Kondominium kwitnie. Słowo o entuzjazmie R. Sikorskiego

avatar użytkownika chinaski

Wśród znajomych, którzy wciąż pospierają PO, jednym z nielicznych "argumentów" za Tuskiem są "sukcesy" w polityce zagranicznej. Kiedy ryzykując popsucie atmosfery spotkania, niepotrzebnie zaczynam drążyć temat stawiając pytanie: "Jakież to sukcesy w dyplomacji osiągnęła Platforma?"; uzyskuje efekt symulacji myślenia (zmarszczone czoła) i finalny bełkot w stylu: "jest wreszcie spokój, sąsiedzi nas lubią".



Próżne są dalsze wyjaśnienia, że przecież polska polityka zagraniczna nie może polegać wyłącznie na wywoływaniu stanu najwyższego zadowolenia u Putina czy Merkelowej, że czasem należy twardo walczyć o swoje, bo nikt inny za nas tego nie zrobi...

W myśleniu metroseksulanej, młodej społeczności wielkiego miasta wciąż triumfy wiedzie atrakcyjne opakowanie; konkretny produkt może być byle jaki. Dlatego przystojniak Radosław Sikorski góruje nad "brzydkim kaczątkiem" Anną Fotygą. Dlatego puste słowa Tuska o pojednaniu polsko-rosyjskim, brzmiące mniej więcej jak cytowanie "na poważnie" piosenki Johna Lennona "Imagine", hipnotyzują  dumnych mieszkańców mieszkań z płyty, szeregowców na przedmieściach, rzadziej kamienic na Starym Mieście...

Prędzej czy później (,oby prędzej) masy zrozumieją, jak straszne spustoszenie w kraju poczynili - podobnoć najlepsi, najmądrzejsi, najładniejsi, najfajniejsi - ministrowie rządu D. Tuska. Przez dziesiątki miesięcy media mainstreamu ukrywały przed Polakami realne dane na temat ich resortowych dorobków. Gdy Grad kompromitował się "udawaną" prywatyzacją Stoczni Gdańskiej, kazano nam się rozpływać nad tym, dlaczego o. Rydzyk, mimo obietnic, nie zdołał uratować przemysłu stoczniowego (oficjalnie zarzucano mu kradzież pieniędzy z publicznych zbiórek, choć nigdy nie wydano w tej sprawie wyroku skazującego). Kiedy minister Drzewiecki, ułatwiał swojemu kolesiowi od golfa pomnażanie pieniędzy, ustawiał córkę przy dobrze zaprawionym państwowym żłobie, media kazały nam ufać w pułapkę zastawioną na premiera przez M. Kamińskiego. ETC, ETC.

Dopiero po przejęciu wszystkich przyczółków władzy przez Platformę ( CBA, Pałac Prezydencki, TVP, IPN), nie można było uchronić "złotych chłopców" Tuska, od "jakiejś" krytyki. Oberwało się Grabarczykowi ("spółdzielnia" go wybroniła); sporo gorzkich słów padło pod adresem B. Klicha. Włos z głowy żadnemu z tej dwójki co prawda nie spadł - zamiast kopniaka, otrzymali od premiera premie i kwiaty, jednak w oczach dotychczas niewzruszonych bezczelność rządzących stała się nieznośna. Szybko błysnęli schizmatycy: Meller, Kazik, Kukiz...Coś drgnęło; Tusk popadł w depresję...

Jakby z boku tego wszystkiego czeka sobie "uchachany" R. Sikorski, czekając na rozwój wypadków. Los mu sprzyja. Najpierw sprytnie wydostał się z na wpół faszystowskiego gabinetu Kaczyńskiego, bez większych trudności uzyskał rozgrzeszenie salonu, a potem jego uwielbienie, teraz - wygląda na to - znów czmychnął przed żarzącym się pod nogami gruntem...

Dlaczego? Wszak minister Sikorski skompromitował się w ostatnich latach bardziej niż Klich. Z etatowego antykomunisty stał się zdrajcą polskiego interesu narodowego, piewcą koterii berlińskich, moskiewskich, paryskich...Za wielkie słowa?

To "Zdradka" obciąża afera Turowskiego, sowieckiego agenta, mistrza "nielegałów", człowieka, który inwigilował pół Watykanu udając jezuitę, wreszcie dyplomatę przygotowującego wizytę L. Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. Czy mozna sobie wyobrazić wiekszy skandal? Dlaczego tylko Press Publicka, o. Rydzyk, J. Pospieszalski i garstka blogerów-amatorów chce drążyć temat? O tym za chwilę.

Sikorski poniósł dramatyczną klęskę na Białorusi. Chwilę przed prezydencką elekcją w tym kraju infantylnie legitymizował zbrodniarza i tyrana - A. Łukaszenkę, choć ten w zamian bezczelnie sfałszował wybory, "udusił" (często dosłownie) protestującą opozycję, zakpił z Zachodu.

Sikorski zaprosił na naradę polskich ambasadorów S. Ławrowa, przybocznego KGBisty Putina. W efekcie "gestu" Radka, otrzymaliśmy nagrodę: porządnie "po mordzie" raportem Anodiny. A że było mało, to jeden z rosyjskich "ekspertów" zażartował - przypominam, w kontekście narodowej tragedii Polaków- o szympansie, który mógłby równie dobrze siedzieć w wieży kontrolnej na lotnisku w Smoleńsku - odpowiedzialność strony moskiewskiej byłaby - zdaniem Ruskich - wówczas porównywalna - czyli ŻADNA.   
 
Wreszcie nasze wspaniałe kontakty z Niemcami. Dezercja zupełna. Nie udało się powstrzymać E. Steinbach, Jugendamtów, polepszyć pozycję niemieckiej Polonii. Za chwilę Niemcy wespół z Moskalami odetną nam de facto od świata port w Szczecinie (z korzyścią dla Rostocku). Z inicjatywy Berlina powstaje na naszych oczach Europa dwóch prędkości (taki uzywilizowany podział na Ubermenschen i Untermenschen). Zgodnijcie, gdzie nas Zdradek swoją nieudolnością zaklasyfikował?


Ale Sikorski nie jest tylko i wyłącznie bierny. Kiedy trzeba, pali się do działania. Jednym z ulubionych zajęć jest szydzenie z politycznych konkurentów. Kurtuazja i dyplomatyczny język, to jeden z największych atutów Radka (uczył się od samego Bartoszewskiego). Oto ostatni wyczyn:

"Jarosław Kaczyński musi się liczyć z konsekwencjami swojej postawy antysystemowej - mówił w TOK FM Sikorski. Podkreślił, że chodzi m.in. o podważanie przez byłego premiera wyniku wyborów prezydenckich, w których przegrał. - Już podważył wyniki wyborów samorządowych i każdy wynik, który nie daje jemu zwycięstwa, też pewnie będzie podważony. Kaczyński podważa politykę zagraniczną i demokratyczną legitymację rządu. Musi liczyć się z tym, że jego ewentualne rządy nie będą wywoływały entuzjazmu."

To w ramach komentarza do ostatniej wypowiedzi prezydenta Bronisława Komorowskiego, który przypomniał, że po wyborach parlamentarnych to on będzie desygnował nowego premiera, w ten sposób uchroni Polaków przed PIS.

Szkoda, że sam R. Sikorski wciąż nie może liczyć się z konsekwencjami swojej antysystemowej (bo urągającej zasadom przyzwoitości, kurtuazji, dobrego smaku - podstawowemu kanonu reguł wymaganych w zachowaniu szefa dyplomacji dużego europejskiego państwa) postawy.

Dlaczego Radek śpi spokojnie? Sprawa jest prosta - dla rosyjskiej agentury nasz minister to prawdziwa sztaba złota. Wie o tym Komorowski, wie o tym Tusk. Włos z głowy mu nie spadnie.

P.S. Czy sprawa Turowskiego nie jest najlepszym dowodem na trafność tezy J. Kaczyńskiego o tendencjach obecnej władzy do tworzenia z Polski kondominium rosyjsko-niemieckiego?

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz