„Czarny czwartek”, czyli „Gdzie jest generał?”
Kino to najważniejsza ze sztuk
W.I.Lenin
Wiele jest dat w naszej historii, które mógłbym uznać za czas swoich narodzin. 22 stycznia 1863 r., 1 i 17 września 1939 r., 1 sierpnia 1944. Ale w tym pochodzie tragicznych wydarzeń, 17 grudnia 1970 r. stanowi datę szczególną. Mimo, że jeszcze wtedy nie istniałem pozwalam sobie z całą odpowiedzialnością pisać i mówić o moim Grudniu. Tego dnia Gdynia została wydana na pastwę bandytów w niebieskich mundurach udających po 1944 r. służby porządkowe oraz ogłupionych przez propagandę żołnierzy służących w sowieckiej atrapie polskiego wojska. Miasto i jego mieszkańcy stali się dla nich zwierzyną łowną, a wszystko po to, aby grupa spiskowców namaszczonych przez kremlowskiego suwerena mogła odsunąć od władzy stetryczałego, zaściankowego Gomułkę oraz jego świtę i zastąpić ich „nowoczesną”, otwartą na świat, nowe technologie i dolary ekipę Edwarda Gierka. Aby operacja się powiodła trzeba było, jak to w systemie sowieckim pozabijać trochę ludzi. Udało się – trupy padły, dziadek Gomułka odszedł na emeryturę, sowieci zainstalowali sobie nowych namiestników. Nad całością operacji czuwał pewien generał, predestynowany przez towarzyszy „radzieckich” do roli komunistycznego anioła stróża nad polską masą jeszcze od lat 40.
Temat tzw. „wydarzeń grudniowych” czekał na swój film długo. I niestety jeszcze będzie musiał poczekać. Bowiem z filmu Antoniego Krauzego pt. „Czarny czwartek” o kulisach grudniowej zbrodni niestety nic się nie dowiemy. Film ten jest ważny, ale tylko z jednego powodu. Jest kolejną przesłanką wskazującą, że nadal tkwimy w systemie sowieckim, w którym od czasu do czasu władza zezwoli na skorzystanie z wentylu bezpieczeństwa, aby społeczeństwo (przynajmniej ta jego część spragniona prawdy) mogło się „wyszumieć”. Ale proces wyszumienia musi być pod kontrolą. Wolno zatem powiedzieć „A”, można półgębkiem wymamrotać „B”, ale od wypowiedzenia „C” – wara! Taki właśnie jest najnowszy film o Janku Wiśniewskim i innych ofiarach Towarzysza Generała.
Zbrodnia grudniowa bardzo przypomina zbrodnię katyńską. W ogóle mechanizm zbrodni dokonywanych przez komunistów jest taki sam. Morduje się nie tylko prawdziwych lub wyimaginowanych wrogów ludu, ale także zabija się pamięć o nich. Pluje na ich godność i prześladuje całe rodziny ofiar. Zamordowany „wróg” nie ma prawa do uroczystego pogrzebu, własnego grobu, rodzinie odbiera się prawo do uczczenia jego pamięci. Tak było w Katyniu, tak też było w grudniu 1970 r. Ale system sowiecki charakteryzuje się jeszcze innymi ciekawymi elementami. Co jakiś czas zmienia się mądrość etapu, trzeba oszukać zachodnią tzw. burżuazyjną opinię publiczną a i własną też można przy okazji wywieźć po raz kolejny w pole. Wtedy urządza się szopkę, która ma pokazać, jaka to władza jest wspaniałomyślna. Taką szopkę urządzono w Katyniu, gdy spędzono tam żołnierzy rodzącego się LWP i w asyście dilera opium dla ludu urządzono uroczystości ku czci pomordowanych przez faszystów polskich oficerów. Takie szopki urządzono w czasie, tzw. karnawału Solidarności w 1980 r., gdy władza wspaniałomyślnie zezwoliła na odsłonięcie w Gdańsku pomnika Trzech Krzyży, pozwoliła Danielowi Olbrychskiemu na recytację patriotycznych wierszyków, a Andrzejowi Wajdzie na ekranizację „Człowieka z żelaza”, gdzie po raz pierwszy pokazano przystanek Gdynia Stocznia, na którym grudniowym porankiem polała się krew. Ale na tym mądrości etapu się kończą. Wentyl popracuje i zostaje na nowo zatkany, a społeczeństwo znowu się dusi.
W systemie sowieckim trzeba cały czas lawirować. W okresie „zatykania trąby” siedzieć cichutko. Gdy nastaje odwilż, wtedy można wyjść z nory i zrobić coś konstruktywnego. Np. film o krwawych wydarzeniach. Ale cały czas trzeba się kontrolować. Dawniej robiła to z urzędu cenzura. Teraz, po 1989 r. jesteśmy tak dobrze wytresowani, że nie potrzebujemy urzędu, sami potrafimy się cenzurować. Ugryźć się w język, gdy za bardzo nam buszuje w jamie ustnej. Kopnąć w kostkę, gdy za bardzo fryga. Tak właśni postąpili twórcy „Czarnego czwartku”. Zaserwowali nam oficjalną, podręcznikową, telewizyjną wersję tzw. wydarzeń grudniowych. Oto władza urządza znękanemu społeczeństwu podwyżki cen na artykuły spożywcze, społeczeństwo się burzy, urządza manifestacje, po czym władza, trzęsąca portkami przed towarzyszami „radzieckimi” pacyfikuje krnąbrnych demonstrantów, wciskając milicji i wojsku kłamstwa o faszystowskiej kontrrewolucji na Wybrzeżu. Bezradne biuro polityczne z tow. Wiesławem coraz mniej panuje nad sytuacją, ale kto nad nią naprawdę panuje tego na filmie nie widzimy. Ani śladu generała Jaruzelskiego, ministra obrony narodowej, bez którego żaden wystrzał nie mógłby 17 grudnia w Gdyni paść. Nie dowiadujemy się, dlaczego społeczeństwo zbuntowało się przeciw władzy akurat na Wybrzeżu, a nie dajmy na to w Biłgoraju? Dlaczego na ulicę wyszli pracownicy przemysłu stoczniowego a nie np. listonosze? Ich podwyżki nie dotknęły? Film kończy się przejmującymi scenami pochówku głównego bohatera zamordowanego rankiem na Gdyni Stoczni i ta gra na emocjach ma nam, widzom, zastąpić poznanie prawdy o tym, kto i dlaczego zorganizował w 1970 r. tę masakrę.
Dlaczego o tym wszystkim z filmu „Czarny czwartek” i innych, które kręcone będą w obecnych czasach się nie dowiemy? Odpowie nam porucznik MO Lech Ryś, „sprawujący społecznie dyskretną opiekę nad garstką urwisów”, czyli słynny Wujek Dobra Rada:
- Przecież to dziecinnie proste. Jeśli chcesz aby Twój film dotarł pod neosowieckie strzechy każdego polskiego domu, wzruszając do łez widzów i wzbudzając ich sympatię do Ciebie – Twórcy, a jednocześnie mógł brylować na salonach tzw. III RP, zdobyć patronat prezydenta Bieruta… znaczy się pardon! – Komorowskiego, umożliwić Tobie – Twórcy, dalszą owocną, artystyczną pracę dla dobra wspólnego i Orła Białego na Twej klapie, nie wolno Ci pokazywać Prawdy. Jako wentyl, możesz uchylić jej rąbka i schluss! Gryź się w język! Kop w kostkę, wypij szklankę zimnej wody. Ochłoń! Prawda jest ciekawa tylko dla psycholi i oszołomów!
Ofiary grudniowe czekają dalej na film o kulisach ich śmierci. Polska nadal czeka na Wolność i Niepodległość. Bez ich odzyskania, nie będziemy oglądać filmów, których twórcy dążą do poznania i ukazania nam Prawdy.
- Łukasz Kołak - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Popatrzcie na tzw. "reżysera" dorobek.
Kiedy? i co?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Krauze
2. Szefowa PISF p. Odorowicz
odebrała od Komorowskiego w tym roku juz dwa wysokie odznaczenia za dawanie kasy na antypolskie produkcje.
Przeciez to jest cały zorganizowany mechanizm kłamstwa za nasze pieniądze.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Czerwoni są zorganizowani, zawsze to mówię.
Chronią zbrodniarza bardzo konsekwentnie. A prawda jest bolesna: na wiadukcie doszło do ludobójstwa - najohydniejszej ze zbrodni. I co z tego, że Komorowskiego ostatnim razem przy pomniku wygwizdano? To niczego nie zmieni. Za chwilę będziemy mieli kolejną "chorą" produkcję - tym razem o Powstaniu Warszawskim. Kto ma pieniądze, ten ma władzę, kto ma władzę, rządzi przeszłością, kto zdobył wpływ na obraz przeszłości będzie manipulował rządem dusz: " kto nie skacze, ten za Krzyżem"!