Odesłać III Rzeczpospolitą do lamusa historii.
Piotr Francisze..., ndz., 10/04/2011 - 14:25
Minął okrągły rok od tragedii smoleńskiej. Rok gorzkiej prawdy, rok zabijanej nadziei, rok wzmacniania się targowicy przy żłobach władzy. Gorzka pigułka prawdy obudziła z letargu nielicznych. Feniks nadziei zapłonął od święta w lampkach zniczy na mogiłach i placach, gaszony natychmiast przez służby mundurowe rządzących. Targowica nie targuje się z nami o kształt Polski. Niczego nie chce naprawiać. Dobrze jest. Jest dobrze.
Po roku od tragicznej - nagłej i brutalnej jak cios Brutusa w plecy, lecz zawinionej - katastrofy samolotu prezydenckiego, taniec chochołów nakręca w najlepsze emocje narodu. Dziel i rządź, rządź i dziel - ta gwiazda ciemności zamula mózgi marionetek władców.
Zadeptują kopytami propagandy pamięć o najnowszej historii. Zaciskają na gardłach nieposłusznych i nieskłonnych do niewoli ostrogi pogardy. Przybijają gwoździami agenturalnych racji Boga, Honor i Ojczyznę pod wiekiem własnych prowizji i zysków - w trumnie dla przyszłych pokoleń. Nie ustają w dzieleniu Ojczyzny na obozy i dzielnice.
I co im zrobi ta garstka Solidarnych, Walczących, Modlących (się) o powrót wolnej Ojczyzny?
Gorzkie jest podsumowanie roku żałoby. Po tragicznej śmierci prezydenta Rzeczpospolitej Lecha Kaczyńskiego i towarzyszących mu na Golgotę Narodów skazańców, PRL rozkwita w najlepsze.
Czarnymi kwiatami - długu, korupcji, prawa sprawiedliwego dla agentów, głodowych emerytur dla dzieci przyszłości, rosnącym bezrobociem, wymieraniem pokoleń i emigracją, chorą służbą zdrowia i wypasioną biurokracją - pokrywa się czerwony kraj. Gangreną i rakiem pożera, co mogło być zdrowe, gdyby nie zdrada, nienawiść i pogarda rządzących. Pasą się pasibrzuchy przy putinowskich i unijnych żłobach. Nawet, gdy dostają w mordę, odczuwają masochistyczną przyjemność. Z nawiązką odbiją sobie upokorzenia w rytuałach sadyzmu wobec słabych i ubezwłasnowolnionych Polaków.
Nie ma tu nazwisk - nazwiska każdy zna i sobie je wstawi wedle uznania. Nie ma tu konkretów- konkrety każdy odnajdzie we własnym losie.
Ważniejsze są pytania o przyszłość. Co z tym zrobimy? Czy coś zechcemy zrobić?
Wkrótce wybory parlamentarne. Coś w nas się skruszy? Oprzytomniejemy w swej zdrowej większości?Posypiemy popiołem głowy odpowiedzialnych za bezczelne rozwalanie państwa i wyślemy ich na pokutę do miejsc, gdzie nie ma władzy? Wątpię. Klasa polityczna przyssała się do ciała Rzeczpospolitej jak kleszcz i dopóki pozwalamy jej, pije krew.
Gdy wątpię, chcę się mylić. Chcę wierzyć, że możliwa jest radykalna zmiana rozpisana na dwa kroki.
Krok pierwszy. Wybory parlamentarne wygrywa PiS i wygrywa je w węgierskim stylu Viktora Orbana. Jarosław Kaczyński zostaje premierem Rzeczpospolitej. Ten akt przywraca minimum równowagi w państwie i daje nadzieję na konieczne, choć twarde reformy.
Krok drugi. W ciągu kolejnych czterech lat do głosu dochodzi następne pokolenie Polaków. Pokolenie ludzi młodych, kompetentnych, patriotycznych i zatroskanych o los własnych dzieci, (w tym również powracających z zesłania emigracyjnego). Tylko odsunięcie od władzy targowicy okrągłostołowej daje nadzieję, że Rzeczpospolita przywróci Polakom etos godności i honoru, pracę i podmiotowość obywatelską. (Mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński zrozumie, że warto być patronem takiego ruchu.)
Im dłużej przyglądam się bowiem starym i schorowanym dzieciom PRL-u od dwudziestu lat dzierżącym ster władzy w Polsce, tym mocniej domagam się wielkiej zmiany, która - w swym pełnym nadziei finale - odeśle III Rzeczpospolitą do lamusa historii. Już czas. W chorych sumieniach okrągłostołowych elit nic zdrowego nie ma prawa się urodzić.
Po roku od tragicznej - nagłej i brutalnej jak cios Brutusa w plecy, lecz zawinionej - katastrofy samolotu prezydenckiego, taniec chochołów nakręca w najlepsze emocje narodu. Dziel i rządź, rządź i dziel - ta gwiazda ciemności zamula mózgi marionetek władców.
Zadeptują kopytami propagandy pamięć o najnowszej historii. Zaciskają na gardłach nieposłusznych i nieskłonnych do niewoli ostrogi pogardy. Przybijają gwoździami agenturalnych racji Boga, Honor i Ojczyznę pod wiekiem własnych prowizji i zysków - w trumnie dla przyszłych pokoleń. Nie ustają w dzieleniu Ojczyzny na obozy i dzielnice.
I co im zrobi ta garstka Solidarnych, Walczących, Modlących (się) o powrót wolnej Ojczyzny?
Gorzkie jest podsumowanie roku żałoby. Po tragicznej śmierci prezydenta Rzeczpospolitej Lecha Kaczyńskiego i towarzyszących mu na Golgotę Narodów skazańców, PRL rozkwita w najlepsze.
Czarnymi kwiatami - długu, korupcji, prawa sprawiedliwego dla agentów, głodowych emerytur dla dzieci przyszłości, rosnącym bezrobociem, wymieraniem pokoleń i emigracją, chorą służbą zdrowia i wypasioną biurokracją - pokrywa się czerwony kraj. Gangreną i rakiem pożera, co mogło być zdrowe, gdyby nie zdrada, nienawiść i pogarda rządzących. Pasą się pasibrzuchy przy putinowskich i unijnych żłobach. Nawet, gdy dostają w mordę, odczuwają masochistyczną przyjemność. Z nawiązką odbiją sobie upokorzenia w rytuałach sadyzmu wobec słabych i ubezwłasnowolnionych Polaków.
Nie ma tu nazwisk - nazwiska każdy zna i sobie je wstawi wedle uznania. Nie ma tu konkretów- konkrety każdy odnajdzie we własnym losie.
Ważniejsze są pytania o przyszłość. Co z tym zrobimy? Czy coś zechcemy zrobić?
Wkrótce wybory parlamentarne. Coś w nas się skruszy? Oprzytomniejemy w swej zdrowej większości?Posypiemy popiołem głowy odpowiedzialnych za bezczelne rozwalanie państwa i wyślemy ich na pokutę do miejsc, gdzie nie ma władzy? Wątpię. Klasa polityczna przyssała się do ciała Rzeczpospolitej jak kleszcz i dopóki pozwalamy jej, pije krew.
Gdy wątpię, chcę się mylić. Chcę wierzyć, że możliwa jest radykalna zmiana rozpisana na dwa kroki.
Krok pierwszy. Wybory parlamentarne wygrywa PiS i wygrywa je w węgierskim stylu Viktora Orbana. Jarosław Kaczyński zostaje premierem Rzeczpospolitej. Ten akt przywraca minimum równowagi w państwie i daje nadzieję na konieczne, choć twarde reformy.
Krok drugi. W ciągu kolejnych czterech lat do głosu dochodzi następne pokolenie Polaków. Pokolenie ludzi młodych, kompetentnych, patriotycznych i zatroskanych o los własnych dzieci, (w tym również powracających z zesłania emigracyjnego). Tylko odsunięcie od władzy targowicy okrągłostołowej daje nadzieję, że Rzeczpospolita przywróci Polakom etos godności i honoru, pracę i podmiotowość obywatelską. (Mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński zrozumie, że warto być patronem takiego ruchu.)
Im dłużej przyglądam się bowiem starym i schorowanym dzieciom PRL-u od dwudziestu lat dzierżącym ster władzy w Polsce, tym mocniej domagam się wielkiej zmiany, która - w swym pełnym nadziei finale - odeśle III Rzeczpospolitą do lamusa historii. Już czas. W chorych sumieniach okrągłostołowych elit nic zdrowego nie ma prawa się urodzić.
- Piotr Franciszek Świder - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz