IV władza rozlicza :) Super mózg TVN24 Morozowski i Lizut z GW wywalają z partii PiS zaprzańców !

avatar użytkownika Maryla

Nie pierwszy raz funkcjonariusze Knapik z Morozowskim błyszczą intelektem, a ich pomagier montuje chałę jako materiał reporterski, ale w dwa dni po wyborach rozliczać opozycję, zamiast rządu, to nikt w cywilizowanym swiecie, gdzie nie ma, jak to okreslił Tymochowicz "debilnych wyborców" nie było by to mozliwe.

Funkcjonariusze zwalniają lidera partii Jarosława kaczyńskiego oraz dwóch waznych polityków w partii, obecnie europosłów - Kurskiego i Ziobrę.

A weźcie woszebojkę* i zajmijcie sie swoimi łbami. We trzech dacie radę !

 

Kto nie wie, co to woszebojka, niech przeczyta "Zapiski oficera Armii Czerwonej" Sergiusza Piaseckiego.

Etykietowanie:

21 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. w ramach "pracy u postaw" - dajmy swoim dzieciom i wnukom do

aby zrozumiały "myśl sowiecką" - różnicę pomiędzy człowiekiem sowieckim a człowiekiem wolnym. Walka światów o wartości.


Pistoletem i piórem


Sergiusz Piasecki - pisarz, który pokochał Wilno i Wileńszczyznę.

Lato
1937 roku było dla Sergiusza Piaseckiego chyba jednym z szczęśliwszych w
jego życiu. Właśnie wtedy wyszedł na wolność z ciężkiego więzienia na
Świętym Krzyżu w Górach Świętokrzyskich. Miał za sobą jedenaście lat
odsiadki, która według zasądzonego wyroku miała skończyć się 30 września
1941 roku. Najprawdopodobniej, w surowych warunkach na Świętym Krzyżu,
Piasecki nie przeżyłby, ze względu na gruźlicę.
Można powiedzieć, że
zawdzięczał wolność Melchiorowi Wańkowiczowi, któremu wysłał rękopis
swojej powieści "Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy". Wańkowicz, jako
reporter i kierownik literacki warszawskiego wydawnictwa "Rój",
odwiedził Piaseckiego na Świętym Krzyżu w lutym 1937 roku. Panowie
podpisali umowę na wydanie książki, Wańkowicz obiecał, że będzie się
starał o przedterminowe zwolnienie Piaseckiego z więzienia.
Już po
powrocie do Warszawy Wańkowicz otrzymał list, w którym autor
"Kochanka..." pisał m.in.: "Dziękuję, bardzo dziękuję za wieczne pióro.
Cieszę się niem jak dziecko. Doprawdy... Wieczorem myślę, że jak wstanę,
to będę niem pisał... i bardzo podejrzliwie patrzę na każdego, kto na
nie spogląda. Więcej mnie cieszy, niźli kiedyś broń...".

Komedia edukacji
Sergiusz
Piasecki używał dwóch dat swoich urodzin: 1 czerwca 1899 roku i 1
kwietnia 1901 roku. Bardziej prawdopodobna jest ta druga data. Pewne
jest to, że przyszedł na świat w Lachowiczach, w powiecie Baranowicze, w
województwie nowogródzkim (obecna Białoruś).
Był nieślubnym
dzieckiem urzędnika pocztowego Michała Piaseckiego i białoruskiej
wieśniaczki Klaudii. Wychowywał go ojciec, o matce Sergiusz mógł
powiedzieć bardzo niewiele, ponieważ w ogóle jej nie znał.
Żył w
kulturze rosyjskiej, uczył się w rosyjskich szkołach. Czytał nie tylko
Gogola i Czechowa, ale też rosyjskie przekłady Hugo, Scotta, Dumasa oraz
Sienkiewicza. Do dwudziestego roku życia nie znał języka polskiego.
Jednak, gdy w 1915 roku trafił do szkoły we Włodzimierzu nad Klaźmą,
jego koledzy przezywali go: "Lach" i "Polacziszka".
Właśnie w szkole
pierwszy raz trafił za kraty. Miał 17 lat, gdy - jak pisał - "komedia
mej edukacji skończyła się tragedią". Swoje przestępstwo pisarz określił
jako "zbrojny zamach na inspektora gimnazjum i gospodarza klasy". Nie
na darmo poszła lektura "Hrabiego Monte Christo", ponieważ przyszły
pisarz uciekł z więzienia i jak sam wspominał po latach, rzucił się
wtedy w "wir życia awanturniczego i rewolucji".

Od wywiadowcy do bandyty
To
chyba nie przypadek, że ci, którzy widzieli z bliska narodziny
sowieckiego komunizmu, gdy stali się już literatami, walczyli z
bolszewizmem piórem przez całe swoje życie. Wystarczy tylko wspomnieć
Józefa Mackiewicza czy Ferdynanda Goetla. Nie inaczej było z Sergiuszem
Piaseckim, który przebywał jakiś czas w Moskwie ogarniętej rewolucyjnym
zamętem. Piasecki, zanim sięgnął po ołówek i pióro, zwalczał komunizm
pistoletem. Na pewno walczył w białoruskiej partyzantce
antykomunistycznej. Pod koniec swego życia myślał nawet o
zbeletryzowaniu tego etapu w swoim życiu. Niestety, nie zdążył.
Była
jesień 1919 roku, gdy młody Piasecki zaciągnął się do oddziałów
białoruskich przy polskiej armii. Ukończył podchorążówkę w Warszawie i w
tym stopniu walczył podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku.
Po
zdemobilizowaniu w maju 1921 roku zamieszkał w Wilnie i pokochał to
miasto, choć jak sam przyznawał, żyło mu się w nim wtedy marnie. Bieda
pchnęła Piaseckiego na szlaki przemytnicze na granicy polsko-sowieckiej.
Były partyzant i żołnierz, który lepiej posługiwał się językiem
rosyjskim niż polskim, był wymarzonym pracownikiem dla polskiego wywiadu
wojskowego, tzw. "Dwójki".
Jako wywiadowca ciągle uprawiał przemyt
przez granicę, co dawało mu nie tylko krociowe zarobki, ale również
budowało "legendę", choćby w oczach sowieckich pograniczników. Jeżeli
zamykano go wtedy do więzień na terytorium Związku Sowieckiego, to za
działalność przemytniczą, a nie wywiadowczą. Choć najprawdopodobniej był
świetnym agentem, to z jakichś powodów został zwolniony ze służby na
początku 1926 roku. Być może poszło o awanturniczy charakter
Piaseckiego, a co za tym idzie, jakiś konflikt z przełożonymi.
Po
powrocie do w cywila Piasecki znów nie miał z czego żyć. Wpadł nawet na
pomysł, by zaciągnąć się do francuskiej Legii Cudzoziemskiej czy
pracować dla wywiadu francuskiego. Nic z tego nie wyszło. Głód i nędza
popchnęły go kolejny raz na drogę przestępstwa. Tym razem pistolet nie
służył do walki i obrony, ale do sterroryzowania Bogu ducha winnych
ludzi i kradzieży.
Najpierw 27 lipca 1926 roku obrabował kupców
żydowskich jadących na targ. Z łupem, na który składał się m.in. złoty
zegarek oraz około jednego tysiąca złotych, udał się do Nowogródka. Tam
spotkał kolegę, z którym dokonał drugiego napadu 22 sierpnia, tym razem,
jak relacjonował "Dziennik Wileński", "na wagonetkę konnej kolejki
podjazdowej z miasteczka Wasiliszki do stacji Skrzybowce".
Piasecki i
jego kolega zostali zatrzymani pod koniec sierpnia. Podczas rozprawy
Piasecki wziął całą winę na siebie. Oskarżeni tłumaczyli, że do napadu
skłoniła ich niemożność jakiegokolwiek zatrudnienia po tym, jak znaleźli
się w cywilu.
Wówczas przy niespokojnych wschodnich granicach
Rzeczypospolitej sprawami napadów, morderstw i sowieckich band
dywersyjnych zajmowały się sądy doraźne, które wydawały surowe wyroki.
Nie inaczej było w przypadku Sergiusza Piaseckiego i jego kolegi. W
warunkach stanu wyjątkowego wyrok brzmiał: kara śmierci. Gdyby do
takiego napadu doszło w głębi Polski, Piasecki otrzymałby najwyżej wyrok
od 3 do 5 lat pozbawienia wolności. Dzięki wstawiennictwu "Dwójki"
zasądzona kara została zamieniona przez sąd doraźny na 15 lat więzienia.

W całym swoim życiu Sergiusz Piasecki spędził w więzieniach 14 lat.
Z ostatniego, piętnastoletniego wyroku, odsiedział 11. "W tym okresie -
ostatnim - byłem dziesięciokrotnie przenoszony z więzienia do więzienia
- odbyłem pięć lat w celach pojedynczych, sześć lat we wspólnych.
Przesiedziałem w karnej izolacji prawie dwa lata. Jeden raz bez przerwy
jedenaście miesięcy. Odbyłem wiele tygodni karcerów w wielu więzieniach"
- pisał po latach Piasecki.

Trzykrotne podziękowania
Piasecki
zanim trafił na Święty Krzyż, miał już za sobą próby literackie, jednak
nigdy nie opuściły one murów więziennych. Dopiero powieść o
przemytnikach na pograniczu polsko-sowieckim trafiła do Melchiora
Wańkowicza. Ten zachwycił się piórem pisarza samouka i rozpoczął
starania o przedwczesne zwolnienie Piaseckiego z więzienia. Wańkowicza
wsparli dziennikarze, literaci i publicyści o różnych poglądach, m.in.
Stanisław Cat-Mackiewicz czy Juliusz Kaden-Bandrowski. Działało też
wydawnictwo "Rój", w jego imieniu mecenas Adam Pragier złożył do
prezydenta Polski apelację, a sam Piasecki również słał kolejne pisma o
wcześniejsze zwolnienie. W końcu zapadła pozytywna decyzja. Piasecki,
autor świetnie przyjętego przez czytelników i recenzentów "Kochanka
Wielkiej Niedźwiedzicy", opuścił więzienie na Świętym Krzyżu 2 sierpnia
1937 roku.
Na wolności, przed bramą zakładu karnego, czekał na niego
dziennikarz Eugeniusz Żytomirski, przedstawiciel dwóch redakcji:
"Expressu Porannego" i "Gazety Polskiej", który po latach wspominał
tamten dzień w londyńskich "Wiadomościach":
"Wyszedł wysoki, bardzo
chudy mężczyzna i niepewnie się obejrzawszy, zaczął iść w moim kierunku.
W jednej ręce trzymał paczkę, drugą zaś przyciskał do piersi plik
papierów. Po tym go właśnie poznałem (...). Podbiegłem mu naprzeciw i
przedstawiłem się. Nic nie odpowiedział i nie od razu wiedział, co ma
robić z wyciągniętą ku sobie ręką". W końcu Piasecki przemówił:
"Przepraszam. Jestem trochę oszołomiony. Odzwyczaiłem się od... no, od
normalnego życia. Musi mi pan darować".
Nieco później pisarz zdradził
dziennikarzowi, w jakich warunkach tworzył: "Powieści moje pisałem w
celi więziennej, w strasznych warunkach, gdyż w małej salce siedziało
razem kilkunastu więźniów, którzy nie zawsze chętnie użyczali mi skrawka
stołu".
Piasecki mógł pisać tylko w jednym zeszycie z ponumerowanymi kartkami, a po jego zapełnieniu dostawał dopiero kolejny brulion.
Zanim
wyruszył pociągiem z Kielc do Warszawy, nadał na poczcie telegram do
Melchiora Wańkowicza z tekstem: "Za zdjęcie z krzyża dziękuję, dziękuję,
dziękuję", a swoim kolegom z więzienia wysłał paczkę z prowiantem,
machorką i wędzonym boczkiem.

Na wolności
Wkrótce po dotarciu
do Warszawy Piasecki odwiedził Wańkowicza. Pisarza przywitała żona
autora "Na tropach Smętka", której podarował dwa prezenty. "Przyniosłem
państwu Pismo Święte, które nie opuszczało mnie przez jedenaście lat, i
szalik zrobiony z wydzierganych z koszul więziennych nitek, który dla
mnie zrobili współwięźniowie".
W tych pierwszych dniach wolności,
choć po raz pierwszy od jedenastu lat mógł swobodnie oglądać swe
ukochane gwiazdy, nie czuł się zbyt dobrze. Tak było choćby wtedy, na
obiedzie u państwa Wańkowiczów, gdy przeprosił za to, że nie będzie jadł
nożem i widelcem, tylko łyżką. Jednak wciąż krępowały go piękna zastawa
i atmosfera, do jakiej nie był przyzwyczajony. Aby rozładować nastrój
Wańkowicz postawił na stole butelkę wódki i kieliszki. To również
krępowało byłego przemytnika, który jeżeli pił dawno temu mocny alkohol,
to wprost z butelki. W końcu napiętą atmosferę złagodziły dzieci
Wańkowiczów, które zaproponowały, by Piasecki poszedł z nimi do zoo.
Przez
dwa lata Piasecki pisał, zawierał nowe znajomości, choćby z Witkacym
czy Henrykiem Worcellem, podróżował i odpoczywał. Dziesięć lat temu, na
łamach dziennika "Rzeczpospolita", profesor Kazimierz Iwanowski opisał
swoją młodzieńczą znajomość z Piaseckim.
"Lato 1939 roku jak zwykle
spędzałem w rodzinnym majątku Lebiodka, niedaleko miasteczka Wasiliszki w
ziemi lidzkiej. (...) W centrum Lebiodki stał wspaniały dom, w którym
gospodarzył mój ojciec i jego siostra Helena. Latem miewała ona różnych
gości. W lipcu 1939 roku pojawił się u niej Sergiusz Piasecki. Odnowiłem
naszą znajomość i poznałem pisarza bliżej. Opalaliśmy się na łące.
Fascynował mnie jego wielki brauning (model Hiszpan), z którym się nie
rozstawał. Dziwiło mnie trochę, że człowiekowi skazanemu kiedyś na karę
śmierci dano pozwolenie na broń, ale zachowałem te uwagi dla siebie".
Do
wybuchu II wojny światowej ukazały się trzy powieści Piaseckiego:
"Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy" (1937, 1938), "Piąty etap" (1938) i
"Bogom nocy równi" (1939), wszystkie w Towarzystwie Wydawniczym "Rój".
Były one również tłumaczone na wiele języków. Maria Danilewicz-Zielińska
w swoich "Szkicach o literaturze emigracyjnej" wspomina, że krążyła
wówczas pogłoska o tym, jakoby jury Nagrody Nobla brało pod uwagę
Sergiusza Piaseckiego.
Po latach ostatnie przedwojenne lato Piasecki
opisał w nieco przemilczanej, a świetnej powieści "Adam i Ewa", która
była drukowana w "Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza" w 1963 roku, a
przypomniało ją w 1999 roku wydawnictwo LTW.
Książka "miała być
ilustracją polskiej krzywdy i moralnym aktem oskarżenia systemu przemocy
(...). Na przykładzie losów zakochanej pary, na tle wizerunku pięknego
miasta Wilna i okolicy, autor zamierzał pokazać, jak system polityczny
zabija szczęście wartościowych jednostek" - napisał w przedmowie Ryszard
Demel.
Sam Piasecki mówił o tej książce w jednym z wywiadów, że
jest to historia nie tylko jednej miłości, lecz dwóch: "Wzajemnej
miłości Adama i Ewy, i miłości autora powieści do Wilna i Wileńszczyzny,
które nam wydarto. Ale były nasze i będą nasze! Moje słowa potwierdzą i
ludzie żywi, i nagrobki tych, którzy leżą na cmentarzach wileńskich".

Po stronie honoru

trzy ważne książki o zajęciu Wilna przez Litwinów w 1939 roku i o
pierwszej sowieckiej okupacji Wileńszczyzny (1940-1941): "Prawda w oczy
nie kole" oraz "Droga donikąd" Józefa Mackiewicza i "Człowiek
przemieniony w wilka" Sergiusza Piaseckiego. Bez znajomości tych książek
trudno zrozumieć, czym tak naprawdę był komunizm, który jak rak toczył
Polskę przez pół wieku (1939-1989).
Sergiusz Piasecki od lutego 1940
roku do lutego 1945 roku współpracował ze Związkiem Walki Zbrojnej, a
następnie z Armią Krajową, choć nigdy nie złożył przysięgi, co tłumaczył
w ten sposób: "Chciałem mieć zaufanie bez przysięgi i je miałem".
Początkowo
działał w tzw. legalizacji, odpowiadał za pozyskiwanie oryginalnych
dokumentów wytwarzanych przez okupantów, na ich podstawie wykonywano
fałszywki. Na początku 1943 roku otrzymał bardziej odpowiedzialne
zadanie.
W całej okupowanej Polsce działały egzekutywy, których
zadaniem było wykonywanie wyroków śmierci, zatwierdzonych przez polskie
sądy podziemne, nie inaczej było w Wilnie, ale tam działalność
egzekutywy była mizerna. Na polecenie Komendy Piasecki zbadał przyczyny
marazmu, a kilka miesięcy później objął kierownictwo egzekutywy. Między
innymi przygotował zamach na Czesława Ancerewicza, redaktora gadzinówki
"Gońca Codziennego". Wyrok wykonali Sergiusz Kościałkowski i Witold
Milwid w przedsionku kościoła św. Katarzyny. Wkrótce drogi Sergiusza
Piaseckiego i Józefa Mackiewicza przecięły się, choć z pewnością panowie
znali się już przed wojną, choćby z redakcji "Słowa", w której Józef
pracował, a Sergiusz bywał.
W 1943 roku rozpętała się w Wilnie akcja
przeciwko Józefowi Mackiewiczowi jako zdrajcy kolaborującego z
Niemcami. Sprawa była nakręcana przez komunizujących przeciwników autora
"Buntu rojstów". Zapadł wyrok skazujący Mackiewicza na śmierć. Jednak
swoje weto w tej sprawie postawiło kilku ważnych członków AK.
W tym
czasie w ręce gestapo wpadł Zygmunt Andruszkiewicz, szef Biura
Informacji i Propagandy Okręgu Wileńskiego AK. Wszystkie ważne dokumenty
trzymał on nie w domu, ale w... miejscu pracy, czyli w litewskiej
administracji upaństwowionych kamienic. Piasecki, znający przecież fach
złodziejski z lat młodzieńczych, w niedzielę, 13 czerwca 1943 roku,
wykradł archiwum Andruszkiewicza z jego biurka. Wśród dokumentów
znajdowały się m.in. odwołanie wyroku na Józefa Mackiewicza, dokumenty
dotyczące przyszłego autora "Kontry" oraz rzeczy przywiezione przez
niego z Katynia.
Okupację niemiecką Wileńszczyzny Sergiusz Piasecki
opisał w powieści "Dla honoru organizacji", a Józef Mackiewicz w książce
"Nie trzeba głośno mówić". Właśnie w tej powieści można znaleźć scenę, w
której panowie spotykają się w ogrodzie miejskim. My, czytelnicy,
możemy się tylko domyślać, że do takiego spotkania naprawdę doszło.
Piasecki miał wtedy przywitać Mackiewicza słowami: "Można powiedzieć, że
uratowałem panu życie".
Już po wojnie, gdy Piasecki znalazł się we
Włoszech, złożył oświadczenie, w którym bronił Józefa Mackiewicza przed
zarzucaną mu kolaboracją z Niemcami.
Zanim skończyła się wojna,
Sergiusz Piasecki w 1942 roku przeszedł z prawosławia na katolicyzm. Dwa
lata później, w czerwcu 1944 roku, urodził się Władysław - syn pisarza i
Jadwigi Waszkiewicz. Gdy w Europie kończyła się wojna, Piasecki 8 maja
1945 roku opuścił ukochane Wilno i rodzinę. Niecały rok później, z
końcem kwietnia 1946 roku, pisarz wyjechał z kraju na Zachód, a swoją
decyzję o emigracji tłumaczył w następujący sposób: "Zmusiła mnie do
ucieczki z Polski ta okoliczność, że jako literat, który ceni swobodę
słowa, nie mogłem w Polsce wydrukować ani jednego własnego słowa.
Zbiegłem do Europy, aby mieć możność pracować tu literacko i w miarę sił
przyczynić się do uwolnienia od okupantów naszego nieszczęśliwego
Kraju".
Zanim przekroczył granicę, napisał w nocy list otwarty do
Karola Kuryluka, redaktora tygodnika literackiego "Odrodzenie", któremu
dał tytuł "Sto pytań pod adresem obecnej Warszawy". W jakim tonie pisał?
Za przykład niech wystarczą tylko trzy pytania:
"Dlaczego
partyzantka rosyjska za okupacji niemieckiej na Wileńszczyźnie paliła
polskie dwory i osiedla, rabowała i okrutnie mordowała Polaków? To się
działo nie samowolnie, ale taktycznie. Na to są dowody. Natomiast nie
szkodziła załogom niemieckim".
"Dlaczego powracający z Rosji Polacy,
wywiezieni tam z Polski przez bolszewików, przyjeżdżają w stanie
zastraszającym? Bolszewicy dumnie oświadczają, że pozwolili wywieźć z
Rosji po sześć ton bagażu. Kpiny! Ci ludzie wracają owinięci w gałgany,
bez obuwia, chorzy i nędzni. Upiory, nie ludzie!".
"Dlaczego w lipcu
1945 r. w Toruniu na Stawkach wojskowi sowieccy zgwałcili kobietę.
Polkę, która miała amputowane obie nogi? Jaki zwierz, prócz bolszewika,
tego by dokonał?".
Piasecki nigdy nie doczekał się odpowiedzi na swój
list, ale krążył on po kraju odpisywany i powielany. Jego fragmenty
publikowały pisma emigracyjne, zaś we Włoszech ukazał się w całości jako
broszura.

Na emigracji
Przez Włochy (II Korpus Polski)
Piasecki trafił do Anglii. Tam ostatecznie (w 1955 roku) zamieszkał w
miejscowości St. Leonards-on-Sea. Cały czas pisał, z kraju zabrał ze
sobą niekompletny "Żywot człowieka rozbrojonego", opowieść o żołnierzu,
który walczył w wojnie 1920 roku, a po zdemobilizowaniu, ze względu na
brak perspektyw i biedę stał się przestępcą. Książkę zaczął pisać
jeszcze na Świętym Krzyżu. Przywiózł ze sobą również pierwszy i
rozpoczęty drugi tom "trylogii złodziejskiej" ("Jabłuszko", "Spojrzę ja w
okno...", "Nikt nie da nam zbawienia"), której akcja rozgrywa się pod
koniec drugiej dekady dwudziestego wieku w Mińsku Litewskim.
Piasecki
pisze na emigracji również "7 pigułek Lucyfera" o powojennej Polsce i
"Zapiski oficera Armii Czerwonej", obie w formie satyry politycznej.
"Zapiski..." jak chyba żadna inna książka ukazują rozdwojenie jaźni,
jakie dotyczyło obywateli Związku Sowieckiego.
Bo przecież, zanim doszło
do układu Ribbentrop-Mołotow, Hitler był największym dla nich wrogiem, a
od lata 1939 roku stał się przyjacielem Stalina. Wszystko zmieniło się
dwa lata później, gdy Niemcy rozpoczęły wojnę ze Związkiem Sowieckim.
Wtedy "faszystowska" Anglia stała się nagle przyjacielem Kraju Rad.
Jedynie Polacy zawsze byli wrogami bolszewizmu.

Piasecki pisał nie
tylko powieści. W pismach emigracyjnych można było przeczytać jego
opowiadania oraz teksty publicystyczne. Między innymi przestrzegał swych
rodaków na obczyźnie przed powrotem do totalitarnej Polski,
przeciwstawiał się oskarżeniom Polaków o antysemityzm, ale jego
najbardziej znany tekst publicystyczny to "Były poputczik Miłosz".

Powstał on zaraz po tym, jak Czesław Miłosz wybrał emigrację i
zaprzestał swojej pracy dla dyplomacji Polski Ludowej.
Piasecki tak pisał w przedostatnim akapicie swego tekstu:
"Uważam,
że Miłosz nadal jest niebezpieczny dla sprawy polskiej i sprawy wolnego
świata, walczącego z bolszewizmem. Może bardziej niebezpieczny teraz
niźli na poprzednim stanowisku dyplomaty régime'u warszawskiego. Jeśli
wówczas szerzył informacje o tym, że Polska ma obecnie ustrój
demokratyczny i dąży ku socjalizmowi, dawnej zaś była zacofana i
półfeudalna - mogło to być uważane za propagandę urzędową. Jeśli teraz
będzie szerzył takie pojęcie o Polsce - będzie to brzmiało jak prawda".
Do sprawy Miłosza Piasecki wracał jeszcze dwukrotnie, w dwóch listach do
redakcji i w jednym artykule. W liście do redakcji "Dziennika Polskiego
i Dziennika Żołnierza" pisarz jeszcze raz tłumaczył swoje stanowisko:
"Ja
protestowałem przeciw temu, że Miłosz obecny ustrój w Polsce nazywa
'demokracją ludową' i 'drogą do socjalizmu'. Bo uważam, że obecny ustrój
w Polsce jest katownią dla narodu, morderstwem najlepszych dzieci
Polski, ogólną eksploatacją, tyranią i rusyfikacją. I nie drogą do
socjalizmu, lecz drogą do łagrów, więzień, powszechnego ubóstwa i
niewolnictwa". Stanowisko Piaseckiego nie było odosobnione, podobne
zdanie o poecie mieli np. Mieczysław Grydzewski czy Michał K.
Pawlikowski.
Józef Mackiewicz w recenzji "Kochanka Wielkiej
Niedźwiedzicy" napisał: "Piasecki był naprawdę człowiekiem odważnym. Nie
jest blagą, co pisze". Ten "odważny człowiek" odszedł 12 września 1964
roku.

Sebastian Reńca,
pisarz, publicysta



Korzystałem
m.in. z pracy K. Polechońskiego "Żywot człowieka uzbrojonego", Warszawa
- Wrocław 2000, oraz S. Piaseckiego "Autodenuncjacja", Warszawa 2002.

Autor
opublikował w ubiegłym roku "Z cienia. Powieść o żołnierzach wyklętych"
(Wydawnictwo Fronda). Książka została nominowana do tegorocznej Nagrody
Literackiej im. Józefa Mackiewicza.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111008&typ=my&id=my10.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

2. @Maryla

Mamy powtórkę tego samego schematu, powtarzanego po kazdych wyborach. Mendy medialne dąża do rozłamu w PiS a w efekcie do rozbicie prawicy niepodległościowej. Nowinką jest tylko to, ze tym razem piszą tez o tym bez zadnym ogródek poputczicy nad Wołgą. Prasa w Rosji az się trzęsie, kiedy ten Kaczyński wreszczie odejdzie.

Społeczeńswto jest juz tak głeboko zmanipulowane, że zawsze z tego błota cos tam się przyklei.

avatar użytkownika Maryla

3. @kazef

obserwuje tę żałosną hucpę, zainicjowana przez przydupasa Giertycha, obecnie redachtora w Rzepie, pisze o nim mamakatarzyna.

Materialik w TVN24 był żałosnie niespójny, jako dowód na "niełakę" u Prezesa podali "schowany dalej " plakat wyborczy do europarlamentu :)))

Taki gniot bez przekonania, wykonali na rozkaz.

Dziwiła obecność Wildsteina, który powiedział tylko jedno zdanie w czasie programu i to zupełnie od czapy, ze błędem Jarosława było brak debaty z Tuskiem.

Nowa fala? Zobaczymy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

4. @Maryla

o najnowszej roli Giertycha nei wiedziałem. Tak jak szanuje Wildsteina, tak tym razem muszę powiedzieć, że na temat debaty z Tuskiem bredzi. Błedem było już pójscie do lisa, mimo, że Kaczyński wypadł bardzo dobrze i nie powiedział nic niewłaściwego. Ale dostarczył kanaliom paliwa i amunicji.
Gdyby spotkał się z tuskiem - hucpa i jazgot byłyby jeszcze wieksze. Niezaleznei jaka bylaby to debata. Im od poczatku o te debate chodziło, ale na szczescie do niej nei doszło. Kto namówił Prezesa na pojscie do lisowatego (nie chcę wciąz obrażac lisów - cóz winne sa te zwierzęta?)

avatar użytkownika Maryla

5. Kto namówił Prezesa na pojscie do lisowatego?

któryś z dwóch "strategów" od kampanii- obstawiam żelowanego Hoffmana.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. cały TVN24 zwalnia Prezesa :)

teraz sekta ojca Miecugowa - telefony od starych stalinistek i ubeków.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

7. Czyli co?

Lis rozjechal J.Kaczynskiego? To cos nowego.

avatar użytkownika Maryla

8. Tymczasowy

nie chodzi o to, kto kogo rozjechał, tylko decyzję niespójną z przyjętą zasadą.

"Debata o debacie" z narracją - stchórzył przed Tuskiem - jak widzisz, prowadzoną także przez Wildsteina, zostanie ubrana w to spotkanie u Lisa.

A nie poszedł na zadne debaty na wyraźne prośby i żądania "ludu pisowkiego".
To my mówilismy - niech ida precz, z hołotą się nie rozmawia.

A do lisa poszedł. Nie oglądałam, bo lisa nie oglądam odkąd zamknął swoje własne forum, na którym nie ulegalismy jego propagandzie.

Co dało spotkanie u lisowatego? Nominowanie lisowatego na premiera, czy cóś?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

9. Każdy medal ma 3 (trzy) strony ;-)

Znam ludzi, którym wizyta JK u Lisa pomogła obalić wizerunek kmiota forsowany przez media. Nie wiem ilu takich ludzi jest w skali kraju, ale są i to zaliczamy na + decyzji o udziale w programie Lisa.

avatar użytkownika Selka

10. @All

A swoją drogą - że też te kołtuńskie łby (tej IV waaaadzy, he, he :) nie mają za grosz wstydu - waląc nieustannie w J.Kaczyńskiego - niezależnie czy wygrał, czy przegrał, czy coś powiedział czy zamilczał, - dają przecież dowód niepogodzenia z faktem, że...nie wsiadł do tupolewa...a mieliby wszak pozamiatane!

Przychodzi mi do głowy, że wystraszyli się WYNIKU ! (choć przegrał)

Nie bójcie bidy "chłopaki"!
Las Birnam...idzie.

Selka

avatar użytkownika Maryla

11. @Selka

przestraszyli się, to fakt. Przypominam mój wpis z pierwszego wejścia TVN24 ze studio wyborczym - Smolar plus Markowski - oni znali przeciez wyniki wyborów- były publikowane przez machały i dostępne - wszak OBOP to ich sondażownia.

Wystraszyli się tych 30% POmimo nieustannego szczucia i braku reakcji hierarchów na profanację krzyża.

Dopiero po wypowiedzi Benedykta XVI, że każdy katolik musi bronić swojej wiary i krzyża odezwało się trzech - słownie trzech - Biskupów.

Biskup Mering ruszył na krucjatę w obronie wiary. Ale reakcja rzecznika episkopatu po wyborach.... ręce opadają.

Zobaczymy, która opcja zwycięzy :

356. zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski odbędzie się w Przemyślu w dniach 14-16 października. Będzie ono połączone z ostatnim w tym roku narodowym dziękczynieniem za beatyfikację Jana Pawła II, a także z jubileuszem 25-lecia święceń biskupich abp. Józefa Michalika, metropolity przemyskiego i przewodniczącego Episkopatu.Biskupi wybiorą nowego sekretarza generalnego Konferencji. Sprawujący dotychczas tę funkcję bp Stanisław Budzik został mianowany arcybiskupem metropolitą lubelskim. Wybory odbędą się w pierwszym dniu obrad plenarnych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tamka

12. @Maryla

"Budzik został mianowany arcybiskupem metropolitą lubelskim."

Nie przypominaj mi...

Jakis czas temu Terlikowski pisal o zmianach w Episkopacie i nowych nominacjach na biskupow. Pamietam jego obawy, ze obecny nuncjusz apostolski moze niezle namieszac i wszystkich tych starszych, ktorzy obecnie staja w obronie wiary (jedni gosno inni po cichu) odstawic na bocznice. To by bylo bardzo zle. Nominacja Budzika wskazuje, ze Terlikowski ma racje.
T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Maryla

13. Tamka

jeżeli po wyborach i wejściu palikmiota z hedonistami do sejmu nie ruszy Episkopatu, to będzie jasny sygnał, że nie ma co liczyć na hierarchię i musimy sami bronić wartości.

Poczekajmy na nowego sekretarza i komunikat po Konferencji.

Z tego komunikatu wyczytamy , w którym kierunku pójdą, lub nie, działania.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tamka

14. @Maryla

Oczywiscie. Trzeba zachowac spokoj. T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Maryla

15. dzisiaj funkcjonariusz Sekielski ściga

Jarosława i PiS.

Dla funkcjonariusza Sekielskiego oddzielna woszebojka do dyspozycji.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. „Zapiski oficera Armii Czerwonej” w teatrze

Po raz pięćsetny na scenie Teatru Dramatycznego imienia
Aleksandra Węgierki w Białymstoku zostaną w sobotę wieczorem wystawione
„Zapiski oficera Armii Czerwonej”. Sztuka od 19 lat jest wciąż obecna na
afiszu tego teatru; obejrzało ją około 50 tys. widzów.




Spektakl, który wszedł do historii teatru w Białymstoku, to monodram, w
którym w rolę lejtnanta Armii Czerwonej Miszy Zubowa wciela się
Krzysztof Ławniczak. Reżyserem spektaklu jest były wieloletni dyrektor
białostockiego Teatru Dramatycznego Andrzej Jakimiec.



Sztuka na podstawie powieści Sergiusza Piaseckiego w dowcipny sposób
opowiada o kontakcie z cywilizacją europejską Miszy Zubowa. W 1939 roku
Zubow z radzieckimi oddziałami wkracza do polskiego Wilna. Komizm i
tragizm jego sytuacji polega na tym, że wpojone szablony stalinowskiej
propagandy, którą jest "nasączony", przykłada do otaczającej go
rzeczywistości.



„Fenomen, perełka” - takie określenia padają pod adresem tej sztuki,
która od 19 lat cieszy się niesłabnącą popularnością wśród widzów.
Dyrektor teatru Piotr Dąbrowski ocenia wręcz, że sztuka ta - jak mówi -
wkracza w nowy etap i zapowiada, że będzie szerzej niż dotychczas
prezentowana w całej Polsce, choć szczegółów jeszcze nie podaje.



Dąbrowski mówi, że to piękne, gdy w teatrze repertuarowym trafia się
spektakl, który „wykracza poza charakterystyczną dla teatru codzienność
zapominania i przemijania”.



- To jest fenomen. To jest dla każdego teatru wielkim splendorem. Jestem
dumny, że takie spektakle mogą być na deskach i nie chylą się ku
upadkowi tylko zachwycają publiczność - mówi o monodramie Ławniczaka
Dąbrowski. Ocenia, że z pewnością sztuce tej udaje się tak długo być na
afiszu m.in. właśnie dlatego, że gra w niej jeden aktor, od którego
wszystko zależy.



Sam Krzysztof Ławniczak ocenia, że spektakl się zmienia, dojrzewa, tak jak on zmienia się i dojrzewa na przestrzeni lat.



- Zubow jest Zubowem, a ja jestem Ławniczak i tylko tyle – odpowiada
aktor pytany czy po tylu latach nie znudziło mu się wcielać tyle razy w
tę samą postać i czy nie gubi go rutyna, czy też ta postać nie
przeszkadza mu w innych rolach. Mówi, że nikt nie jest wolny od rutyny,
ale bardzo trzeba się starać, bo „widza nie da się oszukać”.



Reżyser spektaklu Andrzej Jakimiec uważa, że z całą pewnością jednym z kluczy do sukcesu tej sztuki jest wciąż aktualny temat.



- Każdego 17 września każdego roku o tym pamiętamy - mówi. Uważa też, że
atutem jest gra aktorska Ławniczaka. Ławniczak podkreśla natomiast, że
"”ubi ludzi i musi lubić też swojego bohatera”, którego pokazuje nie
tylko jako mordercę, ale także jako zagubionego w świecie człowieka,
który trafił do określonej rzeczywistości. Aktor mówi, że rola Zubowa
„nie ma prawa mu się znudzić” i dodaje, że wie, iż są widzowie, którzy
widzieli sztukę po kilkanaście razy.



Sztuka była pokazywana na przestrzeni lat w niektórych polskich
miastach, ale też za granicą, np. W Wilnie czy w Mińsku na Białorusi. W
białostockim teatrze jest wystawiana na małej scenie, gdzie często jest
nadkomplet widzów.





Książka Sergiusza Piaseckiego pt. „Zapiski Oficera Armii Czerwonej” jest do kupienia w Księgarni Gazety Polskiej:


http://niezalezna.pl/17689-%E2%80%9Ezapiski-oficera-armii-czerwonej%E2%8...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. (...)Jako żołnierz polskich

(...)Jako żołnierz polskich oddziałów bierze udział w wojnie polsko-bolszewickiej roku 1920.
Po demobilizacji przebywa na Wileńszczyźnie. Bieda i bezrobocie
powodują, że znów trafia do półświatka: zarabia na życie między innymi
poprzez pozowanie do zdjęć pornograficznych… Na szczęście dość szybko
znajduje godziwe zajęcie: zostaje agentem polskiego wywiadu wojskowego tzw. „dwójki”. Terenem jego działań staje się Związek Sowiecki.
Kierownictwo wywiadu szybko orientuje się jak wartościowym nabytkiem
okazuje się Piasecki. Ideowy antykomunista, inteligentny, zaradny,
sprytny, odważny, ze znajomością terenu działania i języka rosyjskiego.
Wielokrotnie przekracza granicę. Ryzykując nieustannie własnym życiem
dostarcza bardzo cennych danych wywiadowczych, rozbudowuje własną siatkę
agentów, do werbunku których często wykorzystuje kokainę. Z czasem obok działań wywiadowczych podejmuje się bardzo w tym czasie popularnego i dochodowego zajęcia: przemytu.
Czyni to jednak głównie w celu utrzymania finansowego jego rozbudowanej
siatki agentów. Przemyt jest też doskonałym kamuflażem dla działań
wywiadowczych. Kolejne lata są dla Piaseckiego nieustannym balansowaniem
na pograniczu życia i śmierci. Permanentne napięcie, tysiące
kilometrów przebytych najczęściej pieszo, ryzyko, więzienia, życie w
wielu światach: polskim i sowieckim, przemytniczym i wywiadowczym
stanowi
dla Piaseckiego niezmiernie twardą szkołę życia pozbawiającą go resztek
złudzeń. To wtedy kształtuje się tak charakterystyczna dla niego i jego
twórczości postawa: pogarda dla pozorów, póz ludzkich i pustych sloganów, dla sztucznego świata ludzi statecznych,
z gloryfikacją prawdy i autentyzmu dostrzeganej najczęściej u ludzi
niskiego stanu, awanturników i outsiderów z tzw. normalnego
społeczeństwa.

W roku 1926 Piasecki zostaje ostatecznie zwolniony ze służby w „dwójce”.
Przyczyn było zapewne wiele: konflikty ze zwierzchnikami, awanturnicze i
hulaszcze wybryki, kokainowy nałóg lub też obiekcje kierownictwa
wywiadu co do jego procederu przemytniczego. Piasecki, który w swej
dotychczasowej działalności obracał milionami, zostaje osamotniony bez
grosza przy duszy. Lata działań poza światem oficjalnym tworzą barierę
trudną do przekroczenia. Powrót do życia w tzw. normalnym społeczeństwie
staje się niemożliwy. Piasecki napada na kupców żydowskich i na
pasażerów kolejki wąskotorowej. Sąd wileński skazuje jego oraz
wspólników na karę śmierci. Tylko dzięki wywiadowczej przeszłości wyrok
ulega zamianie na 15 lat więzienia.

„Jako przywódca buntu lidzkiego nosiłem
trzy miesiące karne kajdany. Jako przywódcę buntu rawickiego wysłano
mnie karnie do Koronowa. Jako przywódcę buntu koronowskiego wysłano mnie
karnie na Św. Krzyż” – tak opisał Piasecki kolejne etapy swojego życia
więziennego. W tym czasie spotyka wielu więźniów, ludzi inteligentnych i
oczytanych, którzy zajmują się pisaniem. Piasecki zainspirowany ich
postawą zaczyna uczyć się literackiej polszczyzny,
regularnie czytuje „Wiadomości Literackie”, wreszcie zaczyna pisanie
powieści opartej na doświadczeniach swojego burzliwego życia. Wiadomość o
niezwykłym więźniu-literacie dociera do znanego pisarza i reportażysty
okresu międzywojennego: Melchiora Wańkowicza. Ten, zachwycony rękopisem
powieści Piaseckiego doprowadza do jej wydania drukiem. W ten sposób
światło dzienne ujrzało jedno z najpopularniejszych dzieł międzywojennej Polski – „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”, barwny
opis awanturniczego życia przemytników na polsko-sowieckiej granicy.
Oszałamiający sukces książki ułatwia uzyskanie prezydenckiego
ułaskawiania w roku 1937. Podczas leczenia w Zakopanem Piasecki poznaje i
zaprzyjaźnia się z Witkacym, słynnym ekscentrycznym literatem i
malarzem. Jeszcze przed wybuchem wojny pisze kolejne powieści „Piąty etap” i „Bogom nocy równi”, będące pasjonującym opisem zmagań wywiadowczych polskiego agenta w Związku Sowieckim.

Gdy we wrześniu 1939 roku wojska
niemieckie i sowiecka atakują Polskę, Piasecki zgłasza się na ochotnika
do wojsk Korpusu Ochrony Pogranicza. Po upadku Polski, pomimo możliwości
wyjazdu na Zachód, pozostaje na okupowanej Wileńszczyźnie prowadząc działalność konspiracyjną
w ramach Związku Walki Zbrojnej (potem Armii Krajowej). Jest jednak
cały czas indywidualistą – nie składa przysięgi, bo jak twierdzi kłóci
to się z jego poczuciem swobody i wolności. Jest również daleki od
hurrapatriotycznych sloganów, czemu dał wyraz w znakomitej powieści „Dla honoru Organizacji”,
w której opisał również wiele nieprawidłowości w działaniach podziemia.
Piasecki zostaje obarczony rolą bardzo trudną, ale jednocześnie
korespondującą z jego odwagą i doświadczeniem: prowadzi
działalność wywiadowczą, współpracuje z Kedywem AK (dywersja), a od roku
1943 jest odpowiedzialny za egzekwowanie wyroków śmierci wydawanych
przez sądy podziemne.
Dokonuje wielu brawurowych akcji jak
chociażby włamanie do siedziby gestapo, skąd zabiera dowody obciążające
Zygmunta Andruszkiewicza, działacza podziemia oraz Józefa Mackiewicza
znanego pisarza i dziennikarza. Temu ostatniemu uratował życie po raz
drugi, gdy nie zdecydował się na wykonanie na nim wyroku śmierci, jak
się potem okazało – bezzasadnego. Mackiewicz odwdzięczył się
uwieczniając Piaseckiego w swojej słynnej powieści „Nie trzeba głośno
mówić”. Okres wojny to również zmiany w życiu prywatnym: w roku 1942 Piasecki przechodzi na katolicyzm
i żeni się z Jadwigą Waszkiewicz. Po wojnie przez rok czasu ukrywał się
skutecznie przed komunistyczną bezpieką, by następnie przedostać się do
Włoch. Dzięki pomocy Wańkowicza wcielono go do II Korpusu wraz z którym
znalazł się na terenie Anglii. Tam ostatecznie zamieszkał, żyjąc jednak
w bardzo skromnych warunkach. W zmienionych okolicznościach Piasecki
kontynuuje swoją działalność pisarską. Publikuje trylogię złodziejską
opisującą świat mińskiego półświatka: „Jabłuszko”, „Spojrzę ja w okno”, „Nikt nie da nam zbawienia”. Natomiast w „Żywocie człowieka rozbrojonego”
zawarł własne doświadczenia jako zdemobilizowanego żołnierza po
ukończeniu wojny polsko-bolszewickiej. W roku 1957 wydał Piasecki
książkę „Zapiski oficera Armii Czerwonej” bijącą
rekordy popularności wśród emigracji polskiej. „Zapiski….” posiadają
formę pamiętnika spisywanego przez prymitywnego i zindoktrynowanego
lejtnanta Zubowa, który wraz z Armią Czerwoną trafia w roku 1939 na
teren Wileńszczyzny. Powieść stanowi ostrą satyrę na mentalność ludzi
skomunizowanych oraz na system władzy istniejący w Związku Sowieckim. Na
emigracji Piasecki zachowuje postawę konsekwentnie antykomunistyczną,
czemu daje swój wyraz w słynnym przepełnionym pasją tekście „Były poputczik Miłosz”.
Piasecki ostro skrytykował postawę Czesława Miłosza, który aż do roku
1951 pracował w służbie dyplomatycznej komunistycznej Polski. Zganił
również postawę emigracji wobec niego pisząc: „postać tego dyplomaty
Bierutowego zaczyna się powoli wywindowywać na piedestał bohatera
narodowego”. Tekst Piaseckiego wywołał burzę na łamach paryskiej
„Kultury” Jerzego Giedrojcia przysparzając mu tyluż wrogów co gorących
zwolenników. Po tym tekście Piasecki wycofał się z aktywnego życia
emigracji. Zamieszkał w angielskim miasteczku Hastings, gdzie zmarł w
roku 1964.


zdjęcie polskawalczaca.com

Przez cały okres Polski komunistycznej
cenzura kategorycznie zabraniała publikowania dzieł Piaseckiego, a
wszystkie stare egzemplarze jego książek wycofano z bibliotek. Dziś jego
dzieła powoli powracają na półki księgarń. Korzystajmy z tej okazji. Lektura
jego powieści będzie dla nas ożywczym łykiem świeżego powietrza w tej
zatęchłej atmosferze postkomunizmu w jakiej nadal musimy dziś żyć.

http://prawymsierpowym.pl/index.php/2012/12/agent-wywiadu-przemytnik-wielki-pisarz-czyli-niezwykla-biografia-sergiusza-piaseckiego/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Polecamy naszą najnowszą

Polecamy naszą najnowszą książkę - powieść sensacyjną wydaną pierwszy raz w 1929 roku! :)

http://www.ltw.com.pl/?book=stanislaw-piasecki--w-potrzasku.-na-tropie-knowan--opr-miekka

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Sergiusz Piasecki 1901? - 1964-errata do biografii .

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. Komunistów bił, gdzie chciał i jak chciał

http://www.polskieradio.pl/39/248/Artykul/339070,Komunistow-bil-gdzie-ch...

As polskiego wywiadu, przemytnik i złodziej uzależniony od kokainy, znakomity pisarz i wykonawca wyroków śmierci na agentach. Mija 48 lat od śmierci Sergiusza Piaseckiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. Pisarz wyklęty – Sergiusz

Pisarz wyklęty – Sergiusz Piasecki doczeka się upamiętnienia. Pomnik stanie w białoruskim Rakowie

http://niezlomni.com/?p=1176


sergiusz-piaseckiPasjonaci
historii i twórczości Sergiusza Piaseckiego z Polski i Białorusi
postanowili upamiętnić wybitnego pisarza w białoruskim Rakowie.

W skład Komitetu weszli:

prof. Mikołaj Iwanow (Uniwersytet w Opolu, Fundacja
„Za wolność Waszą i Naszą”), prof. Zdzisław Julian
Winnicki (Uniwersytet Wrocławski), Feliks Januszkiewicz (Raków), prof.
Ryszard Demel (Tencarola, Włochy), prof. inż. Władysław Tomaszewicz
(Politechnika Gdańska), dr Krzysztof Polechoński (Uniwersytet
Wrocławski), Marek Bućko (Fundacja Wolność i Demokracja, portal
Kresy24.pl), prof. Zbigniew Makarewicz (Akademia Sztuk Pięknych,
Wrocław), Andrzej Kołodziej (Gdynia).

Komitet ogłasza, że rozpoczyna działania mające na celu upamiętnienie postaci oraz twórczości piewcy kresowej Wolności,
gorącego Patrioty polskiego i Miłośnika Ziem Białoruskich, żołnierza
białoruskich formacji „Zielonego Dębu”, Dywizji Litewsko-Białoruskiej
Wojska Polskiego, współpracownika Armii Krajowej w okupowanym Wilnie,
bezkompromisowego emigranta politycznego, twórcy niezapomnianych, w
większości znanych szeroko w świecie dzieł literackich: „Kochanek
Wielkiej Niedźwiedzicy”, „Piąty etap”, „Bogom nocy równi”, trylogii
mińskiej: „Jabłuszko”, „Spojrzę ja w okno…”, „Nikt nie da nam
zbawienia…”, dylogii wileńskiej (z cyklu Wieża Babel): „Człowiek
przemieniony w wilka”, „Dla honoru organizacji”, ponadto autora „Żywota
człowieka rozbrojonego”, „Adama i Ewy”, a także satyrycznych „Zapisków
oficera Armii Czerwonej”, „7 pigułek Lucyfera” oraz kilku innych
wybitnych utworów literackich.

Pomnik stanie w Rakowie, miejscu szczególnie związanym z
życiorysem i niezwykłymi losami naszego Bohatera, który w swej
twórczości rozsławił na cały świat to miasteczko na pograniczu
Nowogródczyzny i Mińszczyzny.
Miejsce pod ekspozycję i nadzór
nad wykonaniem projektu, a następnie posadowienie Pomnika zapewnią
Panowie Januszkiewiczowie na swojej prywatnej posesji w Rakowie, obok
prowadzonego przez nich Muzeum Januszkiewiczów oraz Pracowni
Plastycznej. Do udziału w inicjatywie Komitet zaprosi Mera miasteczka
Raków.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl