Uważacie, że jesteśmy egzaltowani i nieracjonalni. Uważacie, że za całe opisanie świata starcza nam garstka zetlałych cytatów napisanych przez takich samych jak my fantastów.

Nazywacie nas sektą, która wierzy w nierealnego Boga – Pana Prawdy bez kompromisów.

Uważacie, że nic nie znaczymy, codziennie wyszydzacie nas w swoich modnych programach telewizyjnych, co tydzień opisujecie naszą nicość w swoich tygodnikach opinii. Odmawiacie nam nawet praw przynależnych ludziom – jesteśmy co najwyżej ciemną hołotą, watahą, którą trzeba wyrżnąć, aby żyło się lepiej.

Dziesiątki ekspertów i profesorów od wszystkiego codziennie wieszczą nasz nieuchronny koniec.. Wyrzucacie filmy naszych autorów z publicznej telewizji, milczycie o naszych pisarzach, wyśmiewacie naszych publicystów.

Zastanawiam się po co to wszystko? Przecież jeżeli jesteśmy tylko wymierającym szczepem genetycznie niezdolnym do życia we współczesnym świecie, to dlaczego poświęcacie nam tak wiele swojego cennego czasu, tak wiele energii?

Dlaczego codziennie od rana do wieczora, bez wakacyjnej przerwy, powtarzacie te same zaklęcia – słowa które mają nas anihilować, zamienić w parę wodną i tlen?

Dlaczego kiedy o nas mówicie macie tak zacięte miny, dlaczego trzęsą się wam ręce?

Dlaczego walczycie z poetami, walczycie z wierszami, z piosenkami, walczycie z napisami na murach i z okrzykami na meczach, walczycie z transparentami...dlaczego?

Czyżby coś nie zgadzało się w waszym światłym rachunku?

Policzmy więc wspólnie jeszcze raz:

media ( te przyjazne i te odbite) są wasze, wojsko, policja i urzędnicy – wasi, parlament i najnowsze sondaże – wasze, najmodniejsi pisarze, aktorzy, kabareciarze – wasi, młodzi wykształceni z dużych miast, ludzie sukcesu – wasi, najlepsi i najładniejsi politycy – wasi, niepodważalne autorytety (Owsiak, Środa, Ochojska, Wajda, Olga Lipińska, Marek Kondrat – aż się kręci w głowie) – wasi, dyskusja, demokracja i pluralizm – od Jarosława Gowina do Arłukowicza – wasze, kościół łagiewnicki (ten doskonały, nowoczesny biskupa Pieronka, księdza Bonieckiego i Sowy – aż się dziwię, że jeszcze nie nosicie klamerek u pasów ze stosownymi napisami) – wasz. Prawo – wasze, Większość – wasza. Słuszność i ciężar wielu pracowitych stronic – wasze. Unia Europejska, NAFTA, świat cały, przyjazny, progresywny i demokratyczny – wasz. Tęczowi przodownicy miłości, płcie wszystkie i parytety – wasze. Miejsca na billboardach, city lightach, na scenach i na ekranach – wasze. Miejsca w sercach na Walentynki – wykupione już dawno.

To przecież całe uniwersum, doskonałe, bez żadnej szczeliny, bez tajemnego przejścia dla myszy i korników.

Kto więc przeciw Wam?

Kto na tyle spędza wam sen z powiek, że zdyszani pędzicie, aby odliczyć się w porannych programach TVN 24?

Nie możecie spać? Coś wam się śni niedobrego? Coś gniecie w piersiach, gdy zamykacie się w czterech ścianach i gasną światła Warszawy?

Kto każe pisać wam tak żałosne libretta do waszych „Szkieł kontaktowych”.

Czegoś się obawiacie? Kogo?

Nie, to przecież nie ma najmniejszego sensu...nie ma się kogo bać Kochani.

Przecież codziennie utwierdzacie się o tym w swoich „śniadaniach u Mellerego”, rozpijacie to w swoich „kawach na ławach” i potem.

Poza wami nie ma świata, są tylko jakieś błota i mokradła, jakieś opary do rozwiania i mgły do osuszenia.

Istnieje nic.

A jeśli coś jednak jest?

Jeśli oni tam stoją – milczący, skupieni, niewdzięczni?

 Jeśli oni stoją tam jak rosnący w ciszy birnamski las?

Te strzygi, potwory, wyziewy i strachy, upiory o twarzach starych wiarusów, młodych Karolów Lewittoux, Trauguttów straconych.

Jeśli oni uznali, że księżyc jest jednak piękniejszy od płatnego wychodka, że Matka Boska choćby i kiełbasiana co grudzień rodzi Dzieciątko Prawdy, że podanie dłoni może być czystym gestem pokoju i przyjaźni, a nie pijarowym trickiem?

Jeśli są jeszcze tacy, którzy wiedzą że „mężczyzna” to wybór, a nie płeć wrodzona, że „kobieta” to błogosławiona brama, przez którą wchodzi na świat wielki cud.

Jeżeli oni spluwają pod nogi kłamcom, nie chcą kompromisów i wierzą w czyste gesty?

 

Jeśli ktoś się boi,

to z czasem zaczyna nienawidzić własnego strachu.

Egzorcyzmuje go tysiącem obrzędów i coraz bardziej hałaśliwą zabawą.

Gdy spoglądałem na wasz koncert, wasz i Materny i Wojewódzkiego, to powstał mi w głowie ten tekst.

Zrozumiałem jak wścieka was nasze trwanie.

Jak nigdy nie zrozumieliście powstańców z Warszawskiego Getta (choć wyprawiliście im setki pustych laurek), jak nie pojmiecie harcerzy z Wieży Spadochronowej, lwowskich „Orląt”, samobójcy Raginisa.

Pojąłem jak wygodnie jest wam widzieć Warszawskich Powstańców w kanałach, ułanów II Rzeczpospolitej w nie istniejących (chyba tylko w hitlerowskiej propagandzie) szarżach na czołgi i Zbigniewa Herberta w grobie.

Czy naprawdę uwierzyliście w to, że ten Naród można tak tanio oswoić i wysłać w prywatność śmierdzącą grillem?

Może nie jesteśmy najbardziej przebiegli wśród narodów świata, może z naszych wad da się stworzyć „Bestiarium Polonicum”, może w tłumie nie wyglądamy najlepiej, ale nikt jeszcze nie wyciął nam poczucia wolności – tej swoistej wrażliwości na smak życia, której pozbawione są umysły niewolników.

Tych prowodyrów nie jest zbyt wielu, ale jak profetycznie pisał „wasz” Miłosz: „możesz go zabić narodzi się nowy...”

Tak gnaliście do tej waszej ponowoczesności, do końca historii, który nie nastąpił, że przestaliście na nas zważać, a teraz cóż, chyba jest już późno, chyba zmierzcha się wasza historia.

Wasz lęk dobrze wie, że My potrafimy czekać.

http://wgadowski.salon24.pl/323862,buntownicy-smaku