O czym nie poinformował czytelników Jan T. Gross, pisząc "Złote żniwa" Kto profanował groby ofiar Treblinki

avatar użytkownika Maryla

To sowieccy żołnierze, a nie polscy chłopi byli rzeczywistymi organizatorami rozkopywania, profanowania i ograbiania masowych mogił, w których spoczywały ofiary obozu zagłady w Treblince.

Zamierzeniem inicjatorów wydania najnowszej książki Jana T. Grossa "Złote żniwa", poświęconej rzekomemu powszechnemu bogaceniu się Polaków na żydowskiej tragedii, będącej "dziełem" Niemców, i szerzej - w ogóle polskim przewinom wobec ginącej społeczności żydowskiej, było zapewne wywołanie szerszej dyskusji na ten temat. Można jednak sądzić, że dyskusja ta, przynajmniej w Polsce, gdzie problem ten jest lepiej znany, zapewne potoczy się w innym kierunku, niż oczekiwaliby autor i wydawcy jego pracy. Skala przekłamań i manipulacji zawartych w "Złotych żniwach" (czy też nieznajomości podstawowych zupełnie faktów) jest w tej publikacji tak ogromna, iż dyskusji powinny zostać poddane podstawowe tezy wysunięte przez Jana T. Grossa.
Przede wszystkim aktualne pozostaje pytanie - kto był rzeczywistym organizatorem rozkopywania, profanowania i ograbiania masowych mogił, w których spoczywały ofiary obozu zagłady w Treblince? A także - jakie były powody długotrwałej bierności lokalnych "polskich" władz komunistycznych wobec tego niesłychanego, barbarzyńskiego zjawiska?
Fakt, że profanacja taka, dokonywana na szeroką skalę, miała rzeczywiście miejsce - pozostaje niekwestionowany. Czy jednak rzeczywiście jej głównymi sprawcami byli bosonodzy chłopi spod Sterdyni, z Wólki Okrąglik i innych podlaskich miejscowości, z motykami i szpadlami w ręku? Tacy, jak uwidocznieni na fotografii będącej swego rodzaju kamieniem węgielnym "dzieła" Jana T. Grossa, a przedstawiającej osoby, które - jak wynika z dziennikarskiego śledztwa (zob. "Czy oni byli hienami", "Uważam Rze", nr 1/2011) - nie miały nic wspólnego z haniebnymi praktykami "hien cmentarnych" (tzw. kopaczy), a wręcz przeciwnie - na polecenie starostwa porządkowały pod nadzorem Milicji Obywatelskiej miejsca ostatniego spoczynku ofiar Treblinki lub mogiły poległych żołnierzy sowieckich.

Spod czerwonej gwiazdy
I tu pojawia się kwestia, zasygnalizowana zaledwie śladowo przez Jana T. Grossa - tj. obecność Sowietów - żołnierzy Armii Czerwonej z okupacyjnych załóg kwaterujących w rejonie Treblinki, m.in. z garnizonu osłaniającego polowe lotnisko w pobliskim Ceranowie. Gross wspomina o nich głównie w kontekście prostytuowania się miejscowych kobiet (czemu nie w pełni dajemy jednak wiarę). Osoby, z relacji których korzystał Jan T. Gross (m.in. autor podstawowej relacji - Królikowski), wspominają enigmatycznie o jakichś "dezerterach" czy też "maruderach" sowieckich. Sowieccy pisarze wizytujący Treblinkę zaraz po zakończeniu działań wojennych, przywołani w pracy Grossa, ronią jedynie łzę nad dokonanym tu barbarzyństwem, nie zdobywają się na refleksję, że i "radzieccy ludzie" mieli w nim swój udział. Wyjaśnijmy, o co tu chodzi. Wędrując przed laty z plecakiem po terenach nadbużańskich, rozmawiałem wielokrotnie ze starymi chłopami o latach czterdziestych. Opowiadali mi całkiem jednoznacznie, że w organizowaniu grabieży mogił ofiar obozu w Treblince uczestniczyli nie żadni "maruderzy", ale normalni żołnierze i oficerowie Armii Czerwonej kwaterujący w okolicznych garnizonach okupacyjnych. Zapewne wiedzieli o tym także wspomniany Królikowski oraz inni relanci, na których powołuje się Gross. Tyle tylko, że gdy składali swe relacje w oficjalnych instytucjach komunistycznej Polski, po prostu nie mogli tego powiedzieć. A gdyby powiedzieli, to by tego nie zaprotokołowano, a oskarżono o "antyradziecką propagandę" i "rozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości, godzących w sojusze". Jan T. Gross powinien o tym wiedzieć - chyba że nie chciał pokazywać takiego oblicza prawdy o "kopaczach" i "hienach", a jedynie taką, jaka odpowiadała jego tezom.

Sowiecka robota
Niejednokrotnie, czy to w swym opisie autorskim, czy ustami relantów, Jan T. Gross wspomina o ogromnych, dziesięciometrowych dołach na terenie poobozowym. Doły takie rzeczywiście na tym terenie zostały wykopane, ale z pewnością nie motyką lub szpadelkiem, bo to robota straszna i do tego niebezpieczna - toż to może człowieka zasypać, jak się obsunie. W dodatku to robota zbędna - szczątków ludzkich Niemcy nie zakopywali aż na takiej głębokości. Skąd zatem te doły? Starzy chłopi opowiadali mi, że powstały one właśnie dzięki wspomnianej obecności żołnierzy Armii Czerwonej, którzy teren poobozowy "eksploatowali" w poszukiwaniu cennych kruszców przy pomocy materiałów wybuchowych i dzięki zdetonowanym ciężkim bombom lotniczym (stąd wzięły się te rzeczywiście monstrualne wyłomy w ziemi). Jan T. Gross lub ktoś jemu podobny może powiedzieć: takie tam gadanie, dlaczego mam wierzyć w to, co Krajewski tu pisze, powołując się na anonimowych chłopów? Ano chociażby dlatego, że zachowały się także i dokumenty wytworzone przez struktury polskiego podziemia niepodległościowego, opisujące to zjawisko dokładnie w takim właśnie kontekście. Jeden z raportów polskiego wywiadu z czerwca 1945 r. tak opisuje ów proceder, którego organizatorami byli Sowieci:
"Nauczyciele przeprowadzają korektę błędów swoich uczni [ów] gestapowców. W Treblince znajduje się miejsce kaźni, w której poległo miliony osób [sic! - około 900 tys.] wszystkich państw Europy. Większość zamordowanych to Żydzi, lecz są również tam zamordowani, jak dokumenty wykazują, chrześcijanie, Polacy pochodzący z Wilna, Lidy i innych miast kresowych. Pierwsze grupy skazańców były nie palone lecz zabijane z broni maszynowej. W olbrzymich dołach zbiorowych znajduje się po kilkanaście tysięcy zabitych ludzi. Sowieci przyjeżdżają prawie co drugi dzień ciężarówkami, przywożąc półtonowe bomby. Bomby podkopują pod mogiły i przez zapalenie lontów bomby wyrzucają w górę zwłoki. Setki tysięcy nieszczęśliwców [sic! - raczej tysiące, dziesiątki tysięcy]. Następnie oficerowie wraz z żołnierzami i ludnością wyszukują wśród trupów złoto i biżuterię. Z łupami wracają do swych grup [garnizonów] Ceranowo, Kosów Lacki, Siedlce, Sokołów [Podlaski]".
Odpowiedź na pytanie, kto organizował na skalę przemysłową grabież masowych grobów, przynosi jednocześnie odpowiedź na drugie pytanie - dlaczego lokalne władze komunistyczne tak długo, aż do wiosny 1947 r., nie podjęły żadnych kroków niezbędnych do zabezpieczenia ogromnego cmentarzyska ukrytego na polach Treblinki. Wyjaśnienie jest proste - takie działania zagrażałyby "dobrym stosunkom polsko-radzieckim". Milicja wysyłana, aby zabezpieczyć teren, byłaby nieuchronnie skazana na konflikt z czerwonoarmistami, a do tego nie można było dopuścić. Chodziło przecież o grube pieniądze, więc krew niewątpliwie by się polała, bo bolszewicy nie daliby się pozbawić tak znacznych dochodów. A miejscowi ubecy chcieli mieć święty spokój (dosyć było problemów z podziemiem), a jak za chwilę się okaże, może sami chcieli coś zarobić na tym "interesie". Lokalne władze komunistyczne zabrały się za ogrodzenie miejsca, na którym zlokalizowany był obóz, i za porządkowanie terenu dopiero wtedy, gdy okoliczne sowieckie garnizony zostały wycofane. Do tego czasu o spokój ofiar Treblinki dbali jedynie "leśni" spod znaku AK i NSZ, którzy sami ścigani i niszczeni przez komunistów wielokrotnie podejmowali działania przeciwko osobom profanującym groby ofiar niemieckich zbrodni. Przepędzali "hieny cmentarne" i batożyli złapanych sprawców rozkopywania grobów, urządzali zasadzki na Sowietów penetrujących teren. I to jest prawda, której Gross nie chce znać lub jeśli zna - nie chce przekazać czytelnikom.

Kto się bogacił
Kolejna kwestia do rozważenia - proporcja udziału w winie grabieży oraz profanowania grobów - Sowietów i okolicznej ludności. Wydaje się oczywiste, że ludzie dysponujący bronią i faktyczną władzą (byli panami życia i śmierci mieszkańców terytorium okupowanego) - musieli odgrywać rolę dominującą i zapewne organizatorską w tych haniebnych poczynaniach. Autor "Złotych żniw" nie zdobył się jednak na próbę ustalenia, kto był faktycznym "administratorem złotodajnych pól" Treblinki - czy ludzie z automatami w ręku i czerwoną gwiazdą na czapce, czy chłopi z motykami i szpadelkami w rękach. Po przeczytaniu książki Grossa amerykański czytelnik może pomyśleć, że jak polscy chłopi skończyli "robotę", to pozwalali "maruderom", by pogrzebali sobie w poobozowej ziemi... W dodatku nie dowie się, że miejscowa bezpieka korzystała z usług paserów (swych informatorów) skupujących złoto i inne cenne przedmioty od "kopaczy".
Tu pojawia się kolejna odsłona omawianego problemu - w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Siedlcach odsetek Żydów był wyjątkowo wysoki, zwłaszcza w 1945 roku. Ktoś pokroju Grossa mógłby wysunąć tezę, że być może na grabieży grobów ofiar Treblinki bogacili się także Żydzi z okolicznych "powiatówek" bezpieki... A przynajmniej tolerowali istniejący stan rzeczy i mając w ręku pełnię władzy - nie uczynili nic, by przerwać patologiczne zjawisko. Ja jednak poprzestanę na zasygnalizowaniu, iż sprawa ta wymaga dalszych, dogłębnych badań.
Cóż, dla nikogo nie będzie pociechą, że niejeden bolszewik z Ceranowa i innych garnizonów okupacyjnych na Podlasiu zginął w latach 1945-1946 od polskiej - partyzanckiej kuli.
Autor jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN w Warszawie.

Kazimierz Krajewski
 



Sowieci przyjeżdżają prawie co drugi dzień ciężarówkami, przywożąc półtonowe bomby. Bomby podkopują pod mogiły i przez zapalenie lontów bomby wyrzucają w górę zwłoki. [...] Następnie oficerowie wraz z żołnierzami i ludnością wyszukują wśród trupów złoto i biżuterię. Z raportu polskiego podziemia niepodległościowego, czerwiec 1945 r.

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110316&typ=my&id=my03.txt

 

 

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

"Skala przekłamań i manipulacji zawartych w "Złotych żniwach jest w tej publikacji tak ogromna",że prokurator generalny Pan Seremet, tą publikacją powinien zając się z urzędu

Konstytucja,Rozdział I
RZECZPOSPOLITA

Art. 13.

Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Andy-aandy

2. Bardzo ważny artykuł Kazimierza Krajewskiego...

Tyle tylko, że jak wszystko to co jest ważne dla godności Polaków — bolszewiccy i trockistowscy propagandziści z PRL-bis — ten materiał przemilczą...

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Maryla

3. Szanowny Panie Michale

gdybyśmy żyli w państwie prawa, taki Gross nie byłby wpuszczony do żadnego medium.
Ale zyjemy w UBekistanie, gdzie promowane jest wszystko, co jest antypolskie.

Ilośc spraw bardziej oczywistych, które zgłaszalismy, a prokuratura odrzuciła, pokazują to dobitnie.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Andy-aandy

4. To nie tylko wpuszczanie do mediów...

Sukinsyni z postbolszewickiego wydawnictwa ZNAK powierzyli edycję bełkotu Grossa całej ekipie edytorów — którzy starali się "poprawić" ten antypolski bełkot Grossa. Pewnie w ZNAK-u liczą na to, że naczelny demagog PRL-bis z GWna im to wynagrodzi...

Żadne liczące się i uczciwe wydawnictwo — takiego antypolskiego, propagandowego bełkotu by nie opublikowało

Tak więc, że to co wyszło w Polsce znacznie się różni od propagandowej pornografii Grossa wydanej w USA...

 Andy — serendipity