Opis Prawdy * “Jack” W.S. KUNICZAK -- PISARZ (w RPrl) NIEZNANY*

avatar użytkownika nissan

MOTTO.

"  Zatem:  jak zachęcić koejne polskie wydawnictwo do skutecznego rozwiązania spraw związanych z copy rights do dzieł Kuniczaka i opublikowania w Polsce świetnej literackiej wizji Golgoty, zgotowanej przez Niemców i Sowietów, obserwowanej z ograniczonym zainteresowaniem przez naszych wiarołomnych Aliantów z 1939 r.?  Należy przy tym też zauważyć sposób przedstawiania polskiego wysiłku wojennego w Kraju:  albo klasykiem pozostanie film Czterej pancerni i pies (ukazujący nierozerwalną przyjażń polsko-radziecką) – albo Epopeje wojenne Kuniczaka, w istocie jakże polskie i podobne do Trylogii sienkiewiczowskiej. "

  Drukuj Email
 
12.11.2010.
“Jack” W.S. KUNICZAK  --  PISARZ  (w RPrl)  NIEZNANY*

SUKCES.
 

 
W roku 1966 książka The Thousand Hour Day (Dzień o tysiącu godzin, dedykowana Ojcu Autora: 628 stron; wyd.The Dial Press, NY 1966 i Doubleday, NY 1980 – copyright W.S.Kuniczak) osiągnęła niebywałe, jak dla debiutu w USA, nakłady:  najpierw 25 tys., potem w wyniku rekomendacji Klubu Książki Miesiąca w USA i Kanadzie (1967) -- 250 tys.  Talent Autora, W.S.Kuniczaka [1930†2000] recenzenci przyrównywali do Tołstoja i Hemingwaya, chwaląc stylistykę a także bogate słownictwo.  Niewątpliwie poza walorami literackimi temat Polskiej Golgoty lat 1939-45 doskonale przystawał do kształtowania mentalności czytelników u apogeum zimnej wojny a nie było jeszcze wtedy nagminnego zwalczania wszystkiego, co polskie.  Zachęcenie Amerykanów do zajmowania się trudną do zrozumienia tragedią mało znanego tu Kraju i Narodu -- i do lektury poważnie wyglądających tomów -- było niewątpliwym sukcesem a książka Kuniczaka okazała się drugim “polskim” bestsellerem po wydanym w roku 1943 w angielskim przekładzie tomie III Krzyżowców Kossak-Szcuckiej, sprzedanych w 450 tys. egzemplarzy.  Łatwiej bowiem sięgniąć w Ameryce po popularne (i znacznie tańsze) paperback a także szeroko dostępną literaturę angielskia, francuską czy rosyjską, uznanych za klasykę, niż zajmować się trudną do zrozumienia egzotyką "środkowoeuropejskiego kraju o zachodnioeuropejskiej mentalności".  Wyjątkiem ostatnio jest jedynie A Question of Honor (Sprawa honoru) -– książka wydana w 2003 r. w Nowym Jorku, w mniejszym co prawda nakładzie 74 tys., mimo świetnego warsztatu pisarskiego i staranności edytorskiej (bardzo potrzebnej, jak to podkreślają życzliwi recenzenci, dziełom Kuniczaka).
 
Niezwykły układ treści Dnia o tysiącu godzin w postaci dziennika rozpiętego pomiędzy 25 sierpnia i 9 pażdziernika 1939, sugestywnie słowem malowane batalie (Westerplatte, Świecie, Kampinos, Zagnańsk, Warszawa, Lwów) ale i rzezie (np. zgotowana przez Niemców i Słowaków w Kielcach) o których przez ponad pół wieku kazano nam zapominać albo pozbawiono nas szczegółów bitewnych, pozwalają umocnić dumę z Wojny Obronnej wbrew propagandzie czerwonych i brunatnych a ostatnio poprawności politycznej.  A heroiczność Polskich Obrońców, którzy w drugiej dekadzie walk ustabilizowali front zachodni z zamiarem utrzymania ogromnego przyczółka południowo-wschodnich Kresów dla odwetowych działań wspartych przez naszych Aliantów (także Rumunii) oraz Oksywia, oczekującego okrętów polskich i brytyjskich, została zaprzepaszczona zdradą nie spełnienionych zobowiązań sojuszniczych.  Tym większą, że agresor musiał do walki z Polakami sciągnąć posiłki znad granicy z Francją.  Przypieczętowaniem tragedii, rozpaczy i beznadziei był zabór ze wschodu przez hordy ponawiające zalew Europy.  Recenzent National Observer pięknie ocenił trwającą 1000 godzin obronę Rzeczpospolitej:  [jest to] monument ducha człowieczego, który nie może być zapomniany…A na mnie, poza przypomnieniem okrucieństwa wojny, ogromne wrażenie wywarł opis dantejskich scen w warszawskim Szpitalu Ujazdowskim, w którym wraz z siostrą i innymi dziećmi braliśmy udział w Szopce Bożonarodzeniowej 1940-go roku dla rannych Żołnierzy Września.
 
 
         W latach 1970-tych Kuniczak negocjował publikację Dnia o tysiącu godzin z wydawnictwem Czytelnik w Warszawie.  Opowieść (w roku 1978) przełożył Bronisław Zieliński, autor znakomitych spolszczeń dzieł Hemingwaya, Steinbecka i Capot’ego.  Warunkiem druku ze strony urzędu cenzorskiego w Warszawie było poniechanie przez Kuniczaka ukończernia następnego tomu, poświęconego Golgocie Wschodu.  Kuniczak nie ustąpił i sprawa upadła (a manuskrypt w/w tłumaczenia Bronisława Zielińskiego zaginął) ale powróciła w początkach ostatniej dekady ub.w., kiedy to negocjowano (bez sukcesu) wydanie angielskich tłumaczeń Trylogii i Quo Vadis, a wzamian można było osiągnąć równoległe wydanie polskiego przekładu Epopei Wojennych Kuniczaka.  Tłumaczenie Dnia o tysiącu godzin (na zamówienie Kuniczaka) powtórzył Juliusz Kydryński (1993), ale i ono przepadło.  Nb.  dzieła Sienkiewicza w tłumaczeniu Kuniczaka osiągają dzisiaj zawrotne ceny (prawie $ 400! za egzemplarz) w USA. 
CONTYNUACJA
       Następne, 821. stronicowe dzieło Kuniczaka The March (Marsz dedykowany Matce Autora: wyd. Doubleday &Co., Garden City NY, 1979 – copyright W.S.Kuniczak) o represjach sowieckich na Polakach, rozpoczętych w październiku 1939 r. we Lwowie, o Katyniu i tworzeniu Armii Andersa jest znakomitym studium zaprowadzania sowieckiego terroru na podbitych terenach oraz represjonowania obywateli II RP.  Motywem wiodącym jest los grupki Polaków zesłanych do syberyjskiego GUŁAGU, skąd zbiegli (maszerując) ku wolności.  Mimo świetnych recenzji i mianowania w 1984 r. do Nagrody Nobla(!!), ksążka nie osiągnęła statutu bestsellera w USAPolskiego tłumaczenia dokonał Juliusz Kydryński (1992) na życzenie Kuniczaka, powierzającego przed śmiercią manuskrypt swemu przyjacielowi w USA.

 
Uświadomienie Amerykanom tragedii Polaków, wynikłej z agresji sowieckiej 17 września a potem układów jałtańskich, nie było “na czasie” ze względu na ówczesne ocieplenie stosunków z Moskwą.  Tymniemniej Washington Star recenzje opatrzył znamiennym komentarzem:  długa, serce poruszająca, opowieśc choć nie łatwa w czytaniu to napewno pozostająca w pamięci czytającego…Istotnie:  Marsz, jak i pozostałe dwa tomy Epopei Wojennych Kuniczaka nie są lekturą “do poduszki”, wymagają bowiem skupienia, powodując moc ponurych skojarzeń zwłaszcza u polskiego czytelnika.  Ale jako rekomendację warto dodać, że zostały bardzo wysoko oceniona przez Melchiora Wańkowicza pomimo wytykanych przez emigracyjnych recenzentów dłużyzn, zwłaszcza w sienkiewiczowskich wręcz dialogach.
 
Ostatnia część Epopei Wojennych lat 1939-45 pt. Valedictory (Pożegnanie dedykowane Amy Wallin: stron 389 –- wyd. Doubleday, 1983 – copyright Pro Arte Inc.) pozostała niezauważona na amerykańskim rynku wydawniczym podobnie jak Glass Mountain (Polskie bajki i legendy – 1992) i My Name is Million (Polacy w USA –1999)**.  Mnie, starego lotnika, pomimo uznania przez polskich krytyków emigracyjnych Valedictory za najsłabszą część Epopei Wojennych, Pożegnania zachwyciły.  Tłumaczenia polskiego (czekającego na wydawcę) dokonał prof. Jerzy Krzyżanowski (USA, 1993).  Autor we Wprowadzeniu napisał o fikcyjnych postaciach z Dywizjonu 303: …polscy piloci, latając w czasie wojny z Brytyjczykami a mieszkający teraz poza Polską, mam nadzieję, zaakceptują [tę opowieść] jako pamięć o czasie wojny [o przewagę nad Luftwaffe najpierw nad Anglią a potem Europą].  Nb. zastrzeżenie zapewne jest niezrozumiałe dla Amerykanów wysoko ceniących filmy pokazujace bohaterskich Yankesów w wydarzeniach, które się nie wydarzyły.  Dzięki skrupulatności Autora (zebrał informacje od ponad 700 weteranów, dokonał starannej kwerendy kilku archiwów) odnotowałem bardzo cenny komentarz do dręczących pytań o wyposażenie polskich dywizjonów myśliwskich w 1939 r. ale także wyjaśnienie braku entuzjazmu Francuzów do walki z Wehrmachtem w 1939 i 1940 r. oraz przyczynki do śmierci Generała Sikorskiego w 1943 r.  Także szeroko przedstawił Kuniczak haniebny antypolonizm na Wyspie, zainicjowany już we wrześniu 1939 r. *** i zintensyfikowany po zwycięskiej Bitwie o Wielką Brytanię.  Ale:  będąc w Manchesterze (1968) na premierze Battle of Britain byłem poruszony brawami widowni dla polskiej sekwencji filmu.  A byli na projekcji głównie moi rówieśnicy, dzieci w czasie tamtych zmagań.  Czyżby mimo obłędnej propagandy antypolskiej, jednak wdzięczna pamięć pozostała choćby w wymierającym obecnie pokoleniu Wyspiarzy, czego dowodem może być zrealizowany ostatnio przez BBC film o Dywizjonie 303?… Może więc i do Anglików powinny być adresowane książki Kuniczaka, napisane w świetnej angielszczyżnie?
 
Niepowodzenie Valedictory w USA wynikać może też z zupełnego ominięcia w książkach WSK wkładu Stanów Zjednoczonych w zwycięstwo nad Rzeszą.  A trudno oczekiwać by Amerykanie chcieli czytać o zdradzie jałtańskiej i agentach sowieckich, otaczających prezydenta Roosevelta, tak jak i rząd brytyjski, bez komentarza o decydującym dla Europy udziale Yankesów w wojnie i o programie Lend-Lease (wprawdzie odebranego polskiemu rządowi na uchodźtwie ale skompensowanego specjalnym funduszem 10 mln dolarów, przyznanym po zreferowaniu w Waszyngtonie przez premiera Mikołajczyka i gen.Tatara programu “Most” w 1944 r).  Warto też przypomnieć, że polskie jednostki wojskowe wypasażone były w sprzęt amerykański i zawdzięczały Amerykanom obfite zaopatrzenie i wyżywienie, a i w Kraju karmiła nas i odziewała po wojnie UNRRA zza Wielkiej Wody.  W końcu rzeczą ludzką jest zadowolenie ze znajdowania w Historii pozytywów o własnym kraju.  Taką satysfakcję mogłyby zapewnić polskojęzycznym amerykańskim czytelnikom zwięzłe przypisy do treści Epopei Wojennych Kuniczaka, wartych (w polskim wydaniu) opatrzenia indeksami i ilustracjemi, dodającymi atrybutów autentyczności fikcji literackiej, wpisanej w wydarzenia historyczne (np. na wymienienie zasługuje Wydzielony Oddział WP majora Hubala albo Raport pułkownika US Szymańskiego o Katyniu).  Wydawca powinien jednocześnie skorygować drobne błędy (np. mapa Polski ze żle umiejscowioną Puszczą Kampinoską albo płynąca na południe Wisła na str.496 Dnia o tysiącu godzin).
  
WYDANIE W POLSCE?
Przekłady Epopei Wojennych Kuniczaka, dokonane na jego życzenie dla wydania po polsku w USA, czekają (po odnalezieniu manuskryptu tłumaczenia tomu Dnia o tysiącu godzin, w czym mogą pomóc rodziny zmarłych tlumaczy, albo po ponownym przetlumaczeniu przez wydawcę) na dobrego polskiego edytora dla ujednolicenia stylistyki.  Napewno warto by fragmenty drukować w odcinkach w polskiej prasie codziennej (o czym marzyło się także Autorowi Escaping Hell, Konstantemu Piekarskiemu****;  nb. zaliczenie książki Piekarskiego do bestsellerów Amazon Yahoo w 2004 r. nie dało nawet części sukcesu wydawniczego, osiągniętego przez The Thousand Hour Day).  A może fragmenty przekładów dało by się zaprezentować w audycjach Polskiego Radia? – ot, choćby trwanie na Westerplatte w związku z zapędami spaskudzenia pamięci o Majorze Sucharskim przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.  Warto zwrócić uwagę potencjalnych czytelników, że poza szaleństwem wojny znajdą u Kuniczaka urokliwe wątki miłosne, barwne sceny obyczajowe ówczesnego życia codziennego, piękne opisy krajobrazów i przyrody.
 
W Wolnej Polsce niemoc polskich wydawców w opublikowaniu (nie tylko) Epopei Wojennyc, wynika z polskiego prawa wydawniczego, nakazującego bezwzględne odnalezienie spadkobierców praw autorskich lub wskazanie takowych przez Sąd, co wiąże sie ze sporymi wydatkami i rozwlekłością.  W rezultacie cenne pozycje wydawnicze (m.in. dzieła Kuniczaka) nie są znane Polakom, pomimo wydania ich w innych językach i mimo omówień Epopei w książkach wydanych nad Wisłą:  Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm Korzenie są polskie i w Ulicy żółwiego strumienia, Jerzego Krzyżanowskiego Widziane z Ameryki oraz Wojciecha Wierzewskiego Pegaz za Oceanem.  Wprawdzie Kuniczaka w 1991 r. wyróżnił Minister Spraw Zagranicznych RP a w 1992 r. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS w Warszawie nagrodziło za tłumaczenie książek Sienkiewicza, dostał też nagrody Instytutu Kultury Polskiej w Miami (1992 r.) oraz Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie (1999 r. za szerzenie wiedzy o Polsce wśród Amerykanów).  Jednakże blokada Dnia o tysiącu godzin, nałożona przez Urząd Kontroli Wydawnictw PRL, zdaje się trwać i dzisiaj w Polsce.  Na marginesie:  wcale nie krótki okres popularności Solidarności nie został wykorzystany przez MSZ dla popularyzacji wiedzy o naszej Historii i dla promowania polskich dzieł literackich za Wielką Wodą i ogromna szkoda, że przy okazji starań o przynależność Polski do NATO nie zaprezentowano “wojennej” prozy Kuniczaka Amerykanom i Europejczykom.
 
Pod koniec życia Kuniczak usiłował opublikować polskie przekłady Epopei Wojennych w USA niestety choroba Pisarza pokrzyżowała ten zamiar a sponsor zamierzenia, Edward Piszek (1916†2004, inicjator opracowania i wydania w 1981 r. książki Poland J.A.Michinera [1907†1997], sprzedanej w milionach egzemplarzy) prawdopodobnie nie zamknął uzgodnień z siostrą Pisarza, Ewą (mieszkającą w Wielkiej Brytanii) oraz wydawnictwem Doubleday (obecnie w koncernie Random House), z którym należy(?) negocjować zezwolenie na przedruki części i tłumaczenie całości: The Knopf Doubleday Group Foreign Rights 1745 Broadway, New York, NY 10019; Fax (212) 572-2662.  Być może bowiem, że Doubleday zakupiło prawa autorskie i wydawnicze od WSK; zapewne znając adres agencji Pro Arte, posiadającej copy rights do Valedictory.  Zapewne kontakt z fundacją kulturalną Copernicus Society of America, założoną przez Edwarda Piszka (1 Reiffs Mill Rd Ambler, PA 19002, tel. 215 646-4420) mógłby przyczynić się do rozwikłania węzła gordyjskiego, jakim okazały się formalności związane z opublikowaniem w Polsce Epopei wojennych WSK.  Udostępnienia manuskryptów polskich przekładów Marszu i Pożegnań obiecal prof. Jerzy Krzyżanowski.  Warto też wspomnieć, że dossier Kuniczaka znajduje się w jednej z bibliotek w Bostonie (zainteresowanym chętnie udzielę informacji o 26 [!!] “boxach” zawierających m.in. anglojęzyczną korespondencję z Jerzym Kosińskim oraz szkice literackie).  Niestety wieloletni przyjaciel i agent wydawniczy Kuniczaka, Max Gartenberg, zmarł w 2009 r. i choc jego córka, Ann Devlin (prowadzaąca teraz Agencję), obiecała pomoc w poszukiwaniu polskiego manuskryptu The Thousand Hour Day – jednak po paru miesiącach zawiadomiła, że “nie może pomóc”.  Sprawa także nie wydaje się zmierzać ku wyjaśnieniu szczegółów, tyczących copyright tymbardziej, że jak to określiła siostra Pisarza, Ewa, WSK nie zwierzał się z “interesów” a zmarł bezpotomnie…
  
SIENKIEWICZ
 
Ostatnie lata życia Pisarz poświęcił tłumaczeniu ukochanych przezeń dzieł Sienkiewicza, dzięki czemu pod koniec ubiegłego wieku ukazały się w USA (wreszcie!!) współczesne przekłady Trylogii i Quo Vadis.  Recenzje zwłaszcza w polskiej prasie emigracyinej znakomite a do tego wyróżnienie Stowarzyszenia Tłumaczy Anglojęzycznych.  -- Zafundowałem więc znajomym Amerykanom parę egzemplarzy -- niestety, mimo początkowego zainteresowania lekturą, wylądowały wśród książek “na potem”.  Przyczyną okazał się angielski Kuniczaka wyraźnie bardziej szekspirowski niż współczesny amerykański, zmuszający czytelników (poza koneserami) do nazbyt częstego zaglądania w Dictionary.  Lektuty nie ułatwiają nierzadkie wtręty słów polskich, niemieckich, rosyjskich i yidisz, często pozostawionch bez objaśnieniaTo zaś odbiera czytelnikowi przyjemność śledzenia wartkich akcji.  Nb. zubożenie słownictwa, używanego współcześnie przez Amerykanów, jest zapewne skutkiem nie tylko ogólnego pośpiechu ale i wycofania w latach 50. ub. w. ze szkół średnich lektury dzieł Szekspira (Obawiam się, że rezygnacja z Trylogii Sienkiewicza spośród lektur szkolnych w Polsce może podobnie doprowadzić do trudności w rozumieniu tekstu najpopularniejszych niegdyś w Kraju książek).
 
Oczywista(?) dla sprawności porozumiewania się konieczność ograniczenia zasobu leksykalnego (wielki słownik Webstera zawiera około 450 tys. haseł) powoduje stosowanie nieco innego słownictwa w poszczególnych anglojęzycznych ośrodkach akademickich a także wyraźnie różną stylistykę amerykańskich i kanadyjskich gazet codziennych w rỏżnych regionach i wielkich miastach -- dla pozyskania popularności książek w USA i Anglii należy to uwzględniać przy ujednolicającej redakcji trzech tomów Epopei.  A do tego dla wykreowania bestsellera spośród corocznie publikowanych tutaj około ½ mln tytułów, zazwyczaj niezbędna jest kosztowna reklama -– a skutecznej reklamy książkom Kuniczaka bardzo brakowało.  Myslę jednak, że o tych sprawach napewno pamiętać będzie zacne wydawnictwo Random House - Doubleday, dla którego (nie wątpię:) powodzenie książek Kuniczaka w Polsce może być cenną wskazówką w zamierzeniach wydawniczych.
  
I CO DALEJ?
 
Drobne uzupełnienia i przeredagowania (i oczywiście reklama) mogą przywrócić Epopeje Wojenne Kuniczaka, a także (dzięki Jego przekładowi) wznowienie Trylogii Sienkiewicza, na rynek wydawniczy USA, powodując ponowne zainteresowanie jakże często teraz szkalowaną i upokarzaną Polską.  Skorygowanie niepochlebnego wizerunku wykreowanego przez propagandę goebelsowską a takze lewackich tworcow z Hollywood wespół z agenturą moskiewską oraz skuteczne propagowanie polskiej literatury w USA i Kanadzie niewątpliwie wymaga ciągłego wysiłku ze strony Polonii (Fundacje Kościuszkowska, Kopernika, Polskie Instytuty Naukowe w Montrealu i Nowym Jorku oraz uniwersyteckie katedry polonistyki…) a także służb dyplomatycznych RP.  Natomiast promocja Ministerstwa Kultury RP wydaje się niezbędna dla wsparcia finansowego potencjelnego wydawcy i udostępnienia Epopei Wojennych czytelnikom w Kraju po rozsądnej cenie, co z kolei może doprowadzić do uznania anglojęzycznych dzieł Kuniczaka za dorobek polskiej kultury narodowej.  I to pomimo pogłoski o współpracy WSK ze służbami specjalnymi PRL (nb. fakt takiej współpracy nie odebrał uroku opowiastkom Brzechwy albo książkom R. Kapuścińskiego).  Trudno przy tym uniknąć podejrzeń, że pieniądze z nagród Ministra Spraw Zagranicznych RP albo ZAIKS-u były przekazywane przez agentów komunistycznych służb specjalnych, zabezpieczających pod koniec istnienia PRL niemożność wydawania książek dezawuujących anty polskie działania imperium sowieckiego.
 
Zatem:  jak zachęcić koejne polskie wydawnictwo do skutecznego rozwiązania spraw związanych z copy rights do dzieł Kuniczaka i opublikowania w Polsce świetnej literackiej wizji Golgoty, zgotowanej przez Niemców i Sowietów, obserwowanej z ograniczonym zainteresowaniem przez naszych wiarołomnych Aliantów z 1939 r.?  Należy przy tym też zauważyć sposób przedstawiania polskiego wysiłku wojennego w Kraju:  albo klasykiem pozostanie film Czterej pancerni i pies (ukazujący nierozerwalną przyjażń polsko-radziecką) – albo Epopeje wojenne Kuniczaka, w istocie jakże polskie i podobne do Trylogii sienkiewiczowskiej.
 
Dr inż. Stefan Pągowski, Toronto 1 listopada 2010 r.
  
*) informacje i recenzje dostępne w internecine pod hasłem “Kuniczak W.S.”:
 
-- 1992: Jerzy Krzystek (red.): Spojrzenia - dla kultury polskiej - krzystek@u.washington.eduTen adres email jest ukrywany przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć ;
 
-- 2000: Alina Żerańska: Pisarz niedoceniony oraz Czesław Karkowski: Wieslaw Kuniczak (1930†2000)www.dziennik.com  (NY);
 
-- 2008: Krzysztof Zajączkowski: Nieznana epopeja o polskim Wrześniu www.polis.pl  (Kraków);
 
-- 2009: Jerzy Krzyżanowski: Widziane z Ameryki norbertinum@norbertinum.plTen adres email jest ukrywany przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć (Lublin).
 
**) Prawa wydawnicze do The Glass Mountain (1977), My Name is Million (1999), tłumaczenia Quo Vadis (1997) oraz 4. innych książek posiada Hippocrene Books, NY. zaś do tłumaczenia Trylogii Sienkiewicza – Copernicus Society of America, Philadelphia.  Sprawa copyrights do Epopei wojennych wciaz nie jest wyjasniona.
 
***) Studium antypolonizmu w USA przedstawił M.B.Biskupski w książce Hollywood’s War with Poland, 1939-1945 (University Press of Kentucky, 2009).  Do zapoczątkowania tej propagandy w USA bardzo przyczynił się przedwojenny działacz PPS Jerzy Szapiro (Glaukopis nr 17-18, Warszawa 2010).
 
****) książka wydana w Toronto w 1989 r. doczekała się tlumaczenia i publikacji w Warszawie po 16. latach dzięki zaangażowaniu kilkunastu Polaków mieszkających w Kanadzie wspartych przez Kongres Polonii Kanadyjskiej - www.polandpolska.org.
 
=========================================================
 
Powyższe memorandum opublikowano w Pamietniku Literackim nr XXXVIII (grudzień 2009), wydawanym przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie.
 -------------------------

  http://www.wicipolskie.org/index.php?option=com_content&task=view&id=4001&Itemid=56

ANEKS.

4-11 lutego 1945 - JAŁTA!!!



Zbliża się rocznica oficjalnej legalizacji sowieckiej agresji na Polskę, dzień żałoby dla każdego Polaka. Dzień, w którym Katyń, łagry, wywózki i egzekucje zostały oficjalnie zatwierdzone. Dzień, który umożliwił fałszerstwo referendalne i wyborcze w 1947 roku, zapalił zielone światło dla ubeckich katowni i gehenny AKowców - na konferencji jałtańskiej Stalin zgodził się na wolne demokratyczne wybory w Polsce, jednakże zaprotestował w sprawie przeprowadzenia ich pod kontrolą międzynarodową, gdyż jak uważał ingeruje to w wewnętrzne sprawy Polski. Jego intencje były chyba jasne. O uzgodnionych granicach Polski (linia Curzona, Odra i Nysa Łużycka) oficjalnie poinformowano jedynie rząd lubelski (komunistów Stalina) co było aktem zdrady wobec skłóconego, ale legalnego rządu RP na uchodźstwie.

Kiedy piszę te slowa i słucham "Jałty" Kaczmarskiego łzy mi stoją w oczach. I przypomina mi się cytat z Łysiaka: "Lepiej być wrogiem Wielkiej Brytanii niż jej przyjacielem. Jako wroga może spróbują Cię kupić - jako sojusznika prędzej czy później zdradzą". Co do Francji - cóż. Wpiszcie sobie w google frazę "french military victories" i kliknijcie "Szczęśliwy Traf" i wejdźcie w podany link.

Czy historia czegoś uczy?

Jak na razie zauważyłem jedną naukę: Taką że nigdy nikogo niczego nie nauczyła...

 
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz