Słowo o kompromitacji, która TEJ władzy dotyczyć nie może...
W normalnej, a więc prawdziwej demokracji, musi funkcjonować mechanizm kompromitacji. Powinien on przede wszystkim wiązać elity, zwłaszcza te polityczne - dzierżące bezpośrednio władzę. Ktoś, kto kompletnie, na całej linii skrewił powinien odejść (względnie być zmuszony do tego). Prawo pozytywnej, pożądanej selekcji, będącej wyznacznikiem standardów cywilizacji Zachodu, koniecznej po doświadczeniach obu totalitaryzmów. Jakże można marzyć o realnym postępie, dając permanentną szansę nieudacznikowi, od którego decyzji miałby on (ów progres) zależeć?
W Polsce od kilku lat ten demokratyczny dogmat zupełnie nie działa. Wcześniej bywało z tym różnie, ale zachowywano jednak pewien umiar (poza latami 2005-2007), w każdym razie (mniejsze lub większe) pozory. Nie tylko tragedia smoleńska jest dzisiejszych czasów przerażającym wyznacznikiem (choć najbardziej ostentacyjnym); to także szereg innych faktów, poczynając od losów senatora Misiaka i B. Sawickiej, a na konsekwencjach (a raczej ich braku) afery hazardowej i widowiskowym zawłaszczeniu Woronicza w ostatnich miesiącach kończąc...
Myślę o tym zwłaszcza o poranku, czekając na pociąg (nim dojeżdżam, by zarobić na codzienne życie) który się permanentnie spóźnia. Wiem, że któregoś razu (, zwłaszcza, że opóźnienie wynosi coraz częściej kilkadziesiąt minut<!!!>), mój czcigodny pracodawca powie dość, bo przecież wie, że na rynku jest multum chętnych, którzy z różnych powodów będą częściej na czas w pracy, niż ja...
Co robi w tym czasie (w chwilach moich cierpień, rozterek wewnętrznych) skompromitowany po grudniowej kolejowej hekatombie, minister Grabarczyk? Mogę się tylko domyślać. Pije kawę, czyta "Wyborczą", a może dopiero wstaje z łoża i dzwoni po szofera, żeby przyjechał po niego nieco później? Z resztą te didaskalia są nieistotne; wystarczy, że wiem, iż czuje się ode mnie znacznie lepiej. Skąd? Bo ma świadomość swojej pozycji: nieusuwalności, nieodpowiedzialności, bezgranicznego zaufania mediów. Jest kimś, ma za sobą Tuska, Michnika, Solorza, Waltera (...), których PKP i bolączki jej konsumentów zupełnie nie interesują.
Ten przytyk do ministra infrastruktury był być może zbyt osobisty. Choć z drugiej strony, wraz ze mną na tym zimnym peronie czekają wqur...i ludzie. Niemało ich. Często czytają ze zdenerwowaniem "Angore", czasem słyszę dyskusje polityczne, najczęściej zgodne w wymowie z przekazami forsowanymi przez wiadome media. Nie spotkałem się, jak na razie, z zasłyszanymi opiniami, że ten rząd zawodzi, że minister jest do d...; moi towarzysze niedoli argumentują inaczej - twierdzą, że Polska jest po prostu beznadziejna, że nigdy nie dogonimy Niemiec, etc. Nie chcą znać ludzi odpowiedzialnych za tą konkretną "beznadzieję"; po co im to? Przez wiele lat komunizmu i postkomunizmu nikt nie prosił ich o wytykanie palcami winnych. Bo kogóż mieli by obarczyć: Jaruzelskiego, Kiszczaka, Geremka, Balcerowicza, Kwaśniewskiego?
Tych wqur...ch ludzi czekających w nieskończoność na peronie, młodych i starych, bardziej lub mniej zdeterminowanych, by dojechać do celu, od realnych powodów, rzeczywistych odpowiedzialnych za zaistniały tu i teraz stan rzeczy, zdecydowanie bardziej obchodzi to, czy J. Kaczyński obraził Ślązaków, L. Wałęse, D. Tuska, czy ma prawo jazdy i kupuje w "Biedronce"...
Ten nieustanny medialny lincz PISu oraz środowisk mówiących otwarcie o zupełnej, antydemokratycznej w swej istocie nieodpowiedzialności elit władzy (tzw. przemysł pogardy), ma na celu rozładowanie emocji tłumu lemingów. Te biedne, w sensie mentalnym, osobniki, cierpią każdego dnia z powodu indolencji rządzących, muszą więc na czymś swój gniew rozładować. Gdyby traktowali na serio te wszystkie instytucje -, o których salon głośno mówi, ale robi wszystko, by ich w życie nie wprowadzić (np. struktury społeczeństwa obywatelskiego)- byliby w stanie dostrzec kompromitację obecnej władzy. Ich wzrok jednak nie sięga tam, gdzie od wielu lat patrzą Brytyjczycy, Niemcy, ostatnio Węgrzy. W tej konkurencji są (, jak w przypadku alkoholowych "competition") blisko "Ruskich".
Pewnie dlatego jesteśmy, jak mówią nam właściciele najtęższych łbów III RP, tak blisko (jak nigdy) pojednania obu narodów..
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz