The Guardian - ćwiczenia z Vladimira Volkoffa na żywo ?
a znając siebie, na jedną wygraną przypadnie też i jedna porażka; nie znając ani
przeciwnika ani siebie, żadnej bitwy wygrać się nie da."
Wczorajsza Rzeczpospolita przyniosła taką oto informację:
Ash: Raport MAK nie odpowiada na wszystkie pytania
"Raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w sprawie katastrofy w Smoleńsku nie odpowiada na wszystkie pytania, ale nie zmienia to faktu, że samolot nie powinien był lądować we mgle - napisał Timothy Garton Ash w "Guardianie" - Raport MAK pomija milczeniem kwestię stanu smoleńskiego lotniska, rolę kontrolerów w wieży i ich rozmowy z przełożonymi. Te braki nie dziwią, jeśli wziąć pod uwagę, że Komitet, który przygotował raport, jest również odpowiedzialny za nadzór nad stanem lotnisk - uznał oksfordzki profesor.
Mimo tych braków "raport potwierdza wnioski, do których już wcześniej doszli wszyscy rozsądni obserwatorzy: samolot nigdy nie powinien był lądować we mgle i pilot zapewne lądował z powodu presji wywieranej na niego ze strony dowódcy sił powietrznych, przez pewien czas przebywającego w kabinie, a ostatecznie z powodu wyrażonych, lub domniemanych życzeń samego prezydenta" - zaznaczył historyk. [...]"
Ponieważ jak każdy oszołom jestem z natury nieufny, zatem czym prędzej pospieszyłem szukać źródła tych arcyboleśnie znajomo brzmiących konkluzji. Nie dalej niż po pięciu minutach przeżyłem niemałe zaskoczenie, ale o tym dalej.
Timothy Garton Ash, autor cytowanego artykułu, jest historykiem zajmującym się głównie historią Europy po 1945 roku. W kręgu jego zainteresowań znajduje się w głównej mierze tematyka związana z byłym blokiem sowieckim - od dyktatur komunistycznych przez rewolucje i transformacje 1989 roku po integrację sowieckich satelitów z organizmem UE.
Obecnie jest profesorem studiów europejskich (cokolwiek to oznacza) w Oksfordzie i tam też mieszka z rodziną - jego żona jest Polką. Regularnie publikuje artykuły i eseje w szeregu, głównie, lewicowo-liberalnych gazet - od New York Timesa po Gazetę Wyborczą. Na swoim koncie posiada również mnóstwo trofeów przyznanych przez państwa będące, naturalną koleją rzeczy, obiektem zawodowych zainteresowań. Jest kawalerem: Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec, Medalu Zasługi Republiki Czeskiej, a także:
Brytyjskiego Orderu św. Michała i św. Jerzego i co równie ciekawe George Orwell Prize, którą otrzymał w 2006 roku za pisarstwo polityczne.
W 2005 roku Timothy Garton Ash został członkiem elitarnego klubu The Prospect/FP Top 100 Public Intellectuals - klubu, który u nas stał się nieco bardziej znany całkiem niedawno, gdy mowa była o jego innym członku - Siergieju Karaganowie, autorze koncepcji połączenia w miłosnym uścisku Rosji z Europą.
Biogram Timothyego Gartona Asha konieczny jest do zrozumienia, że mamy do czynienia z człowiekiem poważnym, znającym materię, w której zabiera głos. Zarazem człowiekiem, którego trudno podejrzewać o uleganie powierzchownym sądom i z pewnością mało skłonnego do powielania takowych.
Co zatem sprawia, że na pozór przytomny (lub ujmując inaczej - dobrze zorientowany) człowiek wyraża opinię (podkreśloną w cytacie), która w zasadzie powinna być passe. Od co najmniej kilkunastu tygodni wiadomo, że taka hipoteza mogłaby być podzielana czy kolportowana jedynie przez dość tępego konsumenta niewsów rodem z RIA Novosti. Taka hipoteza nie powinna wyjść od człowieka, którego należałoby traktować jako analityka, a nie umysłowego paralityka.
Rzeczony artykuł źródłowy, na który powołała się 24.02 Rzeczpospolita ukazał się w Guardianie dzień wcześniej pod znamienitym tytułem This tortured Polish-Russian story is something we can all learn from z leadem brzmiącym następująco: The fog of controversy around the death of a Polish president threatens to engulf a promising new beginning.
Dla nieanglojęzycznych czytelników:
Możemy wszyscy czegoś się nauczyć z tej wymęczonej polsko-rosyjskiej historii. Mgła kontrowersji wokół śmierci polskiego Prezydenta może ogarnąć obiecujący nowy początek.
Musze przyznać, że już sam tytuł sprawił iż na plecach poczułem lodowate strużki czegoś bardzo nieokreślenie paskudnego, ale nie to było najgorsze i nie to stało się powodem, że gdzieś w głębi głowy zamajaczyły skojarzenia z hipotezami Władimira Wołkowa.
Ash otwiera artykuł reminiscencją ze spotkania, które prawdopodobnie stało się zaczynem do napisania artykułu. Spotkanie z Adamem Danielem Rotfeldem odbyło się przy okazji przekazania Ashowi kopii publikacji "Białe Plamy - Czarne Plamy" Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Kiedy doszło do spotkania - tego Ash nie pisze wprost - ale cokolwiek da się wydedukować.
Nie mogło ono nastąpić wcześniej niż po ogłoszeniu raportu MAK, które miało miejsce 12.01.2011, ponieważ w artykule splatają się wrażenia z publikacji PRGdsT i wrażenia z ustaleń upichconych w Moskwie. Można odnieść wrażenie, że mogło do tego spotkania dojść nawet niedługo przed opublikowaniem tekstu bo jak inaczej wytłumaczyć taki oto fragment:
"We wtorek siedziałem w kafejce czytając tomiszcze otrzymane dzięki uprzejmości pełnomocnika Rotfelda, gdy podeszła do mnie Polka, edytorka jednego z angielskich miesięczników i zapytała - "co o tym myślisz ?" Odpowiedziałem, że jakkolwiek rosyjski raport jest niesatysfakcjonujący, to nie mam wątpliwości, że to co się stało na smoleńskim lotnisku jest tragicznym wypadkiem. Jej odpowiedź brzmiała "A nie sądzisz, że mgła mogła być sztuczna". Amerykański generał ponoć powiedział, że jest całkowicie możliwe wytworzenie sztucznej mgły. I tak to się toczy."
"We wtorek siedziałem", a w środę w Independent ukazuje się artykuł - wydaje mi się, że takie złożenie dni tygodnia może świadczyć o tym, że Ash kończył zarówno swój artykuł jak i "Białe Plamy - Czarne Plamy" tuż przed środową publikacją i wtorkowa wymiana uwag z Polką przysporzyła istotnej konkluzji.
Dlaczego tak istotne jest ustalenie czasu spotkania Ash - Rotfeld ?
Może jest to istotne, a może nie ale nie sposób zauważyć, że wspomniane spotkanie, artykuł Asha i przyklepanie kolanem dopychanej winy Polaków za katastrofę pojawia się równolegle z wydarzeniem z naszego podwórka. Oto mieszane małżeństwo Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, spodziewa się potomstwa obiecującego nowy początek, którego poronienie mogłaby spowodować mgła kontrowersji wokół śmierci polskiego Prezydenta. Oto 23.02 czytamy:
Czy posłowie poprą Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu?
"Centra Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia mają powstać w Warszawie i w Moskwie. List intencyjny w tej sprawie podpisano 6 grudnia podczas wizyty w Polsce prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Z inicjatywą powołania Centrum wystąpiła Polsko-Rosyjska Grupa do spraw Trudnych.
"Mam nadzieję, że przyjmiemy tę ustawę przy akceptacji wszystkich klubów i sił politycznych" - powiedział Halicki na środowej konferencji prasowej w Sejmie.
Namawiał również do lektury książki "Białe plamy, czarne plamy" (pod redakcją naukową przewodniczących Grupy ds. Trudnych - Adama Rotfelda i Anatolija Torkunowa).
Halicki poinformował też, że, podczas poniedziałkowego spotkania w Kaliningradzie członków Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu, rosyjskiej Dumy Państwowej i niemieckiego Bundestagu, zgłosił pomysł, by nakręcić filmy dokumentalne, które dotyczyłyby stosunków polsko-rosyjskich i były emitowane zarówno w Polsce, jak i w Rosji. Inicjatywa ta, dodał Halicki, spotkała się z "bardzo pozytywnym" przyjęciem strony rosyjskiej. Filmy te miałyby upowszechniać tematykę relacji Polska-Rosja w dobie cywilizacji obrazkowej - przekonywał poseł PO.
Centra Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia w obu krajach mają dysponować budżetami po około 1 mln euro. Celem ich działalności ma być m.in. inicjowanie, wspieranie i podejmowanie działań na rzecz dialogu i porozumienia w stosunkach polsko-rosyjskich. Zadaniem Centrów ma być prowadzenie badań naukowych, działalności wydawniczej, upowszechnienie wiedzy o stosunkach polsko-rosyjskich, historii, kulturze i dziedzictwie obu narodów.
Halicki wyraził nadzieję, że obie placówki zaczną funkcjonować jeszcze w tym roku."
Wiem, że kombinacje na temat terminu spotkania Asha z Rotfeldem mogą wyglądać zabawnie, ale konia z rzędem temu, kto znajdzie gdziekolwiek urzędowe informacje na temat tak samej działalności Grupy, jak i aktywności jej współprzewodniczącego Rotfelda. Wiem również, że niektórych czytających ubawi doszukiwanie się znaczenia spotkania obu panów, ale biorąc pod uwagę znaczenie jednego i drugiego oraz parę towarzyszących okoliczności, jest nad czym się zastanawiać.
Wracam do pytania postawionego wcześniej. Co zatem sprawia, że na pozór przytomny (lub ujmując inaczej - dobrze zorientowany) człowiek wyraża opinię (podkreśloną w cytacie), która w zasadzie powinna być passe ?
Może po prostu jest bardzo dobrze zorientowany ?
Może właśnie w praktyce obserwujemy działanie tego co uważano za obsesje Wołkowa - klasyczny montaż ?
- AdamDee - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz