Co Wy wiecie o Umieraniu ?
Jestem sam, nigdy nie było inaczej.
To nie jest tekst o mnie. Jest o nas, naszej samotności, bólu, cierpieniu i świadomym wyborze. Każdy z nas jest "Samotną Planetą".
Mój Ból to moje przekleństwo. Nie siedzi Wam na karku i nie dusi was jak mnie. Moje Przekleństwo nie jest Waszym. Nic nie ujmując Wam i tego co Was pęta. Czy warto żyć dla krótkich i zawodnych chwil Szczęścia ? Tak sądziłem. I błędne były to sądy. Co mnie trzyma na Padole Łez ? To co wyniosłem z Rodziny. Odpowiedzialność i Zobowiązanie. Niejako Kontrakt. Czy między Bogiem, a Prawdą ? Czy też naiwne i głęboko emocjonalne przekonanie, iż będą mnie opłakiwać i sobie nie poradzą. Toż to demagogia czysta. Poradzą sobie jak zwykle. Czy ślad pozostawić ?, czy też nie budować pomników. Ileż mniej cierpienia, oszukańczej nadziei i złudnych oczekiwań by było, gdyby nie ja i moja Donkiszoteria beznadziejna. Bezsenność, mój siostra od lat, jak i potok myśli, szybki i porywający nieraz. Romantyczna Dusza, dzieciństwo, młodość durna i chmurna, moje nałogi, ciało bez skóry. Nie chroni mnie przed bólem człowieczym i jakże piękną i bolesną, wyczerpującą, wampiryczną współczulnością. Cóż z tego, że jesteście tak blisko, jak tak daleko. Nie padam nigdy, nikt nie otrze mi czoła, ni krzyża nie podźwignie. Taki jest mój wybór. Mój grzech, moje przewiny nie mogą ciążyć bliskim, a i obcych nie jest to ciężar. Mój Czas Wiecznie Trwa. Insomnia. pozwala mi więcej czuć, lecz spać i żyć nie daje. Noc, moja kryjówka, wtedy jestem bezpieczny, tak mi się wydaje. Przekleństwo dnia i światła, widzą mnie. A ja w trwogę wpadam. Zamki, skoble, maski. I wszystko to co może mnie obronić opuszcza mnie. Przed i tak nieunikniony. Daję się lubić. Choć nie bez ofiary. Zaufanie, Boski Dar, jest zawsze na początku wspólnej drogi. Potem najczęściej zdrada. Siebie, zawsze Siebie. Bożego Pierwiastka. Czuwanie przy zasłoniętych oknach, bezpieczeństwo nie moje. Noc - osłona. Kotara, mur warowny przed bezsilnością i lękiem. I siła niezwyciężona, moc, duch mój. Ucieczka w ostatnie być może miejsce, schronienie. Lęk przed przemijaniem, radość dotyku. Nadziei zbyt wiele. Huśtawka emocji, raz to z wychyleniem wojownika, innym razem z duszą przegranego niewolnika. Rzeka głęboka, skała wysoka, pożegnanie i listem przeprosiny doniesione. Ani przed, ani potem. Tylko teraz. Lęki, fobie, obawy, zwykłe lęki i „BUU”. Strach w czystej w formie. Przed utratą. Przed serca pęknięciem. Przebudzenie bez ukochanej… Dzień, wieczór i noc bezsenna bez cząstek serca, dziur nie do załatania w duszy. Zwątpienie w wartość cierpienia, w imię i dla obietnicy. Sny. Tę piękne i nadziejne. Te z potem po zbudzeniu. Pojedynki z demonami i porachunki z bogiem, Erotyczne i z numerami loterii. Życie jak taśma filmowa. Tylko szpula z projekcją emocji, marzeń i nadziei. Bardziej Boga potrzebujemy, niż On nas. Gdyby go nie było i tak byśmy go wymyślili, wymarzyli, wyśnili. Co nas trzyma. I za gardło i przy Życiu ? Nadzieja ? Ciągle ona ! Nie ! Kolory Tęczy ? Skłonność do… Nie wiem. Gdybym wiedział to bym dokonał wyboru. Dzięki Bogu nie wiem. Wątpię i szukam odpowiedzi. Staram się pojąć, zrozumieć siebie i…. Nie patrzę „ludziom” w oczy, nie mam prawa grzebać w duszy. Być może dlatego jestem sam i nie widzę mi podobnych, nie widzę nikogo. Umieram codziennie, to boli, ale warto cierpię. Spadam w otchłań tylko mi znaną i wzlatuję. Do dni ostatnich. Zasadne jest zatem pytanie. Z jedną poprawką.
Co Wy wiecie o moim umieraniu ?, codziennym.
Taki jest „Człowieczy los” - być może z wyboru.
Beczka pękła.
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz