Kłamstwa Grossa o winnych holokaustu...

avatar użytkownika anty bolszewik

Poniżej Jerzy Robert Nowak przedstawia dokumentalne fakty historyczne, o fałszach zawartych w publikacjach Grossa i przemilczanym udziale żydów w zbrodniach w czasie okupacji na wpółziomkach, oraz obojętności żydowskich organizacji w USA na hitlerowskie zbrodnie holokaustu.

 Najwyższe funkcje w komunistycznych organach bezpieczeństwa pełnili bowiem Żydzi, a co trzeci pracownik aparatu represji też był narodowości żydowskiej. Jak tłumaczy to Gross? Prosto: Berman, Minc, Zambrowski, Fejgin, Hummer, Światło, Różański, Brystygierowa, Wolińska i tysiące innych funkcjonariuszy nie byli… Żydami, bo "wyparli się" swego żydostwa. Ba – byli nawet żydowskimi antysemitami.

Historia nigdy nie jest czarno-biała, jak wmawia Amerykanom i Polakom Gross. Ale trzeba być naprawdę niespełna rozumu, by mówić o “polskim małym Holocauście”. Polacy nie byli ani krwiożerczymi bestiami, morderczym wyjątkiem od ówczesnej reguły. I nie byli aniołami, tylko ludźmi zdemoralizowanymi przez wojnę, tak jak inne nacje. Jak Szwedzi, którzy sprzedawali stal III Rzeszy, jak Szwajcarzy – żyjący z kont ofiar Holocaustu, jak Amerykanie żydowskiego pochodzenia, którzy nie chcieli uwierzyć w raporty Armii Krajowej o Zagładzie, czy jak południowoamerykańscy generałowie dający schronienie SS-manom. Dlaczego więc Gross widzi tylko ofiary zamordowane rzekomo przez Polaków?

Żydowski policjant Carl Perechodnik, który zginął pod koniec wojny, zapisał w swym pamiętniku: "Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla policjantów żydowskich w Warszawie (...). Skamieniały im serca, obce stały się wszelkie ludzkie uczucia. Łapali ludzi, na rękach znosili z mieszkań niemowlęta, przy okazji rabowali. Nic też dziwnego, że Żydzi nienawidzili swojej policji bardziej niż Niemców, bardziej niż Ukraińców" (C. Perechodnik: "Czy ja jestem mordercą?", Warszawa 1993, s. 112-113).

Autor pamiętnika z getta warszawskiego Henryk Makower pisał o jakże niegodnym zachowaniu żydowskiej Służby Porządkowej w czasie blokad domów w getcie: "Blokady wyzwoliły wśród SP (Służby Porządkowej - J.R.N.) całą masę łajdactwa i draństwa. Opornych bito pałkami, nie gorzej od Niemców. Do tego dołączyło się rabowanie opuszczonych mieszkań pod jakimś pretekstem, np. żeby nie zostawiać rzeczy Niemcom. Wielu "porządnych" wyższych funkcjonariuszy SP dorobiło się na różnych tego rodzaju praktykach dużych majątków. Było to zjawisko tak masowe, że nawet tzw. przyzwoici ludzie się chwalili - "ja się na tej akcji dorobiłem" - lub "mój mąż nie nadaje się do dzisiejszych czasów, nic nie zarobił na akcji" (H. Makower: "Pamiętnik z getta warszawskiego październik 1940-styczeń 1943", Wrocław 1987, s. 62).

Wiadomo jest, że policjanci żydowscy, by zadowolić życzenia Niemców wcale nie ograniczali się tylko do wyłapywania swych żydowskich sąsiadów i prowadzenia ich na rzeź, że częstokroć wypełniali narzucane im przez Niemców normy także poprzez odprowadzanie w ręce niemieckich katów na rzeź członków własnych rodzin, czasem nawet ojców, matki, żony.

Sam Carl Perechodnik wciąż bije się w piersi na kartach swego pamiętnika, że nie był odważny na tyle, by nie spełnić rozkazu przyprowadzenia własnej żony na plac, skąd powieziono ją na śmierć. Co więcej, zapewniał ją, że nic jej nie grozi (Por. Carl Perechodnik: op. cit. 42, 150).

 

napisz pierwszy komentarz