Zdaję sobie sprawę z tego, że zajmowanie się bełkotem Sikorskiego nosi w sobie cechy szperania po śmietniku.

Od czasu jednak, gdy został on
publicznie namaszczony na "zbawcę Ojczyzny" przez oficjalnie
oddelegowanego w III RP na front obrony "honoru polskiego wojska"
generała Petelickiego, warto się temu co opowiada przyglądać, gdyż być
może przez niego mówią ważniejsi. 

Warto także odnotować, że tego
radzieckiego funkcjonariusza, pelniącego rolę ministra w rządzie
Tuska, ostatnio postanowił uwiarygodnić w oczach Polaków (nie wiadomo
czemu?) ambasador Rosji przy NATO

I dopiero na tym tle należy przyjrzeć
się temu, co Sikorski powiedział w wywiadzie dla "Onetu" na temat
tragedii z 10 kwietnia 2010 r. Zostawiając do rozważenia, czy to tylko
monstrualna w jego wypadku megalomania w połączeniu z głupotą sprawiły,
że powiedział o kilka słów za dużo, czy też wyrecytował to, co mu
powiedzić kazano.

"- Nie czuł się pan nigdy współodpowiedzialny za tę katastrofę, jak uważa Jarosław Kaczyński i PiS?

-
Publicznie – w programie Tomasza Lisa - prosiłem prezydenta
Kaczyńskiego, aby jechał tego roku do Charkowa i Miednoje. Wiem, że
podobnie argumentowali niektórzy jego współpracownicy. Szkoda, że nie
usłuchał."

Sikorski mówi w tym momencie wprost, że
to upór Lecha Kaczyńskiego, aby jednak pojechać do Katynia, mimo
wyraźnych przestróg m.in. Sikorskiego, doprowadził do tragedii.

Pomijając zwyczajowe chamstwo, jakim
przy takich okazjach zawsze popisuje się dyplomatołek Tuska, jakiż to
wpływ mógł mieć ten upór na wszystkie, wymieniane oficjalnie, także
przez Sikorskiego przyczyny katastrofy?

Nieporządki w 36 pułku i błędy pilotów?

Nawet wedle logiki III RP - żaden.

Chyba że Sikorski chce dać do
zrozumienia, że samolot z Lechem Kaczyńskim spadłby także pod Charkowem i
Miednoje. Ale wtedy by chyba to "szkoda, że nie usłuchał" pominął.  

Zostają tylko "błędy rosyjskich kontrolerów lotu"...

Sikorski sugeruje, że los wyprawy
Prezydenta z 10 kwietnia 2010 r. można było przewidzieć jeszcze przed
startem samolotu. A kiedy można  mieć pewność katastrofy zanim jeszcze
lot się rozpoczął? 

Wielu uważa, że rezygnacja z
kandydowania i prawybory prezydenckie w PO zostały na Tusku wymuszone z
powodu ambicji Komorowskiego i tych, którzy go popierają. A może było
trochę inaczej i ich wynik miał być próbą utarcia nosa Sikorskiemu?

Za pierwszym razem się nie udało, czemu nie spróbować raz jeszcze?

Jako "soviet soldiers killer" i wspierany przez "krytycznych wobec Tuska wojskowych" odwód strategiczny. 

 http://karlin.salon24.pl/333287,sikorski-sugeruje-zamach

dokładnie powiedział tak:

8 lutego 2010 r.



Radosław Sikorski, potencjalny kontrkandydat Lecha Kaczyńskiego w
wyborach prezydenckich, o obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego w
Katyniu:



"Radosław Sikorski w TVP Info oraz w programie "Tomasz Lis na żywo"
powiedział z kolei, że jeśli prezydent będzie chciał być w Katyniu, to
będzie. - Ja bym osobiście mu radził co innego - dodał. - Myślę, że jego
pojawienie się na przykład w rocznicę zwycięstwa nad hitlerowskimi
Niemcami w Moskwie, gdzie będą głowy państw plus na przykład
uhonorowanie ofiar naszych oficerów w Charkowie i Miednoje, a
pozostawienie akurat 70. rocznicy mordu katyńskiego premierowi i
niestworzenie jakiejś dwuznaczności - to w sumie pakiet byłby bardziej
jednoznaczny i bardziej dla nas korzystny - powiedział szef polskiej
dyplomacji."



Mój komentarz:



A propos propozycji Sikorskiego, dobrze jest pamiętać, że prezydent Lech
Kaczyński nie został zaproszony przez Rosjan na obchody Dnia
Zwycięstwa, poza tym nie sądzę, żeby ktoś przyzwoity chciał uczestniczyć
w czczeniu ludobójcy Stalina, którego portrety mają w tych dniach
zawisnąć na ulicach Moskwy.



z mojego wpisu: http://kisiel.salon24.pl/158940,czeski-film-w-ruskiej-ambasadzie



Warto sobie odświeżyć chronologię wydarzeń poprzedzających 10 kwietnia 2010. Polecam.



pozdrawiam

KISIEL
642
7812
 | 14.08.2011 19:48