Dlaczego byli konfidenci są gorsi od byłych sekretarzy PZPR???

avatar użytkownika Internaut

Bloger kokos26 w tekście  "Vademecum konfidenta" opisał pięć konfidenckich zachowań dotyczących oceny  kn...

Bloger kokos26 w tekście  "Vademecum konfidenta" opisał pięć konfidenckich zachowań dotyczących oceny  knajackiej przeszłości.

   Metoda Wałęsy, który jak stwierdził ostatnio "podpisał co prawda, ale tylko po to,  aby przechytrzyć swym wrodzonym sprytem i niespotykanym wprost intelektem całe ówczesne SB", zawiera po części każdą z tych pięciu metod.

 

   Ja od siebie dodałbym jeszcze metodę na Boniego, tzn. najpierw stanowcze wyparcie się współpracy i obrzucenie błotem wszystkich,  (łącznie z Macierewiczem), którym taka myśl przyszła do głowy, po czym jak gdyby nigdy nic przyznanie się do współpracy i za to wyjątkowe bohaterstwo intratna posada rządowa, bo nikt takim lojalnym doradcą premiera być nie może, jak właśnie wcześniejszy konfident, który nie zawahał się donosić nawet na własną żonę.

 

   Mnie osobiście od tych wszystkich wymienionych przypadków fascynuje bardziej inny fenomen funkcjonujący w naszej polityce do dziś, a mianowicie duża grupa czynnych politycznie aparatczyków z PZPR, typu Miller, Oleksy, Kwaśniewski itp., których o wysługiwanie się bezpiece nikt nawet zdaje się nie podejrzewa (jeśli już, to bezpośrednio Rosjanom, przypadek Oleksego), bo nie występują oni nigdy w kręgu podejrzanych o bycie konfidentami.
Taki zdaje się polski paradoks.


   Czy wszyscy traktują współpracę z bezpieką przez wymienionych, jako coś oczywistego i dlatego o nią w ogóle nie pytają? Bo nie sądzę, że były sekretarz PZPR byłby spod takich podejrzeń uwolniony?

   Więc jeśli tak, to czy uczciwym podejściem jest ściganie wszystkich innych konfidentów i odbieranie im przyzwolenia do zajmowania odpowiedzialnych stanowisk państwowych, jeśli takie prawa pozostawiamy ludziom pokroju Millera, czy Kwaśniewskiego?    I to nie jest żaden żart, ja tym razem pytam poważnie.
Żeby było jasnym obie grupy ludzi nie są z mojej bajki i nie piszę tego, aby walczyć o prawa jednych bądź drugich, natomiast razi mnie, jako postronnego obserwatora, dysproporcja w traktowaniu równie nikczemnych postaw tajnych i jawnych współpracowników.
Czyżby to wynikało z siły przebicia wspominanych sekretarzy partyjnych i pozycji, jaka wywalczyli sobie przy okrągłym stole?

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz