Głos z szamba
Jak to jest, iż tak wielu ludzi woli wąchać bąki niż fiołki.
Szambonurkowi Czuchnowskiemu, mieniącemu się redaktorem dedykuję.
Pospieszalski. Bliżej rynsztoka - link.
Powonienie to jeden z ważniejszych zmysłów, nie tylko dla człowieka. Nie dość, że dostarcza nam pięknych wrażeń zmysłowych wśród kwiecia, to jeszcze potrafi nas w porę powstrzymać od kontaktu choćby z zepsutą, bądź zatrutą strawą. I pomimo tego, że nos jest jego narzędziem, to powiedzenia: „mieć nosa”, „czuć pismo nosem”, „węszyć zdradę” i wiele innych odnoszą się do innych sfery naszego postrzegania rzeczywistości.
Nos to czujka i tak jak czujka alarmuje nas i ostrzega. Wieki temu ludzie by przetrwać skazani byli niejako na częstsze używanie zmysłów i wiedzy. Czy na jawie, czy też we śnie nie tracili czujności. Postęp zagwarantował nam ponoć większe bezpieczeństwo i dlatego też stępił nasze zmysły. Bo przecież nie ma wrogów, jest spokojnie i bezpiecznie. Można zatem bez użycia systemu wczesnego ostrzegania łykać wszystko i bezkarnie przemierzać ciemne uliczki przedmieść. A jak się jeden z drugim struje, lub w ryj dostanie, to wina jest po stronie truciciela lub napastnika.
Owszem, była i zawsze będzie. Jednak oni nie bez racji stwierdzą - sam się prosił. Przed sądem nie będzie to okolicznością łagodzącą dla sprawcy, jednak ofiara winna pochylić się również nad sobą. I nie ze współczuciem i pretensjami do całego świata - Śpię ja sobie spokojnie na ławce w parku, a tu jakiś bandzior mię portfel zaje… A przecież zrobiliśmy z kolegami tylko po flaszce na głowę.
Czy warto na wyrost obdarzać ludzi i sytuacje zaufaniem ?, ano nie. Tak jak i na szacunek, na zaufanie trzeba sobie zapracować. Nie o szacunek wynikający z kodu kultury tu chodzi. Nie o zaufanie do najbliższych. Nie wolno nam w żadnej sytuacji tracić czujności, ni zasady ograniczonego zaufania. Skąd ta pewność, że na półce w markecie nie leży przeterminowany lub wybrakowany towar ? Czy gdy pali się zielone światło, to nie warto już spojrzeć w prawo, lewo i jeszcze raz w prawo ? Wbrew pozorom tak jak sacrum jest nieodłącznie związane z profanum, tak i spożywanie strawy rządzi się podobnymi zasadami jaki i przyswajanie strawy duchowej.
Wybór pożywienia, rozdrabnianie, włożenie do ust, gryzienie i przeżuwanie oraz połknięcie, trawienie i przyswajanie pokarmu wraz z jego przetworzeniem na niezbędne dla organizmu formy energii niewiele się różni od wchłaniania informacji. W ten proces zaangażowane są, a raczej winny być wszystkie niezbędne zmysły. Wzroku, słuch, węch i dotyk. Nie tylko z powodu niezbędności w procesie konsumpcji, również dlatego, że należy podany nam produkt świadomie obrobić. Niestety lata pracy nad społeczeństwami doprowadziły do pozornie komfortowej sytuacji.
Przeróżne certyfikaty, reklam, oceny ekspertów i wiele innych celowo stosowanych środków powoduje, iż używamy tylko fizycznej części naszych zmysłów, wyłączając myślenie. A to ważny i złożony proces. Dzisiaj sprowadzony do przyswojenia. Czyli przejęcia nie swoich wartości i poglądów uznając je za własne. Prawdopodobnie większość nie cierpi już z powodu torsji, naturalnego mechanizmu obronnego. Nie czuje już zapachu zgnilizny, ni też smrodu ekskrementów, serwowanych nam na co dzień i często już bez złotek, w jakie często owija się niekoniecznie smaczne wiktuały. Mało jest ludzi, którym się jeszcze chce lub też jeszcze potrafią stosować takie metody poznawcze jak analizę, namysł i syntezę. Bo i po co.
Jak można, a nawet należy zaufać producentom McDonaldów emocji i myśli. Nie myślenia, gotowych półproduktów, które odpowiednio złożone i podane smakują nam wszędzie tak samo. Znaczy się, nam się wydaje, że smakują i są lekkostrawne z dużą zawartością substancji odżywczych. A to nie nasz smak, nie nasze uczucia i myśli. To tylko pozornie lekkostrawna papka, która się nam czkawką odbija. I prędzej czy później doprowadzi do przedśmiertnych torsji. Ja wiem, że to boli, zbytnie przeżuwanie, a i nie każdy chce kroić i gryźć. Wygodniej łykać papkę zaprawioną sztucznymi barwnikami i aromatami. Bo otwarte naprawdę oczy zapieką i w gardle może stanąć.
Jednak prędzej czy później bez używania zmysłów i z wyłączeniem mechanizmów obronnych organizm nie przyswoi kolejnej dawki jadu. Trucizna podawana dzień w dzień zamieni nas w żywe trupy. Na tyle żywe by mogły jeszcze pracować dla Władców Umysłów. Jednak tak martwe, by już nigdy nie podniosły zgiętych karków. Jeżeli ktoś lubi wąchać własne bąki i nosić kilkudniową bieliznę i skarpety, to niech siedzi sobie w swoim szambie i nie wychyla nosa. Niech nawet będą to szamba zbiorowe i ogólnodostępne. Wszakże w kupie raźniej. Tylko nie roznoście tego smrodu po całej Polsce i Świecie. Zgodnie z przepisami sanitarno-epidemiologcznymi szambo musi być szczelne, przykryte klapą i regularnie opróżniane i utylizowane.
Bo ten gnój się raczej do użyźniania gleby nie nadaje. Na takim nawozie tylko chwasty rosną. Lubisz siedzieć w smrodzie, to nie otwieraj okien i nie racz nas bąkami. Bo nie treść pokarmu, a jedynie substancje odrzucone przez zdrowy organizm w procesie trawienia. A gdy on chory, lub cierpi na inne dysfunkcje to go GóW-no nie wydalone zatruwa. Jak i krew. Tedy sięgając od tradycyjnych metod ( stosowanych jednak i dzisiaj w medycynie ) trza krwi upuścić i podać coś na przeczyszczenie, a czasem na zatwardzenie. Bo i takie stany obserwujemy wśród nas. Może przydałaby się też urynoterapia, zgodnie z zasadą – czym się strułeś, tym się lecz. Może tak jeszcze więcej i częściej żryjcie to GóW-no, a jest nadzieja, że z pawiem prędzej, czy też później wyleci. A jak nie to na toksykologii będą mieli obłożenie jak nigdy.
To co moje miłe gównozjady, jak zwykli o was mawiać Ojcowie Duchowi waszych obecnych żywicieli ?, wąchamy Polskie Kwiaty ?, czy też wolicie żreć dalej to GóW-no. W gruncie rzeczy rosyjskie.
Aż prosi się przytoczyć anegdotę z ZSRR ( w przybliżeniu ).
Na kolejnym zjeździe Związku Literatów podniosły się z sali obrad głosy sprzeciwu i oburzenia wobec sytuacji w Kraju Rad.
A to, że okłamują, a to, że bieda i terror, że nie tak miało być.
W końcu najbardziej wzburzony pisarz zakrzyknął – Towarzysze, tkwimy po uszy w gównie !
Na co inny szeptem odpowiedział - Ciszej !, bo się zrobi fala i nas do reszty zaleje.
Zatem jeżeli siedzisz po uszy w szambie i smród ci się swojskim jawi, to nie krzycz obłudnie zatroskany o Polskę.
Bo prędzej czy później i tak utoniesz. Nie tylko we własnym GóW-nie.
A teraz z innej beczki.
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz