Łódź Kaliska i Łódź Wiedeńska (Grudeq )

avatar użytkownika Maryla
Z Monteskiusza: demokracja psuje się kiedy zanika równość.
 
Dwa miejsca w Łodzi, dworzec kolejowy Łódź Kaliska i restaurację Wiedeńską w tymże mieści dzieliło raptem kilka kilometrów. Kilka kilometrów między punktami tego samego państwa, tego samego prawa, tej samej republiki, tej samej demokracji i takich samych obywateli. A jednak nie do końca.
                            
Pierwsza powstała Łódź Kaliska. Łódź nie mogła produkować tylko na potrzeby rynku rosyjskiego. Nawet gospodarka XIX wieku wymagała poszerzania i ekspansji na nowe rynki. Łódź Fabryczna była do eksportu do Rosji, chociaż słowo eksport jest chyba nie na miejscu gdy sprawa dotyczyła tego samego państwa. Aby zdobyć rynek Pruski i dalej rynki Niemieckie potrzebna była kolej w kierunku Breslau. Tak myślała Łódź, sprzed jeszcze I Wojny Światowej.
 
Łódź III Rzeczypospolitej poszła inną drogą. Trzeba było zrezygnować z rynków wschodnich. Dworzec Fabryczny popada w ruinę. Nikt nie przychodził na niego z walizką pełną próbek perkalików aby jechać do Tomska, Obolska czy Władywostoku i tam szukać kontrahentów. Coraz częściej przychodzili tam łodzianie aby w pociągu do Warszawy szukać pracy. Nie trzeba też silić się na zdobywanie rynków zachodnich. Dworzec Kaliski, co prawda odnowiono, aby raptem odprawiać z niego kilka pociągów do Wrocławia, Szczecina czy Gdańska, głównie aby łodzianie mogli odwiedzić rodziny, bo przecież znów na ten dworzec nie wybierał się nikt z łódzkich fabrykantów z walizeczką próbek aby zdobywać rynki Monachium, Stuttgartu, Antwerpii czy Paryża.
 
Śmietanka łódzkiej przedsiębiorczości z walizeczkami pieniędzy wybierała Restaurację Wiedeńską. Wiedeń. Takie dziwne połączenie. Stolica najbardziej konserwatywnej i stonowanej cesarsko-królewskiej monarchii i równocześnie miasto największej dekadencji. Paryż był dekadencki, ale głosił to otwarcie i szczerze wobec wszystkich. W końcu wiatraki Moulin Rouge obracały się w najjaskrawszej czerwieni. Wiedeń chciał uchodzić za roztańczone miasto, za miasto walca i arystokracji, szyku i sznytu. A rządził tam socjaldemokratyczny burmistrz, i w cieniu jego polityki i tego miasta kształtowały się zbrodnicze myśli Hitlera. Restauracja Paryska wymagała by od jej klientów pewnego artyzmu. Restauracja Londyńska ze swoją klubową ekskluzywnością nie pasowałaby do jednak swojskich chłopaków z miasta. Restauracja Budapeszteńska nie porwałaby swoim szaleństwem.. a Restauracja Berlińska za bardzo kojarzyłaby się z dyscypliną. Wiedeńska była w sam raz. Co innego na zewnątrz, co innego wewnątrz.
 
Łódzka przedsiębiorczość. Aż przypomina się stary Żyd z „Ziemi obiecanej” – pamiętam jak Łódź miała 1.000 mieszkańców, dziś ma 400 tysięcy, a jak będę umierał będzie miała 1 milion. Chodził więc ten Żyd po tej w 1/3 polskiej, 1/3 żydowskiej, 1/3 niemieckiej opakowanej w rosyjskie urzędowe napisy Łodzi i oglądał każde otwarcie każdej nowej fabryki. Łódź XIX wieku otwierała fabryki i na tym zarabiała pieniądze. Łódź III Rzeczypospolitej zarabiała pieniądze na zamykaniu fabryk. Na zlecaniu chałupniczej pracy niskoopłacanym pracownikom zza wschodniej granicy, bo przecież praca w Łodzi nie koniecznie miała być dla łodzianek czy łodzian, czy też na bardziej opłacalnym (acz tylko w I ruchu) imporcie ubrań z Chin czy Bangladeszu.. Na tym były pieniądze, i te pieniądze trzeba było wydawać. I najlepiej w łódzkiej Restauracji Wiedeńskiej.
 
Kolejny symbol upadku Rzeczypospolitej. Miejsce w którym ci, którzy stanowili prawo Rzeczypospolitej i mieli prowadzić politykę Rzeczypospolitej ku jej wielkości w jak najlepszej komitywie spotykali tych, którzy czerpali swoje bogactwo ze słabości tejże Rzeczypospolitej. Transakcje tam zawierane zadawalały wszystkie strony. Ci, którzy obawiali się silnego i stabilnego państwa dostawali zapewnienie, że takie państwo nie powstanie. Ci, którzy chcieli upajać się iluzją posiadanej władzy, dostawali taką iluzję. Ci, którzy zamykali fabryki, otrzymywali zaś oczekiwany podziw za swoją pracę. Aby każda ze stron miała pewność, że nikt z tego obłąkańczego koła nie wywinie, pierwsza nie wyrwie się z łańcucha i zrzuci winę na tylko jedną stronę, łańcuch ten łączono mocnym węzłem przestępstwa. Gangsterzy szachowali polityków wiedzą, która po upublicznieniu zniszczyła by ich kariery. Politycy szachowali gangsterów władzą, która pozwalała przymknąć oko Temidzie, albo zorganizować przynoszącą olbrzymie zyski lukę prawną.
 
Restauracja. Idealne miejsce do wydawania pieniędzy, ale nie do ich wytwarzania czy zarabiania. Idealne miejsce do prania pieniędzy. Czy ktoś będzie zliczał ile zjedzono kaczek, ziemniaków, sałatek, wypito piw, win. Zarabiam pieniądze na narkotykach i jeszcze tego samego dnia organizuje w mojej restauracji, wielkie przyjęcie dla moich gości, za które sam z własnych pieniędzy płacę. Wieczorem mam zdobyte grono nowych przyjaciół.. a na restauracyjnym koncie czyściutko zarobione pieniążki.
 
Łódź upada, upadała, upadła. A w Restauracji Wiedeńskiej bawiono się znakomicie. Jeden polityk Platformy Obywatelskiej gdy dostał działkę narkotyków przebierał się za kobietę. W Wiedeńskiej mieliśmy całe stadko polityków. Może przypomniała im się jedyna zrozumiała przez nich scena z „Ziemi Obiecanej”, gdzie pokazano jak bawiła się przedsiębiorczość Łodzi XIX wiecznej.. Tylko tamta Łódź budowała i otwierała fabryki. Może i fabryki plajtowały, ale te budowanie i otwieranie dawało nadzieję. Łódź III Rzeczypospolitej fabryki zamykały, i nawet największa afera z tego miasta polegała na zarobku na czymś absolutnie nie dającym nadziei, jakim jest śmierć człowieka. Ale gdzie takie problemy mogły dochodzić do bywalców Wiedeńskiej. Kolejne przebyte ścieżki – załatwimy, na 90% załatwimy… i co tam Panie Syndyku, co teraz pan zamyka?... byłem teraz w Londynie, mam tu fotografię z BigBenem, ale ile tam wypiliśmy… no, tak ten Prokurator coś za nerwowy, „uczciwy”, zobaczymy czy da się go przenieść gdzieś indziej.
 
Łódź Wiedeńska. Eksterytorialna część Polski. Wyłączona spor jurysdykcji polskiej karnej, administracyjnej czy cywilnej. Demokracja III Rzeczypospolitej, równa dla każdego inaczej. Gdyby Król spotykał się i ucztował z antymonarchicznymi rewolucjonistami, to niechybnie czekałaby go abdykacja na rzecz młodszego brata czy bardziej rozgarniętego syna. Gdy u nas politycy zabawiają się z mafią.. to nasze społeczeństwo liczy na cud, nieważne czy działa świadomie czy nie świadomie, ale własnymi głosami dopuszcza ich do pełni władzy, chociaż doskonale wie, że miejsca w Wiedeńskiej nie starczy dla wszystkich. Dlatego gdy będzie samotnie społeczeństwo siedzieć na pustym i smutnym dworcu Kaliskim pretensje powinno mieć wyłącznie do samego siebie.  
 
http://grudqowy.salon24.pl/310206,lodz-kaliska-i-lodz-wiedenska
 
 
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Jeżeli chodzi o wiedeńska kuchnię, to jem jajka po wiedeńsku. Nawet sam umiem ugotować.
Wole jednak walce wiedeńskie panów Straussów.
Dla Pani;
An der schönen blauen Donau

"

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz