Beztroski komunizm
i równie beztroski postkomunizm. Gdy wspomina się obecnie czasy PRL to mówi się głównie o zbrodniach komunizmu, represjach, opozycji antykomunistycznej, rzadziej o zbrojeniach i rujnowaniu kraju. Taki obraz był być może w znacznej części prawdziwy, gdy chodzi o lata 1945 -1957. Trudno mi o tym powiedzieć, gdyż w tym czasie albo nie było mnie jeszcze na świecie, albo małym dzieckiem byłam. Gdy jednak wspominam pozostałe 32 lata PRL to widzę, że w ponad połowie tego okresu było zupełnie inaczej. Nazywam te czasy "beztroskim komunizmem".
Lata 1958-1967 to był czas gomułkowskiej "naszej małej stabilizacji". To było moje późne dzieciństwo i wczesna młodość. Na co dzień nie mieliśmy wtedy wrażenia, iż cierpimy w okowach strasznego reżimu. Gomułka był nawet dość popularny jako ten, co "postawił się Ruskim". Uczyliśmy się, przeżywaliśmy pierwsze miłości, czytaliśmy książki najlepszych krajowych i zagranicznych pisarzy, nie mając pojęcia o tym, jak działa cenzura. O tym okresie śpiewał Młynarski: "Kolumb z Kolumbową kupują szafę orzechową". Był to też okres wędrówki ludów ze wsi do miast i marzeń o mieszkaniu w bloku.
Gdy wspominam te lata przychodzi mi na myśl zapomniana już dziś książka Stefanii Grodzieńskiej "Wspomnienia chałturzystki". W humorystyczny sposób opisywała ona chałtury polegające na uświetnianiu przez nią oraz innych artystów akademii ku czci różnych komunistycznych działaczy /najczęściej zbrodniarzy/. Było to przedstawione jako wesoła zabawa, a największym problemem było, że podczas występów w jakimś zadupiu na scenę wyszedł szczur. Faktem jest, że między społeczeństwem a władzą panował wymuszony pokój, który mąciła jedynie antykatolicka obsesja Gomułki i jego ludzi. Jeśli nie likwidowali oni świąt kościelnych, to walczyli z krzyżem w Nowej Hucie, jeśli nie odmawiali papieżowi prawa wjazdu do Polski, to urządzali nagonkę na biskupów w związku z listem do Episkopatu Niemiec. To była główna i jedyna oś konfliktów w tym czasie.
Potem był Marzec 1968 i Grudzień 1970 /oraz strajki w Łodzi w 1971/ . Następnie zaczęła się epoka Gierka. I znowu komunistyczny przywódca zyskał sporą popularność, głosząc hasła typu "Budujemy drugą Polskę", a ludzie zaczęli się uganiać za małymi fiatami i mieszkaniami w wielkiej płycie. Trwało to około 7 lat do 1978 roku, czyli do wyboru Jana Pawła II i słynnego sylwestra 1978/79, kiedy to nieco ostrzejsza zima skompromitowała raz na zawsze "propagandę sukcesu". Wydarzenia 1976 roku obudziły wprawdzie część ludzi i powstały ROPCiO oraz KOR, a także Wolne Związki Zawodowe, lecz zasięg tych ruchów był niewielki.
Ciekawą ilustracją tego okresu jest autobiografia Marcina Wolskiego "Krowy tłuste, krowy chude", w której tłumaczy się on gęsto z tego, że w roku 1975 wstąpił do PZPR. Pisze: "I tak do PZPR-u (...)wstąpiła większość moich kolegów i przyjaciół: i ci ze szkoły - Umgelter, Faltynowicz, Radzikowski, i ci ze studiów - na przykład Paweł Wieczorkiewicz. A Pietrzak był w partii chyba od urodzenia. Dla wielu wstąpienie do partii była to przepustka do kariery, dla większości - pewien rytualny gest, który zapewniał też odrobinę spokoju i, co ciekawe, nie powodował mentalnego konfliktu. W ówczesnej Polsce całkiem nieźle koegzystowały: w pracy - egzekutywa /PZPR/, w niedzielę - msza.". To właśnie była ta beztroska. Zupełnie inaczej było w latach 80-tych. Po stanie wojennym nie nastąpił okres beztroskiego dorabiania się, ale epoka beznadziei, rozkładu i gnicia, zakończona w 1988 roku. Panujący wtedy nastrój dobrze ukazała książka Izabeli Sowy "Zielone Jabłuszko" której akcja dzieje się w latach 1985/86 w prowincjonalnym mieście /prawdopodobnie Stalowej Woli/. Tak wiec z omawianych 32 lat PRL, 17 nie było wcale czasem walki z komunizmem, ale raczej prób przystosowania się do niego.
Obecnie mamy do czynienia z "beztroskim postkomunizmem" trwającym od 1994 do 2011 roku, czyli przez 18 już lat. Na początku lat 90-tych powiedziano ludziom: "Teraz jest kapitalizm, macie się sami o siebie zatroszczyć". Zostało to usłyszane i zrozumiane. Zapanował kult indywidualnego sukcesu, panujący do dziś. Wiele jednak wskazuje na to, ze ta epoka zaczyna się kończyć. Tragedia smoleńska odgrywa podobna role, co wydarzenia 1976 roku za Gierka, a obecna chwila odpowiada początkowi 1978 roku. Co będzie dalej - zobaczymy.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Komentarze z S24
elig
Jest Pani wnikliwa obserwatorka - moje spstrzezenia, o przejsciowych malych stabilizacjach za piewszej komuny, sa podobne. Jednakze wniosek jaki zdaje sie z tego wynikac, w Pani ujeciu, usprawiedliwia to niejako spoleczna akceptacje sowieckiej wladzy. Jak wobec tego wyjasnic ze nie wszyscy sie zeswinili i spory odlam spoleczenstwa nie byl wrazliwy na uroki Prawdy wbijanej spoleczenstwu sowieckim knutem? Dlaczego jedni z zadowoleniem przyjmuja rzady bylych oficerow i podwladnych Bezpieczenstwa a innym, z Pania wlacznie, to przeszkadza?
Moj wniosek jest taki ze zalezy to od tego jak poszczegolni ludzie byli traktowani przez sowiecki system. W przypadku ksiazat Radziwillow nie tylko ograbionych ale i przesladowanych ich niechec do sowietow byla oczywista, ale np. moj Ojciec byl kolejarzem ktorego pensja pozwalala zaledwie wiazac koniec z koncem, a sowietow uwazal za gorszych od dzumy? Z szacunkiem
WINNEMUCCA0975 | 17.01.2012 20:32
link nadużycie odpowiedz
@winnemucca
Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Ta sama osoba może w pewnym okresie życia akceptować komunizm, a potem przestać to robić. Proszę zwrócić uwagę na cytowany przeze mnie fragment autobiografii Marcina Wolskiego. W latach 70-tych on,, a także Pietrzak i Wieczorkiewicz nie widzieli nic złego w należeniu do PZPR, a potem zaczęli aktywnie zwalczać komunizm.
ELIG9276436 | 18.01.2012 00:17