„Kpiono z jego miłości do matki, żony, brata. Skąd się brała ta zjadliwa propaganda, która ostatecznie szkodziła nie tylko jemu, ale naszej Ojczyźnie? (...) okazuje się nagle, że ten sam człowiek był największym patriotą. Czy nie jest to zastanawiająca obłuda? Jeśli cenzura nie istnieje, to w kogo ręku znajdują się dzisiaj nożyczki?” – mówił abp Stanisław Gądecki pod Poznańskimi Krzyżami.
Jeśli cenzura nie istnieje, to w kogo ręku znajdują się dzisiaj nożyczki?” – abp Stanisław Gądecki 14 kwietnia 2010
Maryla, ndz., 10/04/2011 - 14:58
Dzisiaj nalezy powtórzyć to pytanie abp Stanisława Gądeckiego. TVN24 transmitował Msże świętą w intencji ofiar. Wszyscy, którzy oglądali transmisję, słyszeli mądrą i ważną homilię wygłoszoną podczas tej Mszy. Kto ma nozyczki w TVN24, że tak zniekształcił i pociął homilię biskupa?
"Gdyby katastrofa nic w nas nie zmieniła, wydarzyłaby się na próżno"
15:01
MSZA W INTENCJI OFIAR W ARCHIKATEDRZE WARSZAWSKIEJ
To były trudne miesiące i trudny rok dla wszystkich, a szczególnie dla wszystkich rodzin ofiar katastrofy - ocenił metropolita...czytaj dalej »
„Na służbie Polsce i Kościołowi” - Homilia Arcybiskupa Poznańskiego, Msza św. żałobna po śmierci delegacji katyńskiej, 14 kwietnia 2010.
„Na służbie Polsce i Kościołowi” - Homilia Arcybiskupa Poznańskiego, Msza św. żałobna po śmierci delegacji katyńskiej, 14 kwietnia 2010.
Gromadzimy się dzisiaj w miejscu symbolicznym - przed Poznańskimi Krzyżami - przeżywając żałobę po stracie Pana Prezydenta i całej delegacji, która zmierzała na uroczystości katyńskie. Nasza modlitwa jest rzeczą całkiem naturalną i zrozumiałą w obliczu tragedii, która wydarzyła się w miejscu określanym jako Trójkąt Bermudzki narodu polskiego (Myrosław Marynowycz). Rzeczą nienormalną byłaby obojętność na cierpienie i śmierć, zwłaszcza wtedy, kiedy ginie głowa Ojczyzny. Św. Paweł konstatuje: kiedy „cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki" (1 Kor 12,26) ciała, którym jest Kościół. Analogicznie winno być w odniesieniu do ciała - Ojczyzny.
Myśląc z nadzieją zmartwychwstania o wszystkich bez wyjątku, którzy w drodze ponieśli śmierć na służbie Kościoła i Ojczyzny, chciałbym zatrzymać się na rozważeniu czterech ważkich spraw: historii, polityki, nauki i wiary.
HISTORIA
Pierwszą kwestią jest historia. Otóż historia, czyli pamięć jest przestrzenią, w której konstytuuje się naród. Bez pamięci nie ma narodu. „Pamięć - stwierdził francuski filozof Paul Ricoeur - jest tą siłą, która tworzy tożsamość istnień ludzkich, zarówno na płaszczyźnie osobowej, jak i zbiorowej. Przez pamięć bowiem w psychice osoby tworzy się poniekąd i krystalizuje poczucie tożsamości". Analizując dzieje własnej ojczyzny - poznajemy własne korzenie, lepiej rozumiemy naszą teraźniejszość, aktualną sytuację społeczną, polityczną, gospodarczą. Znajomość przeszłości pozwala nam głębiej i lepiej identyfikować się z ludźmi wokół nas, bo ci ludzie - choć tak różni i często ode mnie odmienni - wyrastają przecież z tych samych korzeni. Nie da się - jak chcieliby niektórzy - skupić się wyłącznie na tym, co tu i teraz, na samym budowaniu przyszłości. Naród, społeczeństwo, wreszcie każdy z nas potrzebuje bazy, fundamentu, na którym buduje. Liczy się nie tylko to, „dokąd zmierzam", ale także to, „skąd przychodzę".
Zwracając się do Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych Benedykt XVI powiedział: „Dziś mamy do czynienia z poważnym kryzysem historiografii, bo musi ona walczyć o przetrwanie w społeczeństwie kształtowanym przez pozytywizm i materializm. Obie te ideologie wzbudziły niepohamowany entuzjazm dla postępu, a ów entuzjazm, podsycany przez spektakularne odkrycia i zdobycze techniczne, mimo katastrofalnych doświadczeń ubiegłego wieku, wywiera wpływ na koncepcję życia rozległych warstw społeczeństwa. Przeszłość jawi się zatem wyłącznie jako ciemne tło, na którym jaśnieją ponętne obietnice teraźniejszości i przyszłości. [...] Typową cechą tej mentalności jest brak zainteresowania historią. [...] A rezultatem jest społeczeństwo, które nie pamięta o własnej przeszłości, a tym samym pozbawia się zdobytych dzięki doświadczeniu kryteriów i nie potrafi już stworzyć podstaw harmonijnego współistnienia i wspólnego zaangażowania w realizację przyszłych celów. Takie społeczeństwo jest szczególnie podatne na ideologiczną manipulację" (Benedykt XVI, Pamięć historyczna pomaga budować przyszłość. Do Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych - 7.03.2008). „Naród, który traci pamięć - traci życie". Narody, które nie potrafią zadbać o swoją historię, przestają odgrywać jakąkolwiek rolę, rozpadają się, lub tracą swoją tożsamość. Polacy przetrwali zabory w dużej mierze dlatego, że potrafili pielęgnować pamięć.
Nie da się ukryć, że Prezydent Kaczyński i ci, którzy podzielali jego idee, starali się zadbać o to, aby Polacy byli dobrze zakorzenieni w niezafałszowanej historii. Znana jest jego wiara w powrót Polski na drogę prawdy i najszlachetniejszych tradycji naszego narodu. Prezydent „jako wzorowy mąż stanu i prawdziwy patriota do końca pozostał wierny swoim ideałom dbałości o ujawnienie prawdziwej historii Narodu Polskiego" (Wniosek radnych Miasta Warszawy). Ten, który tak wiele sił poświęcił na przywracanie prawdy historycznej zakończył życie w odległości kilku kroków od Lasu Katyńskiego, miejsca, które od prawie 70 lat dzieliło narody Polski i Rosji. Pisze Niezawisimaja Gazieta: „Dla Polski i osobiście dla Lecha Kaczyńskiego przywrócenie historycznej prawdy w tej kwestii stało się sprawą życia. (...) Jego walka zakończyła się sukcesem: nie usłyszał przeprosin, ale prawda - nie ma co do tego żadnych wątpliwości - zatriumfowała" (Wtorek, 13 kwietnia 2010, Nr 86 (3712).
Czy w ramach dbałości o naszą zbiorową, obywatelską pamięć nie powinniśmy poważnie potraktować wniosków zawartych w przemówieniu, które nie zostało wygłoszone przez Pana Prezydenta w Katyniu? Brzmią one tak: „Sprawmy, by katyńska rana mogła się wreszcie w pełni zagoić i zabliźnić. Jesteśmy już na tej drodze. My, Polacy, doceniamy działania Rosjan z ostatnich lat. Tą drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej ani nie cofając" i „Wszystkie okoliczności zbrodni katyńskiej muszą zostać do końca zbadane i wyjaśnione. Ważne jest, by została potwierdzona prawnie niewinność ofiar, by ujawnione zostały wszystkie dokumenty dotyczące tej zbrodni. Aby kłamstwo katyńskie zniknęło na zawsze z przestrzeni publicznej".
POLITYKA
Drugą kwestią jest polityka. Otóż ukrywanie prawdy o Katyniu pozostanie dla nas symbolem polityki oportunistycznej. Oportunistycznej, czyli takiej, która rezygnuje z niezmiennych zasad dla doraźnych korzyści.
a. „Ukrywanie prawdy o Katyniu - efekt decyzji tych, którzy do zbrodni doprowadzili - stało się jednym z fundamentów polityki komunistów w powojennej Polsce: założycielskim kłamstwem PRL" (Niewygłoszone katyńskie przemówienie L. Kaczyńskiego).
Niestety, oportunistami okazali się również zachodni alianci, obawiając się podpisania przez Stalina jednostronnego układu pokojowego z Hitlerem. Dla zachowania jedności koalicji, przymknęli oczy na katyńskie dowody zbrodni. Druga wojna światowa - powiadają - trwała 6 lat, czyli około 2.200 dni. Zginęło w niej łącznie około 50 milionów ludzi, czyli statystycznie, każdego dnia w drugiej wojnie światowej ginęło około 22 700 ludzi. Liczba ofiar Katynia, Charkowa i Miednoje zabitych przez NKWD odpowiada w przybliżeniu liczbie ofiar jednego dnia wojny. Uwaga, jaką alianci poświęcili sprawie Katynia, jest proporcjonalna do liczby ofiar tej zbrodni.
Na szczęście, każdy oportunizm posiada swoją cenę. Niespełna sześć tygodni po ogłoszeniu przez Niemców wiadomości o odkryciu grobów, ambasador brytyjski przy polskim rządzie na uchodźstwie w Londynie, napisał w poufnym memorandum do brytyjskiego gabinetu wojennego: „W istocie byliśmy zmuszeni do nadużywania dobrego imienia Anglii w takim samym celu, w jakim mordercy użyli drzewek sosnowych, czyli dla ukrycia zbrodni [...] Czy nie jest tak, że teraz stajemy w obliczu niebezpieczeństwa oszukiwania nie tylko innych, lecz i siebie samych; [...] Czyż nie na nas spadnie przekleństwo świętego Pawła odnoszące się do tych, którzy widzą zbrodnie i nie płoną gniewem?" (sir Owen O'Malley).
Ostatnia katastrofa wykrzyczała szerokiemu światu powody, dla których Polacy każdego roku zbierali się w tym miejscu. Po tym nieszczęściu świat usłyszał o Katyniu, rozmawia o nim, odkrywa go i stara się zrozumieć. Po tym wypadku Katyń może stać się - jak powiadają - swoistym katharsis, oczyszczeniem dla narodu rosyjskiego. Oba polskie kataklizmy pozwolą teraz Rosjanom otworzyć się na ich własne koszmary z przeszłości. Poznają oni zbrodnie Stalina i Rosja się zmieni. Dzięki Katyniowi. Norman Davies pisze: „Kiedy patrzę na gigantyczną przemianę, jaka zachodzi w stosunkach polsko-rosyjskich, nie mogę uwierzyć, że doczekałem takich czasów. Relacje obu krajów mają szanse być lepsze niż kiedykolwiek w dziejach tych narodów. To dzieje się na naszych oczach i trzeba być ślepym, żeby tego nie zauważyć" (N. Davies, Teraz wierzę, że w Polsce narodzi się nowa Solidarność, Polska - 13.04.2010).
b. Gdy idzie natomiast o samą osobę Pana Prezydenta, czy nie potrzeba rachunku sumienia? Czy nie jest zastanawiającym fakt, że dzień przed wyjazdem do Katynia przedstawiano Go w mediach w diametralnie odmiennym świetle aniżeli w dzień po jego śmierci. Wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z całkiem inną osobą. Przez całe cztery lata szargano osobę Prezydenta i pomniejszano rangę sprawowanego przez niego urzędu, tym samym nie szanując tych, którzy go wybrali, ani - majestatu Rzeczpospolitej. Dowodzono, że jest najgorzej wykształconym człowiekiem na tym stanowisku, mimo iż był jedynym z powojennych prezydentów, który posiadał tytuł profesora. Drwiono z jego patriotyzmu a przywracanie pamięci, przedstawiono jako małostkowość i zaściankowość. Kpiono z jego miłości do matki, żony, brata. Skąd się brała ta zjadliwa propaganda, która ostatecznie szkodziła nie tylko jemu, ale naszej Ojczyźnie? Dzień później - w tych samych gazetach - okazuje się nagle, że ten sam człowiek był największym patriotą. Czy nie jest to zastanawiająca obłuda? Jeśli cenzura nie istnieje, to w kogo ręku znajdują się dzisiaj nożyczki? Czy nie daje nam to nic do myślenia o rozległej manipulacji, jakiej podlegamy codziennie i jakiej się często poddajemy powtarzając, mimo wykształcenia, opinie, które nie przystoją osobom myślącym.
c. Przed polskimi elitami politycznymi nastał teraz czas próby; próby ich charakteru. Jeśli obecną względną równowagę zaburzy negatywna gorączka, Polska bardzo sobie zaszkodzi. Jeśli nie zawiodą - polska demokracja odbuduje się i wzmocni. Jeśli swoją zgodnością zainspirują naród, w Polsce narodzi się nowa Solidarność. To przecież z jej szeregów wyszedł prezydent Kaczyński. I on zapewne marzyłby o takim scenariuszu (por. N. Davies, Teraz wierzę, że w Polsce narodzi się nowa Solidarność, Polska - 13.04.2010).
Czy nie jest to czas na nowe przemyślenie kierunku naszej polityki, która od dłuższego czasu jest przedmiotem tak wielu krytycznych uwag ludzi głębiej myślących. Czy zamiast posunięć politycznych zmierzających do krótkowzrocznych celów i pozornych sukcesów, nie należy raczej wziąć pod uwagę spraw zasadniczych, takich jak zabezpieczenie prawnej, ekonomicznej i społecznej suwerenności rodziny, zabezpieczenie prawa własności obywateli w skali państwowej w kategoriach prawa publicznego, jak prawno-konstytucyjne zagwarantowanie nietykalności osoby ludzkiej w zakresie prawa do życia od poczęcia do naturalnego kresu, jak zabezpieczenie etycznego wychowania młodego pokolenia, wolnego od wpływów relatywizmu.
Chodzi nade wszystko o fakt solidarności pojmowanej jako czynnik decydujący w sferze gospodarczej, kulturowej, politycznej oraz religijnej, solidarności przyjętej jako kategoria moralna. Nie jest ona nieokreślonym współczuciem czy powierzchownym rozrzewnieniem wobec zła dotykającego wielu osób, bliskich czy dalekich. Przeciwnie, jest to mocna i trwała wola angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego, wszyscy bowiem jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich. Wola ta opiera się na gruntownym przekonaniu, że zahamowanie pełnego rozwoju jest spowodowane żądzą zysku i owym pragnieniem władzy. Tego rodzaju „struktury grzechu" można zwalczyć jedynie poprzez postawę przeciwną: zaangażowaniem dla dobra bliźniego wraz z gotowością ewangelicznego „zatracenia siebie" na rzecz drugiego zamiast wyzyskania go, „służenia mu" zamiast uciskania go dla własnej korzyści (por. Sollicitudo rei socialis, 38).
NAUKA
I trzecia sprawa - nauka, czyli charakterystyczna przestrzeń tych, którzy się dzisiaj zebrali, aby uczcić pamięć wszystkich ofiar katastrofy. Prof. Lech Kaczyński w latach 1967-1971 studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim.
Po obronie pracy magisterskiej przeniósł się do Sopotu, gdzie podjął pracę naukowo-dydaktyczną w Zakładzie Prawa Pracy na Uniwersytecie Gdańskim. Tam pod kierunkiem doc. dr hab. Romana Korolca, a po jego śmierci prof. dr hab. Czesława Jackowiaka przygotował i obronił w 1980 r. rozprawę doktorską pt. „Zakres swobody stron w zakresie kształtowania treści stosunku pracy", za którą otrzymał nagrodę w prestiżowym konkursie miesięcznika „Państwo i Prawo". W rozprawie L. Kaczyński stworzył bardzo odważną i śmiałą jak na owe czasy koncepcję charakteru prawnego norm prawa pracy i zasady uprzywilejowania pracownika.
Stopień naukowy doktora habilitowanego nauk prawnych uzyskał w roku 1990 na podstawie rozprawy „Renta socjalna". W jej treści rozwinął reprezentowaną w Katedrze Prawa Pracy UG koncepcję prawa zabezpieczenia społecznego jako systemu środków wspierających obywateli, którzy utracili zdolność do zarobkowania lub znaleźli się w trudnych sytuacjach życiowych. Był autorem kilkudziesięciu opracowań naukowych z zakresu prawa pracy i prawa zabezpieczenia społecznego.
Pracę naukową i dydaktyczną łączył z działalnością na rzecz opozycji demokratycznej w Polsce. Od połowy lat 70-tych zbierał pieniądze dla represjonowanych robotników, zaś w 1977 r. podjął współpracę z Biurem Interwencji Komitetu Obrony Robotników, a rok później związał się z Wolnymi Związkami Zawodowymi. W tym czasie prowadził szkolenia i wykłady dla robotników, głównie z zakresu prawa pracy. W stanie wojennym był internowany w obozie w Strzebielinku. Po zwolnieniu z internowania pełnił wiele funkcji w podziemnych strukturach NSZZ „Solidarność". Brał udział w rozmowach Okrągłego Stołu, od maja 1990 r. faktycznie kierował NSZZ „Solidarność" jako I zastępca Przewodniczącego L. Wałęsy. Po krótkim epizodzie pracy w Kancelarii Prezydenta RP objął funkcję Prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
Po zakończeniu kadencji powrócił do pracy naukowo-dydaktycznej na Uniwersytecie Gdańskim. W 1996 r. został mianowany profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Gdańskiego. W 1997 r. przeniósł się na Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Władze Uniwersytetu Gdańskiego i UKSW pamiętają go jako znakomitego nauczyciela akademickiego, doskonałego naukowca, a przede wszystkim niezwykle skromnego i życzliwego człowieka. Jako urlopowany pracownik UKSW zmarł razem ze swoim rektorem (ks. Ryszardem Rumiankiem).
Pisał Mikołaj Kopernik: „Zadaniem wszystkich nauk szlachetnych jest odciągać człowieka od zła i kierować jego umysł ku większej doskonałości".
Niestety, doświadczenia, jakie ludzkość poczyniła w minionym stuleciu zdecydowanie przeczą optymistycznemu przekonaniu Kopernika o powiązaniu pomiędzy zdobywaniem wiedzy a moralnymi wartościami. Zdolnymi do największego barbarzyństwa, winnymi największych ludobójstw w historii ludzkości, ludźmi czyniącymi z antropologii, medycyny, socjologii, historii a także innych nauk ślepe niewolnice ideologii okazali się ludzie wszechstronnie wykształceni. Faszyzm, a także stalinowski komunizm nie był propagowany przez samych psychopatów i ludzi prymitywnych, ale miał na swoich usługach całe rzesze wykształconych propagandzistów. Podobnie zresztą umysły, w których zrodził się plan systematycznego ludobójstwa na narodzie kambodżańskim, były wcześniej kształcone w Paryżu. Osoby odpowiedzialne za bezpośrednie przygotowanie i przeprowadzenie ataku na World Trade Center kształciły się z kolei na wyższych uczelniach Niemiec.
Zdobycze nauki, będąc z jednej strony odbiciem prawdziwej inteligencji i geniuszu ludzkiego, z drugiej zaś odbiciem ograniczeń i niedoskonałości swych twórców, mogą stać się w umysłach i w rękach ich samych oraz innych ludzi zarówno narzędziem pomnażania dobra, jak i narzędziem zbrodni. I niestety dotyczy to w równym stopniu zdobyczy nauk technicznych, jak i humanistycznych.
WIARA
Ostatni i najważniejszy temat, to wiara. Zakłada ona odczytywanie wydarzeń w świetle Ewangelii, która m.in. mówi: „A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: "Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły". Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?»" (Łk 23, 27-31).
Odpowiedzią człowieka wiary na to, co się wydarzyło nie może być lamentowanie ani rozdmuchiwanie płytkiego sentymentalizmu, ale nawrócenie. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” - mówi Ewangelia (Mk 1, 15). Nawrócić się znaczy: przemyśleć, poddać rewizji życie indywidualne i społeczne; pozwolić Bogu wniknąć w zasady rządzące naszym życiem; w osądach nie kierować się rozpowszechnionymi opiniami. Nawrócić się znaczy: nie żyć tak jak wszyscy, nie postępować jak wszyscy, nie usprawiedliwiać własnych dwuznacznych albo niegodziwych działań tym, że inni postępują tak samo; nie opierać się na osądzie wielu, na osądzie ludzkim, ale na osądzie Bożym. Innymi słowy: szukać nowego stylu życia.
Nie jest to żaden moralizm. Gdybyśmy sprowadzili chrześcijaństwo do moralności, stracilibyśmy z oczu istotę orędzia Chrystusa, to znaczy dar komunii z Jezusem, a tym samym z Bogiem. Kto nawraca się ku Chrystusowi, nie zamierza tworzyć sobie własnej autarchii moralnej, nie próbuje stawać się dobrym o własnych siłach.
”Nawrócenie” znaczy coś dokładnie przeciwnego: uwolnić się od samowystarczalności, dostrzec i pogodzić się z tym, że potrzebujemy innych i Innego, Jego przebaczenia i przyjaźni. Życie nie nawrócone to ciągłe samousprawiedliwianie się (nie jestem gorszy niż inni); nawrócenie natomiast to pokorne zawierzenie się miłości Innego, która staje się miarą i kryterium mojego własnego życia.
Trzeba także wziąć pod uwagę aspekt społeczny nawrócenia. Jednakże prawdziwa personalizacja jest zawsze nową i głębszą socjalizacją. „Ja” otwiera się na całą głębię „ty” i w ten sposób powstaje nowe „my". Jeśli styl życia rozpowszechniony dzisiaj w świecie rodzi niebezpieczeństwo depersonalizacji, czyli życia życiem cudzym, nawrócenie powinno prowadzić nas do powstania nowego „my", to znaczy do wejścia na wspólną drogę z Bogiem. Nawrócenie czysto indywidualne nie ma solidnego oparcia (por. kard. Joseph Ratzinger, Nowa ewangelizacja).
ZAKOŃCZENIE
„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12,24).
Abp Stanisław Gądecki
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
14 komentarzy
1. TV TRWAM Homilia ks. abp Stanisława Gądeckiego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Metropolita Poznański,ksiądz arcybiskup Gądecki, biblista, słynie z ostrego języka. Ciekawe było jego wystąpienie na ingresie cappino.
Ukłonu moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. Szanowny Panie Michale
mamy jeszcze w Polsce Pasterzy, którzy wiodą swe owieczki drogą prawdy.
Znalazłam tekst homilii:
Homilia abp. Gądeckiego podczas mszy w Archikatedrze Warszawskiej
http://duchowy.pl/2011/04/10/homilia-abp-gadeckiego-podczas-mszy-w-archi...
Wielce szanowni członkowie rodzin i bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej, panie prezydencie RP z małżonką, panie prezydencie seniorze, marszałkowie Sejmu i Senatu, nuncjuszu apostolski, księże kardynale, księża arcybiskupi i biskupi, członkowie innych kościołów i wyznań, kapłani, osoby życia konsekrowanego, przedstawiciele władz rządowych i samorządowych, służb mundurowych, świata akademickiego, wszyscy obecni tutaj wierni, oraz łączący się z nami dzięki transmisji telewizyjnej.
Dzisiejsza V Niedziela Wielkiego Postu zbiega się z pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej. Katastrofy, w której zginęli wybitni i zasłużeni dla ojczyzny Polacy: Prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, członkowie oficjalnej delegacji, przedstawiciele Sejmu i Senatu, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych, aż dziesięciu przedstawicieli kościołów i wyznań religijnych, członkowie Kancelarii Prezydenta, ministerstw, instytucji państwowych, Rodzin Katyńskich i innych stowarzyszeń, osoby towarzyszące, a także członkowie Biura Ochrony Rządu i załogi samolotu.
Wszyscy oni zginęli pragnąc uczcić ofiary katyńskie i zwrócić uwagę na zbrodnię ludobójstwa, jakiego – z woli Stalina – dokonano na polskich oficerach w Rosji w roku 1940. Ponad 21 tysięcy polskich jeńców z obozów i więzień NKWD zostało zamordowanych nie tylko w lasach Katynia, ale i w Twerze, Charkowie oraz w innych, znanych i jeszcze nieznanych miejscach straceń. W tym samym czasie rodziny pomordowanych i tysiące mieszkańców przedwojennych Kresów były zsyłane w głąb Związku Sowieckiego, gdzie ich niewypowiedziane cierpienia znaczyły drogę polskiej Golgoty Wschodu. Ziemia przykryła ślady zbrodni, a kłamstwo miało ją wymazać z ludzkiej pamięci. Ciągle jednak znajdowali się ludzie, którzy pamiętali. Do nich należała też owa polska delegacja na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Katastrofa pod Smoleńskiem – największa z polskich tragedii w okresie pokoju – dowiodła, że pamięć może kosztować. Zwłaszcza, kiedy na jedną śmierć nakłada się druga. Ale właśnie dzięki owej wiernej pamięci kłamstwo katyńskie stało się jawne opinii publicznej na całym świecie.
Już choćby z tego tytułu – my, Polacy – jesteśmy dłużnikami ofiar tej katastrofy. W pierwszą rocznicę tego wydarzenia pragniemy oddać im hołd. Czujemy się duchowo związani z tymi, którzy zginęli, ponieważ to nie śmierć rozdziela ludzi, ale brak miłości. W rocznicę tego dramatycznego wydarzenia jednoczymy się we współczuciu dla rodzin ofiar katastrofy, którym pragnęliśmy przynieść coś więcej, aniżeli zwykłe wyrazy współczucia. Chcemy im ofiarować chrześcijańską nadzieję. Chcemy – w światłach Słowa Bożego – jeszcze raz spojrzeć na to, co się stało i z wiarą błagać Boga o życie wieczne dla tych zmarłych. Dzisiejsze czytania liturgiczne w cudowny sposób pomagają nam w tym, sugerując rozważanie o trzech rodzajach zmartwychwstania; o zmartwychwstaniu ducha, zmartwychwstania ciała i zmartwychwstaniu ludzkiej duszy.
Najpierw zatrzymajmy się przy zmartwychwstaniu ducha.
Często jednostkowe nieszczęścia poprzedzone są wcześniejszym, wspólnym dramatem całego społeczeństwa. W przypomnianej nam dzisiaj wizji, prorok Ezechiel zwraca się z orędziem nadziei do złamanych i zrezygnowanych Żydów, przebywających w niewoli babilońskiej. I postawił mnie pośród doliny. Była ona pełna kości i oto było ich na obszarze doliny bardzo wiele. Były one zupełnie wyschłe. Po katastrofie, jaka miała miejsce w 586 roku przed Chr., kiedy to Jerozolima została zdobyta, świątynia spalona, Judea zniszczona a lud uprowadzony do Babilonu, porozrzucane po ziemi, zbielałe, suche kości stają się wielką metaforą tragicznego duchowego stanu ludu Bożego podczas wygnania babilońskiego. Kości te to cały dom Izraela. Nie ma w nich śladu ducha; tylko pustka i martwota. Wyschły kości nasze, minęła nadzieja nasza, już po nas. Śmierć ducha uprzedziła śmierć fizyczną. Marazm i stagnacja społeczeństwa, egoistyczna walka o przetrwanie, kolaboracja z zaborcą i postępujące wynarodowienie.
Synu Adama, czy kości te powrócą znowu do życia? – zapytał Pan Bóg proroka. Co mógł odpowiedzieć prorok na to pytanie? Wierzyć w Boga, oznacza wszystkiego się po nim spodziewać, zaufać mu w każdej sytuacji, żywić nadzieję wbrew nadziei – objaśnił tę scenę zmarły w katastrofie smoleńskiej ks. rektor Rumianek w swoim komentarzu do Księgi Ezechiela. Prorok odpowiada więc wiarą, rozpoczynając ów – bezsensowny z punktu widzenia ludzkiej logiki – dialog z suchymi kośćmi: Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! I oto nagle, niewyobrażalne staje się możliwe: A gdym prorokował, oto powstał szum i trzask i kości jedna po drugiej zbliżyły się do siebie. I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu, ale jeszcze nie było w nich ducha. Słowo Boże odtworzyło ciała, lecz były one jeszcze bez życia.
Wtedy Bóg powiedział do mnie: Prorokuj do ducha, prorokuj, o synu człowieczy, i mów do ducha: Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i powiej po tych pobitych, aby ożyli. Wtedy prorokowałem, jak mi nakazał i duch wstąpił na nich, a ożyli i stanęli na nogach – wojsko bardzo, bardzo wielkie. Ze śmierci wyłoniło się życie. Nastąpiło duchowe odrodzenie narodu. Wychodząc od wizji biologicznej śmierci, proroctwo wyszło naprzeciw najgłębszym ludzkim lękom; potwierdziło zwycięstwo życia nad śmiercią. Istotnie, naród ginie, gdy znieprawia swojego ducha – naród rośnie, kiedy duch jego coraz bardziej się oczyszcza; tego żadne siły zewnętrzne nie zdołają zniszczyć!
Owa potrzeba ożywienia wyschłych kości powraca cyklicznie w historii ludów i narodów. Sami byliśmy tego świadkami w naszej ojczyźnie. Czy nie istnieje wyraźna analogia między słowami Ezechiela z czterech wiatrów przybądź duchu ze słowami Jana Pawła II wypowiedzianymi tutaj w Warszawie – I wołam ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja – Jan Paweł II, papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień Zesłania Ducha, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój!
To warszawskie wołanie o nowe Zesłanie Ducha, które było najwyraźniej skierowane do Polski, zostało nazwane trzęsieniem ziemi. Pozornie nienaruszalny system, który przez ponad 30 lat dzierżył władzę absolutną w naszej ojczyźnie, narzucając swoje ateistyczne credo, stał się nagle bezsilnym świadkiem zachwiania swojej ideologii. W epoce głodu ducha – bo głodu sprawiedliwości, pokoju, miłości, dobroci, męstwa, odpowiedzialności, godności człowieka – te słowa obudziły polskie społeczeństwo z kilkudziesięcioletniego uśpienia.
Przyczyniły się do wzmocnienia poczucia wolności i solidarności pośród zastraszonych ludzi, którzy czuli się osamotnieni, zmarginalizowani, a często nienawidzący siebie nawzajem. „Z czterech wiatrów przybądź duchu, i powiej po tych pobitych, aby ożyli”. To, co się stało w następnych latach w Europie Wschodniej, nie byłoby możliwe bez tego warszawskiego zesłania Ducha Świętego na obumarły duchowo naród. Dzięki duchowi, który powiał na Placu Zwycięstwa, sytuacja przeciętnego Polaka uległa radykalnej zmianie. Pojawiło się tylu wspaniałych ludzi. Ujawniła się gotowość do poświęceń, do ponoszenia ryzyka, bezinteresowność, wzajemna życzliwość. Zaczyn odnowy moralnej. Powrót do porzuconych wartości. Próby budowania czegoś od nowa, po omacku, często naiwnie i nieporadnie, ale z nadzieją.
A dzisiaj? Dzisiaj – po następnych 30 latach od tamtego wydarzenia, naród potrzebuje znacznie potężniejszego tchnienia ducha, ponieważ tym razem Ezechielowa dolina zdaje się napełniać nie tyle wyschłymi kośćmi, ile samym prochem, który po nich pozostał.
Odnosiło się wrażenie, że z solidarnościowej erupcji narodzi się nowa Polska. Tymczasem temperatura upadła. Wielu wartościowych, szlachetnych ludzi, którzy działali z oddaniem w latach solidarnościowego zrywu, zniechęciło się; odeszli lub zepchnięto ich na margines. Rozpoczęła się wyprzedaż ideałów. Zaczęły dominować osobiste ambicje i płaski materializm. Odrodzonej ojczyźnie zaczęło brakować skrzydeł. Nie udało się uzdrowić życia społecznego. Wręcz przeciwnie. Korzystając z deprawujących wzorców przeszłości, stworzył się aspołeczny kodeks zachowań pozbawiony wszelkich hamulców.
Zabrakło scalającej idei państwa. Zabrakło spoiwa łączącego wszystkich Polaków, bez względu na poglądy, na wiarę i na inne różnice. Zabrakło jednoczącej siły sprawczej. Nasze państwo stało się areną nieustających igrzysk prowadzonych przez zwalczające się partie i partyjki, w których liczy się jedynie zdobycie władzy, wygrana w wyborach i podział łupów.
Gospodarka wolnorynkowa – bez żadnej etyki – zmienia się w bezwzględną walkę drapieżników kosztem biednej i pozbawionej szans poprawy bytu tej części społeczeństwa, która nie potrafiła się znaleźć w nowej rzeczywistości. Zapanowało nieopisane przyzwolenie na egoistyczne urządzanie sobie życia bez żadnych moralnych barier i bez względu na szkody, jakie to przynosi wspólnocie. Ten chory model konsumpcyjny, niby wolnorynkowej wolności, dusi, truje i odczłowiecza. Relatywizm i apoteoza sukcesu, bogactwa, miraż łatwego życia bez rozterek sumienia – oto zdaje się przed nami proponowana wizja przyszłości.
W tym stanie rzeczy skutecznym sojusznikiem w ogłupianiu społeczeństwa stały się skomercjalizowane lub upartyjnione media, proponujące styl życia płaskiego, bezdusznego, pozbawionego wyższych aspiracji. Medialny obszar wpływów podlega zażartej walce partyjnej. Zalewa nas potok dyskusji, polemik, debat pełnych wzajemnych pomówień i oskarżeń i demagogicznego pustosłowia. A z tego wyłania się obraz społeczeństwa w dużej mierze ogołoconego z wyższych aspiracji, cynicznego i bezideowego. Tego się nie da zakamuflować. To wszystko jest nagie i przejrzyste przed Bożymi oczyma. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczymi Tego, któremu musimy zdać rachunek.
Co powiedzieliby na to zmarli w Katyniu i pod Smoleńskiem Polacy? Z jaką niewypowiedzianą prośbą zwróciliby się dzisiaj do nas? Odpowiedź brzmi: Jeśli chcecie dorównać waszym przodkom, musicie mierzyć naprawdę wysoko.
Tyle o pierwszej sprawie. A potem przychodzi zmartwychwstanie ciała.
Pośród dzisiejszych czytań jest też i drugi akt; poruszająca scena ożywienia Łazarza. Powstanie z martwych już nie duchowe, ale cielesne, już nie całego narodu, ale pojedynczego człowieka.
Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł – zwraca się Marta do Jezusa, a w jej słowach wyraża się powszechne pragnienie ludzi, by istniał ktoś, kto byłby zdolny już teraz pokonać śmierć, owego bezlitosnego wroga, który udaremnia człowiekowi wszelkie próby osiągnięcia pełni.
Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Odpowiedziała mu: Tak, Panie! Ja mocno wierzę.
Wtedy powiedział do stojących wokół: Usuńcie kamień. Chrystus, który mógł wstrząsnąć piekłem, mógł przecież sam swoim słowem odsunąć kamień. On jednak rozkazał ludziom uczynić to, co leżało w granicach ich możliwości. Człowiek bowiem może odsunąć kamień, ale tylko Bóg może przywrócić duszę z otchłani.
Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! – zawołał Jezus. A starożytny autor dopowie: Gdyby Jezus w tym momencie nie wymienił wprost imienia Łazarza, z grobów powstaliby wszyscy zmarli. Skoro jednak Zbawiciel powiedział: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz, ten wyszedł natychmiast, ponieważ śmierć nie może zatrzymać nikogo, kto został wezwany przez potęgę życia. Na słowo pana śmierć uwolniła ciało Łazarza z grobu, a jego duszę z otchłani.
Chociaż nasz Pan okazał swoją boską potęgę w niezliczonych cudach i znakach, to jednak w sposób szczególny objawił ją podczas wskrzeszenia Łazarza. Ten znak – podobnie jak inne jego cuda – miał swój wymiar materialny i duchowy; widzialny i niewidzialny. Dziełem widzialnym było wskrzeszenie Łazarza do życia. Dziełem niewidzialnym – narodziny wiary w sercach dotąd niewierzących w niego Żydów. Po wskrzeszeniu Łazarza wielu uwierzyło w niego. Uznali bowiem, że rozkazywanie śmierci nie leży w granicach możliwości natury ludzkiej, leży natomiast w możliwościach natury Bożej.
Tak, w perspektywie sceny wskrzeszenia Łazarza, wszelkie przejawy bólu z powodu tragicznego doświadczenia katastrofy smoleńskiej są całkiem zrozumiałe. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, a w jego oczach pojawiły się łzy. Starożytny poeta dopowie: Jego łzy stały się jakby deszczem, Łazarz stał się ziarnem pszenicy, a grób – ziemią. Na potężny głos zbawiciela Łazarz wyrósł jak ziarno pszeniczne, wyszedł na zewnątrz i oddał hołd panu. Ważne jest jednak, abyśmy nie zatrzymywali się na samych łzach. Abyśmy – jak Marta – uczynili krok dalej i z wiarą powierzyli Bogu całą tę bolesną rzeczywistość a także nas samych. Bóg bowiem ani przez chwilę nie toleruje cierpienia niewinnych, ale w swoim synu razem z nimi pije gorzki kielich aż do dna, przemieniając go w kielich błogosławieństwa dla wszystkich.
Katastrofa smoleńska przypomniała nam raz jeszcze, że my, Polacy, mamy trudne dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Bolesne doświadczenia Katynia i wszystkich innych miejsc nazistowskich i sowieckich kaźni z czasów II wojny światowej tylko to potwierdzają, wyostrzają naszą wrażliwość na podstawowe prawa człowieka i narodu; zwłaszcza prawa do wolności, do suwerennego bytu, do poszanowania wolności sumienia i religii. Musimy o tym pamiętać. Nie możemy na to spuścić kurtyny milczenia, ponieważ ci, którzy nie pamiętają o przeszłości, skazani są na jej powtarzanie. Ale z tej przeszłości musimy brać ogień, a nie popioły.
Gdy giną dzielni w narodzie, rodzi się potrzeba wychowania nowego pokolenia; wychowania młodych zdolnych do służby publicznej. Potrzeba wychowania ludzi cechujących się wielkim intelektem, roztropnością, szczerością, integralnością moralną, miłością do człowieka i polityczną odwagą. Zdolnych do słuchania w skupieniu, do budowania mostów porozumienia, nie lękających się nowości i zmian. Patrzących dalej niż tylko w perspektywie kolejnego szczebla własnej kariery czy chęci robienia dobrego wrażenia na innych. Zdolnych do przezwyciężenia pokusy wykorzystania dóbr publicznych w celu wzbogacenia niewielkiej grupy osób, lub zdobycia popleczników. Zdolnych do odrzucenia dwuznacznych lub niedozwolonych środków do zdobycia, utrzymania bądź powiększania władzy za wszelką cenę. Zdolnych do działania w trudnych czasach i w ciężkich warunkach z odwagą i w oparciu o długofalową wizję. Mających na uwadze nie tylko samych siebie, własną pozycję i powodzenie, ale również los przyszłych pokoleń, ponieważ Polska ciągle potrzebuje ludzi sumienia.
I tyle o drugiej sprawie tzn. o wskrzeszeniu ciała. Wreszcie trzecia i ostatnia, czyli zmartwychwstanie duszy.
W dzisiejszych czytaniach mówi się także o trzecim rodzaju zmartwychwstania, a mianowicie o codziennym wskrzeszeniu autentycznie chrześcijańskiej duszy. Wiemy przecież, że martwy Łazarz stał się z czasem dla chrześcijaństwa symbolem każdego martwego duchowo z powodu grzechu człowieka. Każdego z nas, o kim można powiedzieć: Już cuchnie. Każdego, który – nie bez pomocy łaski Bożej – woła: Wezwij z grobu sługę twego. Chociaż jestem związany więzami moich grzechów, chociaż mam spętane nogi i skrępowane ręce i pogrzebany jestem w swoich martwych myślach i czynach, to na twoje słowo wyjdę wolny.
Wyjdę z mojego grobu, mimo że codzienne, powstawanie duszy z martwych napotyka w moim życiu na poważny opór i sprzeciw. Ten opór rodzi się w jakieś mierze z radykalnej inności świata, z jego widzialności i materialności w odróżnieniu od niewidzialnego i absolutnego ducha; z istotowej i nieuchronnej niedoskonałości świata w stosunku do tego, który jest bytem najdoskonalszym.
„Czy nie zmieszał się Chrystus nad grobem Łazarza – powie św. Augustyn – również po to, aby i ciebie nauczyć, że i ty musisz zadrżeć, gdy widzisz siebie zgnębionego i miażdżonego ogromem grzechów. Przyjrzałeś się sobie, uznałeś się za winnego i powiedziałeś sobie: Wysłuchałem słów Ewangelii i wzgardziłem nimi. Zostałem ochrzczony, a mimo to ciągle popełniam te same grzechy. Co najlepszego robię? Dokąd zmierzam? Jak mogę się zmienić? Kiedy to mówisz, drży Chrystus, gdyż w tobie drży wiara. I to drżenie daje nadzieję zmartwychwstania.
Konsekwencją tego zmartwychwstania będzie pojednanie społeczne w imię prawdy i miłości. I dlatego trzeba sobie dzisiaj postawić pewne pytania. Co zmieniła katastrofa smoleńska w moim życiu osobistym? Co ona zmieniła w każdym z nas? Jak zmieniła patrzenie na życie i śmierć? Na moje codzienne duchowe zmartwychpowstanie? Na służbę rodzinie? Na służbę ojczyźnie? Na pragnienie zjednoczenia, pokoju i zgody? Gdyby zaś ona nic nie zmieniła, świadczyłoby to o tym, że owi pomarli tak odeszli jak przyszli i że trudzili się na próżno; że na darmo i na nic zużyli swoje siły.
Jeśli więc ktoś ma coś przeciwko tobie lub cię obraził, spróbuj mu najpierw przebaczyć. Przebaczenie jest trudną miłością; miłością, która przejmuje inicjatywę. W żadnym wypadku nie odsuwaj się od niego i nie unikaj go. Nie odsuwaj się od człowieka w milczeniu. W ten sposób stajesz się tylko zawzięty i czynisz siebie współwinnym, ponieważ odmawiasz bliźniemu szansy na poprawę. Pokonaj przeszkodę, która dla wielu wydaje się nie do pokonania i poszukaj okazji do rozmowy w cztery oczy. A jeśli mimo to nie uda się wam dojść do porozumienia, spytaj, czy jest gotowy do przedyskutowania sprawy w obecności osoby trzeciej. Jeśli do tego z życzliwością dołączysz swoją modlitwę, uczyniłeś wszystko, co możliwe, dla pojednania.
Mówi poeta: Miałbym w miłości cud uwierzyć? Jak Łazarz z grobu mego wstać? Młodzieńczy, dawny kształt odświeżyć, z rąk twoich nowe życie brać?
Tak, w to trzeba uwierzyć, ponieważ właśnie w tym, co w człowieku wewnętrzne – a zarazem najbardziej głębokie i istotne, bo duchowe i niezniszczalne – jest zaszczepiony przez ducha ów korzeń nieśmiertelności, z którego wyrasta nowe życie; życie człowieka w Bogu. Niech zatem zadrży w obliczu męki swojego zbawiciela wszystko, co istnieje na ziemi. Niech rozpadną się skały niewiernych serc. Niech powstaną ci, którzy byli obciążeni grobowym kamieniem śmiertelności, usunąwszy ciężką zaporę grzechów. Niech się ukażą w świętym mieście, to znaczy w kościele Bożym, znaki przyszłego zmartwychwstania, aby to, co kiedyś ma się stać ciałem, dokonało się już teraz w sercach. Aby to, co kiedyś ma stać się ciałem dokonało się już teraz.
Na koniec, prosząc Boga o życie wieczne dla ofiar katastrofy smoleńskiej, powtórzmy z wiarą natchnione słowa pieśni słonecznej autorstwa św. Franciszka z Asyżu: Pochwalony bądź, o mój Panie, przez siostrę naszą śmierć cielesną, przed nią nigdy żaden człowiek żyjący zbiec nie może. Biada tym, co umrzeć będą ze śmiertelnymi grzechami; błogosławieni, co śmierci się dadzą znaleźć w twojej najświętszej woli, ponieważ śmierć druga już nie wyrządzi im krzywdy. Amen.
za: TVP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Jeśli chcecie dorównać waszym przodkom, musicie mierzyć naprawdę
A dzisiaj? Dzisiaj – po następnych 30 latach od tamtego wydarzenia, naród potrzebuje znacznie potężniejszego tchnienia ducha, ponieważ tym razem Ezechielowa dolina zdaje się napełniać nie tyle wyschłymi kośćmi, ile samym prochem, który po nich pozostał.
Odnosiło się wrażenie, że z solidarnościowej erupcji narodzi się nowa Polska. Tymczasem temperatura upadła. Wielu wartościowych, szlachetnych ludzi, którzy działali z oddaniem w latach solidarnościowego zrywu, zniechęciło się; odeszli lub zepchnięto ich na margines. Rozpoczęła się wyprzedaż ideałów. Zaczęły dominować osobiste ambicje i płaski materializm. Odrodzonej ojczyźnie zaczęło brakować skrzydeł. Nie udało się uzdrowić życia społecznego. Wręcz przeciwnie. Korzystając z deprawujących wzorców przeszłości, stworzył się aspołeczny kodeks zachowań pozbawiony wszelkich hamulców.
Zabrakło scalającej idei państwa. Zabrakło spoiwa łączącego wszystkich Polaków, bez względu na poglądy, na wiarę i na inne różnice. Zabrakło jednoczącej siły sprawczej. Nasze państwo stało się areną nieustających igrzysk prowadzonych przez zwalczające się partie i partyjki, w których liczy się jedynie zdobycie władzy, wygrana w wyborach i podział łupów.
Gospodarka wolnorynkowa – bez żadnej etyki – zmienia się w bezwzględną walkę drapieżników kosztem biednej i pozbawionej szans poprawy bytu tej części społeczeństwa, która nie potrafiła się znaleźć w nowej rzeczywistości. Zapanowało nieopisane przyzwolenie na egoistyczne urządzanie sobie życia bez żadnych moralnych barier i bez względu na szkody, jakie to przynosi wspólnocie. Ten chory model konsumpcyjny, niby wolnorynkowej wolności, dusi, truje i odczłowiecza. Relatywizm i apoteoza sukcesu, bogactwa, miraż łatwego życia bez rozterek sumienia – oto zdaje się przed nami proponowana wizja przyszłości.
W tym stanie rzeczy skutecznym sojusznikiem w ogłupianiu społeczeństwa stały się skomercjalizowane lub upartyjnione media, proponujące styl życia płaskiego, bezdusznego, pozbawionego wyższych aspiracji. Medialny obszar wpływów podlega zażartej walce partyjnej. Zalewa nas potok dyskusji, polemik, debat pełnych wzajemnych pomówień i oskarżeń i demagogicznego pustosłowia. A z tego wyłania się obraz społeczeństwa w dużej mierze ogołoconego z wyższych aspiracji, cynicznego i bezideowego. Tego się nie da zakamuflować. To wszystko jest nagie i przejrzyste przed Bożymi oczyma. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczymi Tego, któremu musimy zdać rachunek.
Co powiedzieliby na to zmarli w Katyniu i pod Smoleńskiem Polacy? Z jaką niewypowiedzianą prośbą zwróciliby się dzisiaj do nas? Odpowiedź brzmi: Jeśli chcecie dorównać waszym przodkom, musicie mierzyć naprawdę wysoko.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Homilia ks. abp Stanisława Gądeckiego
zaskoczyła starych UBeków i celebrytów.
Własnie dzwoniła jakaś stalinistka do Szkła Kontaktowego i oznajmiła, ze wystepuje z Kościoła po homilli biskupa. :)
Pytanie, co ta stalinistka robiła w Kościele, o ile to prawda, że uważała się dotąd za chrześcijankę.
Jak widać, Pasterz dotarł przez zaskoczenie , przecież mieli 'zagwarantowaną" celebrację przez abp Nycza !
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Homilia wygłoszona podczas
wygłoszona podczas Mszy św. w I rocznice katastrofy smoleńskiej w
Parafii Archikatedralnej p.w. św Jana Chrzciciela w Warszawie
słuchaj
zapisz
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=25494
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Homilia wygłoszona podczas
słuchaj
zapisz
(Pieśń nad Pieśniami 5,2)
Wasze Ekscelencje!
Panie Wojewodo Pomorski!
Panie Marszałku!
Panie Prezydencie miasta gdańska!
Burmistrzowie, Wójtowie!
Bracia Kapłani!
Wszyscy, którzy ogarniacie modlitwą, pamięcią, sercem
Ofiary smoleńskiej tragedii!
Drogie rodziny, tych naszych Braci i Sióstr,
przed którymi tamtego poranka otworzyła się wieczność!
Umiłowani w Chrystusie Panu!
"Błogosławioną nadzieję" (Tt 2,13) nadejścia Królestwa Bożego na
końcu czasów i zmartwychwstania wszystkich zmarłych, zapowiada w
pierwszym czytaniu prorok Ezechiel: "wasze groby otworzę i z grobów was
wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli" (Ez 37,
12). Mówi o niej święty Paweł Apostoł w Liście do Rzymian: "Ten, co
wskrzesił Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne
ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha" (Rz 8, 11).
Apokalipsa przynosi obraz obiecanego dnia powrotu Pana. "Przyjdzie,
aby być uwielbionym w świętych swoich i okazać się godnym podziwu dla
wszystkich, którzy uwierzyli" (2 Tes 1,10).
"I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani
żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy
przeminęły" (Ap 21, 4).
Ewangelia dzisiejszego dnia przynosi słowa zwycięskiego
Zmartwychwstania, które przezwycięża niszczycielską siłę śmierci. "Ja
jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł,
żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki" (J 11,
25). Słowa te wypowiedział Jezus w domu Marty. Już cztery dni jej brat,
Łazarz, spoczywał w grobie. Marta była przekonana, że gdyby Jezus
przybył wcześniej, mógłby zapobiec śmierci Łazarza. Nie wie jeszcze, że
za chwilę Jezus wskrzesi jej zmarłego brata. Wskaże w ten sposób, że
wiara w Niego, Bożego Syna, powinna iść dalej, przekraczać granicę
śmierci i życia. To tam, w domu Marty, Jezus mówi, że życie wieczne
czeka na każdego, który umiera w łasce i przyjaźni z Bogiem. "Król
świata... nas, którzy umieramy za Jego prawa, wskrzesi i ożywi do życia
wiecznego" (2 Mch 7,9).
Taka jest nasza wiara, taka jest nasza nadzieja. Potwierdza to św.
Paweł Apostoł w 2 Liście do Tymoteusza "Nauka to zasługująca na wiarę:
Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy" (2 Tm
2, 11).
"Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie" (J 11,13).
Otwieramy nasze serca na to Chrystusowe przesłanie nadziei, która
przekracza granice śmierci. Przykładamy jego miarę do naszych myśli,
które trudzą się nad zrozumieniem tego, co wydarzyło się przed rokiem.
1. Zadrżały polskie serca, popłynęły łzy
Rocznica tragedii smoleńskiej. Rocznica tamtego tragicznego poranka,
kiedy Ojczyzna została rażona gromem. Zadrżały polskie serca. Popłynęły
łzy. Każdy z nas, dziś tu obecnych, pamięta tamtą chwilę, kiedy
dowiedział się o tragedii pod Smoleńskiem. Pamięta swoje reakcje, myśli,
swój ból...
Wielu z was, Bracia i Siostry, wieczorem tego pamiętnego, sobotniego
dnia smoleńskiej tragedii przyszło do Archikatedry Oliwskiej, a
nazajutrz do Bazyliki Mariackiej. W godzinie narodowej tragedii płynęły
słowa modlitwy, słowa prośby: "Boże , uwolnij me serce od smutku, wyzwól
mnie od udręki. Spojrzyj na mój ból i utrapienie" (Ps 25, 17-18).
Podczas Mszy świętej włączyliśmy śmierć naszych dziewięćdziesięciu
sześciu Sióstr i Braci w Misterium Paschalne. W odkupieńczą ofiarę
Bożego Syna, która tym wszystkim, którzy idą Jego drogą, otwiera dostęp
do nowego życia.
Powracały zaczerpnięte z rzymskiego mszału słowa starożytnej
sentencji: Media vita in morte sumus - Pośrodku życia w śmierci
jesteśmy...
W tamtej godzinie duchowej trwogi powtarzaliśmy w pokorze:
"Niezbadane są Twoje wyroki, Panie, Twoje rozrządzenia, Twoje drogi..."
Dziś, w pierwszą rocznicę smoleńskiej tragedii, także modlimy się -
wspólnota narodu i Kościoła - za tych, którzy wtedy zginęli. Łączy nas z
nimi duchowa więź. Głęboka i autentyczna. Wyrastająca ze źródeł
miłości. Wielki jest krąg tej wspólnoty modlitwy i pamięci. Najbliżsi,
krewni, przyjaciele... Wszyscy, którzy jak Marta z dzisiejszej
Ewangelii, zapłakali nad ich śmiercią - nagłą i niespodziewaną. Śmiercią
w drodze... Motywowała tę drogę miłość ojczyzny i służba ojczyźnie.
Wielki jest krąg tej wspólnoty. Dotarło do Budapesztu, Tibilisi, Chicago i Toronto.
Dlatego ci wszyscy, którzy są dziećmi ojczyny w sercu i duchu,
tamtego poranka stali się dziedzicami testamentu tych, którzy zginęli
pod Smoleńskiem. Testamentu ich miłości i służby.
Wypełniają ten testament. Bywa, że na przekór okolicznościom, na
przekór osobom i formacjom, które ten testament lekceważą, umniejszają
jego znaczenie, deperecjonują jego wartość dla jutra Polski.
2. Miłość żąda ofiary
Długa jest lista tych, którzy wtedy zginęli. Dziewięćdziesiąt sześć
nazwisk. Lech i Maria Kaczyńscy, Ryszard Kaczorowski, ostatni Prezydent
Rzeczypospolitej na Uchodźctwie, posłowie, senatorowie przedstawiciele
różnych instytucji i stowarzyszeń, biskupi i kapłani, generalicja...
Elita współczesnej Polski.
Zginęli w drodze do katyńskiego lasu. W służbie - powtarzam to
jeszcze raz - prawdy, miłości, pamięci. To w imię tych wartości udawali
się na miejsce zbrodni popełnionej przed 70 laty na rozkaz najwyższych
sowieckich władz na polskich oficerach - bezbronnych jeńcach
niewypowiedzianej wojny. Katyńska zbrodnia to była okrutna cena, jaką
elitom II Rzeczypospolitej przyszło zapłacić za wybicie się Polski na
niepodległość po latach zaborów, za dwadzieścia lat polskiej wolności,
życie wedle praw ojczystych i wiary ojców.
Wielu z nas dobrze pamięta, jak prawda o katyńskiej zbrodni była
przez lata zakłamywana i kneblowana. Kłamstwo katyńskie to przecież
swoiste kłamstwo założycielskie powojennego systemu politycznego w
naszej ojczyźnie. Kłamstwo agresywne, wydawać się mogło wszechpotężne...
Ale złudna jest jego potęga i trwałość. Nawet wtedy, kiedy wspierał
je system ideologiczny i aparat państwa, który pozostawał w służbie ojca
kłamstwa (por J 8, 44). Bowiem prawdy nie sposób zabić, pamięci nie da
się z ludzkiej świadomości wykorzenić. Trwa. Wychodzi na jaw w chwilach
przełomu. Przyciąga ku sobie ludzi. Odsłania swą moralną moc.
Prezydent Lech Kaczyński należał do pokolenia "Solidarności", które
upominało się o prawdę o Katyniu. Prezydent Ryszard Kaczorowski był
symbolem pokolenia Polski Niepodległej. Tego, które przeszło przez
udręki nieludzkiej ziemi, ruszyło potem ku ojczyźnie szlakiem 2 Korpusu.
Żołnierze zatrzymani w drodze, żołnierze, których zdradził świat.
Rozrzuceni po świecie, przypominali o katyńskiej zbrodni, o swej
ojczyźnie, tak jak oni zdradzonej i upokorzonej.
Przyszedł czas ujawniania prawdy. Rozbłysły znicze pamięci na
Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu, także w Charkowie, w Miednoje.
Płynęła modlitwa polskich serc: wdów, sierot, Rodzin Katyńskich,
rodaków... Nie skończył się przecież obowiązek polskiej straży przy
katyńskich mogiłach, przy prawdzie i pamięci o tamtej zbrodni. Nie
wszystko przecież zostało wyjawione i wyjaśnione. Wciąż, w różnych
przebraniach, dawał i daje znać o swej obecności "ojciec kłamstwa".
Ocalał wieniec, który Prezydent Rzeczypospolitej miał złożyć na
katyńskich mogiłach. Opublikowany został tekst przemówienia, jakie miał
tam wygłosić. Znalazły się w nim słowa, że " tragedia katyńska i walka z
kłamstwem katyńskim to doświadczenie ważne dla kolejnych pokoleń
Polaków. To część naszej historii. Naszej pamięci i naszej tożsamości.
To jednak także część historii całej Europy i świata. To przesłanie
dotyczące każdego człowieka i wszystkich narodów. Dotyczące i
przeszłości, i przyszłości ludzkiej cywilizacji".
Więc może trzeba było tej śmierci, aby to przesłanie dotarło ze
zdwojoną siłą do narodów Europy i świata? Aby objawiła się jego
aktualność? Aby zamilkły głosy, że to tylko polska historiozofia, że to
zamknięta karta, do której nie warto wracać? Wydawało się że film
"Katyń" Wajdy kończy zmagania nie o prawdę. To było za mało.
Ze smoleńskiego pobojowiska, od szczątków rozbitego samolotu,
popłynęło w świat przesłanie o sile kłamstwa, które potrafi zatruć dusze
ludzkie... I przesłanie to drugie: o zwycięskiej sile prawdy, która
zawsze pozostaje na służbie wolności, o zwycięskiej sile miłości w
służbie prawdy.
Tej miłości, o której mówi Chrystus: "Nikt nie ma większej miłości
od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13).
Oddali swoje życie za swą przyjaźń z Ojczyzną, za swoje miejsce we
wspólnocie narodu, za służbę w szeregach obrońców polskiej wolności.
3. Polska, która pamięta
Spoiwem życia narodów jest pamięć. Zespolona miarą miłości. To ona
tworzy tło dla drogi wspólnot. Wydobywa to, co trwałe, ważne, formujące
postawy, wiedzę, świat wartości. Naród traci moce życia, swoją
tożsamość, kiedy nie zna pamięci o sobie, kiedy się od niej programowo
odwraca, lekceważy, niekiedy wręcz z niej kpi. Bez pamięci nie sposób
zrozumieć przyszłości...
W wielu polskich sercach trwa żywa pamięć i wdzięczność o tych,
którzy zginęli pod Smoleńskiem. Pełna powagi, zadumy, empatii. Jakże
inna niż ta, która często się uzewnętrznia w medialnym świecie: wyzbyta
miłości, agresywna, niesprawiedliwa, atakująca, niekiedy wręcz
prześmiewcza.
Wasza obecność, Bracia i Siostry, jest przykładem tej pamięci
wspartej miarą serca i sumienia. Dziś Polska manifestuje tę dobrą
pamięć: modlitwą, rocznicowymi uroczystościami.
Ogarniamy modlitwą ofiary smoleńskiej tragedii, także kierujemy
naszą modlitwę ku przyszłości, ku nadziei na zwycięstwo prawdy w naszym
życiu politycznym, społecznym, wspólnotowym.
W wielu świątyniach w tych dniach poświęcone i odsłonięte zostały
upamiętnienia smoleńskiej tragedii. To nie jest rezultat swoistej
"mody", jakichś zewnętrznych nacisków. To plon pamięci, duchowej
potrzeby, wdzięczności. Fundowany na trwanie, na obecność w kręgu
parafialnych wspólnot.
We środę, w Sopocie, w parafii św. Bernarda, do której w swych
latach sopockich należeli Maria i Lech Kaczyńscy, poświęciłem pamiątkową
tablicę. W ubiegłą niedzielę uczyniłem to w wejherowskim Sanktuarium
Męczeństwa, w którym trwa modlitewna pamięć o Piaśnicy - pomorskiej
Golgocie czasu II wojny światowej. Dzięki transmisji Telewizji Polonia
uczestniczyła w tej uroczystości wspólnota Polska rozsiana po świecie
całym.
Naród pamięta! Pragnie utrwalić - także z myślą o tych co przyjdą po
nas - imiona patriotycznej elity narodu, która zginęła w pobliżu
katyńskich mogił, w służbie prawdy i Ojczyzny. Kościół życie i śmierć
tych naszych Sióstr i Braci, włącza w Ofiarę Eucharystyczną, w Paschę
naszego Pana, "zwycięzcy śmierci, piekła i szatana".
Umiłowani!
Tej naszej wędrówce drogami Polski, która pamięta, która się modli,
która w różny sposób upamiętnia smoleńską tragedię, towarzyszą także
gorzkie pytania, wciąż ponawiane, wciąż w różny sposób artykułowane.
To przecież tam, na Krakowskim Przedmieściu, wtedy - w dniach żałoby
- tak mocno poczęło bić serce ojczyny, trwało czuwanie - dzień i noc -
tysięcznych rzesz, przybyłych, aby pożegnać Lecha i Marię Kaczyńskich i
najbliższych współpracowników Prezydenta, ofiar Smoleńska...
Umiłowani!
Warto w kontekście tych bolesnych spraw wspomnieć o tym porywie
serc, jaki miał miejsce w czasie Solidarności. Wystrzeliły wtedy ku
niebu, jakże szybko, Trzy Krzyże w pobliżu Stoczni. Przypominają i
upamiętniają tamtą kainową zbrodnię sprzed czterdziestu lat, pamiętny
Grudzień 1970, jedną z stacji - znaczonych ofiarą krwi - polskiej drogi
do wolności.
Upamiętniliśmy ofiary smoleńskiej tragedii, tu, w Bazylice
Mariackiej. W kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej. Spoczęły w niej
doczesne szczątki Pana Marszałka Macieja Płażyńskiego, jednej z ofiar
Smoleńska. Polityka wedle miary sumienia, w ostatnich latach służącego
wspólnocie narodu, który żyje poza granicami ojczyny. Dziękował mu za to
podczas pogrzebu ks. abp Mieczysław Mokrzycki, arcybiskup Lwowa, miasta
semper Fidelis.
Nasz pomnik stanął w znaku Zmartwychwstałego Pana. To w tym znaku
dopełnia się życie każdego z chrześcijan. Także tych naszych Braci i
Sióstr, których życie biegło tu w Gdańsku, w Trójmiescie. Uczestników
narodowej pielgrzymki do Katynia - przerwanej, niedopełnionej. To tam
otworzyła się przed nimi wieczność. To tam na ich spotkanie wyszła
Litościwa Matka - Matka Miłosierdzia. Ze smoleńskiego pobojowiska
dobiegł do nas Jej Miłosierdzia znak świetlany. Pierścień biskupi
Tadeusza Płoskiego, biskupa polowego Wojska Polskiego, z wyobrażeniem
Matki Bożej Ostrobramskiej. To on dopomógł w identyfikacji jego ciała.
Niech trwa nasze upamiętnienie smoleńskich ofiar w scenerii tej
wspaniałej świątyni - Korony Miasta Gdańska - wzniesionej na chwałę
Maryi Wniebowziętej. Niech przypomina tym, którzy tę świątynię będą
nawiedzali, że "miłość nigdy nie ustaje" 1 Kor 13, 8).
4. "Ja śpię, lecz serce me czuwa.
Umiłowani!
Nawiedzamy w tych dniach groby tych, którzy wtedy zginęli. Cmentarze
wpisane są w porządek naszego życia. Ich obecność nie hamuje jego
biegu, spraw, które mamy rozwiązywać, wyzwań przed którymi stajemy.
Natomiast życiu, które biegnie swoim torem, przypominają o mierze
wieczności, o więzach miłości, których śmierć nie przerywa. Stosunek do
cmentarzy stanowi swoisty miernik wartości duchowych wspólnoty. Jakże
smutne, opuszczone, zaniedbane, wręcz porzucone są cmentarze w krajach,
które zatraciły chrześcijańską duchowość i poczucie sacrum.
Bądź pochwalona Polsko, nasza ojczyzno, która pielęgnujesz
cmentarze. Bądźcie pozdrowieni, Bracia i Siostry, którzy stajecie nad
mogiłami najbliższych, aby wsłuchiwać się - sercem, sumieniem - w ich
głos, prowadzić z nimi bezustanny dialog miłości i duchowej obecności.
"Ja śpię, lecz serce me czuwa".
Staramy się wsłuchiwać, w ich czuwające serca, które dziś biją
rytmem wieczności. Co by nam powiedzieli? O co by nas pytali? Czemu by
się dziwili - nieobecni od roku pośród nas?
Przed rokiem, w dniach, kiedy tak mocno i przejmująco dała o sobie
znać duchowa wspólnota porażonego nieszczęściem narodu, byliśmy
przekonani - takie było powszechne odczucie - że ich tragiczna śmierć w
służbie ojczyzny coś w naszym życiu - politycznym, społecznym,
wspólnotowym - odmieni. Więcej, że ta śmierć Polskę przemieni, targnie
sumieniami wielu, wyzwoli dobro, uczciwość, prawość, spod nalotu
bylejakości, egoizmu, rugowania z życia publicznego praw sumienia i ładu
serca.
Pamiętnego sobotniego wieczoru w Archikatedrze Oliwskiej mówiłem,
mając na myśli tragedię, jaka się wydarzyła tego poranka: "Niechaj
wstrząśnie polskimi sumieniami. Niech w tej śmierci przejrzy się to co w
nich małe i miałkie. Niech ta śmierć poruszy sumienia tych, co
demonstrowali jakże często ostentacyjną niechęć, której doświadczało tak
wielu z tych, którzy dziś zginęli. Nade wszystko Pan Prezydent
Najjaśniejszej Rzeczypospolitej".
Bracia i Siostry!
W tamtych dniach, także dziś powracają słowa Chrystusa Pana o
obfitym plonie, jaki przynosi pszeniczne ziarno, które obumiera, aby
wydać plon stokrotny (por. J 12,24).
Oczekujemy z wiarą na ten plon. że wzrośnie, że odmieni ludzkie
serca. Pohamuje ducha niechęci, potwarzy, małości, którego tak wiele w
życiu publicznym. Oskarżeń. Naciąganych racji. Programowej niechęci
zrozumienia drugich, dostrzeżenia w nich partnerów wspólnej drogi, a nie
wrogów i przeciwników... Zatracania umiaru w malowaniu ciemnego obrazu
jednych, wybielaniu drugich...
Oczekujemy ducha prawdy, w życiu publicznym, w relacjach między
obywatelami, a tymi, którzy odpowiadają za dziś i za jutro ojczyzny.
Także w wyjaśnieniu przyczyn tragedii smoleńskiej - w prawdzie,
uczciwości.
O tego ducha prawdy we wzajemnych relacjach ludzi, struktur, narodów
zabiegał nieustannie Ojciec Święty Jan Paweł II, Za trzy tygodnie
wyniesiony do chwały ołtarzy, nasz orędownik w niebieskiej ojczyźnie.
Ten duch prawdy potrafi nadać właściwy sens takim słowom jak
godność, narodowa duma, honor. Potrafi ożywić przytłumią świadomość, że
nie jesteśmy tu przypadkowymi gośćmi, zdanymi na łaskę i niełaskę
innych, na przymus kłaniania się okolicznościom. Jesteśmy dziedzicami
tego wielkiego doświadczenia wieków: świętości, miłości - doświadczenia
ojczyzny, która jest domem budowanym na skale: wiary, wiana wieków,
tożsamością, która przeszła niejedną próbę...
Oczekujemy na te pędy życia, których wzrost - ku dobru, ku prawdzie,
ku sprawiedliwości - nie przytłumi chwast cynizmu, oschłych,
niesprawiedliwych, zapiekłych w niechęci serc. Nie zniszczy ich lawina
slow, które ranią, szczególnie tych, którzy tam stracili najbliższych.
"Ja śpię, lecz serce me czuwa".
Niech do ich czuwających serc dotrze głos naszej miłości, pamięci,
wdzięczności. I naszej modlitwy, której nigdy za mało. Miarę ich czynów,
ich życia, ich drogi, sukcesów, także błędów i porażek zna Bóg. On je
rozpozna: najlepiej, najsumienniej, sprawiedliwie. "Pod wieczór naszego
życia będziemy sądzeni z miłości" - to sentencja świętego Jana od
Krzyża. Znamy jedną z dróg ich miłości - Ojczyznę. A Ojczyzna niechaj
się za nich modli, niechaj o nich pamięta, niechaj nie gasi swych serc
na wspomnienie ich imion, czynów, ich śmierci.
Z tej naszej wędrówki szlakiem polskich serc otaczających wieńcem
wdzięczności i miłości ofiary smoleńskiej tragedii, powracamy do
Betanii, do domu Marty. To tam Chrystus wypowiedział słowa, które
rozświetlają ciemną noc śmierci światłem wieczności.
"Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Wierzysz w to? - pyta Jezus
Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! (J 11,13). Wierzymy i my. Idziemy za Nim.
"Za Bogiem Zbawicielem, pełnym miłosierdzia"!
Amen.
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=25492
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Bp Ryczan: Uderzenie w twarz naszej Ojczyzny
„Uderzeniem w twarz naszej ojczyzny” nazwał
biskup kielecki Kazimierz Ryczan rosyjską wymianę polskiej tablicy i
kłamstwa raportu MAK. – Powiedzieli przez to: prawda jest tylko nasza,
wasza się nie liczy - mówił biskup w niedzielnej homilii.
- Dawny zaborca, okupant z czasów komunizmu, nie wybacza Polsce
Solidarności, niezależności i suwerenności - ocenił biskup kielecki. -
Czy obecny rząd, obecny parlament, jest zdolny te sprawy rozwiązać? -
pytał. - Prezydenci jutro podadzą sobie dłonie, winni będą Polacy -
dodał.
Bp Ryczan mówił, że "do ojczyzny naszej" należą m.in. ofiary Katynia i
łzy katyńskich rodzin, a także ci, których życie zakończyło się rok
temu pod Smoleńskiem oraz łzy i ból ich dzieci, ojców, matek, mężów i
żon. - Niestety, do ojczyzny naszej należy też współczesne kłamstwo w
dochodzeniu do prawdy o tym tragicznym wydarzeniu. Do ojczyzny naszej
należy upokorzenie 38-milionowego narodu przez komunikat MAK wymyślony
na kolanie. Uderzeniem w twarz ojczyzny była wymiana tablicy
upamiętniającej ofiary w Smoleńsku - powiedział biskup.
http://www.fronda.pl/news/czytaj/bp_ryczan_uderzenie_w_twarz_naszej_ojcz...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Wawel i symbolika pogrzebu
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. SŁOWO DO KARD. NYCZA - MOJEGO BISKUPA
Eminencjo, księże kardynale.
Minęła właśnie północ dnia 10 kwietnia 2011 roku.
Minął zatem rok trwania żałoby po 96 osobach zabitych pod Smoleńskiem.
Eminencja raczył niedawno apelować do wiernych Kościoła
warszawskiego o uszanowanie obyczaju celebrowania jednorocznej żałoby po
zmarłym.
Dziś wtóruje w tym Eminencji również prymas Polski.
Eminencjo, księże kardynale.
Oświadczam publicznie, że nie usłucham księdza kardynała, mojego arcypasterza.
W tej jednej kwestii wypowiadam posłuszeństwo.
Nie mam najmniejszego zamiaru zakończyć żałoby, jako wyrazu mojego
smutku po tragicznej stracie mojego prezydenta i wielu osób stanowiących
elitę mojej Ojczyzny.
Wręcz odwrotnie.
Od dziś, właśnie od dziś, będę nosić czarną wstążkę przy ubraniu, jako zewnętrzny akcent przeżywania nadal żałoby.
Będę jak dotąd, każdego dziesiątego dnia każdego miesiąca
uczestniczyć w żałobnej liturgii Mszy św., a po niej demonstrować moje
uczucia pod Pałacem Prezydenckim.
Żałoba w moim sercu będzie trwać nadal.
Gdybym usłuchał Eminencji, miałbym nieodparte wrażenie, że usłuchałem
także takich osób, jak m. in. Magdalena Środa, Lech Wałęsa, Kazimierz
Kutz, Stefan Niesiołowski, Andrzej Wajda czy Janusz Palikot.
Że nie wspomnę pijanej chuliganerii wylewającej się co wieczór ze znanego baru Bistro a la Fourchette Zakąski, Przekąski nieopodal Pałacu Prezydenckiego.
*
*
http://www.fronda.pl/jorgen/blog/slowo_do_kard_nycza_mojego_biskupa
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Ksiądz Żarski został przykładnie ukarany
tym razem Bdonek nie poszedł kłócić sie do zakrystii o treść homilii?Ciekawe jakie konsekwencje poniesie bp Gądecki?Nycz przy całym swoim platformeskim tchórzostwie , jednak dał prztyczka w nos elytom ,zadziwiajace - może chciał zaznaczyć jakieś granice rubikonu - nie wiem , ale dobre i to.
Figa
12. Homilia ks. abp Stanisława Gądeckiego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. Prawda jest lekarstwem
W intencji tragicznie zmarłych kolegów modlili się wczoraj w katedrze polowej Wojska Polskiego w Warszawie oficerowie Biura Ochrony Rządu. Ksiądz pułkownik Krzysztof Jamrozik, dziekan BOR, podkreślił w homilii, że każda śmierć woła o obecność i pamięć. Na pamięć i prawdę w odniesieniu do katastrofy smoleńskiej wskazywali także polscy biskupi. Wiele Mszy św. odprawianych zostało w niedzielę wieczorem.
- Gdy śmierć zabiera nam kogoś bliskiego, nie jest łatwo nawet i dziś, po roku powiedzieć za Hiobem: dał Pan i zabrał Pan, niech imię Pańskie będzie błogosławione - mówił w homilii ks. Krzysztof Jamrozik. Wezwał do naśladowania tych, którzy zginęli w służbie Ojczyźnie, rzetelnej pracy, miłości do najbliższych. W katastrofie rządowego samolotu śmierć poniosło 9 funkcjonariuszy BOR.
W związku z pierwszą rocznicą tragedii smoleńskiej polscy biskupi apelowali o ducha prawdy. Podkreślali, że zachowanie pamięci to pielęgnowanie ducha Narodu. Apelowali o modlitwę za Polskę, by fundamentem pojednania stały się wartości chrześcijańskie. Pasterz diecezji kieleckiej ks. bp Kazimierz Ryczan "uderzeniem Ojczyzny w twarz" określił podmianę przez Rosjan tablicy w miejscu katastrofy dokonaną pod osłoną nocy tuż przed pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej. - Powiedzieli nam przez to: Prawda jest tylko nasza, wasza się nie liczy - zaznaczył w czasie kieleckich uroczystości rocznicowych. Ksiądz biskup podkreślił, że kłamstwo katyńskie powtarzane jest przez prasę rosyjską. Wezwał do podjęcia refleksji nad katastrofą, w której zginął kwiat polskiej polityki i inteligencji.
O prawdę apelował też ks. bp Andrzej Suski, pasterz diecezji toruńskiej. - Prawda, choćby gorzka jak lekarstwo, leczy, wyzwala z fałszu, niepewności i uproszczonych interpretacji, wyzwala także z podejrzeń, zacietrzewień i nienawiści - powiedział w homilii wygłoszonej w czasie Mszy św. celebrowanej w toruńskiej katedrze. Wskazał, że tylko dzięki prawdzie może zostać wyleczona niezabliźniona rana katastrofy pod Smoleńskiem. - Tę ranę trzeba leczyć środkami Bożymi i ludzkimi. Boże środki to modlitwa oraz wiara. Ludzki środek to cała prawda o tym, co się tam, na lotnisku, wydarzyło - podkreślił biskup toruński.
O tym, że wiele pytań domaga się odpowiedzi, mówił podczas Mszy św. w katedrze w Drohiczynie ks. bp Antoni Dydycz. - Oni pojechali w zbożnym celu - mówił. - Pojechali uczcić pamięć ogromnej rzeszy bestialsko pomordowanych Polaków - dodał. Również ordynariusz radomski ks. bp Henryk Tomasik podkreślał, że ci, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem, jechali na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. - Pojechali złożyć hołd w naszym imieniu, aby przypomnieć światu o tej tragedii, i przypomnieli ją najmocniej swoją ofiarą - stwierdził ks. bp Tomasik.
Małgorzata Bochenek
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=111150
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Słowa ks. Małkowskiego na Krakowskim Przedmieściu 10.04.2011
Pamieci prawdy i nadziei przy Krzyżu! Pamięci prawdy i nadziei, która od roku oby ona trwała, oby pamięć nie zgasła, oby pamięć odżyła w naszych sercach i sumieniach, oby prawda zwycieżyła, nie była pokonana przez kłamstwo tak powszechne w naszym życiu publicznym, oby nadzieja spełniła się w tym zwycięstwie dobra nad złem, życia nad śmiercia, które dokonało się na Krzyżu i przy naszym współudziale może się dokonać w naszej ojczyźnie.
Dzisiejsza Ewangelia – kto był w Kościele, to słyszał – mówi o wskrzeszeniu Łazarza. O ile Jezus zmartwychwstał własną mocą i żadnej pomocy od swoich uczniów i pobożnych niewiast nie potrzebował – przeszedł przez kamień – o tyle przed wskrzeszeniem Łazarza pan Jezus powiedział: „Odsuńcie kamień”, a po wskrzeszeniu Łazarza pan Jezus powiedział: „Rozwiążcie go, zdejmijcie z niego więzy i płótna, niech swobodnie chodzi”. Potrzebował więc Jezus pomocy, pomocników.
Po to, żeby nasza ojczyzna wyszła z grobu jak wyszedł Łazarz, trzeba odsunąć kamień zakłamania, kamień obłudy i trzeba, gdy już nasza ojczyzna, Polska, z tego grobu się wydobędzie, rozwiązać wszelkie pęta grzechu, które w naszym życiu społecznym, narodowym i państwowym krępują naszą zdolność, aby kochać, aby miłować ojczyznę, Polskę. Aby w duchu patriotyzmu, wierności naszemu wspólnemu dobru dążyć, po drodze do Wiecznej Ojczyzny, do naszej Polski, naszej ojczyzny wolnej, sprawiedliwej, solidarnej.
Budzi się tutaj solidarność, tak jak rok temu obudziła się Solidarność 2010, tak mimo wszystkich przeszkód ta Solidarność trwała. Oby ona zwyciężyła, a o niej błogosławiony ks. Popiełuszko mówił, ze jest solidarnością serc, ale przeniesioną wyżej, ku sercu Bożemu, ku sercu Najświętszej Maryi Panny. Czyli mocą naszego zwycięstwa jest i nasze współdziałanie z Jezusem Chrystusem, i miłość Chrystusa Króla – Króla naszej ojczyzny.
Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie
Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie
Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie
Bogu dzięki.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl