Śledztwo Smoleńskie - a rycerze oraz samce alfa (Mirosław Dakowski)
Parę obrazków wyjaśniających
Mirosław Dakowski
Rycerze
Dla potrzeb tego artykułu nie muszę, jak sądzę, definiować, kogo rozumiemy jako „rycerza”. Określa to, jeszcze nie skundlone, pojęcie „rycerskość”. „Samiec alfa” jest zaś pojęciem biologicznym, jedynie ekstrapolowanym na regiony działań ludzkich.
Zalew książek
Przygotowywane jest wiele książek o Zbrodni Smoleńskiej. Oczywiście nie myślę i nie mówię o tych, których autorzy dzielnie „wyśledzili”, jak to pijany Prezydent, potulny i niedouczony pilot itp. Tych książek jest już kilka, nagłaśniane przez me®dia jako „przełomowe”. A rozwijają to, co Zespół Przygotowujący wiedział i rozpowszechnił jeszcze przed 10 kwietnia.
Kuriozum
W absolutnej tajemnicy przekazano mi przed miesiącem, że Tajny Zespół Ekspertów związanych jeszcze z czasów PRL-u z lotnictwem wojskowym i „służbami” (ale tymi patriotycznymi, jak mówi mi rozmówca – negocjator z ich strony) przygotował raport , który ma podobno 600 stron. ”No to daj, chętnie poczytam”- mówię prostodusznie. Jestem zaciekawiony, bo o wynikach analiz takiego zespołu nic przez dziesięć miesięcy nie słyszałem. Dowiaduję się, że panowie po raporcie MAK-ujeszcze swą książkę dopracowują. Dostaję jednak propozycję, bym uczestniczył w uroczystym przekazaniu tego raportu prokuratorze wojskowej. „Ależ ja go nie znam, idź do prokuratury z którymś z autorów raportu” - mówię. Ale adres prokuratury lojalnie przekazuję. Okazuje się, że główny Autor musi pozostać zakonspirowanym (choć udziela wywiadów w Naszym Dzienniku i w mediach zbliżonych), a ja zapewne nie jestem człowiekiem na tyle wiarygodnym, bym RaportT (T-tajny) mógł przeczytać, ocenić czy zrecenzować. Podobno jest tylko (głównie?) po angielsku.
Znanych dziennikarzy śledczych, którzy w wypiekami przygotowują „przełomową książkę o Tragedii Smoleńskiej”mógłbym wyliczyć na palcach obu rąk.
Poważniejsza jest sprawa z Analitykami z „blogosfery”, którzy mają realne osiągnięcia w dziedzinie ujawniania kłamstw KAT-a, MAK-u czy FSB. I przygotowują swoje książki o Zbrodni. Każdy swoją!
No nikto nie zaliezajet na etu płatformu!
Tu narzuca mi się wspomnienie sprzed lat z Moskwy sowieckiej. W początku lat 70-tych, w związku ze zmniejszeniem terroru, a wzrostem nędzy ludzi, w Moskwie powstawały kręgi dysydenckie. Nie wszystkie były inspirowane przez KGB, ale wszystkie zostały później „spenetrowane”. Bliźniacy - Roj i Żores Miedwiediew stworzyli „Płatformu Pieremien”. Postulowali i uważali za oczywiste, że wszystkie kręgi dysydenckie skupią się na tej Płatformie. Stali jednak „na gruncie” marksizmu (może „młodego Marksa”, wtedy modnego, nie pamiętam). Bardzośmy się wtedy z tego w Dubnej i w Moskwie śmiali. A to byli inteligentni ludzie - Żores genetyk, Roj - historyk.
Wtedy Walentin Turczin, fizyk i matematyk z kręgu Sacharowa (byli wtedy tam ludzie uczciwi, mądrzy i odważni) napisał artykuł, w którym ocenił wartość proponowanej „reformy terroru”. W tym miejscu przypomina mi się ten artykuł, bo jego konkluzją było: „No nikto nie zaliezajet na etu płatformu!”.
Nawias historyczno- techniczny
Samizdat był wtedy w Rosji przepisywany na maszynie na bibułce, by „wydać” siedem do ośmiu kopii, choć ostatnia kopia była tak rozmyta, że raczej należało domyślać się treści. Były to jednak czasy, gdy opowiadało się dowcip: Na placu Czerwonym KGB i milicja złapały dysydenta rozdającego puste kartki. Czemu puste kartki? pyta śledczy. ”Wiedź wsjo jasno..” odpowiada dzielny opozycjonista. Kolejne pokolenia tekstów samizdatu przepisywały (jak lawina) ofiarne inteligentki. Maszyny stały na kocach, by sąsiedzi (stukaczi) nie usłyszeli i nie donieśli, gdzie trzeba. Dopiero po latach myśmy uczyli przyjaciół – Rosjan techniki „ramki” czy „sitka”, czy zalet pasty Komfort.
Może o tych technikach nie zapominać i w Polsce AD 2011? Tylko głupki i lemingi wierzą, że „młodzież skrzykuje się spontanicznie”na fejsbukach, przez internet czy komórki, tak w Polsce, jak i np. w Egipcie. Piszę to dla tych, którzy uważają, że sieć internetowa jest wieczna. Przecież łatwiej ją odłączyć, niż telefony! W 1981-szym wojo rąbało kable w centralach, by telefony uciszyć. Teraz wystarczy rozkaz do państwowych informatyków. Koniec nawiasu.
Wróćmy do naszych spraw
„No nikto nie zaliezajet na etu płatformu!” przypomina mi się zawsze, gdy słyszę kolejne apele o <skupienie wysiłków i zjednoczenie Wszystkich>wokół „mojej” koncepcji, „mojej” partii, „mojej” hipotezy czy „mojej” drogi wyjścia.
Wybaczcie, panowie! Takie spojrzenie cechuje „samce alfa”. Takie cechy biologiczne z konieczności charakteryzują ludzi, którzy potrafią koncepcje tworzyć, czy na nie wpadać. Ale „samce alfa” to pojęcie biologiczne, nie duchowe. Oczywiście, wszyscy zmagamy się ze stroną biologiczną swej aktywności: ”Mnie, moje, mojego”. I tu nie chodzi tylko o egocentryzm! To są naturalne reakcje mężczyzny, który wie (na podstawie doświadczenia!), że powinien przewodzić. A cechy przywódcy są rzadkie. Ale jeśli uświadomimy sobie, że to „tylko biologia” (no, głównie!), to może część wysiłku włożymy we Wspólny Projekt.
Sublimacja „samca alfa” do rycerza następowała jakieś tysiąc lat temu, wraz z rozwojem Cywilizacji Łacińskiej. Zmiany przychodziły z trudem, ale wreszcie rycerze nauczyli się działać i atakować wspólnie, oraz dla osiągnięcia wyższych i wspólnych celów.
Dla odróżnienia:
W cywilizacji turańskiej (średniowieczni Mongołowie) lub tym bardziej w tym, co pozostało na jej gruzach (np. rządy we współczesnej Rosji) najważniejszym zadaniem woja czy „wora w zakonie”jest poddanie się pod komendę Najsilniejszego i Najbrutalniejszego, a On już wie, dokąd nas poprowadzi. Jemu s wierchu widnieje! powtarzają niewolnicy - gladiatorzy na różnych szczeblach hierarchii od setek lat.
O Raport Syntetyczny
Wracając na nasze, małe podwórko: Po potwornym wstrząsie, jakim dla Polaków była Zbrodnia Smoleńska, nastąpiła wymuszona polaryzacja postaw. Część ludzi ugięła się, uznała, że jesteśmy nabici na oścień, a przecież „przeciw ościeniowi wierzgać nie należy”. „Wojnę ruskim wypowiemy, czy co?” pytają z rozpaczą, strachem czy poczuciem „realizmu”.
Nadspodziewanie dużo osób uznało jednak, że Prawdę musimy poznać, odkryć i udowodnić. Wielki wysiłek, spostrzegawczość i inteligencja tysięcy osób poszukujących znalazły swój wyraz w internecie. Nie liczymy na prasę, prokuratorów czy polityków, tym bardziej na władze. Pracujemy.
Jednak teraz, po dziesięciu miesiącach szukania we mgle dezinformacji, łże-raportów i łże-dowodów, nastąpił czas syntezy i choćby podsumowania tego wszystkiego, co „nie mogło się zdarzyć”, a jest wciskane przez związanych ze zbrodniarzami dezinformatorów. Nastąpił czas wskazania, co zapewne się stało - i jak zostało to zaplanowane, wykonane a potem tuszowane, przekłamywane.
Nastąpił już wysyp książek dezinformujących, kłamliwych. Wielu z dobrych analityków przygotowuje swoje wersje, swoje książki.
Analityku Zbrodni Smoleńskiej:
Jeśli uważasz, że Twoja koncepcja jest nie tylko najlepsza, ale i nadaje się na Książkę - to pisz! Ale z myślą o takim wydaniu, by sprzedało się choć 2-3 tysięcy egzemplarzy. Oby 10 tysięcy! Bo drukowanie po to, by te bidne 500 egz. leżały sobie w piwnicy, nie ma sensu. Ani propagandowego, ani finansowego.
Piszę ten tekst, by wzmocnić argumenty wysuwane w dyskusjach mail’owych:
Każdy, kto poczuwa się do statusu Rycerza walczącego o prawdę, może ze swych wielomiesięcznych obliczeń, kontr-rachunków, zwad z trollami itd. napisać rozdział do Wspólnego Raportu.
Nie liczcie, blogerzy, że zostaną zauważone Wasze słuszne uwagi umieszczone na blogowisku wśród wrzasku, inwektyw i kwiku trolli, agentów, czy ludzi poćciwych i wariatuńciów (te cztery ostatnie klasy zajmują ok. 99% powierzchni blogowiska).
Rozmawiamy od pewnego czasu ze świetną blogerką (po „normalnemu” - publicystką), która z natury przecież nie jest samcem alfa. A sądzę, że potrafi skoordynować. Nie zdziwcie się więc rycerze, jeśli Ona zapuka do Waszych mail’i z prośbami czy żądaniami (zależy od stopnie zażyłości) o rozdział do wspólnego dzieła.
Bo przecież nie możemy ośmieszyć dziesięciu miesięcy wysiłków analityków „publikowaniem”, czyli jedynie umieszczaniem w internecie setek czy tysięcy przyczynków (na osobę!) do Sprawy.
Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że materialne dowody zrabowali, niszczą, ukrywają i fałszują Główni Podejrzani. Wtórują im wspólnicy mający władzę po stronie „tutejszej”.
Dlatego też, główny wysiłek analityków Polaków poszedł w kierunku wykrywania kłamstw, nie-fizyczności, wcześniejszych inscenizacji i innych oszustw ze strony Mających Władzę. Naszym sukcesem jest jednak to, że Oni muszą produkować kolejne wersje kłamstwa, a więc oddawać po trochu pole w tej walce.
I tu, w ujawnianiu i piętnowaniu oficjalnych kłamstw, jesteśmy zgodni. I mamy sukcesy. Trudniej ze stroną pozytywną: A co naprawdę się stało? Tu już, z powodu piętrowych dezinformacji - jest trudniej.
Dlatego uważam, że każda z poważnych hipotez powinna być przedstawiona. Nie jako jedyna, a jako możliwa do udowodnienia (czyli niesprzeczna) przy obecnej dozie oficjalnej mieszanki informacji z dezinformacją. We wspólnym Raporcie.
http://dakowski.salon24.pl/278771,sledztwo-smolenskie-a-rycerze-oraz-samce-alfa
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz