Co można sądzić i co wiedzieć po 14 miesiącach?

 Czego można być pewnym?
 Można być pewnym dwóch rzeczy tylko:
 Że przynajmniej niektórzy pasażerowie Tu 154 nie żyją.
 Można być pewnym że miejsce „katastrofy” nieopodal lotniska Siewierny jest inscenizacją.

Aczkolwiek oficjalna wersja że samolot tam się rozbił naprowadzany źle przez ruskich, którzy nawet pomogli sobie bombą jest kusząca to niestety nic nie wiadomo na razie światu o takiej bombie która dezintegruje część samolotu, część zostawiając w większych kawałach, do tego tak unikalny „inteligentny” potężny wybuch na atomy rozwalający część samolotu, a część pozostawiający, a przy tym nie robiący żadnych szkód w otoczeniu. Do tego bombie, która dezintegrując na nieznajdywalne szczątki wiekszość samolotu równocześnie nie czyni szkód w wielu ciałach w opisie identyfikacji wielu bliskich wyglądających „jakby spali”.
 Mamy i wiceministra Wróbla, który w prywatnych rozmowach mówi że to nie jest wrak Tu-154 i zostaje zamordowany.

Kilku rzeczy można być prawie pewnym.
 Wobec inscenizacji i miejsca „katastrofy”, które jest rzekomym miejscem katastrofy można być również pewnym że Tu-154 wylądował cały, bądź awaryjnie. Bowiem rosyjscy czekiści chcieli nieuszkodzone laptopy, telefony komórkowe ważnych osób, a może także niektórych żywych ludzi.
 Można być prawie pewnym że na samolot nastąpił szturm rosyjskich antyterrorystów, o czym i świadczy nieoddanie broni borowców z samolotu i ich kamizelek kuloodpornych. Krótka więc walka. Wobec takiego szturmu pewne jest właściwie użycie gazu stąd niespotykany wygląd po katastrofach samolotowych niektórych ofiar „jakby spały” i na przykład mała rana w głowie stewardessy Moniuszko, która wedle oceny jej ojca nie wyjaśnia mu przyczyny jej śmierci. Rana jakby pro forma, bo gdyby jej nie było, byłoby jeszcze dziwniej.
Nie wiadomo czy delegacja leciała jednym samolotem, dwoma, czy trzema. Nie wiadomo też na pewno czy wyleciała w ogóle z Polski.
Wiadomo że relacje z Okęcia 10 kwietnia są bardzo dziwne, chwilami kuriozalne, niepokojące, sprzeczne.
http://cyprianpolak.salon24.pl/291829,odlot-delegacji-z-okecia-i-andrzej-klarkowski
 Wersja , której się trzymam, do której jestem jednak najbardziej przekonany: Samolot był jeden, wylądował na lotnisku Siewiernyj, tak jak miał to sfilmować operator Knyż i jak były informacje na smoleńskim forum  zamieszczone o godzinie 8.25, a które pasują do naszego samolotu. Wylądował od zachodu, a delegacji na lotnisku nie było. Żeby to uprawdopodobnić dodam że A. Macierewicz stwierdził że jest pewny że na Siewiernym nie oczekiwał na samolot z całą delegacją żaden borowiec. Stwierdzili to (komisja parlamentarna) niezbicie i kosztowało dojście do tej prostej informacji wiele trudów i zachodu.

To tyle. Dalej jednak jest już mniej prosto. Cofam się do Okęcia. Od początku nie mogę uwierzyć i zrozumieć że delegacja poleciała dobrowolnie jednym samolotem.
Przypuszczam że została do tego zmuszona. Kto był na Okęciu – ruscy żołnierze?
Dlaczego nie? Jeśli był konsultant fsb z którym się kontaktowano zaraz.

 Tu jednak ta najprostsza hipoteza uwzględniająca maskirowkę ma słabe miejsce. Jeśli zostali zmuszeni do wejścia na pokład, sterroryzowani w Polsce trudno by pilot nie wylądował w najbliższym rozsądnym miejscu. Jeśli ruscy żołnierze czy inni niezidentyfikowani terroryzujący osobnicy wpakowali by się do samolotu to odpada użycie broni przez borowców w momencie szturmu fsb na samolot na Siewiernym. Chyba że jej użyli jeszcze w Warszawie, a delegację lub jej część zagazowano jeszcze w samolocie na Okęciu. Jeśli chodzi o prezydenta to przypuszczam że nie żył od powrotu (niepowrotu) z Litwy. Ciało przebywało w chłodni stąd uwaga Jarosława „że od brata bił silny chłód”.

Czyli podsumowując”: Pewniki tylko dwa. Niektórzy przynajmniej pasażerowie Tu-154 nie żyją (Przypuszczalnie wszyscy). Obok lotniska Siewierny jest inscenizacja katastrofy (maskirowka).
Uważam że samolot Tu-154 wylądował awaryjnie, nastąpił szturm fsb. Krótka obrona borowców, użycie gazu.

Totalna dezinformacja dotycząca nie tylko godziny wylotu Tu, ale także dziwne i kuriozalne miejscami relacje odprowadzających znajdujące się zresztą dopiero po niemal roku, brak filmów i zdjęć z wylatującym Kaczyńskim świadczą że działo się tam coś więcej niż zwykłe roszady, przesiadki do samolotów i chęć manipulacji z godziną wylotu. Brak relacji osób odprowadzających , brak nawet info rodzin o esemesach, które zwykle wysyła odlatujący samolotem że samolot wystartował, brak jakichkolwiek informacji dotyczących wojskowych, kiedy wyjechali z bazy, z domów, kto po nich przyjechał, kto towarzyszył itd. Brak serwisów prasowych na Okęciu: prezydenta, wojska, NBP, brak jakiegokolwiek zdjęcia z Okęcia zwłaszcza wobec jedynej takiej delegacji. To wszystko sprawia że wersja z Tu 154 który wyleciał i dopiero po lądowaniu został zaskoczony przez rosyjskich antyterrorystów jest trudna do utrzymania ale na razie innej możliwości nie znam.
Do tego dodam prezydenta, który, wszystko na to wskazuje był martwy od dwóch dni. Jak powiązać powyższą informację, z lotem jednej zwłaszcza delegacji, nie potrafię znaleźć odpowiedzi.