Rewolucja w piórkach demokracji Dr Aldona Ciborowska
Może decydenci z Platformy Obywatelskiej uznają wkrótce, że katolicyzm zagraża ich wyobrażeniom o demokracji, i spowodują, że jedynymi nieuprawnionymi w systemie będą katolicy - bez prawa własności, bez prawa do własnej inicjatywy i najlepiej zakneblowani - wierzące "mohery", tacy współcześni podludzie
Rewolucja w piórkach demokracji
Dr Aldona Ciborowska
Praktyka dyskryminacji jednego podmiotu zawsze uderza w cały system prawny i jest zagrożeniem dla wolności, w przypadku mediów - dla wolności słowa. Dlatego postulowanie dyskryminacji jednego nadawcy społecznego - Radia Maryja, medialna nagonka, wzmocniona słowami takiego czy innego polityka albo pseudodziennikarską kpiną, przypomina klimat czasów rządów totalitarnych, które uzurpowały sobie ustanawianie monopolu na prawdę i sięgały po wszystkie instytucje - również po media oraz ich "klimat".
Trwające od początku istnienia Radia Maryja próby cenzurowania przekazu emitowanego na antenie toruńskiej rozgłośni, żądania ustawowego zobowiązania Radia Maryja do pluralizmu światopoglądowego są śladem pewnego typu myślenia, którego charakterystyczną cechą jest dyskryminacja suwerennego, odrębnego katolickiego głosu. To przejaw myślenia totalitarnego. W tym duchu wypowiadają się ci politycy, którym Radio Maryja nie pasuje ideowo do koncepcji, psuje krajobraz, bo Polska z Radiem Maryja nie pokrywa się z "wzorem ich puzzli". Tym panom idea odrębnego katolickiego głosu w polskich domach przeszkadza. A może, już za chwilę, ci panowie, którzy wiedzą lepiej, jak powinni myśleć i czego słuchać, i w co nie wierzyć Polacy, Matce Bożej Częstochowskiej wypomną królewskie sukienki! Może uznają, że katolicyzm zagraża ich wyobrażeniom o demokracji i spowodują, że jedynymi nieuprawnionymi w systemie będą katolicy - bez prawa własności, bez prawa do własnej inicjatywy i najlepiej zakneblowani - wierzące "mohery", tacy współcześni podludzie.
Dyskryminować w "imię prawa" to znaczy atakować ducha prawa. W konsekwencji bezprawie zaczyna udawać normę, a to już jest rewolucja w piórkach demokracji. Myślenie totalitarne każdorazowo tłumi wolność słowa, zwalcza katolicką tożsamość oraz ośmiesza tradycyjne wartości. Obecnie takie działania dotykają Radio Maryja, suwerenny, katolicki głos w naszych domach, oraz o. Tadeusza Rydzyka, dyrektora i założyciela rozgłośni.
Clou postmodernistycznej utopii
Utopia postmodernistyczna zwalcza myślenie zdroworozsądkowe, bo ono uniemożliwia akceptację utopii i jej nowej globalnej etyki (por. M.A. Peters: "Nowa globalna etyka"). I to jest źródło owej niechęci różnych środowisk do nadawcy społecznego, jakim jest Radio Maryja. Niechęć ta ma podłoże filozoficzne i wyznaniowe, chociaż z większą siłą ujawnia się przy okazji politycznych połajanek. Istotą różnicy między myśleniem klasycznym (realistycznym) reprezentowanym przez rozgłośnię Ojców Redemptorystów, a środowiskami myślącymi utopią jest stosunek do prawdy oraz odmienne pojmowanie człowieka i ducha prawa. W filozofii realistycznej duchem prawa jest miłość. Człowiek jest rozumiany jako osoba, która spełnia się w relacjach, a prawda jest pojmowana jako zgodność myśli z rzeczywistością. Bóg jest transcendentny i jest Prawdą. Z kolei utopia zakłada konflikt i relatywność prawdy. W koncepcjach utopijnych człowiek rozumiany jest jako jednostka i część masy, a "prawda" się nie liczy, więc każda jednostka może mieć swoją własną (relatywizm). Rządy karmiące się utopią skutkują destrukcją międzyludzkich relacji, bo skoro ludzi nie łączy już prawda, to nic trwałego ich nie połączy, nawet z własnym życiem. Brakuje ufności. W ten sposób utopia powoduje dekonstrukcję osób, rodzin i społeczeństw. Wyznaniem postmodernistycznej utopii jest relatywizm, krytyka i spór wszystkich ze wszystkimi, o wszystko. I konsekwentnie - postmodernistyczna utopia chce narzucić wszystkim mediom taki właśnie porozrywany i skonfliktowany obraz rzeczywistości, jakby innej rzeczywistości nie było. Ten przekaz zrelatywizowanej prawdy chce narzucić Radiu Maryja. Środowiska liberalne dążą do tego, by ta katolicka rozgłośnia zrezygnowała z własnego, odrębnego głosu i żeby działała analogicznie do mediów publicznych, które są "wielogłosem". Tymczasem Radio Maryja jest nadawcą o odrębnej tożsamości, głosem środowiska skupionego wokół wartości tradycyjnych, w służbie Bogu i człowiekowi. Przyczynia się do promowania klasycznej edukacji, a więc ratuje cywilizacyjne osiągnięcia kultury Zachodu, w tym również umiłowanie praworządności. A jednak, a może właśnie z tego powodu, rozgłośnia Ojców Redemptorystów jest zwalczana przez tych, którzy może nie mieli szczęścia zakorzenić się w wolności, jaką gwarantuje świadomy wybór dobra, a jest nim również przyznanie prawa do głosu, do działania i do inicjatyw gospodarczych polskim katolikom skupionym wokół Radia Maryja.
Fakt, że niektórzy politycy nie rozumieją kultury, w której zakorzeniona jest nasza tradycja, to problem naszego bezpieczeństwa. Nie rozumieją oni podstaw cywilizacji śródziemnomorskiej, która od starożytności koncentrowała się wokół Boga, człowieka i wartości uniwersalnych - prawdy, piękna i dobra. Za ten brak zrozumienia ponoszą odpowiedzialność rządzący decydujący o kształcie edukacji w naszej Ojczyźnie. Bezkrytycznie kroczą oni śladami krajów Europy Zachodniej i Ameryki Północnej i podtrzymują system edukacji stworzony na wzór tamtych, które poniosły klęskę. A przecież ten system jest jedynie atrapą rzeczywistej edukacji, ponieważ nie kształci ludzi suwerennych intelektualnie.
Po 12 latach rzekomego kształcenia abiturienci zamiast prawdy absolutnej poszukują "klucza" do testu. Rezultat jest taki, że ludzie tracą wspólną płaszczyznę porozumienia, nadzieję oraz wzajemnie naruszają swoje prawa. W ten sposób generuje się antykulturę konfliktu. A w niej nie ma już wspólnych kryteriów i wartości.
Szansa dla Dobrej Nowiny
Tymczasem Zachód już zdiagnozował przyczyny swojego kryzysu. W zmonetaryzowanym systemie zdominowanym przez handel, który niszczy człowieka, w którym problemem jest wspólne życie, brakuje horyzontu, panuje fatalizm, atomizacja. Nadzieja jest towarem deficytowym. Do ludzi Zachodu już dotarła prawda, że człowiek to nie homo oeconomicus, więc na powrót musi się stać podmiotem systemów i instytucji.
W przestrzeni publicznej Francji Kościół katolicki jest obecny w tym, co pozostało jako fenomenalna spuścizna przeszłości - głównie w architekturze gotyckich katedr, romańskich kościółków, strzelistych wieżyczek w Burgundii, w wyniesieniu bazyliki Sacre Coeur na wzgórzu Montmartre, sakralnej budowli, która odciąga wzrok od "żelaznej damy", czyli wieży Eiffla.
Katolickie dziedzictwo przemawia nadal w nazwach miasteczek - np. Saintes Maries de la Mer etc. Tymczasem śledząc francuskie media, można odnieść wrażenie, jakby Kościoła katolickiego i tego, co katolickie w tym kraju wielkich świętych i Karola Wielkiego, nie było. Kiedy słucham wypowiedzi np. o tolerancji wobec różnych wyznań, to owa tolerancja nie wymienia katolicyzmu, tak jakby katolicyzmu nie było! Albo jakby katolicyzm nie mieścił się w granicach tolerancji. Może właśnie dlatego nad Sekwaną także powstają katolickie media, które pragną mówić głosem Kościoła. Jest oczywiste, że budzi się we Francji pragnienie przekazywania odrębnej katolickiej tożsamości, emitowania katolickiego głosu, który będzie głosił Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie.
Jan Paweł II w XXXV orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu przypominał, że: "Kultura medialna jest tak głęboko przepojona typowo postmodernistyczną mentalnością, dla której jedyną absolutną prawdą jest ta, iż nie istnieją prawdy absolutne, a gdyby nawet istniały, byłyby niedostępne dla ludzkiego rozumu i tym samym pozbawione znaczenia. W tej perspektywie - zaznaczył błogosławiony Ojciec Święty - istotna jest nie tyle prawda, co "wiadomość": coś, co może wzbudzić zainteresowanie lub rozbawić odbiorców, rodzi nieodpartą pokusę odsunięcia na bok kryteriów prawdy. W rezultacie świat mediów może czasem jawić się jako środowisko równie nieprzyjazne ewangelizacji jak pogański świat z czasów apostolskich. Ale podobnie jak pierwsi świadkowie Dobrej Nowiny nie cofnęli się w obliczu przeszkód, nie powinni ustąpić także dzisiejsi uczniowie Chrystusa. Do dziś rozbrzmiewa wśród nas echo wołania św. Pawła: "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!" (1 Kor 9, 16)".
I to jest zadaniem dla katolickich posłów i decydentów.
Autorka jest doktorem nauk prawnych, niezależną publicystką.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110713&typ=my&id=my03.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz