zarządzanie PPS *) ?
nissan, ndz., 13/02/2011 - 13:30
Tylko ludzie wyjątkowo naiwni mogą sądzić, że tuż przed ważnym sejmowym głosowaniem zupełnie przypadkowo i bez związku z nim pojawiła się plotka o notatce ABW mówiącej podobno o kontaktach Waldemara Pawlaka z ludźmi powiązanymi z FSB.
Oczywiście głosowanie poszło jak trzeba, a PSL zagłosował zgodnie z narzuconą dyscyplina klubową z wyjątkiem wstrzymującego się od głosu posła Kłopotka. Cała ta sprawa szybko zniknie z medialnej wokandy gdyż nie jest zbyt wygodna zarówno dla polityków koalicji rządowej jak i wspierających ją mediów. Poseł Kłopotek zaś dalej jednoosobowo będzie robił medialne „czary-mary”, jako „patriotyczne skrzydło” chłopskiej partii i jej solowy głos sumienia.
Wiadomo, że od trzech lat toczą się prace tak zwanej komisji naciskowej i warto uzmysłowić w końcu szerokiej publice, że jest to już o cały rok dłużej niż trwały rządy „krwawej junty” Jarosława Kaczyńskiego.
Jeżeli więc w głowach Polaków mają funkcjonować jakieś naciski to muszą być one w stu procentach pisowskie.
Z tego samego powodu również trwa medialny proces beatyfikacyjny Barbary Blidy, a statystyczny Kowalski nie wie zupełnie nic o tajemniczej śmierci Dyrektora Generalnego Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Donalda Tuska, Grzegorza Michniewicza, którego znalezionego powieszonego na przewodzie od odkurzacza w swoim mieszkaniu. Cisza również na temat samobójstwa „pisowskiej” pani oficer z poznańskiej delegatury ABW czy nagłego śmiertelnego wypadku profesora Marka Dulnicza, niedoszłego szefa wyprawy polskich archeologów do Smoleńska.
Wypada zadać sobie pytanie, w jakim państwie żyjemy oraz komu i czemu służą w III RP służby specjalne, część parlamentarzystów i wiodące media.
Gdyby służby specjalne służyły rzeczywiście Polsce i Polakom to ten wzrost zainteresowania podejrzanymi kontaktami wicepremiera Waldemara Pawlaka powinien ujawnić się dużo wcześniej, choćby podczas negocjowania z Rosjanami słynnego już kontraktu gazowego, a nie w celu dyscyplinowania koalicyjnego partnera.
Sprawa wpływu obcej, a w szczególności rosyjskiej agentury w Polsce to temat tabu, a każdy, kto się na ten temat tylko zająknie jest momentalnie sprowadzany do parteru, jako oszołom i propagator szkodliwych teorii spiskowych.
Oczywiście o agenturze cicho sza, jeśli robi to ktoś powodowany troską o losy państwa. Co innego, jeżeli trzeba użyć tego tematu w rozgrywkach między klikami politycznymi zatwierdzonymi przy okrągłym stole.
Mieliśmy tego przykład podczas słynnej sprawy „Olina”, „Minima” i „Kata”. W sprawę oczywiście zaangażowali się wszyscy ci politycy i dziennikarze, którzy agenturę traktują na co dzień jak masonów i cyklistów.
Oczywiście nikt nie poniósł konsekwencji. Nie zdemaskowano wysoko usytuowanych agentów, a co najbardziej kuriozalne, sam formułujący owe zarzuty minister Milczanowski został uniewinniony.
Jednym słowem agentów nie było i niema, a oskarżany o kłamstwo minister rządu III RP, Milczanowski został uniewinniony od zarzutu kłamstwa, czyli mówił prawdę.
Tak, więc agenci obcych służb hasają sobie po Polsce i mogą być pewni, że nic i nikt im nie zagraża. No może tylko to, że podczas kolejnej politycznej nawalanki lub próby wymuszenia dyscypliny poselskiej ktoś o nich wspomni tylko po to by po wykonaniu zadania temat zniknął. I tak do następnego razu.
W podobny sposób, czyli z użyciem służb partia Donalda Tuska utrąciła jego rywala w wyborach prezydenckich 2005 roku, Włodzimierza Cimoszewicza. „Sprawa Jaruckiej” to zapomniana już dzisiaj historia.
Wynika z tego wszystkiego niezbicie, ze najlepszym w III RP kandydatem na pierwszoligowego polityka jest ktoś, kto posiada niejasne powiązania i są na niego haki, których zawsze można użyć, kiedy delikwent taki ubzdura sobie w pewnym momencie w megalomańskiej głowie, że jest niezależny i samorządny.
Skoro, więc dochodzimy do takich wniosków to musimy jasno stwierdzić, że ta cała polityczna gra i zabawa w fasadową demokrację nie służy państwu i narodowi, lecz poszczególnym grupom reprezentującym niekoniecznie polską rację stanu.
Zbliżamy się do momentu, w którym należy zapytać w czyim interesie działają służby specjalne? Sprawa Waldemara Pawlaka to kolejny przykład na to, że zapewne nie jest to interes Polski.
Warto sobie przypomnieć, jaki amok zapanował wśród elit III RP, kiedy Antoni Macierewicz pozbywał się z likwidowanych WSI byłych absolwentów sowieckich szkół wojskowych i kursantów KGB. Warto zapamiętać podejrzana grę obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego wraz z podejrzanymi typami z WSI o aneks do „Raportu o likwidacji WSI” oraz los zajmującego się tym tematem redaktora Wojciecha Sumlińskiego.
Za doprowadzonym na skraj psychicznego załamania Dziennikarzem - gnojonym przez służby już za czasów rządów miłości Tuska - Wojciechem S. - nikt z „najbardziej cenionych” jego kolegów i koleżanek po fachu się nie wstawił. Wato również przypomnieć, że niemal całe to dziennikarskie kwiecie zamknęło się kiedyś „bohatersko” w metalowej klatce przed sejmem w obronie kumpla po fachu, dziennikarza i jednocześnie paszkwilanta z Polic.
Warto też postawić sobie jeszcze jedno ważne pytanie.
Czy gdyby minister Antoni Macierewicz miał dość czasu na dokończenie swojego dzieła i oczyścił kontrwywiad wojskowy z podejrzanych osobników oraz zatrudnił tam fachowców- patriotów, doszłoby do tragedii dziejowej z 10 kwietnia 2010 roku?
Moim zdaniem na polskich cmentarzach byłoby dzisiaj o 96 grobów mniej.
Nie oszukujmy się. Wszyscy jesteśmy winni tej tragedii. To my, a nie służby specjalne mamy możliwość największych nacisków na polityków. Niestety - wielu " polaków " w dzień wyborów nie potrafi z owych nacisków korzystać.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (6/2011)http://niezalezna.pl/5822-kto-rzadzi-polska
-----------------------------------
* )
PPS Group -
wspólnota osób w RPrl, przewżnie mężczyzn, dotkniętych dolegliwością
PPS - Po Piesiewitch Syndrome - zmagań z kwotą ca o,5 mln dla dysponentów kompromatów.
- nissan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz