Upadek polskiego kina okiem filmoznawcy. Relacja z Nowego Jorku
Od kilku lat omijam z daleka kino, a polskie filmy w szczególności. Zalew bezguścia, przemocy i wulgaryzmów. Scenariusze schlebiające najniższym instynktom i niewybrednym potrzebom zjadaczy postkulturowej papki, karmionym na co dzień przez tabloidy, sensacyjne portale typu plotki.pl i błazeńskie programy w komercyjnych telewizjach.
Polskie komedie? Nie śmieszą. Porażają głupotą bohaterów i przedstawionego świata. Twórcom wydaje się, że mogą zwulgaryzowac Fredrę ("Śluby panieńskie), nakręcić remake komedii sprzed lat na dzisiejszą modłę ("Och, Karol"). Infantylizm komedyjek typu "Testosteron", "Ciało" czy "Lejdis" bije wszelkie rekordy.
Wszyscy udają, że jest świetnie, a jest od lat tragicznie.
Nieliczni mają odwagę określić skalę upadku.
W lipcu 2010 r. na spotkaniu w Galerii nowojorskiego "Nowego Dziennika" o najnowszych filmach polskich, starych mistrzach, wpływie nowoczesnej technologii na kinematografię, a także wiążących się z tym socjologicznych zjawiskach opowiadała profesor Maria Kornatowska, profesor z Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi, wybitny krytyk.
Wklejam relację ze spotkania, autorstwa Andrzeja Dobrowolskiego, ze strony http://www.dziennik.com/news/metropolia/12295/print
Profesor Maria Kornatowska wskazała na rejestrowanie przez twórców życia w biegu, a nie wyrażanie siebie. "Młodzi opowiadają o strasznych rzeczach, starsi o historii" – podsumowała. Zwróciła uwagę na to, że pierwsi portretują polską rzeczywistość w czarnych barwach, gdzie pieniądz jest świętością, celem i motorem działania. Ich filmy nasycone są najczęściej scenami erotycznymi i nie niosą przesłania moralnego, lecz epatują sensacją. "Jeśli kino amerykańskie – podkreśliła prof. Kornatowska – budowało mit gangstera, polskie lansuje obecnie mit ubeka". Jej zdaniem wiąże się to z odchodzeniem od kina artystycznego, reżyserskiego i zdominowaniem kinematografii przez zainteresowanych dochodami producentami, nawet jeśli w Polsce nie ma Golwdynów czy Selznicków.
Jako przykład czarnego kina podała "Wesele" oraz "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego, a także "Matkę Teresę od kotów" Pawła Sali. Wspominała o obrazujących zjawisko prostytucji i opartych na autentycznych faktach "Świnkach" Roberta Glińskiego oraz "Galeriankach" Katarzyny Rosłaniec. Za wyróżniające się komedie uznała "Milion dolarów" Janusza Kondratiuka oraz "Święty interes" Macieja Wojtyszki.
Według Marii Kornatowskiej swoistym paradoksem jest to, że kiedy Polska należy do NATO i Unii Europejskiej – powstają filmy prowincjonalne, podczas gdy była zamkniętym krajem, nie brakowało dzieł mieszczących się w nurcie kultury europejskiej, jak filmy Wajdy, Hasa, Munka czy też Kawalerowicza. Za wyróżniający się film współczesny, o wartościach uniwersalnych, uznała "Erratum" Marka Lechkiego.
Kornatowska zwracała uwagę, że rewolucja technologiczna, przechodzenie z taśmy na zapis cyfrowy zmniejsza koszty produkcji, ale oddziałuje zarazem na charakter kina, widowni i w ogóle kultury filmowej. Podkreślała wpływy internetu oraz gier komputerowych i wiążącej się z tym interakcji. Upada kino ambitne, kreatywne i zastępuję go nie najwyższej na ogół klasy rozrywka. Małe kina przestały istnieć i wyparły je multipleksy, gdzie filmy są tylko elementem kombinatu rozrywkowego. Rozmnożyły się też festiwale filmowe przyciągające niekoniecznie miłośników X Muzy, lecz – co jest nowym zjawiskiem socjologicznym – "ludzi, głównie młodych, których przyciąga wspólnota, poszukiwanie kontaktów".
Maria Kornatowska pesymistycznie oceniała rzeczywistość twierdząc nawet, że kino umiera. Zacytowała zarazem wynalazcę kinematografu Augusta Lumiere, który wraz z bratem skonstruował w 1895 roku kinematograf i mawiał, że jest to wynalazek bez przyszłości.
Spotkanie z Marią Kornatowską prowadziła Hanna Hartowicz, a przedstawił ją red. naczelny "Nowego Dziennika" Jan Latus.
- kazef - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. i nie tylko.. Film Sanctum
Recenzja:
Film trojwymiarowy, najnowoczesniejszy z mediow, ktory dogania majestat transcendentalnej natury, mozna uznac za paradox; czlowieka malosc kontrastuje z aparatem, ktory jest dowodem jego wielkosci.
Poczatkowe klatki filmu pozbawione akcji wiaza sie z Jamesa Camerona- najnowszym Sanctum. Lecz to, co wyglada przez pierwsze dziesiec minut, jak film przyrodniczy przeksztalca sie na dwugodzinny dramat expedycji naukowej, ktora zostaje uwieziona przez burze w Papui Nowej Gwinei.
Im nowsza technika, tym bardziej odwraca sie plecami do najwyzszych wartosci. Bohaterami filmu sa mezczyzni, ktorzy odrzucili spoleczenstwo, Kobiety sa tlem dla filmu a tubylcy patrza w gore na niebo i potrzasaja glowami.
Przeslanie ze jest cos lepszego przed modernizacja uderza w podstawy - z tubylcza piosenka w jezyku mniejszosci.
Mam ochote zadzwonic do Camerona i poprosic go by oddal spowrotem technike, ktora pozyczyl od cywilizacji.
http://www.svd.se/kulturnoje/film/bio/sanctum_5829671.svd
2. @Joanna
Nie znam najnowszego filmu Camerona. Widziałem Avatara i wiem, że za grubą kasę eksperymentują sobie na naszych mózgach ile wlezie.
Pozdrawiam.
3. @Kazef
Spojrz pozytywnie. 3-D daje fantastyczne mozliwosci produkcji dobrych filmow. Wbrew zaklamaniu ludzie szukaja glebszych i trwalszych wartosci w zyciu. Droga bledow i upadkow dojdziemy do celu.
Serdecznie pozdrawiam :)
4. @Joanna
Przepraszam Cię bardzo, ale 3D daje minimalne możliwości związanych z poprawą merytorycznej wartości filmu. Poprawia sie jedynie jedynie głębia obrazu i oddziaływanie wizualne na widza. To jest ozdobnik, taki jak efekty specjalne w filmach s-f. Okulary na nosie i przedmioty wiszące w powietrzu na wyciągnięcie dłoni, to swego rodzaju powrót kina do korzeni: jarmarczno-cyrkowej rozrywki, gdzie liczyła się tylko dobra zabawa.
Czy wyobrażasz sobie "Tańczącego z wilkami", "Vertigo", "Siedmiu samurajów", "Amadeusza", "Ich noce", "Ojca chrzesnego" czy Dekalog Kieślowskiego w 3D? No pewnie - ja też. Tylko czy naprawdę w 3D te filmy byłyby lepsze? Czy Humprey Bogard gadający w 3D byłby lepszy? A Charlie Chaplin?
5. oddziaływanie wizualne na widza...
Tu jest sila przekazu. Oczywiscie wazne jest jaki on jest..
Bajkowe i wizualne efekty sa bardzo cenne w filmie, jak zwykle pomysly mozna czerpac z otaczajacej nas natury, chociaz wizjonierom fantazji nie brakuje. Nowe mozliwosci techniczne w 3-D nie dyskredytuja starych dobrych filmow. Nowe pomysly na dobry film leza w rekach tej generacji.
6. @kazef Polskie kino po 1990 rzeczywiscie obnizylo poziom
Panskie spostrzezenia co do rozwoju polskiego kina sa uzasadnione. Polskie kino po 1990 rzeczywiscie obnizylo poziom. Co ciekawe wiekszosc najnowszych filmow nie dorasta do piet tym, ktore byly nakrecone jeszcze za czasow socjalistycznych. Moze to cenzura sprawila, ze wieksze znaczenie mialy wartosci artystyczne? Do dzisiaj cenie sobie najbardziej filmy nastepujacych rezyserow: A.Wajdy (Popiol i diament, Brzezina, Ziemia obiecana, Czlowiek z marmuru i Danton), K.Zanussiego (Struktura krysztalu i Barwy ochronne), R.Polanskiego (Noz w wodzie) oraz K.Kieslowskiego (Kolor czerwony!, Przypadek! oraz Dekalog, glownie te dwa Krotki film o zabijaniu i Krotki film o milosci). Wszystkie poza Kolor Czerwony powstaly przed 1990 rokiem. Ich wielkosc wynika na pewno z wielkosci ich rezyserow. Teraz trudno juz takich znalezc. Ludziom wydaje sie dzisiaj, ze jak maja pieniadze, nawet dobrych aktorow, ale zadnej koncepcji, to moga krecic zaraz film. Niestety, kolderka intelektualna oraz czucia bluesa w filmie nie widac. Bardzo dobrzy aktorzy jak B.Linda marnuja sie taraz na chalturze. Kiedys grali w dobrych filmach, ale byly one zatrzymane przez cenzure i byly tzw. polkownikami, jak np. Przypadek Kieslowskiego z bardzo dobra rola B.Lindy.
Pozdrawiam
S.S.
En passant
7. @En passant
http://www.blogmedia24.pl/node/83018
Polecam! O"Przypadku" Kieślowskiego