Kpt Jerzy Niezbrzycki

avatar użytkownika Anonim

chciałabym przypomnieć zapomnianego stratega. Niestety jest to gorzka lektura. Tekst pochodzi z portalu prawica.

 

Kpt. Jerzy Niezbrzycki - strateg niedoceniony

W wieku lat 13-tu, czytając książkę Ericha Kästnera pt. 35 maja, przeżyłem rodzaj olśnienia, a może nawet iluminacji. Zawaliły się niektóre moje dotychczasowe dogmaty o otaczającym mnie świecie – oto nagle miesiąc mógł mieć 35 dni, a w jednej z południowych krain, za szafą, oceniano ludzi według ich faktycznych zasług i talentów.

Napoleon Bonaparte wśród strategów był dopiero na którymś tam miejscu, a największym strategiem wśród ludzi był młynarz z Ardenów, który nie lubił jeździć do miasta. Największym muzykiem nie był Bach czy Chopin, tylko 12-latek z zapadłej niemieckiej prowincji, itp. itd. I tak pewnie faktycznie jest, że tylko w samej Warszawie żyje kilkaset osób mądrzejszych od wicepremiera Kołodki czy prof. Balcerowicza, bardziej utalentowanych od Tomasza Raczka, tylko te osoby nie mogą lub nie chcą błysnąć swoim umysłem i talentem. Takim nieodkrytym i niedocenionym strategiem i politykiem-wizjonerem był kpt. Jerzy Niezbrzycki.

Po 70 latach mamy w Polsce tysiące książek i prac naukowych, metry bieżące pamiętników - mamy więc możliwość pokuszenia się i wyłonienie ścisłej czołówki polityczno-intelektualnej II RP – ocenienie klasy politycznej II RP według zasług i talentów.

Publicysta i wizjoner

Niekwestionowanie do takiego grona błyskotliwych i ideowych państwowców zaliczyć powinniśmy: wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego – któremu nawet komuniści pozwolili odbudowywać Gdynię, płk i premiera Walerego Sławka, wiceministra skarbu Kajetana Dzierżykraj-Morawskigo, ostatniego marszałka senatu płk Bogusława Miedzińskiego, historyka i publicystę Władysława Studnickiego, z którego wizjonerskich rad nie chciał korzystać Wilhelm II ani politycy II RP.

Do politycznej czołówki należeli też Tadeusz Hołówko, por. St. Zaćwilichowski - sekretarz premiera Bartla - zmarły tragicznie w wypadku w wieku zaledwie 29 lat, Rajmund Jaworowski z prawicy PPS, bracia Stanisław Cat-Mackiewicz i Józef Mackiewicz, a kończąc próbę wyrywkowej wyliczanki na młodym intelektualiście i dyplomacie Jerzym Giedroyciu i zaprzyjaźnionym z nim kpt. Jerzym Niezbrzyckim – szefie Referatu „W” (referatu antysowieckiego – Wschód) II Oddziału Sztabu Generalnego WP (potocznie „dwójki”).

O każdym z tych wybitnych przedstawicieli II RP trzeba by było napisać oddzielne dzieło biograficzne. Chciałbym jedynie zająć się tu bardzo krótkim przedstawieniem sylwetki kpt. Jerzego Niezbrzyckiego, znanego też w publicystyce politycznej jako Ryszard Wraga. W jego dorobku znajduje się ponad 1.500 tekstów, jak i kilka książek. Oryginał jednej z nich mam przed sobą: Ryszard Wraga Wojna sowiecko-niemiecka 1941-1945 wydana przez Oddział Kultury i Prasy 2 Korpusu, Italia – 1945, Tłoczono: Drukarnia Polowa A.P.

Kpt. Jerzy Niezbrzycki przedstawił w książce swoje teksty z lat 1941-45, prezentujące trzy podstawowe tezy polityczno-historyczne, które dziesiątki lat później stawały się zrozumiałe dla innych publicystów i polityków, albo nawet na swoje odkrycie musiały czekać do naszych dni. Jako pierwszy na świecie sformułował i udowodnił podstawowe twierdzenie światowej polityki XX wielu – „gdyby nie było Stalina, nie byłoby i Hitlera” – jakie to dzisiaj proste w odbiorze i zrozumiałe. Inne podstawowe twierdzenia przedstawione w skromnej książeczce to: uderzenie Hitlera na Rosję sowiecką wyprzedziło zaledwie o kilka - kilkanaście miesięcy agresję Stalina na Niemcy i Europę. (Dopiero od jakichś trzech lat Wiktor Suworow próbuje się z tą tezą przebić do świadomości współczesnych Europejczyków).

Trzecia teza zapoczątkowana w publicystyce już 2.XI.1942(!) roku ostrzegała i alarmował, iż utworzenie PPR w Moskwie to poważna groźba zajęcia Polski przez sowietów i utworzenie z Polski państwa satelickiego. Oddzielny rozdział trzeba by poświęcić jego tezie, że ZSRR nie można rozbić agresją zewnętrzną, a jedynie demontażem wewnętrznym imperium. Pisał o Idei Prometejskiej na kilkadziesiąt lat zanim na Zachodzie ukazała się głośna książka pt.: Czy ZSRR przetrwa do roku 2000?

Jak to się dzieje, że ogłaszane publicznie i w setkach, czy nawet tysiącach egzemplarzy „prawdy objawione” i zbawcze rady, tak błyskotliwych publicystów jak Władysław Studnicki (przecież gdyby kabotyn, cesarz Wilhelm II, zastosował się do rad Stadnickiego, to wygrałby I wojnę światową), a gdyby Mościcki, Beck i Rydz-Śmigły oraz Sikorski słuchali rad Niezbrzyckiego, wojenne losy Polski przebiegłyby mniej tragicznie. Niestety, doskonałe i skuteczne rady polityczne są lekceważone, a ich autorzy są marginalizowani lub wręcz fizycznie niszczeni przez wszechwładne politycznie miernoty.

Kapitan do śmierci

Biografia kpt. Jerzego Niezbrzyckiego jest sensacyjna i pełna wojskowych zasług z lat 1917-21 oraz pracy operacyjno-wywiadowczej na teranie Rosji sowieckiej. Jego odwaga, brawura i polityczna dalekowzroczność wzbudzały zawiść. Na tym tle należy chyba szukać przyczyny, iż mimo orderów, szkół wojskowych i pochwał, dopiero w 1935 dostał awans na kapitana, i w tym stopniu przyszło mu do pozostać do śmierci. Byle dureń z „wysługą lat” dostawał stopień ppłk, czy płk, ale nie Szef Referatu „W” Jerzy Niezbrzycki.

Z braku miejsca zacznijmy jego biografię dopiero od jesieni 1939 roku. Marszałek Edward Rydz-Śmigły i Sztab Główny wykluczali możliwość ataku ze strony Rosji Sowieckiej, jako związanej z RP podpisanym paktem o nieagresji ważnym do 1945 roku! Po Londynie, Paryżu i Warszawie „miotał się” Arkadiusz Stołypin (biały Rosjanin – syn carskiego premiera) i próbował ostrzegać europejskich polityków przed sowiecką agresją. W polskich kręgach rządowych usiłował robić to kpt. Niezbrzycki.

Minister Beck otrzeźwiał dopiero na tydzień przed wybuchem wojny, zaraz po podpisaniu paktu Ribbentrop - Mołotow. Mocarstwa zachodnie dostrzegły niebezpieczeństwo jeszcze później, dopiero po sowieckiej agresji na Finlandię w 1940 roku. Sowieckiej agresji na sprzymierzoną Polskę, dyplomatycznie w Anglii i Francji nie zauważono!

Dopiero 30 sierpnia 1939 ogłoszono w Polsce spóźnioną mobilizację powszechną, a w półtora dnia później Niemcy napadły na Polskę. Kpt. Niezbrzycki wchodził w skład Sztabu Naczelnego Wodza (powołanego w miejsce Sztabu Głównego WP). 5 września, już po przegraniu bitwy granicznej, Rydz-Śmigły wysłuchał ostrzeżeń kpt. Niezbrzyckiego o ruchach Armii Czerwonej na linii Stalina. Możliwości walk na dwa fronty i konieczności dalszej walki w oparciu o tereny nie wywiązujących się ze swoich zobowiązań naszych „sojuszników” Anglii i Francji. Jedyny skutek tych prób oświecenia Naczelnego Wodza, była nominacja kpt. Niezbrzyckiego na redaktora naczelnego Polski Zbrojne,j, którą już i tak politycznie nadzorował od czerwca 1939. W praktyce oznaczało to faktyczne przejęcie propagandy w WP. Nominalny szef propagandy, osławiony płk Roman Umiastowski poczuł się zagrożony i 6 września, (o czym wspomina w swoich pamiętnikach) na naradzie u marszałka ostro krytykował ostrzeżenia kpt. Niezbrzyckiego. Niezbrzycki oświadczył wówczas marszałkowi i sztabowcom, iż złamanie tartaku pokojowego przez Sowietów jest pewne i nastąpi lada moment.

Zlekceważone ostrzeżenie

W sztabie Naczelnego Wodza uznano ostrzeżenie kpt. Niezbrzyckiego jako czarnowidztwo i defetyzm, i nie pojęto dyskusji nad sowieckim zagrożeniem. Gdyby poważnie zaczęto dyskutować nad tym śmiertelnym niebezpieczeństwem, trzeba by było wyciągnąć konstruktywne wioski, zacząć odpowiednie działania: musiano by uszczuplić siły armii walczącej z Niemcami i wysłać je na Wschód, albo wręcz uznać przewagę niemiecką i zrobić to co zrobiła w rok później mocarstwowa i kolonialna Francja – poprosić o zawieszenie broni, rozpocząć negocjacje kapitulacyjne, lub nawet odwrócić sojusze. Względnie podjąć samodzielną decyzję – zacząć ewakuację armii w stronę tzw. Przedmościa rumuńskiego i walczyć w Karpatach, co usiłowano robić dopiero po 10 września, gdy było już za późno.

Uzgodniony z Hitlerem atak Sowietów na Polskę miał nastąpić najpóźniej 8-10 września, ale Stalin zwlekał czekając na ruchy armii francuskiej na froncie zachodnim. 10-12 września było wiadome, że Francja i Anglia nie maja zamiaru ratować Polski, ani też i siebie, poprzez jedyne logiczne działanie wojskowe – atak na froncie zachodnim. Stalin wydał rozkaz wkroczenia do Polski, ale tu bezwład i bałagan w Armii Czerwonej spowolnił działania zbrojne – pamiętajmy też, że 70-90% generalicji i wyższych oficerów, w wyniku Wielkiej Czystki z 1937 roku zostało zlikwidowanych przez NKWD.

Konsekwencje napaści sowieckiej na Polskę już 8-10 września byłyby dla nas zupełnie tragiczne. Rząd i armia oraz rezerwy NBP zostałyby zamknięte w kotle, prawie nikt by nie przekroczył granicy rumuńskiej czy węgierskiej – gen. Sikorski też – powstanie armii polskiej na zachodzie i rządu emigracyjnego byłoby niemożliwe, a ilość ofiar gestapo i NKWD byłaby niewyobrażalna.

Po 8 września kpt. Niezbrzycki skoncentrował się na dopilnowaniu zniszczenia tajnych akt referatu „W” – co było obowiązkiem oficera wywiadu. Dzięki spaleniu akt i kartotek dziesiątki ludzi uratowało życie, a agenci siatek Niezbrzyckiego działający na terenach Kresów z Rosji Sowieckiej zostali ocaleni i jako tzw. „śpiochy” mogli czekać na następne polityczne rozdanie w Europie i na świecie. (Kpt. Niezbrzycki zorganizował 46 polskich placówek wywiadowczych na wschodzie - od Kijowa po Harbin - już wówczas okupowany przez Japończyków).

Pamiętajmy, co się skrzętnie przemilcza, iż Referat „Z” (Zachód – przeciw niemiecki) II Oddziału Sz.G.WP pozostawił w Forcie Legionów w Warszawie przy ul. Sanguszki (wejście do strony dzisiejszej stacji benzynowej) wszystkie akta attachatów wojskowych i III Ekspozytury w Bydgoszczy. Abwehra wywiozła do Berlina sześć ciężarówek tajnych dokumentów. Do 1941 roku materiały te były studiowane przez sztabowców Waltera Schellenberga i ludzi admirała Canarisa. A agenci i współpracownicy polskiego wywiadu byli likwidowani – taki smutny los spotkało ponad 100 osób!).

Ucieczka do Rumunii

O piątej rano 17 września 1939 dotarł do Kut meldunek dowództwa KOP o wkroczeniu Armii Czerwonej na tern RP. Kpt. Niezbrzycki przekroczył w nocy 17/18 września granicę rumuńską. Nie został internowany i był jednym z nielicznych Polaków mile przez Rumunów witanych. Swobodnie poruszał się po całym obszarze Rumunii. Pod koniec września kpt. Niezbrzycki zdobył z kół wywiadu rumuńskiego związanych z ambasadą niemiecką w Bukareszcie, niepokojące i sprawdzone informacje o tworzeniu w Moskwie struktur rządu Polskiej Republiki Radzieckiej.

Stalin jednak wkrótce zmienił zdanie, i po „wyborach” wcielił polskie Kresy do Ukraińskiej S.R.R. i Białoruskiej S.R.R.. Władze i armia rumuńska, wiedząc o mającej nastąpić bolszewickiej aneksji Mołdawii, rozpoczęły z kpt. Niezbrzyckim ścisłą współpracę. Do grudnia 1939 kapitan rezydował w luksusowych hotelach gdzie konsultowano z nim zagadnienia operacyjne działań antysowieckich.

Kilkukrotnie też odwiedzał Rydza-Śmigłego w miejscu jego internowania, w Dragoslavele. Wręczył też pokaźne łapówki rumuńskiemu płk Dimitriu nadzorującemu internowanie marszałka. Nagle poza kilkoma oficerami ze ścisłego sztabu, wokół Wodza Naczelnego zrobiło się pusto. Jedynymi łącznikami ze światem zewnętrznym okazali się kpt. Niezbrzycki i Jerzy Giedroyć – sekretarz ambasadora RP w Bukareszcie. To oni dwaj fortelem w łazience ambasady odliczyli z tajnej kasy II Oddziału sumę 100 tys. USD (kwota wówczas b. wysoka) i przekazali ją marszałkowi, który dzięki tym pieniądzom sfinansował swoją ucieczkę na Węgry i potem przez Słowację do Warszawy.

Zsyłka

Kontakty z marszałkiem mocno zaszkodziły kpt. Niezbrzyckiemu w oczach antysanacyjnego rządu gen. Władysława Sikorskiego. Gdy w lutym 1940 roku przedostał się przez Włochy do Francji, został natychmiast zatrzymany z polecenia wiceministra spraw wojskowych płk Izydora Modelskiego, który będąc w sanacyjnej niełasce od 1926 roku, brał odwet na wszystkich sanacyjnych oficerach. To z polecenia Modelskiego utworzono w miasteczku Cerizay leżącym na zachód od Angers (gdzie Francuzi zesłali cały polski rząd gen. Sikorskiego) obóz koncentracyjny dla internowanych oficerów i polityków.

Po upadku Francji w czerwcu 1940 roku kpt. Niezbrzycki przedostał się na własną rękę do Anglii. Tu w latach 1941-42 był wykładowcą w szkole oficerów wywiadu. Komendę sprawował jego były przełożony ppłk Stefan Mayer. Było w szkole 30 słuchaczy – kandydatów na skoczków do kraju. Niestety, ostre opinie krytyczne kpt. Niezbrzyckiego dotyczące fatalnej polityki prowadzonej przez gen. Sikorskiego wobec Rosji Sowieckiej, a szczególnie wypominanie kardynalnego błędu jakim było nieokreślenie przebiegu przyszłej granicy polsko-radzieckiej w traktacie Sikorski-Majski, oraz kilkukrotne podnoszenie podejrzenia, iż szkoleni skoczkowie dlatego wpadają w ręce Niemców, gdyż ktoś sabotuje łączność kurierską z krajem, spowodowały postawienie Niezbrzyckiego przed Wojskowym Trybunałm Orzekającym i skazanie go na pobyt w obozie internowania Rothesay na wyspie Bute.

Z około 1.200 osadzonych tam więźniów, zmarło, lub popełniło samobójstwo z powodu strasznych warunków życia około 150 osób! Niezbrzycki wrócił do Londynu dopiero po śmieci gen. Sikorskiego i objęciu funkcji Wodza Naczelnego przez gen. Sosnkowskiego. W 1944 znalazł się u boku gen. Andersa, a po zakończeniu wojny, z jego polecenia w latach 1945-1948 (do rozwiązania polskich urzędów w Anglii) pracował na wysokich stanowiskach w emigracyjnym Ministerstwie Informacji kierowanym przez min. Adama Pragiera.

Przyjaciel wrogiem

Po zmianach politycznych we Francji i odsunięciu od władzy kilku komunistycznych ministrów przez gen. Charles’a de Gaulle’a, Niezbrzycki przeniósł się z coraz bardziej antypolskiego Londynu do Paryża, gdzie w latach 1949-1957 pracował w wywiadowczej agendzie francuskiego MSZ. Prowadził w dalszym ciągu niezwykle ożywioną działalność publicystyczną. m. in. w paryskiej Kulturze wydawanej przez swojego bliskiego przyjaciela Jerzego Giedroycia. Niestety w 1953, nieprzejednany w swoich antykomunistycznych ocenach Niezbrzycki nazwał Czesław Miłosza – dotychczasowego dyplomatę PRL w Paryżu, który po zakończeniu misji odmówił powrotu do Polski – „wtyczką z Warszawy”.

Po dziesięcioleciach przyjaźni Niezbrzycki i Giedroyć pokłócili się śmiertelnie. W 1954 kpt. Niezbrzycki otrzymał obywatelstwo brytyjskie (co by świadczyło, że pracował również dla angielskiego wywiadu), a jego pseudonim literacki Ryszard Wraga stał się jego oficjalnym, wpisanym do paszportu nazwiskiem: Richard Wraga. W 1958 ożenił się z Natalią Grant, emerytowaną pracownicą Departamentu Stanu USA i wyemigrował do Waszyngtonu. W rok później został nareszcie doceniony. Amerykanie zatrudnili go w szeregu renomowanych placówek naukowych powiązanych z agendami Departament Stanu i Obrony. M.in. w Hoover Institute w Stanford. Zmarł w Lovetsville pod Waszyngtonem, a pochowany został na pobliskim cmentarzu w Leesburgu. Na płycie wyryto napis: Antoni Jerzy Niezbrzycki Żołnierz-Pisarz-Nauczyciel 1902-1968.

Dokumenty brytyjskich służb specjalnych są w dalszym ciągu utajnione na 50 – 70 lat, z akt CIA klauzule tajności zdejmowane są wybiórczo, a to co jest podawane do publicznego wglądu jest dokładnie ocenzurowane. Prawdopodobnie dopiero następne pokolenia dowiedzą się o przebiegu konspiracji i spisku na życie gen. Sikorskiego, o agentach KGB w składzie polskiego rządu emigracyjnego, jak i o tym czy kpt. Niezbrzycki przekazał swoją siatkę agentów polskiego wywiadu działającą na Kresach i w Rosji sowieckiej amerykańskiemu wywiadowi.

Remigiusz Włast-Matuszak

 

4 komentarze

avatar użytkownika Unicorn

1. Postać Niezbrzyckiego nie

Postać Niezbrzyckiego nie jest do końca czysta. Szczególnie w sprawie Żychonia. Wg mnie była to nagonka. Pisał o tym m.in. Michniewicz (opisuje współpracowników Wragi i oskarża ich o zdradę łącznie z Niezbrzyckim). Aluzyjnie w powieściach dawał temu wyraz Piasecki. W tej grze nie ma absolutnych prawd. Być może w grę wchodziły jeszcze inne szczeble inspiracji. Sowieckiej. Dla mnie Wraga jest mówiąc oględnie niezbyt wiarygodny ale to, podkreślam, moje zdanie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_%C5%BBycho%C5%84
http://blogmedia24.pl/node/10371

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Jacek Mruk

2. Ciekawy człowiek z polotem i iteligencją

Przedstawił to widział gdy inni spali
Podobnie jest obecnie bo niektórzy się w ruskich zakochali
Uważają że oni ich kochają i dadzą medale
A tymczasem wsadzą ich ciemniaków na pale
Pozdrawiam

avatar użytkownika barbarawitkowska

3. Unicorn

jak to w temacie służb wszelakich. W każdym razie bardzo dziękuję za info. Myślę, że o sprawach dotyczących polityki polskiej w czasie wojny ciągle strasznie mało wiemy, i chyba nie ma co liczyć na więcej bez otwarcia archiwów. A na to się nie zanosi.

avatar użytkownika benenota

4. Basiu

Dzieki za te notke.

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.