Ultimatum dla Litwy z 1938 r.
MariuszGdy, czw., 17/03/2011 - 21:25
Litwa od chwili uzyskania niepodległości, przez wiele lat głosiła teorię trwania wojny z Polską i uporczywie zgłaszała pretensję terytorialne do Wileńszczyzny, w tym Wilna. Wrogie dwudziestolecie miało jednak także swój przedziwny finał. W wyniku incydentu granicznego, podczas którego zginął żołnierz KOP Stanisław Serafin, rząd polski zredagował 17 marca 1938r. ultymatywną notę, w której stwierdzał, że „za jedyne załatwienie odpowiadające powadze sytuacji uważa się natychmiastowe nawiązanie normalnych stosunków, bez żadnych warunków wstępnych”. Odpowiedź miała być udzielona w ciągu 48 godzin. W przeciwnym wypadku, jak była dalej mowa: „rząd polski własnymi środkami zabezpieczy słuszne interesy swego państwa”. Nota przekazana została niezwłocznie stronie litewskiej za pośrednictwem poselstwa polskiego w Tallinie.
W okresie międzywojennym skonsolidowane państwo litewskie i skrystalizowany naród litewski stały się faktem. Na Litwie wychowano nowe pokolenie obywateli, wyrosłych w izolacji od wszelkiego związku z państwem polskim i jego kulturą. W czasie dwudziestolecia mała i nie wyrobiona grupa działaczy separatystycznych stała się zasobną w doświadczenie i ugruntowaną w swej ideologicznej postawie, liczną warstwą rządzącą i kierowniczą. Koncepcja państwowości litewskiej opierała się na integrowaniu społeczeństwa poprzez podsycanie w nim polskiego zagrożenia.
W konsekwencji, oba państwa nie utrzymywały ze sobą stosunków dyplomatycznych, a zamknięta granica była miejscem ciągłych incydentów. Pomiędzy Polską i Litwą nie było komunikacji osobowej, towarowej, nie funkcjonowała poczta i łączność telefoniczna. Tymczasem – o ironio, państwowość litewska powstała i ugruntowała się tylko dlatego, że stabilizatorem sytuacji politycznej w okresie międzywojennym w Europie Środkowo-Wschodniej była właśnie ta znienawidzona przez establishment litewski Polska.
Dążenie do odprężenia
Konflikt dwóch państw rzadko bywa całkowicie totalny, zwłaszcza takich, które łączyła 600-letnia tradycja wspólnoty państwowej. Pomimo oficjalnej wrogości, wciąż podejmowano próby odprężenia, a niektóre litewskie elity wręcz dążyły do zbliżenia z Polską. W swych pracach Piotr Łossowski zebrał dokładne ślady oficjalnych rozmów, poufnych inicjatyw, wszelkich porównawczych sondaży i projektów zmierzających do złagodzenia sporu między Polską i Litwą, a nawet do normalizacji stosunków. Było tego naprawdę sporo. Z kolei Stanisław Swianiewicz (patrz: S. Swianiewicz, Wspomnienie o Wiktorze Sukiennickim, „Zeszyty Historyczne” nr 63, Paryż 1983, s. 61) wspomina porwanie przez policję polską i wydanie Litwie niejakiego Łukszy, będącego Litwinem, socjaldemokratą, emigrantem politycznym, a zarazem oskarżonym o udział w zamachu na premiera Voldemarasa. Łuksza na granicy przeciął sobie żyły, szybko jednak założono mu bandaże i w tym stanie przekazano go policji litewskiej. Działo się to latem 1937 roku, a więc w okresie głębokiej depresji we wzajemnych stosunkach, podczas obowiązywania zadekretowanego przez ministra Becka „twardego kursu” wobec Kowna, który był efektem ujawnienia pomocy, jakiej rząd litewski udzielał irredencie ukraińskiej w Polsce, a konkretnie zabójcom Pierackiego.
Od 1929 r. toczyły się rozmowy polsko-litewskie, były one jednak utrzymywane w największej tajemnicy. Brali w nich udział: ministrowie spraw zagranicznych – Lozoraitis i Beck, przyjaciel Piłsudskiego Aleksander Prystor, krewny Marszałka i obywatel litewski Włodzimierz Zubow, zaufany Lozoraitisa Kazimierz Narutowicz (bratanek zamordowanego prezydenta RP). Polska w tych rozmowach (zintensyfikowanych zwłaszcza w dobie zagrożenia niemieckiego po dojściu Hitlera do władzy) proponowała nawiązanie stosunków dyplomatycznych i zawarcie układu o współpracy. Miała także udzielić gwarancji dla granic Litwy, co musiało mieć istotne znaczenie w obliczu niemieckich zakusów na Kłajpedę. Polacy proponowali również, aby w drażliwych kwestiach wileńskich znaleźć wyjście przez nadanie Wileńszczyźnie autonomii i całkowite otwarcie granicy polsko-litewskiej.
W lutym 1937 r. pod przewodnictwem Franciszka Charwata (przyszłego posła RP w Kownie) udała się do Gdańska delegacja polska na rozmowy z Litwinami. Do spotkania jednak nie doszło. Mimo niezaprzeczalnej wspólnoty interesów i licznych kontaktów nieoficjalnych, wciąż nie było normalizacji stosunków. Otoczenie prezydenta Antanasa Smetony zdawało się sugerować, że postęp na drodze normalizacji, będzie niemożliwy, jeżeli Polska nie użyje pewnych form nacisku na Litwę (patrz: R. Szeremietiew, Polityka jest sztuką możliwości t. II, Wydawnictwo Przedświt, Warszawa 1989, ss. 83-84).
W publikacjach niektórych autorów litewskich zawarte jest wręcz twierdzenie, iż cała sprawa związana z kryzysem z marca 1938 r. była z góry ukartowana, gdyż rząd litewski dał Warszawie do zrozumienia, że przyjmie polskie ultimatum. Było ono dla niego nawet pożądane, ponieważ nie widziano innego sposobu zakończenia konfliktu, a to ze względu na nastroje społeczeństwa litewskiego. Kwestia ta nie została do końca wyjaśniona i nie znajduje pełnego potwierdzenia w źródłach polskich. Jedno wszakże można powiedzieć, że wysyłając swe żądania do Kowna, minister Beck był prawie pewien, iż zostaną one przyjęte.
Ultimatum
17 marca 1938 r. rząd polski wystosował wobec Litwy 48-godzinne ultimatum w sprawie natychmiastowego nawiązania stosunków dyplomatycznych, bez żadnych warunków wstępnych. Akredytowanie przedstawicieli w Kownie i Warszawie miało nastąpić do 31 marca 1938 r. W stan gotowości bojowej pozostawione zostały pułki garnizonu wileńskiego oraz innych garnizonów położonych w pobliżu granicy litewskiej. Z głębi kraju przybywać zaczęły nowe jednostki. W wielu miastach organizowano manifestacje i demonstracje pod antylitewskimi hasłami.
Jedną z nich przeprowadzoną w Warszawie, tak wspomina płk. Leon Mitkiewicz, późniejszy attache wojskowy w Kownie: „Tłum zalał całe Aleje Ujazdowskie od rogu ulicy Nowowiejskiej aż prawie do pałacu Belwederskiego. Przed budynkiem GISZ-u ustawiły się wszystkie sztandary i stanęli przywódcy tej manifestacji. Te same głośne okrzyki powtarzały się bez przerwy: My chcemy Litwy!, Wodzu prowadź nas na Kowno! W pewnej chwili, o zupełnym zmroku, na balkonie oświetlonym reflektorami, ukazał się marszałek Śmigły-Rydz w towarzystwie kilku oficerów, powitany uroczyście hymnem narodowym i okrzykami: Niech żyje nam marszałek Śmigły! (...)”.
Prof. Łossowski zwraca uwagę na to, iż manifestacje te w dużym stopniu zostały wyreżyserowane i że wśród większości ich uczestników nie było rzeczywistej wrogości wobec Litwinów. Patrząc na skromność polskiego żądania, mimo druzgocącej przewagi militarnej (stosunek sił 1:10), można chyba przypuszczać, że w rzeczywistości nikomu w Polsce, nie chodziło o „marsz na Kowno”.
Tymczasem pierwsze informacje, iż rząd litewski skłania się do zgody, nadeszły do Warszawy już 18 marca. Oficjalną odpowiedź otrzymano 19 marca w godzinach rannych, na 10 godzin przed upływem terminu ultimatum. Tego samego dnia nastąpiła wymiana not dyplomatycznych w Talinie, w których oba rządy zapowiedziały ustanowienie swoich przedstawicielstw, w Warszawie i Kownie do 31 marca.
Znaczenie normalizacji
We wzajemnych stosunkach polsko-litewskich, tym samym otwierał się zupełnie nowy okres. Wyjeżdżający do Kowna jako attache wojskowy płk Leon Mitkiewicz otrzymał od swego przełożonego, szefa Oddziału II Sztabu Głównego, płk. Tadeusza Pełczyńskiego, następujące wytyczne: „Bardzo nam zależy na przekonaniu Litwinów, wyższych dowódców i członków sztabu litewskiego, że nie zamierzamy w niczym czychać na ich niepodległość państwową ani zagrażać niezależności Litwy, że przeciwnie, respektujemy i niepodległość, i niezależność Litwy całkowicie, że pragniemy mieć z Litwą jak najlepsze stosunki oraz że tylko oparcie się Litwy o Polskę daje gwarancje jej niepodległości”.
Od chwili akredytacji posłów, polskie MSZ konsekwentnie, krok za krokiem, działało w kierunku rzeczywistej normalizacji stosunków. Prace postanowiono rozpocząć od uregulowania najbardziej elementarnych spraw w stosunkach między dwoma państwami. Od przywrócenia: komunikacji kolejowej i drogowej, łączności pocztowej i telefonicznej. Temu celowi poświęcona była konferencja polsko-litewska w Augustowie, która odbyła się jeszcze w marcu 1938r. Porozumienie w Augustowie stworzyło możliwość dalszych negocjacji w Warszawie i w Kownie, które doprowadziły do podpisania w maju 1938 r. umów w sprawie ogólnej łączności pocztowej i komunikacji kolejowej, a także żeglugi i spławu na Niemnie. To, czego poprzednio przez wiele lat nie udało się osiągnąć, teraz rozstrzygnięto w ciągu paru miesięcy. Oznaczało to przede wszystkim olbrzymie ułatwienia dla ludności. Nareszcie stawała się możliwa normalna wymiana korespondencji pomiędzy Polską a Litwą. Otwierała się perspektywa wzajemnych wyjazdów, skontaktowania się po latach wielu rodzin.
W lipcu 1938 r. podjęto sprawę stosunków gospodarczych. Do Warszawy przybyła specjalna delegacja litewska. Władze polskie zwracały jednak uwagę, iż mimo zawarcia konwencji, prasa i czynniki społeczne Litwy nie chciały przystosować się do nowych form, często atakując rząd polski i starając się jednocześnie utrzymać społeczeństwo litewskie w stanie napięcia wobec Polski. Dopiero od jesieni nastąpił przełom. Rząd litewski zdecydował się wtedy m.in. na rozwiązanie Związku Wyzwolenia Wilna, a także wpłynął na zmianę dotychczasowego nastawienia prasy. Te przejawy dobrej woli ze strony litewskiej pozwoliły na odprężenie również ze strony polskiej. 22 grudnia 1938r. podpisany został układ handlowy, normalizujący stosunki gospodarcze dwóch państw.
Współpraca polsko – litewska rozszerzała się coraz bardziej, ogarniając nowe dziedziny i prowadząc do dalszych kontaktów. I tak np. zostały uzgodnione staże oficerów polskich na Litwie i litewskich w Polsce. Postęp można było także zaobserwować w dziedzinie szeroko rozumianej współpracy kulturalnej. Wszystko wyraźnie zmierzało ku lepszemu, ale, niestety, miesiące normalizacji były już policzone. We wrześniu 1939 r. Litwa mimo silnych nacisków niemieckich zdecydowanie strzegła swej neutralności. Gdyby uległa, nasz przeraźliwie długi front rozciągnąłby się o dalsze 507 km, wzdłuż granicy z tym krajem. Tymczasem neutralność pozwoliła na zluzowanie czterech dywizji, które można było zwolnić z osłony Wileńszczyzny i skierować na front.
Okres normalizacji polsko – litewskiej trwał krótko – niespełna półtora roku. Chociaż w tym czasie wiele się zmieniało ku lepszemu i następowała dalsza poprawa – to jednak nie udało się przezwyciężyć wszystkich urazów, wrogości i uprzedzeń, które nagromadziły się przez lata. Wprawdzie zeszły one na plan dalszy, nie występowały już tak jawnie – istniały jednak dalej. Nie nastąpił zwłaszcza jakiś zasadniczy przełom w postawie i psychice społeczeństwa litewskiego wobec Polski i Polaków. Miały to już niedługo potwierdzić rozwijające się wypadki podczas wojny.
Kronika Filmowa z marca 1938, patrz tutaj:
Mariusz A. Roman
[Na załączonych zdjęciach: Granica polsko - litewska po normalizacji stosunków wzajemnych; Demonstracja anty litewska w Wilnie; Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie – pierwsze spotkanie litewskiego Naczelnego Wodza gen. Stasysa Raštikisa z polskim wojskiem].
- MariuszGdy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
11 komentarzy
1. Ta "normalizacja"
w efekcie przyniosła Ponary, o których mało kto pamięta.
2. Ponary – Golgota Wschodu – miejsce kaźni tysięcy Polaków w latac
http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz%2Fponar...
Ponary to przed wojną malownicza miejscowość położona 10 km na południowy-zachód od centrum Wilna wśród porośniętych lasami wzgórz, obecnie dzielnica Wilna.
Piękno tych ziem wspomina Adam Mickiewicz, tu bywał również jako młody chłopiec Józef Piłsudski, tu młodzież akademicka w okresie dwudziestolecia międzywojennego spędzała majówki i szalała na nartach. W latach trzydziestych Ponary stały się znaną miejscowością letniskową dla mieszkańców Wilna. Sielanka skończyła się w 1940 r. po wkroczeniu wojsk sowieckich, które wybrały lasy ponarskie na budowę bazy paliw płynnych dla planowanego pobliskiego lotniska wojskowego.
Wykopano kilka dołów o głębokości do 5 m i średnicy do 34 m, które łączyły głębokie rowy przeznaczone na rury łączące zbiorniki. Wkroczenie Niemców do Wilna w dniu 24 czerwca 1941 w ramach rozpoczętej wojny z ZSSR przerwało te prace. Niemcy szybko zainteresowali się Ponarami przeznaczając wykopane doły do szeroko zakrojonej akcji eksterminacyjnej. W ciągu trzech lat – od lipca 1941 do lipca 1944 wymordowano tu około sto tysięcy osób. W tej liczbie ok. 70. tysięcy Żydów narodowości polskiej (z wileńskiego getta i przywożonych z okolicy), ok.20. tysięcy Polaków oraz grupy jeńców radzieckich, nielicznych Litwinów – działaczy komunistycznych oraz 20 oficerów i żołnierzy z oddz. gen. Plechaviciusa, skompromitowanych w walce z polskimi partyzantami Armii Krajowej, Białorusinów, Romów i inne osoby. Miejsce było idealne, bo można było doprowadzić skazańców z pobliskiego Wilna, jak i dowozić z różnych stron ciężarówkami i wagonami kolejowymi.
Las skutecznie tłumił odgłosy strzałów. Nazwa „baza” przylgnęła do tego miejsca i mistyfikowała obóz pracy. Teren „bazy” został otoczony siatką 4 m wys. zakończoną drutem kolczastym, a rozwieszone na niej tablice informowały o zakazie wstępu pod karą śmierci zarówno dla osób cywilnych jak i wojskowych. Całości terenu o pow.prawie czterdziestu dziewięciu tysięcy m² strzegły jednostki policyjno-wojskowe. W pobliżu głównej bramy znajdowała się drewniana budka służąca za magazyn cementu i łopat. Do bramy pomocniczej od strony traktu strategicznego prowadziła brukowana droga. Więźniowie polityczni byli przywożeni ciężarówkami, które jechały traktem grodzieńskim i skręcały na trakt strategiczny, wjeżdżając na teren kaźni od strony południowej.
Natomiast Żydów wprowadzano główną bramą. Zaplanowano zgładzenie wszystkich Żydów oraz unicestwienie przeciwników reżimu hitlerowskiego – w pierwszym rzędzie Polaków, nie wykluczając osób innych narodowości, zamieszkujących Wileńszczyznę (Romów, Rosjan – Starowierów, żony oficerów Armii Czerwonej, którzy .uciekli przed Niemcami).
Polacy pomordowani w Ponarach z reguły wcześniej przechodzili długie męczarnie w kazamatach Łukiszek i w piwnicach gestapo przy ul. Ofiarnej. Zdarzało się, że maltretowano ich jeszcze nad dołem w celu wymuszenia zeznań po bezskutecznych obietnicach darowania życia. A nawet nieraz przywożono z Ponar z powrotem do więzienia, aby zachęcić do nowych zeznań rzekomym uwolnieniem od egzekucji. Do aresztowania Polaków walnie przyczyniali się Litwini, ponieważ od wkroczenia Niemców przystąpili do współpracy z nimi. W Ponarach zamordowano polska elitę kulturalną i intelektualną Wilna, uczniów, wykładowców wileńskich szkół, księży, adwokatów, profesorów Uniwersytetu im. Stefana Batorego, lekarzy, naukowców, którzy byli w większości członkami Związku Wolnych Polaków, Armii Krajowej czy zakładnikami. W Ponarach, na wiezionych w budach z więzienia na Łukiszkach skazańców, czekało nad każdym dołem 10ciu „strzelców”, oddających strzały do 10 osób. Polacy stanowili wydzielone grupy, chociaż zdarzały się przypadki, że skazańcy byli mieszani z Żydami. Polacy wywożeni na Ponary zachowywali się na ogół spokojnie, natomiast Żydzi dawali upust niesłychanej rozpaczy. Do wykonywania czynności związanych z egzekucjami Niemcy zorganizowali litewski oddział specjalny – Ypatingas Burys. Po ogłoszeniu naboru przez niemieckiego podoficera Martina Weissa zgłosiło się tylu Litwinów, że można było wybierać najokazalszych. W lipcu 1941 r. oddział ten liczył 150-ciu ochotników, ale później urósł do kilkuset. Dowódcą był porucznik wojska litewskiego Balys Norvosza, a zastępcą – oficer Balys Lukoszius. Członkowie oddziału rekrutowali się przeważnie z paramilitarnej organizacji Lietuvos Szauliu Sajunga (Związek Strzelców Litewskich), założonej na Litwie w 1919 r. charakteryzowała się ona nacjonalistycznym zacietrzewieniem w stosunku do Polaków i Żydów. W Wilnie byli popularnie nazywani „strzelcami ponarskimi” albo „szaulisami” i zasłynęli z niebywałego okrucieństwa również na Białorusi. W większych akcjach w Ponarach brali udział także Niemcy, którzy byli właściwymi kierownikami masowych eksterminacji ludności na zajętych terenach. Rotacja wśród litewskich oddziałów egzekucyjnych była znaczna. Prawdopodobnie zwalniani byli ci „gorsi”, którzy nie wytrzymywali po prostu fizycznie. Odbierane skazańcom kosztowności Litwini tylko częściowo oddawali Niemcom, zabierając większość sobie. Wiele informacji na temat sytuacji jaka panowała w Ponarach zawdzięczamy pamiętnikom Kazimierza Sakowicza, wydanym w Polsce w 1999 r.
Prowadził on regularne obserwacje i gromadził informacje, które spisywał na kartkach chowanych potem do butelek i zakopywanych w pobliżu domu. Z miejsca swoich obserwacji widział głownie przywożonych na egzekucje Żydów. Dnia 5 lipca 1944 r. zginął on z rąk nieznanych sprawców. Oprócz notatek Sakowicza były również zeznania innych świadków tragicznych wydarzeń – mieszkańców Ponar. Oto niektóre informacje:
meldunki Delegatury Rządu RP do Londynu:
– o rozstrzelanych 300 Polakach – głównie młodzieży i 2 księży Świrkowskiego i Zawadzkiego w maju 1942 r.;
w dniu 02.07.42 na Ponarach rozstrzelano 120-150 osób;
w dniu 15.07 – 26 Polaków z więzienia na Łukiszkach.;
w dniu 16.07 – 18 Polaków,
w dniu 18.07 - rozstrzelano 80 osób, w tym część Żydów......
-raporty terenowe – marzec 1944 – z więzienia na Łukiszkach wywieziono 300 osób więźniów politycznych, Polaków w tym 50 kobiet. Wg wiadomości otrzymanej od straży więziennej, wszyscy zostali rozstrzelani na Ponarach;
-sprawozdanie sytuacyjne – maj 1944 –19 i 20.04 do Ponar przywieziono na egzekucje stu Polaków osłabionych po więziennym pobycie i prawie nagich. Wykonawcy przed egzekucja przez pól godziny szczuli skazanych psami.....
Jako dowody mordowania Polaków w Ponarach służą także dokumenty gestapo, przekazane Helenie Pasierbskiej przez rodziny zamordowanych oraz dokumenty z Litewskiego Państwowego Archiwum w Wilnie, których wiele zamieszcza w swoich książkach. Masowość rozstrzeliwań w kaźni ponarskiej od 1941 r i chaotyczność ekip porządkowych spowodowały tam zagrożenie sanitarne, wokół rozprzestrzeniał się niemożliwy do zniesienia fetor. W 1943 r. zmusiło to Niemców do zarządzenie wysiedlenia mieszkańców z pobliskich domów i powzięto plan palenia zwłok. Chodziło tu również o zacieranie śladów i opróżnianie dołów w celu dalszej ich eksploatacji. Do tego celu wykorzystywano grupę 80ciu więźniów – jeńców sowieckich i Żydów, którzy „mieszkali” w specjalnie wykonanym bunkrze otoczonym podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego. Prochy wywożono poza ogrodzony teren lub rozsiewano na miejscu mieszając wcześniej z nieznaną substancją chemiczną powodującą twardnienie gruntu czy ziemią.
Od grudnia 1943 do 15 kwietnia 1944 wydobyto i spalono około sześćdziesięciu ośmiu tysięcy zwłok. Wieczorem 15.04.1944 udało się uciec z bunkra wykopanym przez siebie 30-metrowym tunelem trzynastu więźniom. Po zakończeniu wojny 3 z nich zeznawało jako świadkowie zbrodni ponarskiej. Kaźń ponarska trwała do ostatnich dni przed zbliżającym się frontem, chociaż nie było już czasu na prowadzenie śledztwa i oficjalne ferowanie wyroków. Więc po wkroczeniu sowietów specjalna komisja zajęła się zbadaniem zbrodni popełnionej w Ponarach. W skład komisji, która rozpoczęła prace nad badaniem sytuacji zastanej w Ponarach 18.08.1944 wszedł Polak dr Stanisław Mahrburg – anatomopatolog.
W podsumowaniu podaje on ...”Biorąc pod uwagę liczbę dołów systematyczne wydobywanie zwłok i palenie na stosach, ilość popiołu rozsianego w lesie, można przyjąć, że liczba straconych w Ponarach znacznie przekracza sto tysięcy. U zabitych, których zwłok nie zdążono spalić stwierdzano rany postrzałowe klatki piersiowej lub jamy brzusznej, a także „zażyciowe złamania żeber oraz uszkodzenia powierzchniowych powłok ciała i twarzy”.... Tym samym używanie słowo „rozstrzelani” nie jest odpowiednie do tego, co działo się z Polakami, przywożonymi do Ponar. Niecelne nieraz trafienia, powodujące obsuwanie się rannych i długotrwałe konanie wśród zwłok współtowarzyszy, zdarzające się torturowanie przed zakończeniem egzekucji i pogardliwe traktowanie skazańców zasługuje wg Heleny Pasierbskiej na określenie „mordowania”.
Tak postępowali litewscy oprawcy.
Powstaje pytanie: jakie pobudki wyzwalały niebywałe okrucieństwo względem Polaków? W stosunku do Żydów byli powodowani antysemityzmem, połączonym z możliwością rabowania majątku po zabitych. Fakty takie, jak bicie kolbą karabinu po głowie, nieżyjącego już Polaka (za K. Sakowiczem), czy inne potworne wyczyny litewskich „szaulisów” świadczą o barbarzyństwie tych ludzi.
Maria Wieloch
(na podstawie książek Heleny Pasierbskiej)
rodzinaponarska.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Ja bym tam
chetnie przytoczyl ultimatum postawione przez kacapow Litwie,wedlug tego samego wzoru, co i innym krajom baltyckim. smakowite jest to. Zmieniaja sie tylko nazwiska i nazwy miejscowosci. Prowokacje podobne. Musialbym siegnac do swojej ksiazeczki.
Pozdrawiam.
4. Litwini oburzeni tablicą
Litwini oburzeni tablicą upamiętniającą polskich żołnierzy z 1920 r.
- To kolejny krok mający na celu upokorzenie litewskiej mniejszości narodowej - powiedział przewodniczący Stowarzyszenia Litwinów w Polsce Algirdas Vaicekauskas.
Kościół parafiany w Berżnikach (© E.giedraitis/CC-BY-SA)
Do Polski ma przyjechać delegacja litewskiego MSZ, aby zapoznać się z sytuacją na miejscu. Przewodniczący Stowarzyszenia Litwinów w Polsce Algirdas Vaicekauskas, powiedział, że to kolejny krok mający na celu upokorzenie litewskiej mniejszości narodowej.
Napis głosi: Nie mogąc upamiętnić Czynu Żołnierza Polskiego z 1920 r. na Białorusi i Litwie składamy tu Ziemię z Pól Bitewnych Druskiennik, Grodna, Lidy, Wasiliszki, Wołkowyska, Słonima, Baranowicz. Obok stoją tablice z nazwami miejscowości, gdzie walczyli Polacy.
Takie upamiętnienie nie powinno mieć miejsca, tu gdzie polegli litewscy żołnierze i są ich groby. To oburza naszą mniejszość i nie polepsza dwustronnych stosunków - powiedział przewodniczący Wspólnoty Litwinów w Polsce Jan Wydra. Obok - na cmentarzu - są też groby litewskich żołnierzy.
Ks. Władysław Napiórkowski z berżnickiej parafii, na terenie której stoi tablica, powiedział PAP, że ani na Litwie, ani na Białorusi nie było zgody na upamiętnienie wydarzeń z lat kształtowania granic państwa polskiego po I wojnie światowej, dlatego tablice kamienne stanęły w Berżnikach. Dodał, że nikt nie może Polakom zabronić stawiania pomników upamiętniających poległych rodaków.Cmentarz w Berżnikach stał się miejscem, gdzie pomniki powstają jak grzyby po deszczu. Ten to kolejna iskierka do ognia stosunków naszych narodów - powiedział Wydra. Jak poinformował, na Sejneńszczyznę mają przyjechać w środę urzędnicy litewskiego MSZ, by zorientować się w tej sprawie.
Ostrzej na napis zareagował przewodniczący Stowarzyszenia Litwinów w Polsce Algirdas Vaicekauskas, który dla litewskiej agencji BNS powiedział, że to kolejny krok mający na celu upokorzenie litewskiej mniejszości narodowej.
Starosta sejneński Andrzej Szturgulewski powiedział PAP, że to kolejne niepotrzebne spory i jątrzenie spraw historycznych. Powinniśmy szukać porozumienia i współpracy na niwie społecznej, gospodarczej i kulturalnej. To jest potrzebne dla naszych narodów - dodał.
Na cmentarzu w Berżnikach stoi kilka pomników i tablic. W 2001 stanął pomnik upamiętniający Bitwę Niemeńską. Jednym z epizodów bitwy były walki z Litwinami 22 i 23 września 1920 roku w okolicach Berżnik i Sejn, gdzie zginęło wielu żołnierzy obu stron. Były to najkrwawsze polsko-litewskie walki w historii obu narodów.
Bitwa Niemeńska była drugą - po sierpniowej bitwie warszawskiej i kontrataku znad Wieprza - fazą polskiej kontrofensywy przeciw bolszewikom w 1920 roku. Bitwa nad Niemnem trwała od 20 do 26 września. Decydujące starcie wojny polsko-bolszewickiej rozgrywało się od Brześcia nad Bugiem na południu po ziemię sejneńską na północy. Zakończyło się polskim triumfem i zwycięstwem, co zaowocowało podpisaniem traktatu pokojowego w Rydze.
Wokół grobów żołnierzy litewskich z Bitwy Niemeńskiej od lat trwają spory. Niektórzy uważają, że na cmentarzu w Berżnikach w ogóle nie ma ich szczątków, choć współcześni Litwini postawili nagrobki swoim poległym rodakom. Są one jednak odwrócone tyłem od pomnika Bitwy Niemeńskiej postawionego przez Polaków.
W 2005 roku postał tam kolejny pomnik rodzin ponarskich, co zbulwersowało mniejszość litewską. Litwini chcieli nawet zdemontowania pomnika.
Trwające w latach 1941-1944 mordy w Ponarach k. Wilna stanowią największą zbrodnię dokonaną na ludności żydowskiej i polskiej na terenach, które przed wybuchem II wojny światowej wchodziły w skład północno-wschodniej Polski. W sumie Niemcy oraz kolaboranci litewscy zamordowali tam 100 tys. Żydów, Polaków oraz przedstawicieli innych narodowości.
Przedwojenny konflikt o Wilno oraz późniejsze losy miasta od lat dzielą historyków polskich i litewskich i ciążą na wzajemnych relacjach pomiędzy oboma państwami. W pamięci Polaków miasto wciąż pozostaje sentymentalną stolicą polskich kresów północno-wschodnich, podczas gdy Litwini - w stosunku do okresu 1920-1939 - używają pojęcia polskiej okupacji.
Historyczna stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego została w 1920 r. - w wyniku tzw. buntu gen. Lucjana Żeligowskiego - wcielona w granice Polski. W traktacie z 1994 r. Polska uznała Wilno i Wileńszczyznę jako integralne części Litwy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Zdewastowano muzeum ludobójstwa w Ponarach
Z rana w dniu 15 marca zwiedzający miejsce pamięci w Ponarach trafili
na ślady kolejnego w tym miejscu aktu dewastacji. Tym razem ucierpiał
budynek muzeum ludobójstwa, z którego jednego skrzydła zerwano i
roztrzaskano na części tablicę informacyjną, dotyczącą historii i
sprawców Zbrodni Ponarskiej,
a na drugim skrzydle tablicę z planem miejsca mamięci w Ponarach
poważnie uszkodzono.
Wandale zniszczyli informacyjne tablice na budynku Muzem
Fot. Rajmund Klonowski
Niewykluczone, że akt zniszczenia może mieć związek
z obchodami Dnia Odrodzenia Niepodległości Republiki Litewskiej 11
marca, podczas których przez centrum Wilna tradycyjnie już odbywa się przemarsz, na którym demonstrowana jest także symbolika nazistowska
i skandowane są ksenofobiczne hasła. Z tym marszem prawdopodobnie wiąże
się także inny akt wandalizmu z poprzedniego tygodnia — kiedy to w
Jaszunach nieznani sprawcy pozrywali z domów tabliczki z nazwami ulic.
Nie jest to pierwszy akt dewastacji, którego ofiarą pada miejsce
pamięci w Ponarach. Regularnie dewastowany jest pomnik, poświęcony
ofiarom Zbrodni Ponarskiej narodowości żydowskiej, a w sierpniu „Kurier
Wileński” informował o kradzieży metalowej bramki z Kwatery Polskiej memoriału, która wciąż nie została przywrócona na miejsce.
http://kurierwilenski.lt/2014/03/15/zdewastowano-muzeum-ludobojstwa-w-po...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Ponary - pamiętamy!
70 rocznica zakończenia mordów w Ponarach - program obchodów 8.06 [niedziela].
Stowarzyszenie Rodzina Ponarska oraz Oddział Warszawski Towarzystwa
Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej zapraszają na obchody związane
z siedemdziesiątą rocznicą zakończenia mordów na obywatelach II
Rzeczypospolitej w Ponarach pod Wilnem.
Uroczystości odbędą się dn. 8 czerwca 2014 roku w Warszawie:
godz. 16.30 – złożenie kwiatów pod tablicami ponarskimi w kościołach
św. Krzyża ul. Krakowskie Przedmieście 3 oraz św. Jacka ul. Freta 8/10.
godz. 17.30 – uroczysta msza święta w intencji ofiar w Kościele
Akademickim św. Anny ul. Krakowskie Przedmieście 68.
godz. 20.00 – apel poległych przy Krzyżu Ponarskim na Powązkach
Wojskowych (wejście bramą od ul. Ostrowieckiej).
www.rodzinaponarska.pl
Grybauskaite: Sprawa dwujęzycznych tablic jest delikatna. Chcecie by pół Rygi było po rosyjsku?
delikatna (kwestia) nie tylko z uwagi na mniejszość polską, ale też i
mniejszość rosyjską. W tych okolicznościach musielibyśmy wprowadzić
także język rosyjski w niektórych naszych rejonach, i proszę wyobrazić
sobie sytuację na Łotwie i w Estonii. Chcę zapytać - czy Polacy
chcieliby, żeby połowa Rygi była w języku rosyjskim?
Komentując sondaż ogłoszony na Litwie 2 lipca, z którego wynika, iż prawie 27 proc. obywateli uważa Polskę za kraj nieprzyjazny, prezydent powiedziała, że jest to rezultat ostatnich kilku lat. "Prawdopodobnie presja, którą odczuwaliśmy ze strony niektórych polityków w Polsce i jednego z liderów partii polskiej na Litwie stała się zbyt agresywna i być może wpłynęło to na opinię publiczną" - powiedziała.
Grybauskaite wie, jak uderzać, by bolało
Poseł Artur Górski: Prezydent Litwy
konsekwentnie robi z Polaków obywateli drugiej kategorii, a z
Tomaszewskiego synonim wszelkiego zła
Z posłem Arturem
Górskim (PiS), wiceprzewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego Sejmu i
Senatu RP i Sejmu Republiki Litewskiej, rozmawia Marta Milczarska
Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite
powiedziała, że kwestia dwujęzycznych tablic jest „zbyt delikatna”
również ze względu na mniejszość rosyjską na Litwie i w krajach
bałtyckich. Czy Polacy mieszkający na Litwie mogą być porównywani do
mniejszości rosyjskiej i co takie porównanie w ustach prezydent Litwy
oznacza?
– Kwestia rosyjskiej mniejszości na Litwie i
w krajach sąsiednich to pretekst do blokowania zmian legislacyjnych na
Litwie, która powinna spełnić podstawowe standardy unijne w kwestii
podwójnej pisowni nazw topograficznych na obszarach, gdzie Polacy
stanowią zwartą mniejszość powyższej 30 procent. Pani prezydent
Grybauskaite zapomina, że inna jest sytuacja Rosjan, którzy są
przyjezdni i rozproszeni, a inna Polaków, którzy mieszkają zwarcie na
swojej ziemi od pokoleń i mają przyrodzone prawa mniejszości. Jeśli pani
prezydent chce poprawić relacje z Rosją, nie powinna zasłaniać się
mniejszością rosyjską, bo tylko daje pretekst Rosji do stawiania
zarzutów o dyskryminację Rosjan na Litwie. Natomiast powoływanie się na
sytuację na Łotwie i w Estonii jest całkowitym nadużyciem, gdyż oznacza
mieszanie innych krajów do wewnętrznej sytuacji na Litwie.
Dlaczego prezydent Litwy winą za antypolskie nastroje na Litwie obarczyła AWPL i jej lidera Waldemara Tomaszewskiego?
– Głównym politykiem na Litwie, który
odpowiada za antypolskie nastroje, obok Vytautasa Landsbergisa, jest
właśnie prezydent Dalia Grybauskaite, która konsekwentnie nakręca
spiralę antypolonizmu, wspierając litewskich nacjonalistów, ich ataki na
Polaków mieszkających na Litwie i atakując Tomaszewskiego. Obarczanie
odpowiedzialnością Tomaszewskiego jest szukaniem kozła ofiarnego i
zarazem próbą przeniesienia odpowiedzialności na Polaków, którzy walczą o
swoje prawa, a jednocześnie są lojalnymi obywatelami Litwy.
Grybauskaite konsekwentnie robi z Polaków obywateli drugiej kategorii, a
z Tomaszewskiego synonim wszelkiego zła, swoisty straszak na Litwinów.
Nie może mu darować, że odnosi kolejne wyborcze sukcesy, że – jak się
swego czasu wyraziła – ukradł Litwinom mandat do Parlamentu
Europejskiego. Chce zepsuć jego wizerunek i w oczach Litwinów, ale i
Polaków w Polsce.
Litewska prezydent
stwierdziła, że Waldemar Tomaszewski jest „prokremlowski”, popiera
prezydenta Rosji Władimira Putina i rosyjską okupację Krymu, zaś samą
AWPL określiła mianem partii „opartej na nacjonalizmie”. Jak by Pan
określił taką retorykę Grybauskaite i do czego ona prowadzi?
– Retoryka Grybauskaite jest konfrontacyjna
i zwyczajnie głupia. Nie szuka porozumienia z Polakami, tylko stara się
pokazać ich jako rusofilów i nacjonalistów. Nie może wybaczyć
Tomaszewskiemu, że zjednoczył w wyborach wszystkie mniejszości, w tym
Rosjan. Dzięki temu jednak w wyborach prezydenckich Tomaszewski, który
rzucił rękawicę Grybauskaite, zyskał ponad 8 proc. poparcia. Tomaszewski
zdaje sobie sprawę, że tylko taka polityka gwarantuje sukces Polakom,
którzy nie mogą sobie pozwolić na wykluczenie przez Litwinów z życia
publicznego i politycznego. Natomiast zarzut o „prokremlowskość”
Tomaszewskiego jest bardzo wygodny i chwytliwy wśród Litwinów, którzy
boją się Putina i są wrażliwi na wszelkie przejawy prorosyjskości w
sytuacji zagrożenia ze strony Kremla. Grybauskaite wie, jak uderzać, by
bolało.
Dziękuję za rozmowę.
Marta Milczarska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Koło ZPL w Podbrzeziu
Koło ZPL w Podbrzeziu zaprasza wszystkich na obchody upamiętniające 70. rocznicę mordu polskiej ludności w Glinciszkach..
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Musimy utrwalać pamięć
Musimy utrwalać pamięć historyczną
Rozmowa z Andrzejem Pasierbskim na temat zbrodni ponarskiej i Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska”
Z Andrzejem Pasierbskim, synem śp. Heleny
Pasierbskiej – inicjatorki Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska”, rozmawia
Magdalena Pachorek
Ponary to miejsce największej kaźni
obywateli polskich na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Świadkiem
jakiej zbrodni jest to miejsce?
– W Ponarach – niegdyś podwileńskiej
miejscowości, a obecnie dzielnicy Wilna – zginęli Żydzi polskiego
pochodzenia, którzy całymi rodzinami padali od kul do dołów. Z powodu
zaplanowanego przez Hitlera holokaustu śmierć poniosło ponad 70 000
Żydów. Zbrodnia ponarska to także masowe zabójstwo wielu młodych Polaków
– harcerzy, uczniów i absolwentów wileńskich gimnazjów oraz członków
ZWZ-AK, oficerów Wojska Polskiego i przedstawicieli elit
intelektualnych, którzy zostali zabici za podjęcie zbrojnej walki o
niepodległość Ojczyzny. Zanim jednak umarli, przez wiele miesięcy byli
przesłuchiwani i torturowani w więzieniu na Łukiszkach i w siedzibie
gestapo przy ulicy Ofiarnej. Pierwsza egzekucja miała miejsce 4 lipca
1941 roku, a ostatnia w pierwszej połowie lipca 1944. W największej z
nich, 2 września 1941 roku, życie straciło aż 3700 osób.
Egzekutorami byli Niemcy i litewscy
ochotnicy z organizacji Ypatingasis Burys. Litewscy oprawcy byli pod
wpływem alkoholu, przez co nie wszystkie ich strzały były śmiertelne.
Ranni byli dobijani, sporadycznie zdarzały się też przypadki ucieczki
przysypanych warstwą ziemi osób. Szacuje się, że wskutek zbrodni
ponarskiej zginęło ponad 100 tysięcy polskich obywateli różnych
narodowości, w tym około 25 tys. Polaków.
Czym zajmuje się Stowarzyszenie „Rodzina Ponarska”?
– To stowarzyszenie założyła w 1994 roku
Helena Pasierbska, która od 1981 roku zajmowała się tematyką Ponar –
gromadziła materiały archiwalne, dokumenty, relacje oraz pamiątki
przekazywane przez rodziny ofiar. Oprócz dziesiątek publikacji, odczytów
i wywiadów napisała książki poświęcone zbrodni ponarskiej, a także
więzieniu na Łukiszkach, gdzie przebywała przez pół roku po aresztowaniu
za działalność konspiracyjną. Była potencjalną ofiarą Ponar i wdzięczna
za przeżycie postanowiła działać na rzecz odkrywania i upowszechniania
prawdy o tej zbrodni. Uważała, że obowiązkiem żyjących jest utrwalanie
prawdy i pamięci jako zadośćuczynienie męczeńskiej śmierci tysięcy
Polaków, których prochy pozostały w ziemi wileńskiej.
Obowiązkiem tej organizacji jest
przekazywanie przyszłym pokoleniom prawdy historycznej o ludobójstwie w
Ponarach i o gehennie Polaków, którzy na Wileńszczyźnie polegli, walcząc
o wolność Ojczyzny. Szczególną troską otaczamy miejsce straceń w
Ponarach, gdzie odbywają się uroczystości państwowe, a przy
pomniku-ołtarzu odprawiane są Msze Święte.
14 września br. w Płocku nastąpi odsłonięcie kolejnej tablicy ponarskiej – jakie przesłanie one niosą ze sobą?
– Pierwsza tablica ponarska została
odsłonięta w 1986 roku w warszawskim kościele pw. św. Jacka. Tablica w
Płocku będzie już dwudziestym ósmym tego typu symbolem pamięci tysięcy
Polaków, którzy zginęli w Ponarach. Fundatorem tej tablicy jest pani
Renata Buśko, wiceprezes Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska”, która od lat
w różny sposób wspiera inicjatywy ponarskie. Pozostałe tablice znajdują
się m.in. we Wrocławiu, Lublinie, Gdańsku, Białymstoku, Toruniu,
Bydgoszczy i Szczecinie. Celem tablic ponarskich jest upamiętnianie
ofiar ponarskiego mordu. Mają także informować o tej przemilczanej
zbrodni na Narodzie Polskim.
Dziękuję za rozmowę.
Uroczystość odsłonięcia Tablicy Ponarskiej w kaplicy Najświętszego
Serca Pana Jezusa znajdującej się na cmentarzu parafalnym przy al. F.
Kobylińskiego w Płocku odbędzie się 14 września br. (niedziela) o godz.
11.20.
Program:
godz. 11.20 – słowo o Ponarach
godz. 11.30 – Eucharystia
– odsłonięcie tablicy ponarskiej
– program patriotyczny
Magdalena Pachorek
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Uroczystości Ponarskie –
Uroczystości Ponarskie – Warszawa 08.06.2014
W
2014 roku uroczystości upamiętniające Ofiary Zbrodni Ponarskiej odbyły
się 8 czerwca w trzech Kościołach i na Powązkach Wojskowych Warszawie.
Do organizacji włączyło się bardzo czynnie Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej, oddz. warszawski.
Po południu złożyliśmy kwiaty pod tablicami ponarskimi w Kościołach św.
Jacka przy ul. Freta (Prezes Stowarzyszenia Rodzina Ponarska Maria
Wieloch wraz z Członkiem Stanisławem Madalińskim z Gdańska, wieniec w
imieniu Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego Pani Teresa Grabczyńska
Ekspert w Kancelarii Prezydenta RP, która mile nas zaskoczyła swoją
obecnością, Harcerze z ZHR-u, oraz Członkowie TMWiZW)i w Kościele Św.
Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu (kwiaty składała delegacja PiS, oraz
strzelcy z Pragi Południe.)
Następnie udaliśmy się na mszę świętą w intencji Ofiar zamordowanych w
Ponarach do Kościoła Św. Anny, którą o godz. 17.30 odprawił ks. Józef
Maj.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. Odsłonięcie Tablicy
Odsłonięcie Tablicy Ponarskiej
W kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa znajdującej się
na cmentarzu parafialnym przy al. F. Kobylińskiego w Płocku odbyła się
uroczystość odsłonięcia Tablicy Ponarskiej.
Uroczystość rozpoczęła się przed południem wystąpieniem
przypominającym dzieje Ponar. Następnie sprawowana była Msza św., po
której nastąpiło odsłonięcie Tablicy Ponarskiej.
Uroczystość zakończył Montaż słowno-muzyczny, poświęcony męczeństwu
Polaków w Ponarach na Litwie. Program przygotował Pan Zbigniew
Chlewiński, a poprowadzili go uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego PUL
imienia 4 Pułku Strzelców Konnych w Płocku.
Po zakończeniu programu przed Tablicą Ponarską złożono kwiaty i wieńce.
W czasie II wojny światowej, w latach 1941-1944 las w Ponarach był
miejscem masowych mordów dokonywanych przez oddziały SS, policji
niemieckiej i kolaboracyjnej policji litewskiej pod Wilnem. Ofiary
przywożono pociągami lub ciężarówkami, rozstrzeliwano i grzebano w
olbrzymich dołach.
Niemcy, wspomagani przez ochotnicze litewskie oddziały Ypatingasis
būrys (Sonderkomando der Sicherheitsdienst und des SD), rekrutujące się
głównie spośród szaulisów, wymordowały tu w latach 1941-1944 ok. 100
tys. osób. Wśród nich od 56 tys. do 70 tys. stanowili Żydzi. Wśród
pozostałych ofiar znajdowało się od kilkunastu tys. do 20 tys. Polaków
(inteligencja wileńska i żołnierze Armii Krajowej).
Świadkiem zbrodni był pisarz Józef Mackiewicz, który w 1945 roku
opublikował tekst Ponary-Baza, a także dziennikarz Kazimierz Sakowicz,
którego wieloletnie notatki z obserwowanych zbrodni w Ponarach wydano w
1998. Dziś na terenie lasu znajduje się pomnik.
ODSŁONIĘCIE POMNIKA PONARSKIEGO W SZYMBARKU 2013 R.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Pamięci zamordowanych w
Pamięci zamordowanych w Ponarach
W Ponarach, w lesie na obrzeżach Wilna, gdzie
w czasie wojny dokonywano masowych mordów, odbyły się uroczystości z
okazji dwudziestej rocznicy powstania Stowarzyszenia Rodzina Ponarska.
– To dla nas duże przeżycie. Tu zginęli i w masowym grobie spoczywają
nasi bliscy. Tu został zamordowany mój ojciec – powiedziała prezes
Stowarzyszenia Maria Wieloch.
Inicjatorką założenia Rodziny Ponarskiej, na wzór Rodziny Katyńskiej,
była Helena Pasierbska, która w czasie wojny, jako kilkunastoletnia
dziewczyna, przez pół roku była więziona w wileńskim więzieniu na
Łukiszkach. – Wtedy Helena powiedziała sobie, że jeżeli wyjdzie żywa, to
poświęci się temu, żeby powiedzieć światu, co się działo na Łukiszkach,
w Ponarach, i tego słowa dotrzymała – powiedziała Maria Wieloch.
Podczas II wojny światowej, w latach 1941-1944, Las Ponarski był
miejscem masowych mordów dokonywanych przez odziały SS, policji
niemieckiej i kolaborującej z Niemcami policji litewskiej. Zamordowano
tu około 100 tys. ludzi – Żydów, Polaków – inteligencji wileńskiej,
żołnierzy AK, a także Romów, Rosjan i Litwinów.
Celem Rodziny Ponarskiej jest upowszechnianie wiedzy o zbrodni ponarskiej, ocalenie jej od zapomnienia.
– Jeszcze do niedawna o Ponarach prawie się nie mówiło. Teraz słowo
Ponary coraz częściej słusznie jest kojarzone z mordem – mówi Maria
Wieloch.
W ciągu dwudziestu lat dzięki staraniom Stowarzyszenia powstało
kilkadziesiąt tablic upamiętniających ofiary Ponar, powstają pomniki,
uruchomiona została strona internetowa, zbierane są informacje,
gromadzone są materiały. Dzięki Stowarzyszeniu przed kilkoma tygodniami w
Ponarach na tablicy upamiętniającej rozstrzelanych tu Polaków zostały
wyryte kolejne dwa nazwiska. W sumie jest ich tu około 400.
– Tych nazwisk byłoby znacznie więcej, ale bardzo trudno je
udokumentować – wskazała Wieluch i dodała: – Dokumenty potwierdzające
śmierć wydawało gestapo na prośbę rodziny, a nie każdy zwracał się do
gestapo.
Oficjalnie uważa się, że w Ponarach zginęło kilka tysięcy Polaków.
Rodzina Ponarska szacuje, że zginęło tu około 20 tys. Polaków. – W
czasie ekshumacji ustalono, że w Ponarach zamordowano około 100 tys.
osób. Około 70 tys. to byli Żydzi, a reszta to byli Polacy i trochę
Litwinów, Romów, Rosjan – ocenia Wieluch.
Jutro w ramach uroczystości XX rocznicy założenia Stowarzyszenia
Rodzina Ponarska w miejscowości Mejszagoła, odległej od Wilna o 30 km, w
Muzeum Księży Wileńszczyzny zostanie m.in. poświęcona tablica
upamiętniająca polskich duchownych zamordowanych w czasie II wojny
światowej na Wileńszczyźnie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl