Wybory dwudniowe sprzeczne z Konstytucją, czyli nieważne.

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder
Obyś żył w ciekawych czasach - to chińskie przekleństwo, dość enigmatyczne i przewrotne, staje się w pełni zrozumiałe dopiero wówczas, gdy świat  wkracza w ciekawe czasy. W Polsce żyjemy niewątpliwie w  ciekawych czasach. Jesteśmy tresowani, władza, co rusz,  wystawia na próbę nasz zdrowy rozsądek. Media kreują medialne  kreatury. Demokracja ciąży do swej karykatury.

Karykatur lansuje się każdego dnia w mediach reżimowych wiele, ja napiszę kilka słów o jednej, związanej z dylematem establishmentu i prezydenta Bronisława Komorowskiego: jak to zrobić, żeby wybory parlamentarne trwały dwa dni?

Konstytucja Rzeczpospolitej w tym punkcie jest jednoznaczna. W artykułach (zacytowanych dla przykładu):

Art. 98, ust. 2.
"Wybory do Sejmu i Senatu zarządza Prezydent Rzeczypospolitej nie później niż na 90 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu, wyznaczając wybory na dzień wolny od pracy, przypadający w ciągu 30 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu."

Art. 109, ust. 2.
"Pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu Prezydent Rzeczypospolitej zwołuje na dzień przypadający w ciągu 30 dni od dnia wyborów, z wyjątkiem przypadków określonych w art. 98 ust. 3 i 5."


jednoznacznie stwierdza,  że wybory parlamentarne trwają  jeden dzień. Kropka. Koniec debaty. 


PO kalkuluje  jednak własny interes polityczny w wyborach dwudniowych. Różnie mówią, dlaczego  mąci wodę demokracji, szuka dziury w całym. Tymczasem sprawa jest jednoznaczna:  najpierw trzeba zmienić Konstytucję.


Co mówi Konstytucja o zmianie samej siebie?  Spośród wielu innych warunków,  ust. 4. Art. 235 Konstytucji ma  kluczowe znaczenie.


"Ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów."


Otóż, nie da się teraz zmienić Konstytucji, bo PO nie ma większości 2/3 głosów w Sejmie. Właściwie sprawę można zamknąć, ale prezydent Bronisław Komorowski uporczywie konsultuje się z przedstawicielami klubów parlamentarnych  i przekonuje, że dwa dni są lepsze niż jeden, gdyż to zwiększy frekwencję wyborczą, a wiec siłę demokracji.  


Ubijanie piany w Kancelarii Prezydenta trwa w najlepsze. PO i PJN uważają, że warto wydać z kieszeni podatnika od 40 do 70 milionów złotych więcej, bo większa frekwencja powiększa powagę mandatu poselskiego. Czyżby?


Nie dam rady powstrzymać się od drobnej złośliwości. Panie i panowie parlamentarzyści, waszą powagę rujnuje udział w pseudo-dyskusjach zastępczych i opowiadanie farmazonów. Właściwie to tylko Jarosław Kaczyński rzekł na ten temat z powagą, co następuje: (Cytat pochodzi z wywiadu opublikowanego na stronach mypis.pl)


Pytanie: (...)Jak zareaguje PiS jeżeli okaże się, że wybory będą dwudniowe?
Jarosław Kaczyński:  Będą sprzeczne z konstytucją, a więc nieważne. Tu konstytucja jest jednoznaczna. (...)


Faktycznie jest, co udowodniłem. Pozostaje jedno niewinne pytanie: A co jeśli establishment polityczny  postanowi, żeby były nieważne?


Wówczas znów arbitrem jest Konstytucja RP.  PiS zaskarży decyzję Państwowej Komisji Wyborczej o niezgodności dwudniowych wyborów z konstytucją. Pozostaje pytanie, kto ma wówczas stanąć przed  Trybunałem Stanu? Raczej nie władze PKW, bo o nich nie ma w cytowanym paragrafie. 


W art. 198 ust. 1. konstytucja definiuje odpowiedzialność.


"Za naruszenie Konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania, odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu ponoszą: Prezydent Rzeczypospolitej, Prezes Rady Ministrów oraz członkowie Rady Ministrów, Prezes Narodowego Banku Polskiego, Prezes Najwyższej Izby Kontroli, członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, osoby, którym Prezes Rady Ministrów powierzył kierowanie ministerstwem oraz Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych."


Typowanie na Prezydenta ma tu chyba pewien sens, gdyż w art. 145 ust. 1 czytamy co następuje:


"Prezydent Rzeczypospolitej za naruszenie Konstytucji, ustawy lub za popełnienie przestępstwa może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu."

Uzupełnijmy to o fragment art. 144 Konstytucji:

  1. Prezydent Rzeczypospolitej, korzystając ze swoich konstytucyjnych i ustawowych kompetencji, wydaje akty urzędowe.
  2. Akty urzędowe Prezydenta Rzeczypospolitej wymagają dla swojej ważności podpisu Prezesa Rady Ministrów, który przez podpisanie aktu ponosi odpowiedzialność przed Sejmem.
  3. Przepis ust. 2 nie dotyczy:
    1) zarządzania wyborów do Sejmu i Senatu,



Postawmy wobec powyższego pytanie, o co chodzi Bronisławowi Komorowskiemu? Ostatecznie nie ogłosi raczej wyborów dwudniowych, bo przepisy prawa nie są w omawianym fragmencie aż tak mętne, żeby ktoś, nawet tak niefrasobliwy i odpowiedzialny inaczej, poważył się na ich złamanie w Majestacie urzędu.


O co więc chodzi? Najprościej, o kolejną zasłonę dymną i wpuszczanie Polaków w dyskusje na tematy zastępcze. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Klasa polityczna nie debatuje o dziurze budżetowej, długu publicznym, reformie emerytur, czy służby zdrowia i innych ważnych dla poprawy funkcjonowania państwa tematach. Znów została wpuszczona w hucpę? A może sama ma frajdę, że w Polsce da się gadać o pierdołach, a nie można na poważnie i z powagą o rzeczach naprawdę istotnych?


Panie Prezydencie, to ja, prosty obywatel, mam dwa proste pytania: A gdzie tu odpowiedzialność Głowy Państwa za Rzeczpospolitą? Dlaczego postanowił Pan marnować znów bezcenny czas na parodiowanie demokracji? Może Tomasz Nałęcz, w imieniu Kancelarii udzieli nam odpowiedzi na te pytania.



napisz pierwszy komentarz