Zostały trzy miesiące...
Prezydent Bronisław Komorowski zdecydował, że wybory będą jednodniowe iodbędą się 9 października 2011, czyli w pierwszym możliwie dostępnym terminie.Powoduje to, że kampania będzie krótka. Dodatkowo znacząca część zasadniczejkampanii, będzie odbywać się w trakcie wakacji. Termin nie jest przypadkowy.Wynika z zimnej kalkulacji. Można śmiało powiedzieć, że podstawowa częśćkampanii została już zakończona przez partię rządzącą. Wszystko, co ważne wtych wyborach, odbyło się w czerwcu. Wcześniejsze wybory dają Platformie szansęna ostateczne utrzymanie zwycięstwa. Tydzień mógłby zmienić wiele. Najwięcejtracą na tym terminie nowe ugrupowania, jak PJN czy Palikot, oraz Prawo iSprawiedliwość. PiS może zwyczajnie nie zdążyć, ze zbudowaniem spójnegoprzekazu.
Zapraszam na www.tomaszmatynia.wordpress.com
Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło„kampanie informacyjną” w radiu i telewizji. Spot telewizyjny jest wzorowany napomyśle sztabu Mitta Romneya, kandydata na kandydata Republikanów w wyborachprezydenckich roku 2012. Na rok przed wyborami taki spot miałby zdecydowaniewiększą szansę na zainteresowanie, a zwłaszcza przestawienie trendów. Ruszaniez klipami na 3 miesiące przed, jest ucieczką przed zakazem publikacji spotów telewizyjnych,zawartym w Kodeksie Wyborczym, napisanym głównie przez Platformę Obywatelską.Partia rządząca doskonale wie, że media głównego nurtu i tak będą ją wspierać,a usuwając możliwość reklamowania się ugrupowań wyklucza konkurencje w tejkwestii. Donald Tusk będzie na ekranach naszych telewizorów codziennie beznakładów jego ugrupowania. Wszystko w związku z trwającą właśnie, polskąprezydencją w Radzie Unii Europejskiej. Będzie się pokazywał, i to nie w byle jakimtowarzystwie. Pewne jest, że na tydzień przed wyborami odbędzie się w Polsce –szczyt Partnerstwa Wschodniego. Wśród jego gości na pewno będzie kanclerzAngela Merkel, prezydent Francji, i inne ważne twarze Europy. Będzie tonajmocniejszy akcent tej kampanii, w jedynym temacie zaproponowanym nam przezpartię rządzącą.
Wracając do tezy ze wstępu:Platforma już rozegrała zasadniczą część kampanii. Pierwszym tematem sztabowcówpartii Donalda Tuska, pozostanie prezydencja. Nie będzie innego miejscaaktywności Platformy. Chyba, że takie sfery wywoła Prawo i Sprawiedliwość.Prawdopodobnie rozgorzeje dyskusja na temat służby zdrowia. PiS będziepunktował Tuska za pomysł z komercjalizacją szpitali. Od tego jak partiaJarosława Kaczyńskiego rozegra ten temat, będzie zależał jej wynik. Wracając doPlatformy Obywatelskiej. Oni w ostatnich tygodniach zaproponowali wyborcom gigantycznąofensywę medialną. Wśród jej elementóe wymienić trzeba: transfer Arłukowicza,transfer Kluzik-Rostkowskiej, wielka konwencja w Gdańsku, serial z układaniemlist, przygotowanie do prezydencji i jej start. Jest to typowy przykładucieczki do przodu. To co ta partia zebrała po małym kryzysie związanym zestadionami i autostradami, ma jej wystarczyć do wyborów. Nie będzie już więcejigrzysk, nowych tematów. Kampania została już rozegrana w głowach sztabowców.Teraz trzeba analizować strategię przeciwnika. Platforma takiej strategii nieposiada, chyba że strategią nazwiemy przetrzymanie. Będzie kilka wydarzeńzwiązanych z prezydencją. Ponad to zostaną otwarte stadiony w Warszawie, i gdański.
Donald Tusk i jego grupaekspertów ma tak naprawdę jeden problem. Jest nim raport Millera. Miał on pojawićsię już pod koniec czerwca, nagle pojawiły się kłopoty z tłumaczeniem.Prawdziwym powodem wstrzymywania raportu jest wyczekiwanie najlepszej na tochwili. Tusk i Platforma muszą zrobić coś, żeby przykryć publikacje raportuMillera. Prawdopodobnie medialne zainteresowanie zostanie zadławione jakąśrządową wrzutką. Być może będzie to informacja o spektakularnym transferze,albo jakieś niespodziewane zachowanie prezydenta, np. weto, do którejś z rządowych ustaw. Być może będzie tak, żePlatforma zrezygnuje z wrzutki i będzie czekać, aż PiS się wystrzela w tymtemacie. Wydaje mi się jednak, że partia Kaczyńskiego zdążyła się odpowiednioprzygotować na zapiski z Komisji Millera. Na pewno pojawią się żądania dymisjiministrów, na pewno na raport odpowie Macierewicz.
Staje się jasne, że PiS postawina zupełnie inny przekaz niż do tej pory. Przekaz kierowany niejako od dołu.Była już próba podobnego pomysłu przed wyborami do europarlamentu w 2009 roku.Sugerują to spoty z Cugier-Kotką, która kazała „dać rządowi żółtą kartkę”. Tesame symbole pokazują spoty zatytułowane „Słowa prawdy”. PiS, żeby wygrać musiuwieść milion wyborców ponad swój elektorat. Jest to możliwe. Mimo tego copokazują sondaże partyjne, zaufanie do rządu i premiera spada. Jest to pierwszysymptom zmiany nastrojów. Nastroje te są zmieniane pod wpływem wielu informacji,ni tylko tych związanych bezpośrednio z polską polityką. Po pierwsze ludziezaczynają zauważać ignorancje władzy, a po wtóre są nieświadomie straszeni. Inflacja,niestabilność na rynkach finansowych, kryzys w Europie istnieje w mediach.Jeśli dołączymy do tego próby podjęte przez opozycję, to uda się zdominowaćprzekaz w kampanii.
Kampanie w Polsce są bardzosymboliczne. Właściwie bez problemu możemy odwołać się do symboli z wyborów wpoprzednich latach. W 2005 roku symbolami były słowa: układ, IV RP, korupcja. W2007 roku sferę symboliczną zdominowała Platforma Obywatelska, dlatego wygrałate wybory. I tak w październiku 2007 straszono nas zamykaniem o 6 rano,wskazywano winnych za wyjazd z Polski milionów Polaków, wymuszono obywatelskienieposłuszeństwo. Dziś trudno jest wskazać symbole trwającej kampanii. Z jednejstrony mogą to być: lenistwo i nieudolność władzy, słabość państwa ikorupcyjno-biznesowo układy, a z drugiej: strach przed powrotem IV RP, Polskaszanowana w Europie i Tusk jako europejski przywódca. Zastanawiając się nadsłowami, które zdominują scenę publiczną na przełomie lata i jesieni przychodządo głowy: „dosyć”(jako sprzeciw wobec braku reform), „zasłużyć”(wobec tego, żePolacy zasługują na więcej niż proponuje im Tusk), ale takżespokój(pozostawienie obecnych u władzy) i duma(dumna i podziwiana Polska). Wgwielu politologów kwestia zwycięstwa w wyborach rozgrywa się właśnie w sferzejęzyka. Ja w dużej mierze, z tym zdaniem się zgadzam. Uważam, że wartościądodaną są tu pozasłowne symbole, które zostaną zaproponowane wyborcom.
Celowo do tej pory niewspominałem o innych partiach. W tych wyborach one już żadnej roli nieodegrają. SLD może na zawsze zrównać się z PSL-em. Polski system dryfuje wkierunku dwupartyjnego. Po prawej stronie konserwatywny PiS, a na lewo od niegoPlatforma Obywatelska, nowoczesna, i chyba już niedługo o wiele bardziejlewicująca. Na Platformie ciąg w lewo wymaga jej zaplecze metapolityczne.Wzmocnienie „lewej nogi” jest jedynym sposobem na utrzymanie wsparcia środowisk„Polityki” czy „Gazety Wyborczej”. Do tej pory środowiska te, ideowo do siebienie pasowały.
Zostały trzy miesiące.Bukmacherzy dziś niższy kurs daliby Platformie. I mieliby rację, bo na dziś tewybory wygrywa Platforma. Jest jednak kilka czynników, które tą sytuacje mogązmienić. Wymienię tutaj te bezpośrednio niezależne od polityków: zniechęceniedo całej klasy politycznej, co spowoduje poważne zmniejszenie frekwencji,poważne zawirowania na rynkach finansowych lub realne zagrożenie pokoju wsferze międzynarodowej. Te ostatnie elementy powodują, że Polacy dwa razyzastanowią się zanim oddają głos. Niższa frekwencja, to walka twardychelektoratów. PiS ma zdecydowanie wyższy czynnik mobilizacji swojego elektoratu.
- tomow - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz