Kradzież tablicy w Smoleńsku: pojednanie okazało się mitem! dr Leszek Pietrzak
Kradzież polskiej tablicy w Smoleńsku to typowy przejaw rosyjskich działań politycznych w dawnym sowieckim stylu. Kreml po raz kolejny za wszelką cenę nie chce dopuścić do tego, aby zbrodnia na polskich oficerach w Katyniu miała rangę zbrodni ludobójstwa. Aby temu zapobiec jest w stanie posunąć się do najbardziej brutalnych metod z czasów sowieckich.
Potajemne usunięcie tablicy, ufundowanej przez Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, mającej upamiętniać ofiary zeszłorocznej katastrofy w Smoleńsku samo w sobie jest posunięciem wrogim wobec Polski w perspektywie polsko – rosyjskich relacji.
Jak w czasach sowieckich
Jednak o wiele bardziej bulwersujące jest to, że strona rosyjska pozwoliła sobie na ocenzurowanie treści napisu na tablicy, która miała upamiętniać tą wielką narodową tragedię Polaków. Tak, jak bywało to w czasach sowieckich i tym razem działania strony rosyjskiej okazały się brutalną manipulacją prawdy o mordzie na polskich ofiarach. A tak w istocie stało się w nocy z 8 na 9 kwietnia 2011r. w Smoleńsku, dzień przed mającymi się odbyć się tam uroczystościami z udziałem polskiej delegacji. W zamontowanej potajemnie przez rosyjskie władze tablicy mającej mówiącej o ofiarach zeszłorocznej katastrofy polskiego samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim i polską delegacją, nie przypadkowo usunięto zdanie, mówiące o tym, że zamierzali oni wziąć udział w obchodach siedemdziesiątej rocznicy sowieckiej zbrodni ludobójstwa w Lesie Katyńskim. I nie chodziło tutaj o samo wspomnienie zbrodni, jaka miała miejsce na polskich oficerach wiosną 1940r. Chodziło przede wszystkim o kwalifikacje tej zbrodni, wymienionej na polskiej tablicy jako zbrodnia sowieckiego ludobójstwa.
IPN: to było ludobójstwo
Nie od dzisiaj wiemy, że kwalifikacja zbrodni katyńskiej jako właśnie zbrodni ludobójstwa jest nie tylko najważniejszym problemem w jej całościowej ocenie przez stronę rosyjską, ale stanowi to w ogóle jeden z najważniejszych problemów w bieżących polsko – rosyjskich stosunkach. Należy pamiętać, że sprawa kwalifikacji zbrodni katyńskiej jako zbrodni ludobójstwa została m.in. dokonana w 2004r. przez polski IPN w ramach prowadzonego przez Instytut własnego śledztwa. Taka kwalifikacja zbrodni katyńskiej od wielu lata spotyka się ze stanowczym sprzeciwem Kremla. Wymiernym tego przejawem była decyzja Naczelnej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej, która w dniu 11 marca 2005 r. ogłosiła oficjalnie, że "nie ma podstaw do uznania zbrodni katyńskiej za zbrodnię ludobójstwa". W uzasadnieniu podano wówczas m. in., że internowanie polskich oficerów, sposób ich przetrzymywania i traktowania był odpowiednie do norm obowiązujących w tamtych czasach oraz, że zabicie ich było wprawdzie przestępstwem, ale nie miało znamion eksterminacji narodu polskiego. Tym samym w ocenie rosyjskiej prokuratury zbrodnia katyńska uznana została jedynie za przestępstwo pospolite, które dodatkowo uległo przedawnieniu. Dla rosyjskiej prokuratury ofiary zbrodni katyńskiej nie są zatem ofiarami represji politycznych, co mogło by w przyszłości umożliwić przeprowadzenie ich procesu rehabilitacyjnego. Można by zatem postawić pytanie, dlaczego strona rosyjska tak mocno broni się przed kwalifikacją tej zbrodni jako zbrodni ludobójstwa?
Imperium budowane na zakłamaniu
Otóż nie decydują tutaj wyłącznie kwestie prawne, ale przede wszystkim kluczowe kwestie polityczne. Uznanie przez stronę rosyjską zbrodni katyńskiej za ludobójstwo stawiałoby Związek Sowiecki wśród tych państw które dopuściły się w czasie II wojny światowej najcięższej zbrodni, czyli ludobójstwa i które były najeźdźcami innych narodów. A to z kolei podważałoby historyczną rolę Związku Sowieckiego jako wyzwoliciela Europy. W efekcie współczesna Federacja Rosyjska, która uznaje się za prawnego i historycznego sukcesora Związku Sowieckiego nie mogłaby dziedziczyć historycznego mitu sowieckiego wyzwolenia, który stał się jednym z najważniejszych elementów współczesnej rosyjskiej doktryny imperialnej. A tymczasem właśnie dzięki temu elementowi – współczesna Federacja Rosyjska, w relacjach z krajami Europy Środkowo – Wschodniej, w tym również z Polską występuje z pozycji wyższości, ustawiając je w roli jej politycznego petenta, mającego być wdzięcznym za sowieckie wyzwolenie w przeszłości. To właśnie dlatego Rosjanie są gotowi użyć najbardziej brutalnych i chuligańskich metod z czasów sowieckich, aby się przeciwstawić wszystkiemu co zagraża rosyjskiej wersji historii.
Prowokacja wobec polskich władz
Oprócz meritum całego incydentu, ma on przede wszystkim zasadnicze konsekwencje dla bieżących polsko – rosyjskich stosunków. Potajemna zamiana polskiej tablicy na rosyjską ze zmienioną w zasadniczy sposób jej treścią jest na pewno krokiem w kierunku uprzedmiotowienia Polski w relacjach z Federacją Rosyjską. A to sprawia, że rzekome polsko – rosyjskie pojednanie staje się kolejnym mitem w który uwierzył rząd Donalda Tuska. Wydaje się również, że precyzyjnie zaplanowana przez rosyjski MSZ akcja wymiany tablicy w Smoleńsku jest również prowokacyjnym wystawieniem na próbę polskiej strony. Dla Rosjan najważniejsze będzie jak zareagują polskie władze wobec faktu zamiany tablicy i zmiany jej treści. Co wreszcie zrobi prezydent Komorowski, który zdecydował się udać do Smoleńska, właśnie pomimo tego incydentu.
Tusk nie jest partnerem dla Putina
Gwałtowna reakcja strony polskiej na rosyjski incydent z tablicą w oczywisty sposób zanegowałby politykę polsko – rosyjskiego pojednania, jaką rząd polski deklarował przez wiele miesięcy. Z kolei brak jakichkolwiek reakcji polskich władz nie tylko postawi rząd Tuska w trudnej sytuacji wobec własnego społeczeństwa, ale ośmieli stronę rosyjską do dalszych brutalnych działań wobec Polski i to nie tylko w obszarze zbrodni katyńskiej. Wydaje się, że rząd Donalda Tuska już wiele miesięcy temu znalazł się w politycznej pułapce Kremla. Jego zgoda na rosyjską inicjatywę rozdzielenia polskich delegacji mających przybyć do Katynia w kwietniu zeszłego roku, okazała się początkiem jego przegranej w relacjach z Rosją. Rosja nie zamierza liczyć się ani z Polską ani z jej interesami. Premier Donald Tusk nigdy nie stanie się poważnym partnerem dla Putina, niezależnie od tego co zrobi. Dla Kremla Polska może być traktowano podmiotowo jedynie wówczas, gdy twardo będzie artykułować wobec Rosji swoje narodowe interesy, tak jak robił to nieżyjący Prezydent Śp. Lech Kaczyński. Na to jednak się nie zanosi, przynajmniej w czasach rządów Donalda Tuska.
Leszek Pietrzak -były pracownik BBN, był współautorem raportów BBN: „Propaganda historyczna Rosji w latach 2004-2009” i „Ludobójstwo katyńskie w polityce sowieckiej i rosyjskiej 1943-2010” przygotowanego dla Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Tekst opublikowany w Naszym Dzienniku w dniu 13 kwietnia 2011 r. Nr 86
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110413&typ=my&id=my04.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz