Artykuł 135. kodeksu karnego znowu chroni prezydenta ( DaredeviL)

avatar użytkownika Maryla

Mój kolega wybiera się z kilkutysięczną grupą kibiców warszawskiej Legii do Bydgoszczy na wtorkowy finał Pucharu Polski. Kibice drużyny przeciwnej, czyli Lecha Poznań, tym razem nie będą jednak przeciwnikami. Będą sojusznikami. Sojusz obu ekip zawarty został przeciwko wspólnemu wrogowi – obecnym władzom RP, czyli rządowi i prezydentowi oraz przeciwko „Gazecie Wyborczej”. Planowany protest miał odbywać się przy użyciu tradycyjnych metod i środków, jakimi dysponują kibice sportowi na całym świecie: transparentów, gigantycznych flag (tzw. sektorówek) oraz, rzecz jasna, typowych dla fanów futbolu piosenek czy skandowanych przez wiele tysięcy gardeł haseł. Jednak obecne władze, jako znane z dystansu do siebie i bardzo liberalnego podejścia do krytyki pod swym adresem, za pośrednictwem odpowiednich służb - i klubowych, i państwowych – prewencyjnie zabroniły wnoszenia na stadion jakichkolwiek flag i transparentów. Jakby tego było mało, oficjalnie przypomniały miłośnikom piłki nożnej treść artykułu 135 kodeksu karnego, który mówi, że „kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Jednak ze słów mego kumpla jasno wynika, że te działania prewencyjno-cenzorskie plus doskonale kibicom znane prowokacje ze strony policji (którą oni – nie bez racji – od jakiegoś czasu ponownie nazywają milicją), na pewno nie przyniosą oczekiwanego przez władze efektu, zwłaszcza, że swą obecność na trybunach zapowiedział Bronisław Komorowski (choć założę się, że jednak się tam nie pojawi).

A mnie, słuchającemu opowiadania kolegi, przypomnieli się wszyscy ci, którzy przez 5 lat opluwali prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wobec których nikt nie ośmielił się zastosować przytoczonego powyżej artykułu a w nagrodę za lżenie robili oni za gwiazdy lub wręcz autorytety. Wystarczy przypomnieć tu przypadek pijanego menela, który w miejscu publicznym lżył ówczesnego prezydenta najbardziej rynsztokowym językiem, dzięki czemu przez miesiące robił za niemalże celebrytę-męczennika i ulubieńca salonu. Redaktor o chytrym nazwisku, rozbuchanym ego i tandetnej fryzurze uczynił owego prymitywa nawet bohaterem jednego ze swych programów, emitowanych na żywo w podobno pisowskiej TVP. Obecny tzw. prezydent nasyłał na profesora Kaczyńskiego swego wieloletniego przyjaciela – użytkownika gumowych penisów -, który głównie opluwaniu ówczesnej głowy państwa zawdzięcza swoją, na szczęście definitywnie zakończoną, karierę. Nie można zapominać, że również sam Bronisław z Budy Ruskiej należał do absolutnej czołówki (a konkurencję miał naprawdę mocną i liczną) wyszydzających prezydenta Kaczyńskiego („Jaka wizyta, taki zamach”, „Żeby z takiej odległości nie trafić, to trzeba ślepego snajpera”, czy wreszcie wypowiedziane tuż po wyborze Lecha Kaczyńskiego słowa „Szkoda Polski!”).

Ileż to wtedy słyszeliśmy tyrad, w których zapewniano nas, że lżenie prezydenta (wtedy nazywane „uprawnioną krytyką”), to dowód na istnienie demokracji i jedna z podstawowych swobód obywatelskich, bez której nie można sobie wyobrazić państwa prawa. A dzisiaj? Dzisiaj te same Wołki, Lisy i inne Władyki głośno zachęcają władze do uciszania tych, którzy ośmielają się ją, już nawet nie obrażać czy lżyć, ale również w sposób jak najbardziej uzasadniony krytykować. I tak sobie myślę, że gdyby kibice piłkarscy 5 lat temu krytykowali czy zwalczali władze, to mogliby być pewni, że jedzenie dostarczą im Hanka Zdmuchiwaczka czy Rysiek Kalisz, Jolanta „Beza” Kwaśniewska wręczy im kwiaty, a Flinta czy inna Cerekwicka zawyją, a może i zatańczą. Ale coś mi się zdaje, że wśród fanów piłki kopanej ci państwo nie mogliby liczyć na zachwyt czy choćby akceptację. I właśnie za to lubię kibiców piłkarskich. Tych prawdziwych.

 

http://daredevil.salon24.pl/302521,artykul-135-kodeksu-karnego-znowu-chroni-prezydenta

 

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz