Kurier Katyński - ks. Stefan Niedzielak
Maryla, wt., 20/12/2011 - 15:40
Jest styczeń 1989 r. Trwają przygotowania do Okrągłego Stołu. Z władzami PRL ma rozmawiać nie tylko opozycja. Stroną jest też Kościół, jako obserwator.
Okrągły Stół doprowadzi wkrótce do częściowo wolnych wyborów i niepodległości.
I właśnie wtedy dochodzi do niewyjaśnionych do dziś zgonów trzech księży związanych z opozycją: Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha.
Ksiądz Stefan Niedzielak
21 stycznia 1989 r. około godziny 8 rano dwaj funkcjonariusze Dzielnicowego Urzędu Spraw Wewnętrznych Warszawa-Wola otrzymali polecenie wyjazdu na plebanię przy ulicy Powązkowskiej 14.
„Po przybyciu na miejsce – pisał potem w notatce służbowej inspektor Wojciech Z. – jedna z pracownic Zarządu Cmentarza [Powązkowskiego] wskazała nam mieszkanie proboszcza mówiąc, że kościelny – pan Henryk – stwierdził, że w tym mieszkaniu stało się coś niedobrego. Drzwi do mieszkania były otwarte z zamków. Po naciśnięciu klamki przez chusteczkę [drzwi] otworzyły się. Po wejściu do przedpokoju, a następnie do pokoju po prawej stronie przy oknie zauważyliśmy leżący, przewrócony fotel, a przy oknie, głową w kierunku drzwi, mężczyznę w starszym wieku, ubranego w czarną sutannę. Przed obejrzeniem mieszkania podszedłem do leżącego księdza, dotknąłem jego pulsu w przegubie prawej ręki. Był niewyczuwalny. Ciało było zimne. Ręka była sztywna. W międzyczasie ustaliłem, że denatem jest prawdopodobnie tu zamieszkały ksiądz proboszcz obywatel Stefan Niedzielak urodzony w 1914 roku”.
Ustalono, że ksiądz nie żył już od kilku godzin.
„Wykluczamy udział osoby trzeciej”
Pierwszą wersją śledztwa, którą władze (jeszcze) PRL próbowały udowodnić za wszelką cenę, była teza o nieszczęśliwym wypadku. W upadku z fotela dopatrywano się jedynej przyczyny śmierci proboszcza z warszawskich Powązek.
Przedstawiciele władz zaczęli tak twierdzić niemal natychmiast. Rzecznik prasowy MSW już kilka dni po odnalezieniu zwłok (i wykonaniu sekcji) powiedział w „Dzienniku Telewizyjnym” – głównym programie informacyjnym (i propagandowym) telewizji – że wyniki badań dotyczące śmierci ks. Niedzielaka „pozwalają na wykluczenie udziału osoby trzeciej, a więc napastnika”.
Z kolei w państwowych gazetach – gdzie, niezależnie od istniejącej jeszcze cenzury, działy informacji redagowano wedle wytycznych władz – sugerowano, że ksiądz Niedzielak stał się ofiarą napadu rabunkowego.
Prowadzący wtedy śledztwo funkcjonariusze resortu gen. Czesława Kiszczaka oraz prokurator nie zweryfikowali w żaden sposób sugestii pełnomocników rodziny księdza, aby chociaż sprawdzić, czy ks. Niedzielak był w jakikolwiek sposób inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa.
W pierwszym śledztwie pominięto też wiele dowodów.
Jego wznowienie w latach 90. doprowadziło do przesłuchań funkcjonariuszy SB, których treść do dziś jest utajniona.
Nikt nie dotarł do autorki anonimowego listu, która prawdopodobnie widziała sprawców (lub ich obstawę) w nocy, gdy zginął ks. Niedzielak.
Nikt nie przekazał prokuratorowi prowadzącemu wznowione i podjęte na nowo śledztwo notatki sporządzonej przez świadka. Był nim pułkownik AK w stanie spoczynku. Nieprzesłuchany w tej sprawie i nieżyjący już od kilku lat Zbigniew J. pisał w niej: „Zwróciłem się do księdza Prałata Stefana Niedzielaka z prośbą o odprawienie Nabożeństwa za dusze zamordowanych moich przyjaciół i kolegów w Katyniu w roku 1940. Ksiądz prałat wyraził zgodę. (...) Ku memu zdumieniu w drzwiach wychodzących na kościół siedziało na krzesłach dwóch mężczyzn niewysokich, krępych, wpatrujących się w księdza odprawiającego nabożeństwo (wielokrotnie bywałem w zakrystii i nigdy przedtem nie widziałem takich »interesantów«). (...). Było to na parę dni przed śmiercią księdza Prałata Stefana Niedzielaka. (...) [Po śmierci księdza] zwróciłem się do znajomego zakrystiana, też bardzo zdenerwowanego, roztrzęsionego. Powiedział, że milicja i SB się tym interesuje, że przesłuchiwane są sprzątaczki i personel cmentarzy, że toczy się ogromne śledztwo. Na moje natarczywe pytania o tych dwóch dziwnych interesantów, odpowiedział, że mogli to być grabarze, murarze czy czekający ludzie na Księdza Prałata. (...) Panie, z którymi rozmawiałem, a które były na tym nabożeństwie, przy opuszczaniu kościoła słyszały, jak dwóch osobników, idących przed nimi, mówiło: dość tego, czas z tym skończyć”.
Próba rekonstrukcji
W piątek, 20 stycznia 1989 r., ks. Niedzielak przebywał w swoim mieszkaniu od około godziny 20. Nikt ze świadków przesłuchanych w pierwszym śledztwie po tej godzinie już go nie widział. Prawdopodobnie tego dnia ksiądz był obserwowany przez „nieznanych sprawców” od wczesnego poranka; była to obserwacja prowadzona z dużej odległości, z samochodów.
Kilkanaście minut po godzinie 21 ulicą Powązkowską (obok plebanii, gdzie mieszkał ksiądz) przejeżdżała wraz z mężem autorka anonimowej relacji, wysłanej w 1990 r. do prokuratury prowadzącej wówczas śledztwo. Kobieta napisała w niej, że widziała i zapamiętała charakterystyczne zachowanie mężczyzny, który spacerował niedaleko furtki prowadzącej na podwórko obok wejścia do mieszkania ks. Niedzielaka. Autorka anonimu dosyć dobrze go zapamiętała, bo nawet dołączyła do listu sporządzony przez siebie rysunek.
Czy był to jeden z mężczyzn obserwujących tylko plebanię? Czy też ktoś, kto osłaniał zabójców, którzy mogli wejść do mieszkania księdza prawdopodobnie ok. godziny 20? Ksiądz Niedzielak był wówczas na krótkim spacerze. Miał w zwyczaju podczas wieczornego „Dziennika Telewizyjnego” wychodzić z domu.
W każdym razie sprawcy weszli do mieszkania księdza, używając tzw. uniwersalnego klucza – ekspertyza zamka nie wykazała śladów włamania.
Kiedy ksiądz wrócił do domu, zapewne usiadł w fotelu i zaczął oglądać telewizję. Być może zdrzemnął się w tym fotelu, ustawionym tyłem do wejścia. Sprawcy go zaskoczyli. Możliwe, że ksiądz wstał z fotela i wówczas został uderzony w twarz. Następne ciosy były wymierzone głównie w okolice głowy i klatki piersiowej.
Alternatywna wersja wydarzeń mogła wyglądać tak, że ksiądz został przewrócony wraz z fotelem, osunął się na ziemię i stracił przytomność. Bandyci zaczęli wówczas plądrować mieszkanie.
Jednak ich działania nie miały charakteru rabunkowego. Tylko pozorowały napad. Z mieszkania nie zabrano wartościowych przedmiotów i pieniędzy: ani złotówek, ani dewiz. Zginęły tylko posrebrzane sztućce, niewiele warte.
Być może po kilkunastu minutach ksiądz się ocknął. Leżał pod oknem, obok kaloryfera. Słyszał, że sprawcy są w jego sypialni. Jedną ręką sięgnął w kierunku klucza, który tkwił w zamku wbudowanej w ścianę szafy na ubrania. Klucz zgiął się pod wpływem ciężaru. Ksiądz powoli podnosił się z ziemi. Zauważył to jeden z napastników. Szybko zjawił się obok księdza. Stanął za nim, chwycił go za ramiona, kolanem naciskając na kręgosłup, i wprawnym ruchem odgiął głowę ofiary do tyłu.
Dwa tygodnie później rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu.
źródło: Piotr Litka - Tygodnik Powszechny
http://solidarni2010.pl/n,1955,14,kurier-katynski-ks-stefan-niedzielak.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
1 komentarz
1. IPN pozyskał akta
IPN pozyskał akta prokuratorskie ws. śmierci księży Niedzielaka i Suchowolca
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej pozyskało akta
prokuratorskie dot. śmierci kapelana Armii Krajowej i uczestnika
powstania warszawskiego ks. Stefana Niedzielaka oraz kapelana
białostockiej Solidarności ks. Stanisława Suchowolca - poinformował w
czwartek IPN.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl