Jeszcze nie skończyłem krakać, a wróble zaczęły ćwierkać o POPiS-ie. Broń nas, Panie Boże, przed jakąkolwiek próbą kolejnego kompromisu ze skompromitowaną do szczętu partią Tuska, Chlebowskiego i innych mędrców.
PO na Marsa
Najpierw J. Kaczyński zapowiedział, że jak zniknie Palikot i jak Niesiołowski przestanie być marszałkiem, to już będą podstawy do myślenia o jakimś możliwym zbliżeniu. Ja to oczywiście potraktowałem, jak żart, lecz nie dlatego że chodzi o dwóch czołowych cepów PO, tylko, że, jak sądziłem, Kaczyński uważa propozycję peokratów za nonsensowną. Nie uważałem bowiem wypowiedzi Kaczyńskiego za jakiejś warunki zaporowe, ponieważ nie były to i nie są warunki, których PO nie mogłaby spełnić. Zresztą już nazajutrz Palikot zaczął przebąkiwać o tym, że może nawet się z polityki wycofać, jeśli "PiS poprze kluczowe ustawy". Gdyby jednak tego było mało, to T. Sakiewicz wystąpił wczoraj w s24 z ideą neo-POPiS-u, a dziś J. Kurski w porannej Jedynce nie powiedział stanowczo "nie" w kwestii, czy historyczny kompromis jest realny.
Przecieram oczy ze zdumienia. Czy ja coś przegapiłem przez ten ostatni rok, czy też PiS stanowił dla PO wroga politycznego nr 1? Wroga większego niż korupcja w administracji państwowej i biznesie, nepotyzm ludowców, komuniści etc.? Czy PO nie dokonała rekomunizacji służb specjalnych z podziwu godną determinacją i spektakularnością? Czy PO doprowadziła do poprawienia sytuacji życiowej Polaków, tak jak zapewniała w kampanii wyborczej? Czy PO w ogóle zasługuje na potraktowanie jej jako partnera politycznego do jakichkolwiek negocjacji?
Sakiewicz pisze o grożącym nam nieszczęściu, jeśliby PiS nie wszedł na drogę historycznego kompromisu, ale przecież naszym głównym źródłem nieszczęść jest od roku gabinet PO! Naprawdę ciężko tego nie dostrzec. Jeśli więc ktoś myślałby z troską o polskim państwie w obliczu ekonomicznego kryzysu, to powinien nawoływać obecny rząd do odejścia, nie zaś nawoływać do wspierania Tuska i jego kolegów, ponieważ byłaby to sytuacja przypominająca usilne podtrzymywanie pijanego niemogącego ustać na nogach. To zaś, że PO upiła się władzą, to pewne - z drugiej jednak strony, to nie nasza sprawa, że PO poza skonsumowaniem ambicji rządzenia rozmaitych działaczy, nie ma zupełnie nic Polakom do zaoferowania, nie licząc coraz to nowych kosmicznych projektów, typu elektrownie jądrowe, szybkie koleje, a niedługo może i wyprawa na Marsa z Chińczykami.
Wszystkie te projekty karykaturalnie korespondują z realiami życia przeciętnego obywatela, ze stanem dróg, którymi nie jeździmy, ale się tłuczemy, z nieustającymi skokami cen towarów i usług, jak też z katatstrofalnym niedorozwojem systemu emerytalnego i zdrowotnego (o edukacji nie piszę, bo może Hallowej nie uda się jej rozwalić, gdyż w budżecie zabraknie pieniędzy na tę kompletnie idiotyczną reformę).
Należy bić na alarm więc nie z powodu kryzysu, bo o tym wielu ludzi ostrzegało rząd Tuska, który - a to ustami Gleba Chlebowskiego, znawcy finasów, zapewniał, że nic nam nie grozi i nic się nie stanie, a to ustami Rostowskiego odpędzał malkontentów i maruderów - ale z powodu tego, że przez ten cały rok (bo już o postawie wobec kryzysu nie wspomnę) nie zrobił dosłownie NIC, marnując czas, energię, pracę i pieniądze podatników. Przestrzegam więc PiS przed wchodzeniem do tej rzeki, gdyż już raz PiS próbował. Jeśli ktoś nie pamięta, jak wyglądały negocjacje z PO (jeszcze z Rokitą wśród liderów), to niech sobie poszuka w archiwach. Jeśli ktoś nie pamięta, jak PO traktowało nie tylko polityków, ale i wyborców PiS-u, niech przeczesze Sieć - przykładów jest pełno.
Może warto czasami wylać na głowę kubeł zimnej wody, by wirówka medialna, która codziennie stara się nam przeprać mózg nie podziałała tak, że naraz zaczniemy patrzeć na rzeczywistość oczyma PR-owców PO, a nie oczyma zdrowego rozsądku :) Gdyby PO miało zostać uznane za ugrupowanie nadające się do politycznego kompromisu, musiałoby radykalnie zmienić swoją politykę (zwł. wobec służb specjalnych, ale nie tylko) - na to zaś na razie się wcale nie zapowiada. Z. Krasnodębski pisze dowcipnie w swoim najnowszym artykule:
"Mało brakowało, by uciekający z Ameryki przed McCainem intelektualiści i artyści minęli się w drodze z uciekającymi z Polski przed Kaczyńskimi hydraulikami i pomywaczami."
Ja nie zdziwię się, jak wnet ludzie zaczną w panice uciekać przed PO. Sądzę więc, że warto poczekać na takie czasy, a PO niech leci na Marsa.
http://www.dziennik.pl/polityka/article267529/Palikot_jest_gotow_odejsc_z_polityki.html
http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/?id=16842
http://tomaszsakiewicz.salon24.pl/102655,index.html
http://www.rp.pl/artykul/31,221560_Zdzislaw_Krasnodebski__Obama___zmiana_tylko_drobna__.html