Wyborczy raport Millera
Choć na przygotowanie i opublikowanie raportu komisja Millera miała ponad 15 miesięcy, to efekt jej pracy można uznać za tragifarsę. Przedmiot badań jest dla Polaków sprawą pierwszorzędnej wagi, a potraktowanie go przez komisję zasłużyło na miano farsy. Podczas prezentacji zaklinano na wiele sposobów, że raport jest rzetelny, bo ...bo podpisało go 34 członków komisji i żaden nie zgłosił zdania odrębnego. Innym argumentem miało być to, że zasiadali tam najlepsi specjaliści z wielu dziedzin wiedzy. I wciskano opinii publicznej, że mamy im wierzyć, a przecież obiecywano transparentność badań i dowodów, a nie ułożoną pijarowsko narrację, w której dla odróżnienia od raportu MAK dodano kilka elementów przypisujących stronie rosyjskiej część odpowiedzialności za to zdarzenie.
Okazuje się jednak, że zapisy raportu, po pobieżnym przeglądnięciu pokazują (obnażają ) pewne fakty i zachowania aktorów tego spektaklu, np.:
- raport komisji Millera potwierdził czas startu TU154M z lotniska Okęcie podany w raporcie MAK-u jako 7.27 c.p., ale równocześnie zaprzeczył informacji podanej na ten temat przez ministra ON B.Klicha, który w odpowiedzi na zapytanie poselskie w tej sprawie, Pani poseł Szczypińskiej, odpowiedział, że start nastąpił o godzinie 7.21 c.p. i że jest to zapisane w dokumentacji 36SPLT i w systemie komputerowym.(czyżby brak koordynacji w przygotowaniu narracji, pomiędzy Klichem i Millerem?)
- w raporcie MAK podano, że długość zapisu CVR(rozmów w kokpicie), wynosi 38 minut(tłumaczono to założeniem "cienszej" niż standardowa taśma), a raporcie Millera nie załączono zapisu z tego rejestratora, podano tylko, że zapisuje minimum(co to ma znaczyć?) 30 minut rozmów z końcowej fazy lotów. Miller potwierdził tym samym to co powiedział w Sejmie w dniu 19 stycznia 2011 roku, że zapis z CVR miał długość 30 minut. Farsą jest jednak to, że nie odniósł się w żaden sposób do wartości 38 minut podanych przez MAK, a z kolei przysięgał się, ż wszystkie kopie nagrań z czarnych skrzynek są autentyczne i wiernie odzwierciedlają oryginały i że wykonywano nagrań w obecności naszych "specjalistów", po uprzednim wyciągnięciu z sejfu do którego wspólnie chowano oryginały, wspólnie je pieczętując.
Jak widać na podanych przykładach, "rzetelność" ustaleń obu komisji trzeba wciągnąć pod wielki znak zapytania? KOMU I CZEMU TE PAPIERY (lub właściwiej- śmieci) MAJĄ SŁUŻYĆ?
- stan35 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz