Matka Ojczyzna i jej niewdzięczni synowie cz.VI
Naśladując praktykę I rozbioru, caryca Katarzyna uparła się, by i ten rozbiór został ratyfikowany przez polski sejm. Miał się on jednak odbyć nie w Warszawie, gdzie rosyjscy żołnierze i polscy zdrajcy byli napadani na ulicach, a lud dyszał furią przeciwko okupantom, lecz w położonym na terenie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego Grodnie. Król Stanisław August Poniatowski początkowo wzbraniał się opuścić stolicę, uniemożliwiając w ten sposób zwołanie sejmu do Grodna. Jednak zastosowany wobec niego szantaż w końcu odniósł skutek.
Podobnie jak w przypadku wszystkich poprzednich sejmów, posłowie na ostatni sejm I Rzeczypospolitej wybrani zostali na powiatowych sejmikach szlacheckich. Ówczesne "wybory" nie miały jednak z prawdziwymi wyborami wiele wspólnego. Faktycznego wyboru kandydatów dokonali bowiem Rosjanie, a ich poparcie przez sejmiki było jedynie wynikiem zbrojnego szantażu. Wyłonieni w ten sposób posłowie rekrutowali się spośród najgorszych szumowin, jakie można było znaleźć w polskim społeczeństwie szlacheckim. Wydawało się, że ratyfikacja traktatu rozbiorowego będzie czystą formalnością.
Sejm w Grodnie zniósł wszelkie reformy Sejmu Czteroletniego, z Konstytucją 3 maja na czele. Przywrócone zostały wolna elekcja i liberum veto. Władzę w państwie przejęli targowiczanie.
Jednak z najważniejszym zadaniem postawionym sejmowi grodzieńskiemu - ratyfikacją traktatu rozbiorowego - nie poszło łatwo. Jego posłowie mieli bowiem swój swoisty honor. Choć w budynek grodzieńskiego zamku, gdzie sejm obradował, wycelowane były lufy rosyjskich armat, a obecni na sali rosyjscy żołnierze wyciągali z ław poselskich opornych posłów i bili ich na dziedzińcu, nawet najgorsi łajdacy - tacy, jak kryminalista Dionizy Mikorski - odmówili głosowania za rozbiorem.
Rosjanie byli jednak nieugięci. Gdy posłowie, od których zażądano głosowania za ratyfikacją rozbioru zaprotestowali milczeniem, na salę obrad wszedł generał wojsk carskich, po czym usiadł na tronie i czekał. O czwartej nad ranem na salę weszło rosyjskie wojsko. Wystraszony marszałek sejmu, Stanisław Bieliński, trzykrotnie pytał posłów, czy zgadzają się z podjętymi uchwałami. Odpowiadała mu jednak cisza.
Przerwał ją dopiero poseł Józef Ankwicz. Na pytanie marszałka, czy posłowie zgadzają się na ratyfikację decyzji o rozbiorze, ten jeden z najgorszych zdrajców Polski stwierdził, że milczenie jest wyrazem zgody. Zmuszony zgodzić się z tą opinią marszałek Bieliński zamknął ostatnie w przedrozbiorowych dziejach Polski posiedzenie sejmu.
[http://kalendarium.polska.pl/wydarzenia/article.htm?id=108924]
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz