Cyfryzacyjna erystyka - Radosław Brzózka

avatar użytkownika Maryla

Odmowa miejsca na multipleksie dla Telewizji Trwam doskonale ilustruje prawdę o kryzysie polskiej państwowości. Obejmuje on niestety wszystkie trzy sektory: państwowy, rynkowy i organizacji pozarządowych.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji spotyka się obecnie z krytyką z wielu stron. Łączą się w niej osoby i organizacje nierzadko ponad liniami podziałów ideowych. Nieciesząca się od dawna autorytetem KRRiT tym razem naraziła się na zarzuty fundamentalne z punktu widzenia administracji wysokiego szczebla.

Deficyt praworządności
Wiele wskazuje na to, że przy postępowaniu dotyczącym dopuszczenia nowych nadawców do multipleksu cyfrowego Rada wykazała się niesolidnością w zakresie samej procedury administracyjnej. Brak przejrzystych kryteriów podejmowania decyzji, niedotrzymywanie terminów (a nawet znamiona bezczynności), zła komunikacja z nadawcami telewizyjnymi (a raczej długotrwały jej brak) - to tylko niektóre z formułowanych zastrzeżeń. W niejednej dobrze zorganizowanej gminie urzędnik narażający się na takie zarzuty nie popracowałby długo... Jeżeli dodatkowo przypomnimy sobie i członkom Rady w randze ministrów, że "organy administracji publicznej obowiązane są prowadzić postępowanie w taki sposób, aby pogłębiać zaufanie obywateli do organów Państwa oraz świadomość i kulturę prawną obywateli" (art. 8 kodeksu postępowania administracyjnego) - skonstatujemy, jak daleko odeszliśmy od rzymskich ideałów praworządności.
Próba uzasadnienia stanowiska Krajowej Rady podejmowana przez jej członków i rzecznika prasowego ujawniła dużo poważniejszy problem. Oto organ administracji, mający takie problemy z zachowaniem elementarnych procedur, stara się uzasadnić naganne postępowanie erystycznymi chwytami, które były dotąd domeną podupadłej "klasy" politycznej. A przecież wystarczyłoby skorzystać skrzętnie z prawnych narzędzi do skorygowania fatalnych decyzji. Powrót z odmętów sofistyki na grunt (tak niedoskonałego, ale jednak) prawa byłby korzystny dla wszystkich: nadawców telewizyjnych, wzburzonej opinii publicznej i samych urzędników, którym obecnie tysiące obywateli wytyka działania dyskryminacyjne. Zestawione okoliczności stanowią czytelne exemplum, jak dramatyczny kryzys przenika machinę administracyjną polskiej państwowości.

"Zła" Fundacja
Oto jak argumentuje odmowę dla Telewizji Trwam Katarzyna Twardowska, rzecznik Rady: "KRRiT stwierdziła, że możliwość finansowania (koncesji przez Trwam) własnymi środkami byłaby uzależniona od wysokości przyszłych darowizn charakteryzujących się wysokim stopniem niepewności, od realizacji planów dotyczących sprzedaży czasu antenowego, a także od warunków obsługi wysokiego zadłużenia długoterminowego, które nie zostały we wniosku doprecyzowane" ("Rzeczpospolita", 9.01.2012). Zważywszy, że wątpliwość druga i trzecia dotyczyć może (i w świetle doniesień medialnych dotyczy) innych nadawców, obdzielonych już przez Radę koncesjami, pozostaje kwestia darowizn. Ponieważ jest to cecha charakterystyczna dla działania organizacji pozarządowej, to właśnie status nadawcy jako fundacji jawi się w oczach KRRiT jako wada. Czy powodzenie niemających trwałego dorobku spółek jest czymś pewniejszym niż trwająca wiele lat ofiarność społeczna na rzecz Fundacji Lux Veritatis? Jak można obronić preferencyjne traktowanie korporacji w świetle art. 8 prawa prasowego, który przedstawia otwarty i szeroki katalog podmiotów uprawnionych do działalności medialnej, nie wyróżniając bynajmniej spółek? To niestety jeden z bardzo licznych przykładów nieżyczliwości instytucji państwowej dla samoorganizowania się obywateli. Dzieje się to w tym samym czasie, gdy administracja publiczna wydaje potężne środki unijne na promowanie... działalności w organizacjach pozarządowych, pod hasłem ekonomii społecznej. Jeżeli fundacje i stowarzyszenia napotykają rzeczywiste przeszkody w kwestiach ekonomicznych, wiąże się to z utrudnionym dostępem do instrumentów finansowych. Jest to problem rozpoznany i podnoszony przez te organizacje od lat. Zaradzić mu może państwo (poprzez udoskonalenie prawa), które - jak widzimy - woli jednak robić im zarzut z tego, że nie są spółkami.
Ta bezzasadna niechęć do sfery pozarządowej i pozarynkowej powinna nas niepokoić podwójnie. Oto bowiem Krajowa Rada zapowiada zajęcie się cyfryzacją radiofonii. Przetasowania w zakresie koncesji nastąpią zatem także w tej części rynku medialnego i będą dotyczyły Radia Maryja. Niechęć do nadawcy społecznego, którym jest toruńska rozgłośnia, wyrażała się ostatnio sugestiami co do stosowania przez nie ukrytej reklamy. Dzieje się to w tym samym czasie, gdy media publiczne i komercyjne uzyskały prawo do reklamowania produktów poprzez lokowanie ich w programach. Przy czym regulacje w tym zakresie są tak niejasne, że nadawcy i pracownicy firm reklamowych interpretują je na swój sposób (por. K. Szczepaniak, Lokowanie na ekranie, "Press" 2011, nr 9). Jednak urzędnicy KRRiT, zamiast śledzić działania koncernów zarabiających krocie, przesłuchują katechezy, programy kulturalne i społeczne w Radiu Maryja w poszukiwaniu ukrytej reklamy.
Cyfryzacja radia, choć teoretycznie powinna być jedynie zmianą technologiczną, może stać się okazją do kolejnych dziwnych zestawień. Ofiarność słuchaczy ponownie może się wydać KRRiT mniej wiarygodna niż prognozy rozwoju nikomu nieznanych spółek in statu nascendi. Sytuacja, w jakiej znalazła się Fundacja Lux Veritatis, ujawnia trwały kryzys w relacjach państwa polskiego z organizacjami pozarządowymi i szeroko rozumianą samorządnością społeczeństwa w ogóle.

"Dobre" spółki
Zrozumienie dla wolności gospodarczej obywateli ze strony państwa to wielkie dobro. Przyjazne stosunki administracji z podmiotami rynkowymi to pożądany ideał. Niestety, realia polskiej mediasfery zmuszają nas do wyostrzonego krytycyzmu. Skoro (rzekomo niską) wartość Telewizji Trwam określono w relacji do pięciu spółek prawa handlowego, nic dziwnego, że baczniej się im przyglądamy.
Rzecznik Rady, odpowiadając na pytanie, dlaczego Telewizja Trwam nie otrzymała miejsca na multipleksie, powiedziała m.in.: "Chodziło nam o to, żeby odbiorcy dostali zróżnicowaną ofertę programów na multipleksie, żeby znalazły się na niej programy informacyjne, poradnikowe, muzyczne, rozrywkowe" ("Gazeta Wyborcza", 9.01.2012). Wewnętrzne zróżnicowanie programowe i unikatowość oferty toruńskiej telewizji w stosunku do reszty rynku została na tych łamach omówiona szeroko. Jeśli pozwoliłem sobie na określenie powyższej argumentacji jako zabiegu erystycznego, to ze względu na świadomość następującego faktu. Grupa kapitałowa Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe, cyfrowy wybraniec KRRiT, otrzymała dwa miejsca na cyfrowym multipleksie dla TV Polo i TV Eska, aby zróżnicować ofertę programową przekazu telewizyjnego w Polsce. Paradoks polega na tym, że ZPR, obok Agory, dokonały koncentracji rynku radiowego i związanego z tym ujednolicenia (oraz sprymitywizowania) oferty programowej. Ze 150 lokalnych stacji radiowych zaistniałych w latach dziewięćdziesiątych do dziś pozostało około 40, co pozwala mówić o regresie elektronicznych mediów lokalnych w Polsce. To niekorzystne zjawisko było możliwe na skutek wieloletnich zaniechań Krajowej Rady, ustawodawcy i kolejnych rządów (por. Z. Kosiorowski, Regres elektronicznych mediów lokalnych w Polsce, "Zeszyty Prasoznawcze" 2010, nr 3-4). Tak więc eksperci od ujednolicania, których KRRiT nie zdołała upilnować, najęli się teraz u niej jako fachowcy od różnicowania...
Innych specjalistów od różnorodności przekazu telewizyjnego Krajowa Rada znalazła, mimo woli (?), w starej i sprawdzonej TVN. Spółka Stavka, wkrótce po uzyskaniu miejsca na multipleksie, w tym koncernie znalazła udziałowca. W nowej telewizji TTV możemy oglądać m.in. TVN-owskie programy, TVN-owskich dziennikarzy i efekty pomysłowości TVN-owskiego reżysera i menedżera (por. E. Rutkowska, Zagrają na emocjach, "Press" 2012, nr 1). Jeśli dodać do tego patent tego nadawcy (ponoć efektywny ekonomicznie) polegający na oprowadzaniu po wielu swoich programach tych samych celebrytów (M. Lemańska, Celebryci przynoszą stacjom miliony, "Rzeczpospolita", 13.01.2012), perspektywy na różnorodność są rzeczywiście wielce obiecujące. Zarysowane tło sporu o przyszłość Telewizji Trwam ilustruje, jak widać, kryzys polskiej państwowości także w sektorze rynkowym (a raczej rynkowo-koncesyjnym).
Najbardziej kuriozalna jest wypowiedź członka Rady Krzysztofa Lufta dotycząca wpływu cyfryzacji na funkcjonowanie Telewizji Trwam. Stosuje on znany chwyt erystyczny, mówiąc: "W mediach powtarzana jest całkowicie nieprawdziwa informacja, że jak nie będzie Telewizji Trwam na multipleksie, to ona w ogóle zniknie...". Przypisuje zatem krytykom Rady twierdzenie nieprawdziwe, którego nie głoszą, gdyż spotkałem je dotychczas tylko... w wypowiedzi Lufta. Poprzez taki zabieg chce uzasadnić kolejną przewrotną wypowiedź: "Tymczasem będzie dokładnie tak samo funkcjonować jak obecnie" ("Nasz Dziennik", 9.01.2012). Podobny jest w swojej mowie do złej macochy, która po rozdaniu swym tłustym córkom kolejnej porcji cukierków zwraca się do Kopciuszka z pustymi rękoma i rzecze: "A ty będziesz dokładnie tak samo się odżywiać jak obecnie".
Największym dramatem w odniesieniu do ładu medialnego, istotą kryzysu całej polskiej państwowości jest kłamstwo. Nieprawda zawarta w przebiegu procesu koncesyjnego ma tę niezwykłą siłę niszczącą, że może się zwielokrotnić. Masowy przekaz medialny miliardy razy powtórzy to kłamstwo: prawdy, dobra, piękna, świętości już nie ma. Nie możemy do tego dopuścić.

 

Radosław Brzózka
 


Autor w latach 2004-2008 był członkiem Rady Programowej TVP Lublin i Rady Programowej Radia Lublin; jest teologiem, redaktorem naczelnym lubelskich "Zeszytów Społecznych KIK" oraz portalu Realitas.pl.

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1141583

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz