Alleluja! Wchodzimy w nowa epokę.
Raport o stanie państwa opublikowany przez PIS jest zmianą jakościową na naszej scenie politycznej. Otóż jest on początkiem zdefiniownia “tuskizmu” jako postawy moralnej i politycznej. Mamy już w przestrzeni publicznej zdefinowany przez GW i TVN “moherowy pislam” ,czyli katolicko - patriotyczny ruch na rzecz zamożności publicznej i tuskizm, hedonistyczny ruch społeczny mający na celu miłe spędzanie czasu bez troski o innych i własną przyszłość. Najważniejszą przewagą tuskimu na pislamem miała być swoboda bogacenia się wynikająca z kompletnej beztroski życia, w tym, z beztroski o społeczne skutki swych zachowań - bo zawsze znajdzie się ktoś kto rozwiąże wszystkie problemy, lub czyim kosztem będzie można te problemy rozwiązać. Jest to postawa obca spętanemu moralnością moherowi.
Bardzo ważnym założeniem propagandowym było niewypowiadane wprost domniemanie, że mamy jednolite, bezideowe społeczeństwo, którego reprezentantem jest Tusk i jakąś dziwaczną mniejszość, jakiś moher czy Pis. Mniejszościowość naszej formacji miał wynikać z tego, że my mamy jakąś ideologię, coś co nas ogranicza, czyli nosimy ciężar, którego zwykli ludzie będący zwolennikami PO nie mają - co widać, co pokazuje sam Kaczyński. Bo gdyby zwolennicy antypisu mieli jakąś ideologie, to Kaczyński by im ją wytknął! Widać zaś gołym okiem, że drażniony do żywego lider Pisu nic na ten temat nie mówi.
Tak więc wniosek jaki miał z tego przekazu wyciągnąć biedny leming był taki, że wygodniej życiowo i bardziej dochodowo jest być zwolennikiem antypisu. Rzekomo ma się mniej ograniczeń, więc łatwiej jest się dorobić nowego telewizora lub lepszego auta.
Tyle, że Kaczyński zaczął im tę idologie wytykać.
Opublikowany raport jest pierwszym krokiem do wykazania, że tuskizm jest szkodliwy ekonomicznie, że brak tych ciężarów, które ma na sobie moher wcale nie przybliża nas do nowego telewizora a wręcz przeciwnie - utrudnia jego zakup.
Opublikowanie tego raportu zbiegło się w czasie z artykułem Krasnodębskiego, w którym zwraca on uwagę, że dla naszej formacji nie musi być wcale korzystne wygranie najbliższych wyborów. Prof Krasnodębski tego nie napisał, ale ja też tak sądzę. Bo niby dlaczego mamy trwonić swoje siły na przekonywanie tuskistów do naszych racji, dlaczego mamy im wskazywać korzyści materialne jakie będą mieć z podporządkowania się naszej władzy. Czy nie lepiej jest zostawić ich z problemami, poczekać aż wszystko rozbiją i wtedy budować na nowo bez nich.
I jeszcze jeden aspekt, o którym warto powiedzieć. Do tej pory zawiedziony zwolennik antypisu nie maił się od czego odciąć. Bo skoro nie są grupą ideologoczną, z punktu widzenia tzw “wartości” ich nie ma, i to wbrew pozorom był nasz problem. Bo nawet jak zawiodą się na Tusku, na PO to od czego mają się odciąć, sami od siebie? Mają sobie przyrzec, że od jutra są kimś innym a dotyczasowe problemy są ich winą! Tego nie mogą zrobić. Mogą tylko podjąć zobowiązanie, że od jutra będą myśleć inaczej, ale do tego muszą wiedzieć jak myśleć im nie wolno. Czyli, opisanie tuskizmu jest warunkiem dezitegracji antypisu, choć jeszcze tego nie przesądza. Nie mieniej milowy krok w tym kierunku został zrobiony i winniśmy dziękować za to Bogu Najwyższemu i Matce Boskiej za to.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz