Rumuńska zdrada w 1939 roku (1)
godziemba, pon., 12/09/2011 - 06:38
Polskę i Rumunię od 1921 roku łączył sojusz wojskowy, zobowiązujący każdą ze stron do wypowiedzenia wojny i udzielenia pomocy zaatakowanemu sojusznikowi w przypadku sowieckiej agresji.
W 1930 roku ustalono automatyczne przedłużanie przymierza na okresy pięcioletnie, o ile żadna ze stron nie wypowiedziałaby go z rocznym wyprzedzeniem. Na mocy zawartej w 1931 roku dodatkowej klauzuli, obie strony zobowiązywały się do wzajemnej pomocy technicznej w postaci sprzętu i tranzytu, także w przypadku ataku przez innego niż ZSRS agresora.
W marcu 1939 roku Rumunia podpisała jednak układ gospodarczy z III Rzeszą, pozostając w jej strefie wpływów. W tej sytuacji, 4 września 1939 roku rząd rumuński zadeklarował neutralność wobec wojny polsko-niemieckiej. Stanowisko Bukaresztu zostało bez zastrzeżeń zaakceptowane przez Paryż i Londyn, a także Warszawę.
W obliczu porażek na froncie, 9 września 1939 roku francuski ambasador w Polsce, Leon Noel w rozmowie z wiceministrem spraw zagranicznych Janem Szembekiem wystąpił „z bardzo poważną sugestią przygotowania przeniesienia najwyższych władz państwowych do Francji”. Tego samego dnia Szembek przyjął w Krzemieńcu rumuńskiego ambasadora Gheorge Grigorcea, który zapewnił go, że Rumunia, pomimo ogłoszenia neutralności, deklaruje gotowość zastosowania rozszerzającej interpretacji konwencji haskiej, dopuszczającej przejazd głowy państwa i rządu kraju prowadzącego wojnę przez terytorium państwa neutralnego.
W tym samym czasie sekretarz stanu w niemieckim MSZ, Ernst von Weizsacker telefonował do Bukaresztu, informując ministra spraw zagranicznych Gafencu, że udzielenie azylu władzom polskim będzie sprzeczne z zasadą neutralności i zmusi Berlin do wyciągnięcia odpowiednich konsekwencji. W odpowiedzi rumuński minister zaznaczył, iż w przypadku przekroczenia granicy, osoby wojskowe zostaną rozbrojone, a osoby cywilne internowane i umieszczone w przygotowanych dla nich domach w pobliżu miasta Jassy.
11 września Beck poprosił Noela, żywiącego do polskiego ministra wręcz patologiczną niechęć, o odpowiedź, czy rząd francuski w razie klęski Polski gotowy będzie udzielić prezydentowi i rządowi RP prawa pobytu i suwerennego działania na zasadzie pełnej eksterytorialności. Francuski ambasador wskazał, iż, nie istnieją w tej sprawie żadne wątpliwości, a rząd francuski pozostanie lojalnym sojusznikiem Polski.
Po agresji sowieckiej na Polskę, władze RP postanowiły 17 września 1939 roku o przejściu do Rumunii. Równocześnie w Kutach opublikowano orędzie Prezydenta Mościckiego, informujące o decyzji przeniesienia siedziby głowy państwa i władz centralnych do jednego z krajów sprzymierzonych, skąd „przy zachowaniu pełnej suwerenności, będą czuwać nad dobrem Rzeczypospolitej”.
Ambasador Grigorcea zaofiarował w imieniu króla Karola prawo pobytu lub przejazdu dla władz polskich, jednocześnie wyrażając żal z powodu braku wypowiedzenia wojny Moskwie przez Rumunię. Wieczorem 17 września rumuński ambasador, po rozmowie ze swym szefem – ministrem Gafencu – potwierdził, iż Rumunia wyraziła zgodę na nieoficjalny przejazd prezydenta i rządu polskiego do portu czarnomorskiego w Constanzy. Z Naczelnym Wodzem oraz wojskiem mogły być pewne kłopoty, ale obiecał, że wszyscy będą mieli możliwość wyjazdu do Francji.
Równocześnie rozmowy z władzami rumuńskimi prowadził ambasador RP w Bukareszcie Roger Raczyński (starszy brat Edwarda – ambasadora w Londynie), otrzymując obietnicę udzielenia polskim władzom prawa pobytu. Na żądanie prawa przejazdu, otrzymał od ministra Gafencu wymijającą odpowiedź.
W tej sytuacji 17 września władze RP oraz Naczelny Wódz przekroczyli granicę Rumunii, celem dalszego przejazdu do Francji. Pierwsze zachowania Rumunów nie zaniepokoiły polskich władz, które zostały umieszczone w Czerniowcach w najbardziej okazałych budynkach .
Rano 18 września do Becka zgłosił się ambasador Grigorcea z żądaniem podpisania deklaracji o zrzeczeniu się przez rząd Polski „wszystkich swoich atrybutów konstytucyjnych, politycznych i administracyjnych”. Polski minister spraw zagranicznych odrzucił tę propozycję, wyrażając gotowość złożenia oświadczenia, iż w czasie tranzytu przez Rumunię „gotowi jesteśmy w pełni respektować neutralność tego kraju”.
W tej samej rozmowie Grigorcea napomknął, iż sytuację polskich władz dodatkowo komplikuje fakt rzekomego przesłania z Rumunii wspomnianego orędzia prezydenta Mościckiego do narodu, co strona rumuńska interpretowała jako naruszenie jej neutralności. W rzeczywistości zostało ono wydane w Kutach, a jedynie wysłane przez konsula RP w Czerniowcach do Londynu i Paryża pocztą oraz przez kurierów dyplomatycznych. Tak więc pretensje rumuńskie były bezpodstawne, jednak sprawa ta dała Rumunom pretekst do zatrzymania władz polskich, co i tak zostało wcześniej ustalone z Niemcami.
Równocześnie ambasador francuski poinformował Rogera Raczyńskiego o naciskach niemieckich i wyraził opinię, iż rząd rumuński nie zgodzi się na wyjazd władz polskich i należy dążyć do zapewnienia ciągłości polskich władz naczelnych.
W tej sytuacji władze rumuńskie zdecydowały o przewiezieniu polskich dostojników w głąb kraju, obiecując rychły przyjazd ministra Gafencu w celu omówienia dalszego tranzytu. Pociąg wiozący Polaków został nagle podzielony na trzy części – wagon wiozący prezydenta i jego szczupłą świtę został skierowany do Bicaz, królewskiej rezydencji myśliwskiej. Marszałka Śmigłego zawieziono do Craiovej, członków Sztabu NW do Varta Dornei, natomiast ministrów oraz marszałków Sejmu i Senatu do Slanica. Internowanym zapewniono dobre warunki pobytu, jednak zastosowano daleko idące ograniczenia w poruszaniu się po okolicy.
19 września poseł brytyjski w Bukareszcie złożył protest z powodu internowania władz sprzymierzonej Polski, natomiast Francuzi nie zareagowali na ten fakt, zajęci byli bowiem „montowaniem” nowej, przyjaznej sobie, polskiej ekipy rządowej. Paryż niezadowolony z samodzielnej polityki Becka, niewątpliwie wołał mieć do czynienia z nowymi polskimi władzami, bardziej zaufanymi, a zarazem bardziej powolnymi.
Realizując ustalenia z rozmowy z francuskim ambasadorem, Raczyński udał się 20 września 1939 roku do Bicaz. Podczas rozmowy z prezydentem Mościckim uznał za „najważniejsze i najpilniejsze salwowanie ciągłości legalnej władzy” i wyznaczenie przez prezydenta nowego następcy, zapewniającego „harmonijne współdziałanie z rządami alianckimi”. Na pytanie prezydenta, jakich kandydatów miał na myśli – wymienił Ignacego Paderewskiego, prymasa Augusta Hlonda, ministra Augusta Zalewskiego oraz wojewodę Władysława Raczkiewicza. W stosunku do wszystkich z nich, prezydent wyraził różne wątpliwości, a następnie wręczył ambasadorowi zaklejoną kopertę z poleceniem przesłania ambasadorowi Juliuszowi Łukaszewiczowi w Paryżu.
W tym samym dniu w Bukareszcie zamordowano premiera Armanda Calinescu, przychylnie nastawionego do sprawy polskiej i traktującego internowanie władz polskich jako akcję tymczasową, podjęto pod naciskiem Niemiec. Następca na stanowisku premiera, Gheorghe Agresanu był w dużo większym podatny na wpływy Berlina.
Raczyński przekazał kopertę z listem Mościckiego ambasadorowi Noelowi, który miał ją przewieźć do Paryża. Zamiast wysłania polskiego kuriera, ambasador przekazał pismo prezydenta, obcemu dyplomacie. W ambasadzie panował rozgardiasz, a wedle relacji osobistego sekretarza ambasadora, Jerzego Giedrojcia, ze ścian usunięto portrety prezydenta Mościckiego oraz marszałka Rydza-Śmigłego, a personel ambasady prześcigał się w potępianiu sanacji. Attache wojskowy płk. Tadeusz Zakrzewski odmówił posłuszeństwa marszałkowi Śmigłemu oraz szefowi Sztabu Głównego gen. Wacławowi Stachiewiczowi, wysyłając do nich list o następującej treści: „Panowie byli absolutnie niezdolni do realizacji przyjętego na siebie obowiązku. W tych warunkach szczególnie na obcej ziemi nie mogę uważać Pana Marszałka ani Pana Generała za moich przełożonych legalnych i moralnych”. Równocześnie 20 września oddał się wraz z całym aparatem wykonawczym i środkami finansowymi do dyspozycji przybyłego do Bukaresztu, gen. Sikorskiego, który wkrótce po przekroczeniu 18 września granicy rumuńskiej spotkał się z ambasadorem Leonem Noelem oraz francuskim attache wojskowym, gen. Louisem Faury, uzyskując ich poparcie dla swoich planów.
Na spotkaniu z Raczyńskim Sikorski uznał za najważniejsze: ustąpienie prezydenta Mościckiego na rzecz prymasa Hlonda jako interrexa; stworzenie polskich kadr wojskowych we Francji z zastrzeżeniem, żeby wysyłać tam tylko ludzi „przydatnych w tym celu” oraz uzupełnienie przygotowywanego memoriału o przyczynach klęski wrześniowej, „aby cień jej nie padł na naród, zamiast na rzeczywistych sprawców”.
Realizując te zalecenia Zakrzewski wraz z radcą ambasady Alfredem Ponińskim opracowali „czarną listę osób niepożądanych, podejrzanych i szkodliwych”, które trafiwszy na tę listę nie mogły wyjechać z Rumunii. Nad przerzutami do Francji „czuwał” swoisty aparat kontrolny, nie pozwalający wyjechać osobom wcześniej zaangażowanym politycznie po stronie obozu piłsudczykowskiego. Na przykład były premier Składkowski na prośbę o przyjęcie go do Wojska Polskiego jako lekarza wojskowego w dowolnym stopniu otrzymał taką odpowiedź od Sikorskiego: „ Żąda Pan rzeczy niemożliwej. Nie rozporządzam tak silną policją, ani żandarmerią by ochronić Pana od zniewag i zamachów, które spotkać Go musza w każdym większym skupisku polskim. Pan, Prezes Rządu odpowiedzialnego za bezprzykładny pogrom, jakiegośmy doznali, powinien zrozumieć, że jedno mu teraz pozostaje: dać o sobie zapomnieć”.
Ci, którym wzbraniano wyjazdu do tworzącego się we Francji wojska polskiego, próbowali dotrzeć tam innymi drogami. Pobóg-Malinowski wspominał, iż konsulaty obce w Bukareszcie – włoski, jugosłowiański, bułgarski, grecki – oblegane były przez tłumy polskie starające się o różne wizy.
W sumie w ciągu do upadku Francji przerzucono na Zachód 32 tysiące wojskowych, a w rumuńskich obozach internowania pozostało ok. 5 tysięcy polskich żołnierzy.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz