Manifest fundamentalisty, polskiego fundamentalisty chrześcijańskiego
Ja, fundamentalista chrześcijański boję się, że my katolicy w najbliższym czasie będziemy musieli bronić się przed atakami ze wszystkich stron. Gdy działacze PO zobaczyli, że nie mogą zdobyć elektoratu z prawej strony sceny politycznej, że kłamliwa propaganda zniechęciła do nich ewentualnych wyborców głosujących dotychczas na PiS, o czym przekonała ich porażka PJN'u postanowili zwrócić się do elektoratu lewicowego i włączyć się do ogólnoświatowego bloku antychrześcijańskiego. Była to oczekiwana przez naszą biurokrację zmiana.
Większość pracowników sfery budżetowej, zwłaszcza policjantów, sędziów, prokuratorów ale i nauczycieli od dawna była i dalej jest „antyklerykalna”, czyli w praktyce antychrześcijańska a co za tym idzie i antypolska. Podobnie jest w mediach, w których na palcach jednej ręki można policzyć osoby nie mające poglądów „antyklerykalnych”. Pod rękę z nimi chodzą zapatrzeni w siebie i swoje kariery „antyklerykalni, otwarci na państwo” księża i działacze niektórych środowisk chrześcijańskich. Wykazują oni zadziwiające zrozumienie dla naszych przeciwników i starają się im pomóc w dekompozycji chrześcijaństwa, tak doktryny jak i środowisk.
To samo dotyczy polskości. Bardzo wielu naszych krajan nigdy nie było wychowywanych w tradycji polskiej, część z nich w ogóle nie ma jakiejkolwiek świadomości narodowej a jeśli nawet ma to jest ona bardzo powierzchowna i nie koniecznie polska. I tym ludziom też gwarantuje się pełnienie funkcji społecznych związanych z budową lub ochroną wartości narodowych, tradycji, zwyczaju! Żyjemy więc o obcym, wręcz wrogim nam państwie. Nas i nasze sprawy opisywane i sądzone są przez ludzi nam wrogich. Również Kościół Instytucjonalny przestaje być naszą opoką a mimo to mamy nadzieję, mimo to rośniemy w siłę! Problem z polskim chrześcijaństwem dodatkowo polega na tym, że ani ks. Sowa, ani bp. Pieronek czy kard Nycz nie widzą, że promowanie przez nich niezbyt dogłębne rozumianego Objawienia powoduje jego opaczne rozumienie przez innych, np. przez Ks Natanka i rozmaite środowiska desperatów, również nam w sumie przeciwnych. Nie zdają sobie sprawy ci „rozsądni księża”, że ks Natanek po prostu mówi ich językiem i używa wypracowanych przez nich właśnie związków logicznych, siatek pojęciowych. Za nim, ludzie w sumie uczciwi i dobrej woli jak np. Pani Rozwadowska podpisująca się w internecie jako Circ i wielu innych, włącza się a rebus w proces dechrystianizacji i depolonizacji naszego społeczeństwa.
Ci ludzie też nas zwalczają, ale jakby od drugiej strony. Jest przecież jasne, że pojęcie narodu powstałe w tradycji europejskiej wywodzi się z Objawienia, które jest niezbędną częścią tożsamości narodowej nawet osób niewierzących, ale w życiu publicznym przestrzegających głównych jego zasad. To nic, że można zarzucić takim zachowaniom hipokryzję, bo trzeba pamiętać, że „hipokryzja to hołd oddany cnocie przez występek”, to mimo wszystko uznanie nadrzędności cnoty – czyli pojęcia na wskroś moralnego. Jeżeli zaś zmienimy Objawienie i wynikającą z niego moralność tak, że zmieni się znaczenie tradycyjne znaczenie słów podstawowych w tym np. słowa „cnota” to również musi w konsekwencji zniknąć pojęcie narodu w tym oczywiście i narodu polskiego.
Bo tylko o pojęcia znane z Objawienia i w znaczeniu w jakim one w Objawieniu funkcjonują, powodują, że grupa ludzi staje się narodem! Nie wolno więc zmieniać tego znaczenia. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę więc trzeba im to uświadomić i zachęcić do pełnego oczytania Objawienia. Myślę, ze większość z nich to ludzie dobrej woli, choć wyprowadzeni na manowce przez fałszywych pasterzy. Ludzie pokroju Sowy, Pieronka, Wielgusa, czy nie żyjącego już Życimskiego i wielu innych nie wiedzą tego, że przykrawając Objawienie do swoich potrzeb, tak by można było uzasadnić nim ich ambicje, zmieniają je na tyle, że przestaje być Objawieniem Bożym, przestaje być uniwersalne i zawsze wiodące ku dobremu a staje się dziełem ludzkim i to mocno niedoskonałym. W przeciwieństwie do oryginału to przerobione Objawienie wiedzie ku złemu a nie ku dobremu. By zło zaczęło triumfować wystarczy więc, że np. Ks. Natanek, lub poseł Górski, lub ktokolwiek inny zacznie z nimi polemizować, nawet w celu wyjaśnienia im, że błądzą.
Wystarczy,że dla jasności wywodu zaczną mówić ich językiem, używając słów w stworzonych przez nich definicjach semantycznych ale o interesach i prawach ludziach prostych a bezwiednie popadają w amoralność i dochodzą do wniosków takich, że za ich głoszenie usuwa się ludzi z Kościoła. W rezultacie karierowicze triumfują. Rzecz w tym, że Objawienie było głoszone osobom prostym, biednym oraz wykluczonym ze społeczeństwa z racji pełnienia niezbyt zaszczytnych profesji, czyli jakby najniższej warstwie społecznej. Chrześcijaństwo jest w ujęciu społecznym między innymi również otwarciem drogi do kariery, bo to cechy osobiste i użyteczność praktyczna zdolności danej osoby mają decydować o uznaniu znaczenia danej osoby dla społeczeństwa, dla Kościoła. Stąd Kościół nawet w dawnych czasach, gdy urodzenie decydowało o pozycji społecznej danej osoby był drogą do kariery dla ludzi z najniższych warstw społecznych. Stwierdzenie, że Objawienie jako zalecenie otwarcia struktur społecznych w celu ich wzmocnienia dotyczy również i Starego Testamentu, w którym wyraźnie się mówi, że Bóg wybrał najsłabszy i najlichszy naród ze wszystkich, by pokazać na nim potęgę swego słowa.
Stąd tradycja chrześcijańska wyraźnie mówiła, że nie było istotne, kto miał jakiego ojca tylko jaki był, co robił i jak myślał. Swoje poglądy i swój status społeczny różne Sowy , Pieronki i Dziwisze uzasadniają prosto: „Papieża mamy za Ojca”, czyli jesteśmy dobrzy z urodzenia, nie uczynków! Jest to oczywistym przeinaczeniem Objawienia, przyjęciem postawy charakterystycznej dla wrogów Chrystusa! Jakże podobni są w tym co mówią do faryzeuszy z czasów Jana Chrzciciela, którzy mówili ”Abrahama mamy za Ojca”. I co z tego synostwa wynika dla chrześcijanina? Jan Chrzciciel w Ewangelii powiedział wyraźnie, że nic dobrego – a mimo to oni dalej swoje.
Pamiętam w zeszłym roku Dzień Papieski w Warszawie decyzją Nycza został przesunięty o tydzień by estradami zagrodzić drogę marszowi pamięci o katastrofie smoleńskiej pod Pałac Prezydencki! Przymusił też proboszcza Katedry Warszawskiej by wyłączył głośniki przed kościołem, bo msza zakłócałaby koncert na pobliskim Palcu Zamkowym. Czyli msza miał decyzją biskupa ustąpić przed popisami artystycznymi! Czy to nie było bezpośrednie i jawne uprawianie polityki antynarodowej przez Kościół w imię jej nie uprawiania! Czy może być lepszy przykład właśnie faryzeizmu! Czy jeżeli biskup bardziej ceni swoją propagandę swoje tożsamości od Komunii Świętej, to tym samym nie uzasadnia sprzeciwu wobec jego władzy biskupiej? Czy nie wypycha w ten sposób najcenniejszych, najbardziej zaangażowanych kapłanów z Kościoła Instytucjonalnego? Takim działaniem Kardynał Nycz przyłożył siekierę do pnia kościoła, o czym mówił św. Jan Chrzciciel, bo kościół bez „Bożych Szaleńców” będzie niczym. Jakże to podobne do zabójczych dla narodu intryg znanych z Ewangelii. Przecież to właśnie faryzeusze, „mający Abrahama za Ojca”, swoim sposobem myślenia, swoją argumentacją tak „rozhuśtali” nastroje społeczne w Izraelu, że doprowadzili do anihilacji całego narodu, do zburzenia swojej stolicy i mi dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej jestem przekonany, że zrobili to celowo, tak jakby mówili, że „po nas choćby potop”.
Boję się, ze nasze elity myślą podobnie i trzeba im to wypominać wprost i dlatego zwalczają Objawienie i moralność z niego wynikającą. Objawienie jest drogą do godności dla ludzi najsłabszych społecznie, dla najbiedniejszych. Otwiera dla nich drogę do „chleba powszedniego”, do godności i poszanowania ich praw. W tym sensie przekreśla uroki kariery zarówno finansowej jak i urzędowej. Przecież karierę robi się po to aby się wywyższyć, aby mieć dłuższy samochód, większy gabinet, by można było z lekceważeniem odnosić się do możliwie dużej grupy uniżonych ludzi. I co, ma taki człowiek ograniczać się by inni też mieli poczucie godności, nie wyciskać ze społeczeństwa tyle pieniędzy ile się da, w imię zachowania praw biednych!
Oni uważają, że nie możliwe, by Bóg był aż tak niemiłosierny by zakazywał im tak fajnych zachowań. Stąd też przykrawają Objawienie do swego rozsądku. A jakie są tego skutki? Żydzi swoim powstaniem w 60 lat po Chrystusie, w przeciwieństwie do Bohaterów Powstania Warszawskiego, którzy swoją postawą zmusili Rosjan do przynajmniej szkieletowej odbudowy Warszawy i państwa Polskiego, doprowadzili do zburzenia Jerozolimy i zniszczenia swojego narodu! A przecież i Rzymianom zdarzało się odbudowywać zniszczone przez siebie miasta, jeśli było to uzasadnione. Powstanie Żydowskie takim uzasadnieniem nie było, a Warszawskie wpisujące się tradycję zarówno Polska jak katolicką było!
Chcę tylko przypomnieć jedną rzecz związaną z Powstaniem Warszawskim. Otóż mimo że wszyscy byli głodni, a niektórzy mieli broń, mimo że nie było żadnego urzędu ds aprowizacji, w Powstaniu nikt nie umarł z głodu! Okazuje się, że kontekst społeczny oraz uzasadnienie ideologiczne i moralne podobnych technicznie działań jest czynnikiem powodującym jego dalsze skutki praktyczne! I o to mi chodzi. Moralność jest drogą do dobrych skutków praktycznych a ludzie mają być moralni , bo to się opłaca a nie moralność się nie opłaca! Argumentacja moralna, bardzo podobna do faryzejskiej, przyjęta obecnie przez Dziwisza, Nycza, Pieronka i inne Sowy może, w niekorzystnym zbiegu okoliczności doprowadzić do fizycznego zniszczenia naszego narodu, bo jakie działania byśmy nie podjęli, to wszystkie oparte będą oparte o takie uzasadnienie, muszą prowadzić do negatywnych konsekwencji. Bo czy sądzicie, że gdyby nie doszło wspomnianego wyżej powstania żydowskiego, to naród żydowski by przetrwał. Nie, bo ono wybuchło dla jego ratowania w tej konkretnej formie w jakiej było na skutej jego ukształtowania przez faryzeuszy!
Czyli jakie działania byśmy nie podjęli w oparciu o amoralny, faryzejski sposób myślenia, to efekt zawsze będzie tak samo zły. Boję się więc o przyszłość naszego narodu o moją przyszłość ale też mam i nadzieję w naszej tradycji, bo jest dobra. Czy nie przesadzam w swoich obawach? Daj Boże, bym przesadzał, ale liczebność naszego narodu zmniejsza się zarówno z powodu braku dzieci, jak z powodu emigracji. Po prostu w Polsce nie daje się żyć. Taka jest prawda i wbrew pozorom dotyczy to wszystkich, nawet tych bogatych! Oni też po kolei emigrują. I to nie klimat im nie pasuje . Oni też nie chcą podlegać polskim sądom, polskiej administracji. Jeszcze, dopóki nie umocnił się Pis, to mogli liczyć, że mając pieniądze skorumpują sobie urzędnika lub sędziego i jakoś przeżyją. Jak długo Pis istnieje i sfera budżetowa boi się „brać” i stosuje „obowiązujące normy współżycia społecznego” to ludzie uciekają jak mogą a jak nie mogą, to przynajmniej nie chcą mieć w Polsce dzieci , a już w Anglii tak. Bezdzietność więc jest to formą sprzeciwu wobec systemu, a najgorsze jest to, że nawet przydarzy się macierzyństwo to nierzadko matka chce zabić swoje dzieci.
Libertyni zaś nie chcąc zmieniać stosunków społecznych wolą dać nieszczęśliwej matce uzasadnienie quasi-moralne jej czynu. Wtedy wszystko będzie mogło zostać jeszcze jakiś czas po staremu. Ale pokazanie, że można to zmienić, że w efekcie proponowanych przez nas zmian zacznie państwo dobrze funkcjonować powinno nam, po przejściowym spadku popularności, zapewnić wielu sojuszników, o ile oczywiście sami wytrwamy w swych wartościach. Przyczyną tego okropnego stanu rzeczy w naszym kraju jest wadliwa struktura społeczna, jest nie praktyczna definicja praw i obowiązków związanych z pełnieniem rozmaitych funkcji publicznych, w rezultacie czego społeczeństwo nie potrafi zarobić na swoje utrzymanie produkując dobra i usługi wymienialne a żyje z kredytu, wyprzedaży majątku oraz z zabierania resztek mienia biednym. Nie ma więc co liczyć na to, że w końcu emigracja ustanie, że w końcu przyrost naturalny ustabilizuje się na poziomie powiedzmy kilkunastu milionów Polaków, że w końcu liczebność narodu dopasuje się do zasobów kapitałowych. Jeżeli jakaś struktura społeczna nie ma zdolności do generowania z siebie żadnej nadwyżki ekonomicznej a jest z definicji deficytowa, to taka będzie bez względu na jej liczebność, bo problem jest natury jakościowej a nie ilościowej.
Zmiany ilościowe nie spowodują więc odwrócenia tendencji. My musimy pokazać, ze mamy nowy plan struktury społecznej wynikający z naszej moralności i że będzie to struktura skuteczna. Wtedy z interesu będziemy mieli wielu zwolenników a nisi przeciwnicy będą bez swego zaplecza Chcę tu podkreślić bardzo jasno, moralność i praktyczność jakiegoś czynu to dwie strony tej samej monety! Grzech to nieskuteczność, to minięcie się z celem działania, to zagubienie we mgle.
Problem w sumie jest prosty. Otóż my nie jesteśmy w stanie przewidzieć odleglejszych skutków swoich działań. Te bezpośrednie to owszem. Jeżeli wiec widzimy, że jakieś działanie przynosi nam pożytek, to je podejmujemy. Natomiast nie zastanawiamy się nad skutkami bardzo odległymi, bo to nie ma sensu, mamy za małe na to rozumy. W związku z tym chcemy jak najlepiej a wychodzi jak zwykle. Wyjaśnię na przykładzie o co mi chodzi. Wszyscy wiemy, bo jest to udowodnione naukowo ( naprawdę!), że ruch skrzydeł motyka na wyspach Pacyfiku jest powodem huraganu na Atlantyku, czyli prawdą jest, że to jakiś motyl, swoim lotem gdzieś nad Nową Gwineą ( ile są tam motyle), zniszczył Nowy Orlean powodując parę lat temu słynny huragan. Aczkolwiek to absurdalne, to jednak logiczne. Nie ma więc co się taką logika posługiwać, bo nie prowadzi ona do niczego. Natomiast jeżeli będziemy swoje działania analizować pod względem jakościowym, będziemy wszyscy swój interes postrzegać jako cząstkę interesu publicznego, to wtedy do huraganu też dojdzie ale nie wyrządzi on takich szkód, bo radni miejscy będą dbać o interes publiczny i zamiast traktować radę miejską jak przedsiębiorstwo cateringowe dla dużych korporacji finansowych. Będą dbać o jego zabezpieczenie i wały je chroniące będą wystarczająco mocne.
Tak więc huragan nie byłby apokaliptyczną klęską a kilkugodzinnym utrudnieniem życia. Czyli to samo zjawisko naturalne będzie, albo niedogodnością, albo karą bożą w zależności od sposobu zorganizowania się społeczeństwa! Tak jak przeglądam wpisy w środowisku blogerskim jesteśmy w stanie w tym duchu opisywać życie społeczne i w ten sposób dochodzić do mądrości społecznej. To zaś powinno bardzo szybko przynieść nam zwycięstwo nad głupotą i próżnością.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz