Czy Tusk już się poddał? Zła baletnica odpuszcza sobie balet

avatar użytkownika PiotrCybulski

Od dawna już wszelkie znaczące działania rządu Donalda Tuska istniały jedynie w sferze zapowiedzi, jakichś tam zamysłów i pomysłów. Ktoś mniej uważny i bardziej naiwny, odpowiednio nakarmiony tymi ciągłymi zapowiedziami, miał wrażenie że ten rząd to istni tytani pracy.

Jednak bardziej uważni, nasycani po raz kolejny słowami „obiecujemy” i „zrobimy”, dostawali nieżytu żołądka i natychmiast nasuwało im się pytanie: Kiedy przestaniecie zapowiadać a zaczniecie robić? No niestety, ci bardziej uważni mogą się już tego „robienia” nie doczekać.

Pomysłów ze strony rządu było wiele i były to głównie pomysły, jak by tu zrobić dobre wrażenie, że cokolwiek robimy, nie robiąc nic. Najlepszy z nich wszystkich polegał na przeprowadzce Premiera do Sejmu, by Premier mógł nadzorować osobiście ofensywę legislacyjną. Z ofensywy wyszły jednak nici i Premier mógł te nici nadzorować osobiście, na tyle się tam przydała jego obecność.

Z Tuskiem to trochę tak jak w powiedzeniu o „złej baletnicy, której przeszkadza nawet rąbek u spódnicy.” Aż trudno mi sobie wyobrazić, jakie warunki musiałyby być spełnione, by Tusk mógł w końcu zacząć rządzić. A to mu niby Prezydent Lech Kaczyński przeszkadzał, bo wetował. Ale to nie jedyne przeszkody. Bo a to powódź była, a to susza, a to szybko robiło się ciemno a to poranek niezbyt słoneczny, a to piłeczkę trzeba było pokopać, a tu znowu zima, boisko zamarznięte i tory kolejowe też. Jak tu rządzić, do jasnej cholery?

Wody powodziowe opadły, śp. Lecha Kaczyńskiego nie ma, susza minęła, każdy poranek słoneczny, tory przejezdne, w piłkę nie ma z kim już grać, bo Schetyna fauluje i niby nic, tylko zabierać się za rządzenie. Ale nie, znalazł się kolejny powód. Wybory. Ponieważ zostało do nich parę miesięcy, to Donald Tusk doszedł do wniosku, że nie ma sensu już się starać, napinać i naprężać. Po prostu nie opłaca się już rządzić.

Lepszym pomysłem jest jako takie dotrwanie do wyborów, ponowne ich wygranie i później bumelowanie przez kolejne 4 lata, przy jednoczesnym stwarzaniu marketingowych pozorów niesamowitego zapracowania. Dlatego Tusk rozkazał swoimi ministrom, by się nie przemęczali za bardzo, wybrali sobie jakąś jedną ustawę i na niej się skoncentrowali. Bo jak Polska jakoś przeżyła przez te ponad 3 lata nieróbstwa, to i te kilka miesięcy bezczynności jej nie zaszkodzi.

Tym samym po raz kolejny Tusk i jego rząd sięgnęli po swoje ulubione słowo, które towarzyszy im od samego początku: Minimalizm. Tylko czy Polacy po raz kolejny dadzą się na to nabrać? A raczej czy Polacy mogą sobie na to po raz kolejny pozwolić? Wszelkie dane statystyczne wskazują, że w kategorii reformowania państwa coraz mniej można sobie pozwalać na minimalizm czy tym bardziej, bezczynność.

Ale skoro dane tak twierdzą, tym gorzej dla danych, a raczej dla szefa GUS, które te dane zbiera. Dane nie świadczyły o rozkwicie „zielonej wyspy”, więc szefa GUS odwołano, wierząc że i dane teraz już będą po stronie Tuska. W końcu minimalizm, dotyczy tylko rządzenia, a nie zaklinania rzeczywistości, w której nadal jesteśmy „zieloną wyspą” ale już tylko dlatego, że jesteśmy zieloni z wściekłości na bezczynność Tuska i jego rządu.

To, że ta „baletnica” nie potrafi tańczyć, potrafi jedynie wpierać wszystkim że tańczy najlepiej, wiemy od dawna. Najistotniejsze jest to, że ta „baletnica” sama już zaczyna nijako przyznawać się do tego, że coś tam z tym tańcem u niej nie tak, więc całkowicie, póki co, porzuca taneczne starania, do momentu aż naród po raz kolejny „poprosi ją do tańca”.

Z tym jednak że do tego tanga trzeba dwojga a ta druga strona, Naród, jest coraz mniej zainteresowana Tuskiem jako partnerem do tego „tańca”. Wydaje się, że Naród odpłaci się rządowi Platformy tym samym, czyli minimalizmem. Był minimalizm w rządzeniu, będzie minimalne poparcie przy urnach. Oby, szanowni Państwo, oby.

Piotr Cybulski

napisz pierwszy komentarz