Widmo komunizmu krąży po Europie
Co może łączyć sytuację współczesnej Europy z opisanym w "Manifeście komunistycznym" najlepszym z ustrojów? Może chodzi o wrażenie nierzeczywistości, a może lekki posmak groteski? Z uwagą śledzę ewolucję organizacji, do której tak długo aspirowaliśmy, z niepokojem oceniam w jej ramach perspektywy Polski.
Krótka kołdra finansów strefy euro
Premier Donald Tusk z uśmiechem zakończył swoje brukselskie wystąpienie o nowej perspektywie finansowej UE. Dowiedzieliśmy się, że wieloletni budżet musi wypełnić wszystkie zobowiązania wynikające z traktatu lizbońskiego. Dokument jest przywoływany w sytuacjach, gdy trzeba uzasadniać konieczność podejmowania trudnych decyzji, znacznie rzadziej używa się jego nazwy dla podkreślenia roli fundamentalnych wartości, które wiązały Unię: solidarności, umiłowania wolności, demokracji, bezpieczeństwa, pracowitości. Niewielu polityków podkreśla chrześcijańskie korzenie i tradycję, nie mówiąc już o "dwóch płucach - wschodnim i zachodnim", którymi, zgodnie z piękną metaforą bł. Jana Pawła II, oddychał nasz kontynent. Bieg wydarzeń i interesy wielkich graczy skierowały aktywność UE ku ogarniętym kryzysem państwom członkowskim strefy euro, Afryce Północnej i Chinom. Wschodnie płuco, znacznie słabsze, musi samodzielnie bronić się przed szkodliwymi czynnikami.
Wydaje się, że wygłoszone podczas konferencji pełne otuchy słowa Donalda Tuska nie usunęły w cień niepokoju ponad 500 mln obywateli państw członkowskich, spowodowanego niepewnym losem strefy euro, postulowanym przez prezydenta Nicolasa Sarkozy´ego podziałem na Europę dwóch prędkości, finansowymi żądaniami Niemiec. W tej ostatniej sprawie wyraziście wystąpił minister finansów RFN Wolfgang Schaeuble, proponując zwiększenie pakietu stabilizacyjnego do 1 bln euro. Wkład Niemiec pozostałby oczywiście niezmienny, ok. 211 mld euro. W zwiększonym pakiecie udział potentata gospodarczego, jakim pozostają Niemcy, zostałby zredukowany. Pakiet jest złożonym montażem finansowym, opartym na nowych pożyczkach i emisji obligacji. Premier Tusk zapomniał powiedzieć Europejczykom, że jego funkcjonowanie częściowo zabezpiecza budżet UE. Mamy więc jakiś przejaw unijnej solidarności. W innych sprawach, np. w bezpieczeństwie energetycznym, ta solidarność nie jest już tak oczywista. 8 listopada, w dniu inauguracji nowej kadencji Sejmu i Senatu, a także orędzia (lub orędzi) prezydenta Bronisława Komorowskiego, ruszy Gazociąg Północny. Kanclerz Angela Merkel i prezydent Dmitrij Miedwiediew wspólnie będą świętować prymat interesu nad europejską solidarnością. A orędzie prezydenta, zgodnie z Konstytucją, nie podlega debacie. Uszanujemy to, chociaż nad orędziem śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego debatowano.
Kryzys finansowy czy kryzys przywództwa?
Do tej pory ratowaliśmy Grecję przed bankructwem, chociaż złe głosy szeptały po kątach, że chodzi raczej o dobrobyt niemieckich i francuskich banków, które niefrasobliwie pogłębiały zadłużenie Grecji. Teraz, kiedy niewypłacalność naszego południowego partnera staje się coraz bardziej realna, a w kolejce czekają już inne państwa, kanclerz Angela Merkel zaczęła jasno mówić o dokapitalizowaniu banków. Przewodniczący UE Herman van Rompuy zwołał na najbliższą niedzielę nadzwyczajny szczyt Unii poświęcony walce z kryzysem. Już sam fakt zwołania spowodował leciutką falę optymizmu na giełdach i umocnienie wspólnej waluty w stosunku do dolara. Jaki jest rzeczywisty stan finansów światowych? Czy instytucje finansowe i analitycy, a także eurokraci ogarniają sytuację, czy też karmią się złudzeniami?
Kilka dni temu nad stanem światowych finansów debatowali członkowie grupy G20. Polski nadal tam nie ma, minister Jacek Rostowski uczestniczył jako przedstawiciel przewodnictwa UE. Obradom towarzyszyły zastanawiająco zbieżne ideologicznie (wyraźnie skierowane przeciw hierarchii kościelnej) zamieszki "Oburzonych", odbywające się jednocześnie w różnych rejonach świata. Ich antykościelny charakter miał na celu odwrócenie uwagi od realnych problemów i wskazanie wroga. Dobry wynik wyborczy Ruchu Palikota w Polsce, debata o krzyżu i finansach Kościoła są, w mojej ocenie, rodzimą emanacją tego samego zjawiska.
José Manuel Barroso wskazał jeszcze jednego przeciwnika i zapowiedział bezpardonowe zwalczanie przejawów jego aktywności - tym przeciwnikiem został bankier-spekulant. Od czasów Cesarstwa Rzymskiego wiadomo, że wzburzony, żądny krwi "lud" w trudnej sytuacji musi dostać jakieś igrzyska. Ściganie bankiera-spekulanta z całą pewnością zaspokaja tę potrzebę. Przyznam, że ten moment przypomniał mi pomysły komunistycznych aparatczyków, stąd nawiązanie do "Manifestu komunistycznego".
Jakiś spekulant się znajdzie, zostanie napiętnowany, a symbioza polityki i finansjery jak trwała, tak trwać będzie. W USA przybiera formę słynnych "drzwi obrotowych", zapewniających przepływ kadr w obydwie strony między bankiem Goldman Sachs i kolejnymi administracjami. Wszyscy pamiętamy druzgocącą krytykę polityki finansowej prezydenta George´a W. Busha dokonaną przez jego następcę. Nie przeszkodziła ona Barackowi Obamie w pozostawieniu Timothy´ego Geitnera, jednego z jej architektów, w rządzie.
Włochy są tym państwem członkowskim UE, które prowadziło naganną politykę finansową, lekceważącą wszelkie zasady bezpieczeństwa. Ale to włoski finansista został, za niemiecką rekomendacją, szefem Europejskiego Banku Centralnego.
Mała Słowacja, od niedawna członek strefy euro, sprzeciwiała się ponoszeniu ciężarów finansowania błędów bogatszych od siebie. Upadł rząd, Słowacja już się nie sprzeciwia.
Co powinna robić Polska?
Postawa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i PiS spowodowała, że Donald Tusk nie zdołał zrealizować swojej obietnicy wprowadzenia Polski do strefy euro w 2011 roku. Zasoby, które zgromadziliśmy w latach, gdy rządem kierował Jarosław Kaczyński, wyczerpały się, a słynna "zielona wyspa" przeszła do historii. W zastraszającym tempie rośnie dług publiczny, a deficyt finansów publicznych jest kamuflowany kruczkami budżetowymi. Może nas dosięgnąć boleśnie druga fala kryzysu. Powinniśmy walczyć o wykorzystanie funduszy unijnych, wykonawstwo polskich firm w inwestycjach, kontrolowanie bilansów handlu zagranicznego z poszczególnymi państwami Unii, przede wszystkim z Niemcami. Nasi sąsiedzi prowadzą w czasie kryzysu niezwykle agresywną ekspansję gospodarczą, lokowanie swojego eksportu. W ten sposób, kosztem słabszych partnerów, finansują swój wzrost gospodarczy. Pomimo szerokiego frontu inwestycyjnego w Polsce nie spada bezrobocie, a PKB na głowę jest zaskakująco niski. To jest oznaką nieprawidłowości w procesie inwestycyjnym. Klasa polityczna powinna zdać sobie sprawę, że sytuacja staje się poważna. Jeśli będą potrzebne obciążenia, sięgać należy przede wszystkim do głębokich kieszeni. O pozycję gospodarczą Polski trzeba walczyć. Nie zrobi się tego, płynąc w głównym nurcie. Zmiana oznacza dla rządzących ryzyko polityczne. Czy Donald Tusk jest zdolny do podjęcia osobistego ryzyka? Trzeba go do tego zmusić.
Autorka jest posłem elektem z ramienia PiS, w latach 2006-2007 była ministrem spraw zagranicznych w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, w latach 2007-2008 - szefową Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111022&typ=my&id=my03.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz