z Blogosfery
nissan, czw., 21/07/2011 - 09:44
Wojciech Kozlowski, pon., 22/11/2010 - 17:49
Jeśli dwie wieże WTC w 9/11 zostały „trafione” przez duże Boeingi, to prawdopodobieństw... Jeśli dwie wieże WTC w 9/11 zostały „trafione” przez duże Boeingi, to prawdopodobieństwo tego, że za sterami siedzieli Arabowie nie umiejący powozić awionetką i nie znający „american English” jest ZERO (p=0).
Jeśli wszystkie trzy wieże (nie dwie, średnio otumaniona Osobo!) zawaliły się w czasie zgodnym ze swobodnym spadaniem ciał na Ziemi (a=g), to jest pewne (p=1), że nastąpiło to na skutek jednoczesnych wybuchów na wielu piętrach, niszczących konstrukcje nośne tych budynków. Musiało to być przygotowywane miesiącami przez wielkie grupy profesjonalistów, pewnych możnej opieki i bezkarności. Jeśli Komisja rządu USA orzeka, że te wieże zawaliły się „na skutek nacisku górnych pięter”, to do komisji tej skierowano, ściślej: wybrano, nie tylko jołopów, ale i zbrodniarzy. Piszę jołopów nie dlatego, że nie wiedzieli, że to fizycznie niemożliwe, ale dlatego, że chyba uznali, iż zastraszony naród amerykański nie ośmieli się tej sprawy podnieść. Ale dlaczego zbrodniarze nie zostali osądzeni i ukarani?
Jeśli podana oficjalnie trajektoria Boeinga, który miał trafić w Pentagon, wymagałaby przyspieszeń do 36 g, oraz skurczenia się grubego samolotu do rozmiarów małego myśliwca czy latającej bomby, i to tuż przed uderzeniem w ścianę Pentagonu, to prawdopodobieństwo takiego procesu jest zerowe (p=0). Dokładnie, matematycznie ZERO.
Z drugiej, naszej strony (słoń a sprawa polska): Jeśli pan Kushner brał udział w „pracach” tej komisji, i jej wnioski podpisał (nie jestem tego pewien), to świadomie skłamał swemu Narodowi. Szansa, że pomoże ujawnić prawdę Smoleńską jakiemuś egzotycznemu narodkowi – no, też jest bardzo bliska ZERU.
Teraz u nas: Jeśli coś ścięło brzozę (zostańmy przy tym terminie, choć była to zapewne topola..) samym czubkiem skrzydła (drzazga…), przelatując na wysokości 5-6 metrów, to prawdopodobieństwo, że „się urwie” kawał skrzydła o długości ok. 4-5 metrów, a więc nastąpi duża nierównowaga sił nośnych skrzydeł, jest bardzo bliskie ZERA (p~0).
Jeśli zaś cała okolica tego drzewa nie odczuła podmuchu wichru o prędkości 100-300 km/h, to prawdopodobieństwo takiego przelotu i zdarzenia jest dokładnie zerowe (p=0).
Jeśli właz przedni Tu154 jest oparty o drzewo w pozycji wskazującej na lot w kierunku przeciwnym niż hipotetyczny lot Tu154, to musiał go tam ustawić wybuch nadający odwrotny kierunek lotu, lub źle przeszkolona ekipa robotników, a nie – rozpad kadłuba na skutek pędu początkowego o znanym zwrocie. Ta ostatnia hipoteza miałaby (p=0).
Jeśli czarna skrzynka, przedmiot ciężki i kulisty, więc łatwo toczący się, został znaleziony na początku „drogi rozpadu” samolotu, to prawdopodobieństwo, że oderwała się ona z tegoż kadłuba, z okolic ogona i poleciała zgodnie z kierunkiem postulowanego ruchu kadłuba jest (p=0).
Jeśli plamy błota na fragmentach skrzydeł i ogona są po jednej stronie tych elementów, oraz maja kształt plam kołowych (Cierpisz), to wyklucza to przemieszczanie się tych elementów w sposób przypadkowy, przy prędkości 300 -100 km/h, jako skutek energii kinetycznej rozpadającego się kadłuba w błotnym, miękkim terenie (p=0).
Analiza szczątków Tu154M wskazuje, że części z duralu nie zostały ZGNIECIONE, lecz rozerwane. Konieczne jest sprawdzenie tego twierdzenia w laboratoriach specjalistycznych. Jeśli zostanie potwierdzone rozerwanie, to WYBUCH przestanie być hipotezą, choćby była ona obecnie najbardziej prawdopodobną. To samo dotyczy badań, pod kątem analizy śladów wybuchu, zawartości trumien.
Takich faktów sto (lub więcej) znamy. Są dobrze udokumentowane. Tu nie trzeba rozwiązywania układu równań różniczkowych, o których pisują różne uczone trolle.
W rozumowaniach, w których do udowodnienia tezy konieczny jest cały ciąg przesłanek, obalenie jednej urywa i czyni bezużytecznym cały ten łańcuch. W proponowanej metodzie – odwrotnie: Choćby udowodniono, że wszystkie argumenty poza jednym są błędne, to ten jeden, który się ostał, jest decydujący.
To jasne, jak dupa Anioła, jak mawiał pewien pobożny ksiądz.
Wynika z tego, że:
Ponieważ o tym, kto będzie prowadził śledztwo zadecydowali tchórze i zdrajcy, a może i mordercy, musimy każdym kosztem ujawnić i udokumentować te oczywiste fakty, które uniemożliwią wrogom dodanie do Zbrodni Smoleńskiej jeszcze Kłamstwa Smoleńskiego.
Zebranie i porządne sformułowanie jednego, spójnego, jednolitego tekstu musi się odbyć w gronie sprawdzonych już przez te siedem miesięcy, wzajemnie sobie ufających i skutecznych analityków. Poza rykiem i wrzaskiem trolli. A potem – wynik przekażemy jawnie do Prokuratora Generalnego (ktokolwiek nim będzie) i Prokuratury Wojskowej.
Bo oni wiedza, że „politycy” (to ci, co obecnie deklarują, że „polityką się nie chcą zajmować”), gdy Prawda zostanie formalnie ujawniona, pewnie spadną na cztery łapy (no, może z jedną oderwaną), ale urzędnik czy prokurator jest kandydatem na Kozła Ofiarnego. Czego on bardzo nie lubi. A może też – znajdzie się wśród tych ostatnich i patriota, by uniemożliwić prawne przyklepanie fałszu.
- nissan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Pan Wojciech Kozłowski,
Szanowny Panie,
Wynika z tego, ze samolot T-154, rozerwał się nad ziemią.
Pozdrawiam
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz