę i system
totalitarny na wzór totalitaryzmu bolszewickiego w Rosji i
nazistowskiego w Niemczech.

Krótko sumując: geneza władców, zastosowane metody zdobywania władzy i tworzenia aparatu rządzenia w PRL, są dokładnie takie same, jak Vidkuna Quislinga w Norwegii i Philipa Petaina we Francji. I takie są nagie fakty, z którymi wszczynać dyskusję mogą tylko przygłupy historyczne i prymitywy polityczne.

Ta sama podstawa marksizmu i nazizmu

W lutym 1941 roku, po rozbiorze Polski przez nazistów i bolszewików a
jeszcze przed napadem na Rosję komunistyczną, w jednym ze swych licznych
przemówień, Adolf Hitler powiedział: „Podstawa dla marksizmu i nazizmu jest ta sama”.
A jeszcze wcześniej, wkrótce po legalnym dojściu do władzy w Niemczech,
powiedział do swojego przyjaciela, Hermana Rauschinga: „Nauczyłem
się bardzo wiele od marksizmu, czego nie waham się przyznać (...).
Różnica (...) polega na tym, że ja rzeczywiście wprowadziłem w życie to
wszystko, co ci kramarze i gryzipiórki nieśmiało napomykali. Cały
narodowy socjalizm na tym się opiera.”

Warto jednak
postawić tutaj pytanie: czym różnił się nazizm od komunizmu? W teorii
kolorem, a w praktyce niczym. Oj, przepraszam – w praktyce komuniści i
naziści różnili się tym, że masowe ludobójstwo uprawiali przez
stosowanie skrajnych temperatur. Komuniści ze Stalinem na czele,
zamrażali ludzi za pochodzenie społeczne. Naziści z Hitlerem na czele,
palili ludzi za pochodzenie narodowe. Nazizm uśmiercił 50 milionów ludzi, komunizm w samej tylko Rosji 62 miliony.


Fot. Internet
Tadeusz Mazowiecki jako „nasz premier” wcale nie był nasz.
Jego życiorys i pełnione w PRL funkcje wskazują, że był bardziej
człowiekiem starego układu – jako stalinowski redaktor naczelny
pseudokatolickiego tygodnika i aż dwukadencyjny „poseł na sejm PRL” z
łaski komunistycznego aparatczyka Zenona Kliszki,
niż symbolem jakichkolwiek zmian.

Autor kończy:

Ludzie, którzy przez 50 lat byli przyuczani do pełnienia tej samej roli – służebnej wobec tej samej sitwy; tej samej kliki i do strzeżenia jej interesów, nie potrafią już inaczej.
W tak długim czasie zdołali przecież powiązać się klikowo, klanowo i
sitwowo ze sobą; tak głęboko zakotwiczyć się w układzie i nawzajem
uniezależnić ekonomicznie od siebie, że dzisiaj są w ogóle niezdolni do
innych zachowań. Skończyła się Rosja komunistyczna, to przerzucili się
do służenia innym. Po trochu Niemcom, Brukseli, czyli UE, Francji i USA,
przeciw Polsce. To na arenie międzynarodowej.

całość tu:

http://www.polskiejutro.com/art.php?p=11527

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. 2007-08-02,  Ta sama podstawa

Ta sama podstawa marksizmu i nazizmu , czyli zrobić lustrację po europejsku cz.II

Zapowiadana część druga polemiki Władysława Gauzy w  z Ignacio Ramonet wydawcą i dyrektorem „Le Monde – diplomatique” który uznał
za konieczne przyjść z odsieczą postkomunistom w Polsce i pouczyć
Polaków, że ustanowione w 2006 roku prawo o lustracji zdrajców spraw
narodowych i czerwonych kolaborantów okupanta sowieckiego, jest prawem
bardzo złym.


Fot. Internet
Vidkun Qusling z Adolfem Hitlerem.

http://maryla.salon24.pl/23049,index.html

 

ZROBIĆ LUSTRACJĘ PO EUROPEJSKU (CZ. 2)

 


„W porównaniu z tym obłędnym prawem, które w Unii E. jest odbierane
jako jeżące włosy na głowie – amerykański maccarthyzm w latach 50-tych
był antykomunistyczną amatorszczyzną. To jest jedna z kluczowych ustaw w
polowaniu na czarownice, wdrożonych przez władze państwowe zaraz po
tym, jak konserwatywny prezydent Lech Kaczyński i jego bliźniaczy brat,
doszli do władzy w październiku 2005”. – grzmi Ramonet.



Fot. Wikipedia.pl

W procesie w Oslo wydano wyrok śmierci na Quislinga, który wykonano 24
października tego samego roku. Trupa wystawiono na widok publiczny w
garażu, przechodzący Norwegowie mogli go kopać i pluć na niego. Jego
nazwisko stało się synonimem przywódcy podbitego państwa, kolaborującego
z hitlerowskimi Niemcami. Według oficjalnych źródeł norweskich,
zlustrowano 92 000 obywateli na liczbę 750.000 rodzin. 53.000 Norwegów
udowodniono winę i przykładnie ukarano.
Z tej liczby 25.000
ukarano wysoką grzywną (taką, żeby nie mogli się więcej podnieść na nogi
ekonomicznie), 23.000 osób skazano na karę więzienia, albo na pracę
przymusową, która polegała na tym, że tychże skazanych partyjnych
funkcjonariuszy, dziennikarzy i intelektualistów wysyłano do darmowej
pracy w gospodarstwach chłopskich, czyli na stanowiska parobków. Wydano
30 wyroków śmierci. 25 wykonano, w tym na Quislingu i na tych, którzy
lubowali się w torturowaniu norweskich patriotów. 4 osoby ułaskawiono, 1
uznano za wariata. Na zdjęciu: Vidkun Quisling.


A na terenie kraju? Kiedy trzeba sądzić kogoś z układu za dokonane
przestępstwo, to nie sposób przeprowadzić rozprawy sądowej, bo sędzia
„choruje” w dniu rozprawy, albo adwokaci stosują takie kruczki
prawne, żeby sprawę odkładać w nieskończoność. Prokuratorzy zaś nie
znajdują „szkodliwości społecznej”, albo znajdują „charakter
polityczny”. Jest to zrozumiałe, kiedy wiemy, że całe watahy sędziów,
adwokatów i prokuratorów w PRL, to byli majorzy, kapitanowie,
podpułkownicy i pułkownicy z UB/SB i wojska, którzy przeszli do pracy w
wymiarze sprawiedliwości
. Dlatego na tym obszarze lustracja jest konieczna na równi z innymi, aby sędziów, prokuratorów i adwokatów uniezależnić od układu postkomunistycznego.

Ku pamięci…
Na uczelniach trzeba przeprowadzić lustrację
choćby z tego powodu, aby ukazać PRL-owski system produkcji rozmaitych
„naukowców”, „intelektualistów”, „autorytetów moralnych” itp., a przede
wszystkim wątpliwą jakość humanistów. Ciekawe byłoby ujawnienie, jak w
okresie PRL-u tworzono elity poprzez sprzedaż i kupno tytułów naukowych i
dyplomów akademickich; jak produkowano rozmaitych publicystów,
dziennikarzy i innych naganiaczy socjalistycznych
, którzy dzisiaj funkcjonują jako naganiacze liberalizmu, tolerancji i europejskości. „Nie można domagać się od przeciwników tolerancji, jeżeli samemu jest się tolerancyjnym tylko wówczas, gdy się jest bezsilnym” - przypominał publicysta paryskiej „Kultury”, Juliusz Mieroszewski. Z kolei ta „europejskość” jest też dla nich bardzo wybiórcza, o czym później.

Interesująca jest zaciekłość i zażartość, z jaką stadnina
postkomunistycznych sitw i klanów walczy ze zwolennikami lustracji.
Jakich używa argumentów i przewrotnych sformułowań, popartych
oszczerstwami i wyzwiskami. Antylustracyjni naganiacze podkreślają przy
tym, że oni nie są już tymi, czym byli przedtem i za kogo ich dzisiaj
uważa się w Polsce.
No dobrze. Ale który złodziej kiedykolwiek przyznał się publicznie, że jest złodziejem?!
W swojej zaciekłości posunęli się do tego, żeby oskarżyć braci
Kaczyńskich o tworzenie z Polski „państwa policyjnego”, a Polaków,
którzy popierają działania dzisiejszych władz i PiS – „ciemnymi”,
„prymitywnymi” i że „nie dorośli do Europy”
. Na czasie zatem
jest, żeby przypomnieć sobie, jak przeprowadzili u siebie lustrację tacy
Europejczycy, jak na przykład Francuzi i Norwedzy.

We Francji i Norwegii


Po kapitulacji nazistów,
Francuzi zrobili szybkie rozliczenie z tymi, którzy współpracowali z
okupantem i z reżymem w Vichy. Według oficjalnych danych, między 8500 a
9000 osób powieszono, zastrzelono lub zapałowano kijami na śmierć, bez
oglądania się na obowiązujące prawo i paprania się drogą sądową.
Do tego doszło 1.500 wyroków śmierci wydanych przez sądy. W sumie przeprowadzono 130.000 rozpraw sądowych przeciw kolaborantom i zdrajcom spraw narodowych. Tak przeprowadzili lustrację Francuzi.


A Norwedzy? Norwedzy rozwiązali problem lustracji bardziej prawnie. Samosądów
nie było wiele, w przeciwieństwie do Francji, gdzie kolaborantów
uśmiercano bezlitośnie, nie oglądając się na prawo i sądy. Ci, którzy
uniknęli samosądów, a służyli reżymowi Quislinga, zostali zapisani, a
potem aresztowani i osądzeni.
Ludność Norwegii liczyła w 1945 roku około 3,6 miliona osób.


Fot. Internet
Towarzysz Stalin z towarzyszem Bierutem na plakacie propagandowym.

 

Autor podaje dokładne liczby , oraz Kategorie lustrowanych w Norwegii.

Lustracja doprawdy imponującą. 

Kończy swoja polemikę   z  Ignacio Ramonet wydawcą i dyrektorem „Le Monde – diplomatique” tak: 

 

Europejska lustracja drogą do Europy


Coś tutaj nie gra! Postkomunistyczne i lewackie instrumenty muzyczne są źle nastrojone i wysyłają fałszywe dźwięki. Należy
mieć nadzieję, że Polacy rozpoznają te dźwięki i tony,
postbolszewickiej orkiestry propagandowej, według której mają
podskakiwać i przysiadać.

Podsumujmy sprawę krótko: liczba
ludności w Polsce jest 10 (słownie: dziesięć) razy wyższa niż w
Norwegii. Pomnóżmy więc liczbę zlustrowanych Norwegów przez 10.


I co otrzymujemy? Ano,
że gdyby w Polsce zlustrowano (mając na uwadze, że kolaborancki reżym
komunistyczny trwał o wiele dłużej, więc miał czas wyprodukować więcej
kolaborantów) około 1.000.000 osób, i gdyby 250 powieszono, 10 uznano za
wariatów a 40 dostało dożywocie, to nic by się nie stało
. Polska na pewno nie stałaby się ani państwem policyjnym ani mniej demokratycznym. A wręcz przeciwnie.
Poza tym, biorąc rzecz na zdrowy rozum, wychodzi, że lustracja zrobiona
po europejsku wprowadziłaby Polaków o wiele szybciej do Europy, niż
„liberałowie” i „Europejczycy” spod gwiazdy „Gazety Wyborczej”,
krakowskiego „Tygodnika Powszechnego”, „Polityki” Puławian, czy
„Trybuny” Natolińczyków. Przede wszystkim Polacy zyskaliby należny
respekt w Europie i poza nią.

 

Jeżeli norweska lustracja nie zagroziła norweskiej demokracji, a francuska demokracji francuskiej, to nie ma czego się obawiać.
Polacy nie są gorsi. Benito Mussolini, twórca i przywódca włoskiego
państwa faszystowskiego, nie był kolaborantem. Nie został wyniesiony do
władzy we Włoszech na bagnetach obcych wojsk, co stanowi okoliczność
łagodzącą. Patrioci włoscy widzieli to jednak po swojemu. Kiedy go
złapali, dali w łeb, uwiązali za genitalia i powiesili w publicznym
miejscu ku ostrzeżeniu innych. Nie była to zemsta, ale – jak twierdzili – zabieg czysto profilaktyczny; czynność prewencyjna. Czy na swój los naprawdę zasłużyli: Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Mieczysław Rakowski i „Goebbels stanu wojennego” Jerzy Urban? Czy rzeczywiście to osobistości, które winny zdobić salony III RP (przyjmowani z atencją przez prezydenta Kwaśniewskiego)? Czy
też wariant europejski (Włosi to niezaprzeczalnie Europejczycy), tylko w
okolicach Pałacu Kultury (stalinowskiej) i Nauki (komunistycznej) w
Warszawie bliższy byłby sprawiedliwości dziejowej?

 

całość tu: 

http://www.polskiejutro.com/art.php?p=11647

 

Ignacio Ramonet nie odpowie nam na tak postawione pytanie.

Ciekawe, który wariant  lustracji wybraliby lustrowani?

 

Sadząc
po publikacjach w prasie europejskiej , głosach obrony i wołaniu o
wyższości prawa europejskiego ponad polskim , powinnismy im zrobić tę
uprzejmośc i pójść na ugodę.

 

Do końca 2007 roku stosujemy
lustrację po polsku, od 2008 roku, wraz z Traktatem Reformującym
wprowadzamy "lustracje po europejsku"  według najlepszych europejskich
wzorców.

 

komentarz pod tekstem

Od kiedy rozpocząem moje blogowanie

wtedy
jeszcze na "prawicy niet" przywołuję przykład Norwegii jako najbardziej
adekwatny do naszej sytuacji. Można do tego dodać francuski rząd Vichy.
Kiedy władzę w państwie sprawują zdrajcy w imieniu okupanta,
propaganda, że jest to "mniejsze zło" niż gdyby tą władzę sprawowali
okupanci osobiście nie bardzo trzyma się kupy. W przypadku PRL faktyczną
władzę sprawował KGB. To nie przynależność do partii (PZPR) czy zasługi
całego rodu dla sowieckiego mocodawcy decydowały o pozycji w kolonii,
ale tajna jedyniesłuszna służba z Łubianki. Przekonali się o tym Gomułka
i Michnik. Faktyczną władzę sprawowała Moskwa, a nasza "władza ludowa"
dbała jedynie o to aby się Moskwie podobać. To agenci KGB tacy jak
ojciec Cimoszewicza i Kwaśniewskiego "czyścili" PRL z elementu
nadmiernie polskiego, to komunistyczni wychowawcy młodzieży tacy jak
Kuroń dbali by kolejne pokolenia Polaków nie odchylały się zanadto na
prawo.

W Norwegii członkom narodowo-socjalistycznej partii I ICH RODZINOM
zakazano dostępu do publicznych stanowisk w tym do oświaty i mediów.

2007-08-02 09:15Marcin Bienkowski71958Niepoprawny polityczniewww.demencja.salon24.pl

Link do rozporządzenia DE GAULLE dotyczącego francuskich kolaboranów.



http://www.romaszewski.pl/podstrony/awantury_lustracja_do_1998.html#francja

@ Widzisz Marylo, ja mam taki prawie "uraz psychiczny"

Mam
za sobą zupełnie nietypowe wykształcenie i doświadczenie zawodowe.
Przez całe lata jako praktykujący specjalista "inżynier" od "inwentyki
przemysłowej" praktycznie i SKUTECZNIE rozwiązywałem najtrudniejsze
problemy. Lata praktyki.



Dało mi ono zupełnie niezwykłe umiejętności, które mnie samemu
przypominają trochę możliwości czarnoksiężnika, albo może jasnowidza o
97% trafności prognoz. Nic na to nie poradzę. Umiem to robić, tak jak
szewc umie robić buty.



Było dobrze, gdy zajmowałem się hutami szkła, miedzi, albo kopalniami
cynku i ołowiu. Krótkie myślenie, zbiorowa akcja i efekt widoczny gołym
okiem. Oczywiście kasa w czasach komuny pozostawała tylko w wyobraźni.



Ale gdy zająłem się analizami gospodarczymi, albo politycznymi zaczęły się schody.

Jaka jest ich jakość, przekonałaś się sama.

To, że masz podobny kontekst myślowy ułatwia nam porozumienie w tej sferze.



Ale reguła jest inna.

W moje poważniejsze analizy w tej dziedzinie, przez ostatnie trzydzieści
lat, bardzo trudno ludziom jest wierzyć. Niestety wątpią przeważnie
ludzie prawicowo-patriotycznych środowisk.



Komuniści przeciwnie. Prawica mi nie wierzy, a komuna chyba tak i leje z punktu siekierą w zęby.

W 81 roku robiłem prognozy ostrzegawcze.

Wszystko było olane i jeszcze wzbudzało ostrą nieufność.

A ja to po prostu widzę. Tak jak się widzi pożar lasu. Widzę ogień, dym i
spalone drzewa. Proponuję rozwiązania, procedury koniecznych działań.

Jestem gotów do przedstawienia porządnej dokumentacji proponowanych diagnoz i rozwiązań.



Nie jest do tego potrzebna żadna agentura.

Zwykła analiza powszechnie dostępnych faktów.

Mówię co widzę. I co?



Wszyscy dookoła mówią; eeetam, jest dobrze, nie ma powodu do niepokoju.



Po ładnych kilkunastu latach spotkałem ważnego polityka w samolocie, który skwitował krótko:

- Miałeś wtedy 100% racji.

- I co z tego?

Gówniana satysfakcja.



Teraz widzę zadania nie tylko dla projektu bawczego, który powinien być robiony od zaraz.

Widzę prognozę ostrzegawczą, o poziomie, który określam tak:

ALERT, NAJWYŻSZE ZAGROŻENIE BEZPIECZENSTWA PAŃSTWA>



I co słyszę?

Dokładnie to samo co wtedy.



A czasu, gdy będę miał szansę zapytać:

- A nie mówiłem?

możemy już Marylo nie dożyć.



A satysfakcja z trafności takich przewidywań bardzo mizerna.

Nie chcę, aby stało się to, co może się stać.

Największą ironią tego wszystkiego jest to, że poplątane komuchy są
przekonane, że właśnie ZNOWU budują sobie nowy komunistyczny raj.



Są tak irracjonalni, że nie zdają sobie sprawy z tego, że budują sobie nie raj, a szambo.





Z własnego doświadczenia wiem, że najgorsze co może człowieka spotkać, to spełnienie jego prognoz ostrzegawczych.

Słowo daję, Kopernik był w super komfortowej sytuacji. Wszyscy dookoła z
uporem maniaka powtarzali, powołując się na wszystkie dostępne
autorytety, że Słońce krąży dookoła Ziemii.



Ówczesny światowy Pan Sadurski twierdził ze znaną nam pewnością siebie:

- Ziemia jest środkiem wszechświata. To jest oczywiste. Od czasów
Ptolemeusza i Arystotelesa WIADOMO, że tak jest, NIKT POWAŻNY W TO NIE
WĄTPI.



Tyle, że wtedy ten pogląd nie mógł spowodować żadnej poważniejszej
szkody. W czasach Kopernika nikt się w najbliższej przyszłości w Kosmos
nie wybierał.



A komuna ROZWALA EUROPĘ już teraz. Pytanie:

- Dla kogo komuna rozwala teraz Europę?

Komunie tylko się wydaje, że robi to dla siebie, niestety.



Prawdziwy zdobywca, Sinobrody, z ironicznym uśmieszkiem czeka na moment,
kiedy będzie mógł odcięty łeb Geremka zatknąć sobie na ostrzu włóczni.

Na szczycie góry naszych czaszek.

2007-08-02 14:24michael521643Wolna Europa?www.michael.salon24.pl

----------------------------------------------------------------------------------
i antylustrator

@ Maryla: A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści! Tak to widzisz!

Dobre
by było! Ale uwaga: lustracje norweskie i francuskie dotyczyły ludzi
którzy mieli krew na rękach! Krew tysięcy ludzi, choćby żydów i
komunistów! O ile wiem, stam wojenny jako taki (nie liczę wybryków
ulicznych za które są odpowiedzialni nadgorliwi zomowcy i milicjanci)
pochłonął jedynie 9 ofiar! A ponadto wykonawcy pacyfikacji Wójka (bo o
nich tu chodzi w sprawie tych 9-ciu poległych) są już skazani! To kogo
tu jeszcze wieszać? Równie dobrze można by powiesić Piłsudskiego i jego
klikę za przewrót majowy w 1926 roku bo w tym bezprawnym zamachu stanu
zginęło prawie 300 ludzi!!! A stan wojenny był co ciekawe legalny!

Robert Obara

2007-08-07 12:27franek bomb-k2011Wiejski Kabaretwww.wiejski.kabaret.salon24.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. nasze "elity" czyli pisał profesor ekonomii list ....

2007-04-11

Dzisiejsza Rzepa przynosi moim zdumionym oczom publikacje listu profesora (!!)

Jana Winieckiego do niewątpliwie symaptycznej pani redaktor Joanny Lichockiej.

Wkleję całość, bo każde zdanie ma swoja wagę dla pokazania wysokiej kultury osobistej, jak i publicystycznej autora listu:
Listy Profesor ekonomii pisze do publicystki "Rz"
Jan Winiecki do Joanny Lichockiej

Nie ustosunkowała się Pani do ani jednego z czterech zarzutów dotyczących łamania zasad prawa i moralności (z których po skrótach "FT" pozostały trzy) - pisze Jan Winiecki.

Pani Redaktor,

W elukubracjach na mój temat nie wyszła Pani poza poziom i styl "wspieraczy PiSuariatu". Nie ustosunkowała się Pani do ani jednego z czterech zarzutów dotyczących łamania zasad prawa i moralności (z których po skrótach "FT" pozostały trzy). Tylko piana z ust i typowe pomówienia charakterystyczne dla wszystkich bolszewików: od premiera do szeregowego dziennikarza inkwizytora, takiego jak Pani.

Uwagi na siebie, w odróżnieniu od dzisiejszych "inkwizytorów za dychę", także nie muszę zwracać. Jak Pani i Pani podobne towarzystwo otworzy WEP, to znajdzie Pani dość powodów do zwracania przez innych uwagi na mnie. Jako autor większej liczby książek opublikowanych na rynku międzynarodowym niż którykolwiek ekonomista, jako doradca, jako człowiek, który za wystąpienia publiczne otrzymuje bardzo wysokie stawki - jestem człowiekiem, który nie ma powodu do narzekań na to, że mnie nie doceniają. Natomiast Pani ma teraz, jak rządzący PiSuariat, swoje pięć minut i jak oni zniknie Pani z grona tych, na których zwraca się uwagę. Zresztą moja prognoza jest taka, że zniknie Pani - razem z redakcją - nawet wcześniej niż rządząca partia, którą Pani tak dzielnie wspiera swoimi elukubracjami. Bowiem wykształciuchy, tak pozostające w kraju, jak i wyjeżdżające za granicę, przestają was czytać (w ciągu roku od "zamachu stanu" w "Rzepie" ubyło wam ok. 1/5 płacących za gazetę czytelników i będzie ich ubywać co najmniej tak samo szybko). Bowiem wspierające obecną koalicję niedokształciuchy nie mają nawyku czytania gazet, nawet zaprzyjaźnionych. Tak więc, nie wykluczałbym, że wcześniej jeszcze, nim PiS przegra wybory, po "Rzepie", a w każdym razie "Rzepie" w jej obecnym kształcie ideologicznym, nie zostanie nawet ślad i powróci Pani tam, gdzie jest Pani właściwe miejsce - to znaczy do jakiejś egzotycznej niszy (czy jaskini) jak "Gazeta Polska".

Pozostaję ...
Jan Winiecki

Nie będę pisać komentarza do tego lepkiego od śliny tekstu, w sposób jednoznaczny, acz kulturalny, odpowiedział RAZ

Listy Rafał A. Ziemkiewicz w odpowiedzi
Zapomniane dobre wychowanie

Profesor Jan Winiecki, pisząc w "Financial Times" o rządzących Polską "narodowych bolszewikach", jako kolejny przekroczył granicę między krytyką polityki polskich władz a usłużnym donoszeniem na Polskę jako na kraj niegodny Zachodu.

Dołączył tym samym do emisariuszy żebrzących na europejskich salonach, by Europa weszła tu ze swymi dyrektywami i zmusiła nas do zaniechania dekomunizacji i lustracji, albowiem polska ciemnota wybrała sobie do władzy faszystów.

Nasza redakcyjna koleżanka odnotowała tę zacietrzewioną publikację w sposób bynajmniej nie agresywny (proszę sprawdzić: http://joannalichocka. salon24.pl/index.html). Profesor Winiecki w odpowiedzi przesłał do naszej redakcji - a zarazem upublicznił, udostępniając dziennikarzom innych gazet - list, który publikujemy wyżej.

Z oczywistych względów Joanna Lichocka nie chciała odpowiadać na obelgi, trudno doprawdy uwierzyć, że pochodzące spod pióra profesora o niekwestionowanym naukowym dorobku. Pozwalam sobie zastąpić ją, jako - według kryteriów pana profesora - typowy "wspieracz PiSuariatu", rodemz "egzotycznej niszy", z której wydostałem się zresztą dzięki Nagrodzie Kisiela, w skład kapituły której wchodzi m.in. profesor Winiecki. Widać nie zawsze uważał, że posiadanie przez dziennikarza przekonań konserwatywnych, odmiennych od jedynie słusznych, to aberracja wymagająca zamknięcia mu ust i odesłania na śmietnik historii.

Przyczyną, dla której zdecydowaliśmy się na publikację tego listu, jest bowiem fakt, iż pokazuje on stan politycznego amoku, do jakiego dała się niektórym mediom doprowadzić część elit intelektualnych. W amoku tym na bok idzie już nie tylko obiektywizm i rozsądek, ale nawet dobre wychowanie. Jako człowiek, który publikacje Jana Winieckiego zawsze wysoko cenił, czytałem jego list z zażenowaniem i wstydem, choć to nie ja przecież powinienem się wstydzić.

PS. Z przykrością muszę też poinformować, że odkąd obecna redakcja okrzepła, sprzedaż "Rz" rośnie (od początku roku o kilka tysięcy egzemplarzy miesięcznie), w styczniu i lutym gazeta była najczęściej cytowanym medium, a przychodów z reklam mógłby jej pozazdrościć niejeden z konkurentów.
Rafał A. Ziemkiewicz

Dzisiaj TK nie ustąpił pod naciskiem przedstawicieli "elit", jak Jan Winiecki.

Ustawa lustracyjna pozostała utrzymana w mocy, termin rozpatrzenia wniosku o zbadanie nie został okreslony.

Oj, bardzo się przyda ten proces czyszczący w środowisku, które wydaje takie wybitne jednostki, jak prof Jan Winiecki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. Lista fińskich agentów Stasi

2007-08-02

Eurodeputowany Geremek uruchomił system ochronny agentury w Polsce
poprzez Parlament Europejski i media , a z podobnym problemem borykają
sie też inne państwa europejskie.

W
Finlandii trwa spór dotyczący udostępnienia dokumentów zawierających
nazwiska fińskich współpracowników Stasi, byłej tajnej policji NRD.

Chodzi o dokumenty przekazane fińskiej Policji Bezpieczeństwa (Skypo) przez amerykańską Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA). Lista współpracowników Stasi ma zawierać 186 nazwisk agentów czynnych w latach zimnej wojny na obszarze Finlandii, w tym wielu obywateli Finlandii.

Dokumenty te CIA przekazała wkrótce po upadku NRD. Informacja,
że znalazły się one w Helsinkach, wyszła na jaw w 2000 roku i ówczesny
rząd fiński, za aprobatą prezydent Tarji Halonen, zdecydował o
udostępnieniu ich naukowcom.
Tymczasem Skypo starało się nikogo
nie dopuścić do dokumentów. Twierdzono nawet, że dokumenty w ogóle nie
istnieją, że nie można ich odszukać w archiwum, lub że dostęp do nich jest niemożliwy ze względu na bezpieczeństwo państwa.


Jedną z tych osobistości miał być m.in. były prezydencki doradca Alpo Rusi.
Wytoczył on cywilną sprawę sądową przeciwko państwu, domagając się
oczyszczenia z zarzutów. Na świadków obrony wezwał m.in. byłego
prezydenta Marttiego Ahtisaariego, który obecnie jest wysłannikiem ONZ
ds. Kosowa. Rusi zapowiada też, że na jesieni opublikuje książkę, w
której poda 18 nazwisk fińskich agentów Stasi.

W
rezultacie sporu wokół dokumentów pod koniec lipca na wcześniejszą
emeryturę odszedł wieloletni szef Skypo, Seppo Nevala, który nie godził
się na upublicznienie listy nazwisk.


Otwarcia archiwum domagają się też media.

Premier Matti Vanhanen stara się wyciszyć konflikt. Ostatnio powiedział, iż nie ma potrzeby przenoszenia sprawy na forum parlamentu, czego zaczyna się domagać opozycja. Zakazał też swoim ministrom wypowiadania się na ten temat. Premier
zapowiedział też, że nowe kierownictwo Skypo ponownie zbada zawartość
dokumentów i podejmie decyzję, która nie zaszkodzi bezpieczeństwu
państwa.
Może to być np. zgoda na publikację części archiwum.


Podobnie zaczyna wypowiadać się prezydent Halonen, która podtrzymując
wcześniejszą zapowiedź otwarcia dostępu do dokumentów, chce
równocześnie, aby część z nich pozostała tajna.

 

http://wiadomosci.onet.pl/1582559,12,1,0,120,686,item.html

 

To
jak to jest z tym zagrożeniem demokracji w Polsce? U nas to Sejm chciał
lustracji, a Trybunał Konstytucyjny na wniosek SLD ja powstrzymał. W
Finlandii to rząd nie chce lustracji. 

Front ochrony agentów związanych z Moskwą jest coraz większy. 

Przestają dziwić tak gwałtowne reakcje w kręgach rządowych różnych państw.

Jak
dodamy sobie do tego wiedzę gdzie są ulokowani  agenci STASI w
Niemczech, przestaje dziwić lobbing na rzecz interesów oligarchów
rosyjskich. 

 
(PAP, tm/02.08.2007, godz. 21:16)

Bogaci,
którzy stanowią 10 proc. rosyjskiego społeczeństwa, zagarniają już
niemal jedną trzecią dochodu narodowego - poinformował w czwartek
Krajowy Komitet Statystyczny Rosji.

Wpływy oligarchów wzrosły w pierwszym półroczu tego roku do 30,2 proc. całego dochodu narodowego i wynoszą o 0,3 proc więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego - podała agencja Itar-Tass.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Komu współczuć , komu ? Czyli oczekiwany ratunek.

2007-05-01

Komu współczuć, komu?

Zadawałam sobie pytanie . Dzisiaj jestem bliższa, coraz bliższa tej odpowiedzi. 

 

Puzzle zaczynają do siebie pasować. Układanka  z wydarzeń, wypowiedzi i publikacji. 

Dzisiaj balon pękł, a ze środka nie posypało sie konfetti, tylko powiało stęchlizną.

 

Kwaśniewski, Olechowski i Szymborska stworzą nowy ruch


Aleksander Kwaśniewski
AFP



Blisko
sto osób - przedstawicieli różnych profesji, środowisk i orientacji
politycznych z wielu miast Polski - podpisało się pod oświadczeniem
podkreślającym szacunek dla zrywu "Solidarności" i jej przywódców oraz
dla "okrągłego stołu". Część z nich postanowiło założyć stowarzyszenie o
nazwie Ruch na Rzecz Demokracji.

Wśród sygnatariuszy oświadczenia znaleźli się m.in.
Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Władysław Frasyniuk, Jerzy
Hausner, Aleksander Kwaśniewski, Bogdan Lis, Jacek Majchrowski, Andrzej
Olechowski, Wisława Szymborska, Jan Widacki.


- Jest to inicjatywa obywatelska, o bardzo szerokim zakresie - powiedział Widacki pytany o inicjatora akcji.

  Czytaj dalej


Oświadczenie podpisały osoby, które "łączą m.in. szacunek dla
demokracji i państwa prawa oraz stosunek do integracji europejskiej,
którą traktują jako słuszny wybór".
W oświadczeniu podkreślają też szacunek dla zrywu "Solidarności" i jej przywódców oraz dla "okrągłego stołu".

 Sygnatariusze
są przekonani, że przeszłość nie powinna dzielić Polaków, a jej oceny
nie mogą być podstawą do dyskryminowania kogokolwiek. Ich zdaniem,
wszyscy Polacy, bez względu na swą przeszłość i poglądy, mają prawo
uczestniczyć w budowaniu państwa i doskonaleniu jego instytucji



- Chcemy wspierać budowę i umacnianie obywatelskiego społeczeństwa,
widząc w nim podstawę silnego państwa - czytamy w oświadczeniu. Jego
sygnatariusze pragną również wspierać i umacniać wszelkie formy
samorządności, tak terytorialnej jak zawodowej.


Podpisani pod oświadczeniem chcą również umacniać pozycję i autorytet
organów kontrolujących władzę i stojących na straży praw człowieka i
państwa prawa. Szczególną uwagę zwracają na Trybunał Konstytucyjny i
niezawisłe sądy. Obecnie rządzący - ich zdaniem - próbują osłabić i
zdezawuować istotne dla funkcjonowania demokratycznego państwa
instytucje, takie jak TK, niezawisłe sądy i wolne media.



- Jesteśmy zdecydowani wspierać środowisko dziennikarzy broniących swej
niezależności i wolności mediów. Bez wolnych mediów nie ma demokracji -
podkreślają sygnatariusze oświadczenia. Dodają też, że najlepszą metodą
na rozładowanie napięć społecznych jest otwarty dialog, "uznający
partnerstwo jego uczestników".


Zdaniem osób,
które podpisały oświadczenie, obecnie rządzący nie rozumieją zasad
demokracji, lekceważą zasady państwa prawa, dążą do jego upartyjnienia i
ideologizacji. Krytycznie oceniają również politykę zagraniczną
obecnego rządu. W ich ocenie, zmierza ona do osłabienia pozycji Polski
na arenie międzynarodowej.



śmieszno i straszno.

Wszystkie ręce na pokład? 

Coś ci majtkowie  zużyci, a markietantka pamiętająca słodycz ust Stalina dodaje trochę niesamowitości.

 Współczuć nam, wszystkim Polakom należy.

Zobaczcie, kto chce Nas bronić przed reżimem , nacjonalizmem i nami samymi.

 

Koniec świata, pani Popiołkowa.

Koniec świata. Bij, kto w Boga wierzy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Moraliści unurzani we krwi

2007-04-30


Unia Europejska. Podobno nasz wspólny dom. Podobno tak ma być.

Podobno tak jest.

Ostatni
tydzień w PE - ostentacyjne poparcie buntu europosła Geremka , oraz w
odwecie ostra reprymenda dla Polski za homofobię i inne fobie . Powiało
grozą. Stalinowską grozą.

 


Marionetkowy, narodowo-katolicko-faszystowsko-bolszewicki reżym IV
Rzeczypospolitej najwyraźniej dopełnił miary swoich zbrodni i
nieprawości. Jakby mu jeszcze było za mało, że pozostawia za sobą
rosnącą rzeszę męczenników, to w zuchwałości swojej podniósł zbrodniczą
rękę na jeden z dwóch naszych „
skarbów narodowych” – jak w
przypływie macierzyńskiej czułości nazwała pani Magdalena Albright pana
profesora Bronisława Geremka, nazywanego przez nią przy innych okazjach „
drogim Bronisławem”.



Normalny, europejski reżym, gdyby mu „drogi Bronisław” odmówił
podpisania oświadczenia lustracyjnego, natychmiast by się zawstydził,
natychmiast uchylił zbrodniczą ustawę i na kolanach starałby się
udobruchać Jego Majestatyczność.


Niestety – narodowo-katolicko-faszystowsko-bolszewicki reżym tak daleko
posunął się w zatwardziałości, że nie tylko się nie ukorzył przed brodą
profesora Geremka, ale jeszcze zagroził mu wygaśnięciem mandatu, a
skoro mandatu – to pewnie i wstrzymaniem uposażenia poselskiego!


W obliczu takiego wyrafinowanego męczeństwa, na widok profesora Geremka
rozpiętego na pluszowym krzyżu, cała postępowa Europa zakrzyknęła ze
zgrozy jednym głosem, zaś Daniel Cohn-Bendit nieubłaganym palcem potępił
narodowo-katolicko-faszystowsko-bolszewicki reżym barbarzyńskiej Polski
za stosowanie „
metod stalinowskich”.


Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Swoim męczeństwem na
pluszowym krzyżu profesor Geremek odpowiednio przygotował na odcinku
międzynarodowym atmosferę na triumfalny powrót na polityczną scenę
Aleksandra Kwaśniewskiego na czele Ruchu Obrony Zdobyczy III
Rzeczypospolitej, którego nie mogą się już doczekać konfidenci i
aferzyści.

 

Tyle z  ostatnich wydarzeń, które miały wstrząsnąć posadami UE w relacji Stanisława Michalkiewicza.

Dlaczego
Daniel Cohn-Bendit używa takich określeń "metody stalinowskie", skoro
postępowa elita europejska nie uznaje zbrodni komunistycznych?

 

W Rzepie Rozmowa Grzegorza Dobieckiego ze Stéphanem Courtois i Jeanem-Louisem Panné, inicjatorami i współautorami "Czarnej księgi komunizmu"

 

Jeżeli zbrodnie komunistyczne pojawiają się we francuskiej prasie - to zwykle w cudzysłowie. Dlaczego?

S.C.:
Osoby, które o tym decydują, uważają najwyraźniej, że te czyny nie były
zbrodniami. Albo ściślej: że były usprawiedliwione. A zbrodnia
usprawiedliwiona przestaje być zbrodnią. We Francji w wielu kręgach
pozostaje w mocy stara komunistyczna zasada: nie da się usmażyć omletu,
nie rozbijając jajek. Jak się robi rewolucję, trzeba zamordować nieco
kontrrewolucjonistów, burżujów i kapitalistów. Owszem, to przykre, ale
nieuniknione. Przykład podobnego rozumowania, i to na najwyższym
szczeblu państwa, widzieliśmy po publikacji "Czarnej księgi komunizmu" w
1997 r. Ówczesny premier Lionel Jospin oświadczył przed Zgromadzeniem
Narodowym, że jest dumny z obecności ministrów komunistycznych w swym
rządzie. Według jego określenia "komuniści nigdy nie podnieśli ręki na
wolność". Mieliśmy więc do czynienia - i nadal mamy - z absolutną
negacją zbrodniczego charakteru komunizmu przez znaczną część lewicy we
Francji.

Nie tylko we Francji.
19 kwietnia, po siedmiu latach redagowania sformułowań, Unia Europejska
napiętnowała zbrodnie totalitarne. Nie zdecydowała się jednak na
ustanowienie kar za ich negowanie. Co więcej, UE nie potępiła wprost
zbrodni stalinowskich. Jak to interpretować?

J.L.P.:
Jako chowanie głowy w piasek. Przyjęcie określenia "totalitarne"
pozwoliło uniknąć nazwania rzeczy po imieniu. Za ścisłością sformułowań,
czyli uczciwością historyczną, opowiadała się w Parlamencie Europejskim
niemała część deputowanych. Jej wysiłki zostały storpedowane przede
wszystkim przez grupki ze skrajnej lewicy twierdzące, że historyczna
debata została już zamknięta, a wszystkie zbrodnie dostatecznie wyraźnie
napiętnowane. W istocie, oceniając zbrodnie stalinowskie, UE przyjęła -
tu użyję cudzysłowu - "postępową" interpretację historii dopuszczającą
rozmaite "okoliczności łagodzące". Jeszcze raz górę wzięła moralność o
zmiennej geometrii, zależnej od zbrodni i ich sprawców. Zbrodnią
absolutną jest więc eksterminacja Żydów przez nazistów. Czyny komunistów
są bardziej "akceptowalne".

Przypomnijmy
i to, że w 2005 r. Parlament Europejski odmówił oddania hołdu polskim
oficerom zamordowanym w 1940 r. przez NKWD. Czy Europa - mowa o tzw.
starej Unii - postrzega Katyń jako marginalną sprawę, którą z
niezrozumiałym uporem rozdmuchują Polacy? Jako "detal historii" (za
określenie w ten sposób komór gazowych Le Pen otrzymał wyrok - red.)?

S.C.:
Myślę, że problem jest poważniejszy, a przykład Francji dobrze go
ilustruje. Przez całe dziesięciolecia podporządkowana Moskwie Francuska
Partia Komunistyczna (PCF) była potęgą. Dlatego zdołała narzucić
wykładnię historii najnowszej. Najpierw obowiązywało kłamstwo o zbrodni
hitlerowskiej. Kiedy prawda wyszła na jaw - przynajmniej dla tych,
którzy chcieli ją poznać - pojawił się plan B. Przedstawiał on
przedwojenną Polskę jako państwo faszystowskie. Naturalnąkoleją rzeczy
oficerowie-faszyści zginęli z rąk antyfaszystów. Dziejowej
sprawiedliwości stało się zadość. Najgorsze, że lewica jest do dziś
przekonana, iż tylko ona ma prawo decydować, kto jest faszystą, a kto
antyfaszystą. Widział pan dopiski na afiszach wyborczych Sarkozy'ego.
Faszysta! Toż to idiotyzm.

Te wszystkie uwagi można
pewnie odnieść również do wielu innych krajów Europy Zachodniej,
niemniej jednak znowu wypada powiedzieć, że sytuacja Francji jest
specjalna. Tutaj nałożyły się na siebie idee Wielkiej Rewolucji, wpływy
komunistów i legenda Maja '68. Toksyczna mieszanka. Ale - proszę mi
wierzyć - nie żywi się nią przeciętny obywatel Francji.

S.C.:
Za to intelektualiści za nią przepadają. Od 1968 r. stołeczny salon
uważa się za urząd cenzury nowej moralności, tej rewolucyjnej. Francja
szczyci się swoją wyjątkowością kulturalną. Zgoda, ale w takim razie do
wyjątkowej sfery zaliczmy również, jako zabytek, archaizm polityczny i
ideologiczny.

Dziś się mówi: poprawność polityczna. Kiedyś to był zwykły konformizm.

 

J.-L.P.:
Antyfaszystowską uzurpację lewicy zdemaskował Franćois Furet. Dlatego
był tak atakowany za swoją "Przeszłość iluzji". Wywołał niemal furię, bo
dotknął - moim zdaniem - sedna sprawy. Wykazał, że lewica nie ma
monopolu na antyfaszyzm. Od wydania "Przeszłości iluzji" minęło 15 lat,
Furet umarł, a ataki na niego trwają.

Proszę
nie mówić, że nic się nie zmienia. Gdyby tak było, nie wydaliby panowie
"Czarnej księgi komunizmu", zwłaszcza we Francji.

S.C.:
Ta praca ma ciąg dalszy. Wydaliśmy cztery obszerne tomy o
totalitaryzmie, również opracowane przez międzynarodowy zespół
historyków m.in. z Andrzejem Paczkowskim w składzie. "Czarna księga"
ukazała się w 80. rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej; za pół
roku na swój sposób "uczcimy" 90. rocznicę tego wydarzenia. Dla
Larousse'a przygotowujemy "Słownik komunizmu", chyba pierwsze tak
kompletne opracowanie w świecie. Rzeczywiście, niech to będzie dowód, że
jednak coś się zmienia, a wyjątkowość Francji może polegać i na tym, że
są w tym kraju historycy gotowi rzetelnie wykonywać swoją pracę.

 

I
tak sie pocieszając wyjątkowością Francji, gdzie można jeszcze
publikowac takie herezje, zakończmy "czarnowidztwem" Stanisław
Michalkiewicza

 

Już kiedyś
wspominałem, że pieriedyszki nie trwają długo. II Rzeczpospolita
przeciągnęła się od listopada 1918 roku do września 1939. Kolejna
pieriedyszka zaczęła się u nas w 1989 roku, ale z Deklaracji
Berlińskiej już wiadomo, że jest rozkaz, żeby w 2009 roku przyjąć
konstytucję Eurosojuza.
Może ekstrawaganccy Anglicy jej nie przyjmą, ale na kontynencie nie będzie żadnych żartów.

Widać przecież gołym okiem, że
w Polsce powoli przechodzimy na ręczne sterowanie, bo Niemcy, to nie
gapowata prezydencja luksemburska, podczas której doszło do odrzucenia
traktatu konstytucyjnego we Francji i Holandii. Opornych pozostało już
niewielu, więc w razie czego tubylczym Irokezom zaaranżuje się takie
rządy, jakie będzie trzeba – i po krzyku. Jak będzie u innych – niech
oni się martwią, bo u nas – wiadomo: Aleksander Kwaśniewski z „drogim
Bronisławem” mogą nam pieriedyszkę – również po 20 latach – zakończyć.

 

Bój sie Boga, Panie Stanisławie!

Bez kasandryczenia! Złe wróżby maja to do siebie, że lubią sie spełniać.

Oby ta nigdy się nie spełniła.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Kania i Janecki przegrali z

Kania i Janecki przegrali z Ceynową

Była dziennikarka i naczelny "Wprost" - Dorota Kania i Stanisław
Janecki mają zapłacić grzywnę i nawiązkę za zniesławienie ówczesnego
rektora Uniwersytetu Gdańskiego prof. Andrzeja Ceynowy

słowa Józefa Piłsudskiego (1927):



"Polskę być może czekają i ciężkie przeżycia.

Podczas kryzysów - powtarzam - strzeżcie się

agentur.

Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce,

miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl