OBAM'US CLAUSUS

avatar użytkownika nissan
Jest 0407. Michigan jest niebieskie. John McCain przegrał. Ameryka obudzi się jutro wiedząc, ze Jej czterdziestym czwartym prezydentem zostanie Barack Obama – dla jednych Wybraniec, dla drugich Darth Vader. http://zetor.salon24.pl/100775,index.html Ameryka nie bardzo przypomina dziś bliskie ideału państwo, jakim była u swojego zarania. CIT, podatek nie do pomyślenia dla wolnych i przedsiębiorczych kolonistów, którzy z powodu o wiele mniej ważnych regulacji gotowi byli prowadzić wieloletnią, krwawą wojnę, wynosi 35%, firmy, uciekające przed nim za granicę grają w medialnym teatrzyku rolę czarnych charakterów, zaś taksujący je i następnie zwalniający za perswazją lobbystów politycy – za obrońców ludu. Wydatki rządu wynoszą 37% PKB, rosną mosty do nikąd, a dopłaty dla plantatorów truskawek ukrywa się w ustawach o wydatkach wojennych. Choć poziom szkolnictwa nie rośnie a wręcz spada, wydatki na nie szybują w górę. Bandyckie związki zawodowe paraliżują nie tylko sektor prywatny, ale także reformę wspomnianej oświaty czy koncerny o strategicznym znaczeniu, jak ostatnio Boeinga. W tych stanach, w których kara śmierci utrzymała się, wykonuje się jeden na sto wyroków – zawsze przy akompaniamencie głośnych protestów. Aborcje nie budzą natomiast niczyjego zdziwienia. Potomkowie ludzi, którzy nie lękali się przebyć oceanu, pragną by państwo zaprowadziło ich do lekarza za rączkę i pieniądze bogatych. Posiadaczy broni w wielu miejscach traktuje się jak przyszłych morderców. Wojsko otrzymuje kilkakrotnie mniej pieniędzy niż departamenty zajmujące się socjalem. Ogromnie ważne programy militarne upadają albo przeciągają się w nieskończoność, dając słabe wyniki i przekraczając kosztorysy w sposób haniebny. Siły zbrojne realizują za gigantyczne pieniądze interesy coraz bardziej niechętnych Stanom władz Iraku i Afganistanu, co więcej, dostosowują cały system szkoleń, struktur itd. Do potrzeb tych wojen, zamiast do realizacji interesów własnego kraju. Których, ze względu na zbytnie zaangażowanie na Bliskim Wschodzie, w razie czego nie byłyby w stanie. W tym samym czasie zachodnia półkula tańczy pod dyktando lewackich porypów. Elity polityczne interwencjonizmem państwowym i wdrażaniem ideologicznych obłędów doprowadzają do kryzysu finansowego, po czym kradną – zwyczajnie kradną – w majestacie prawa równowartość sumy wydanej na chora wojnę, by przegrani menedżerowie mogli otrzymać sute premie, podczas gdy zwykli, odważni przedsiębiorcy po prostu bankrutują. Pod pozorem walki z terroryzmem toruje się drogą totalitaryzmowi, wpisując w prawo w osiem lat tyle nowych przestępstw federalnych, ile uchwalono od czasów Wojny o Niepodległość. Człowiek, który przykleił na paczce oznaczenie do góry nogami, wędruje do ciężkiego więzienia na kilka lat. Podobnie mają się sprawy z rybakami, nie przestrzegającymi ustawodawstwa łowiskowego … Gwatemali. Lewicowy antyraj – takim wydawałby się ich kraj Ojcom Założycielom. Dla nas to jednak ciągle ostoja pewnych wartości – no ale my żyjemy w XXI wieku. W tym państwie, które wolnemu człowiekowi wydaje się obrzydliwe i przeciwko któremu każdy osiemnasto- i dziewiętnastowieczny Amerykanin podniósłby zbrojny bunt, ale które nęci i kusi ludzi naszych czasów – władzę obejmie Obama. Dla jednych lewak porządny, dla innych – skończony. Ameryka traci swoją pozycję hegemona politycznego – niepotrzebną zresztą do szczęścia jej mieszkańcom. Jednakże pogorszenie gospodarcze czy obniżenie wolnościowych standardów prawa i polityki uderza we wszystkich jej mieszkańców, uderza w cały świat. Bo trzysta milionów wolnych ludzi nigdy nie pracuje tylko dla siebie – zawsze wzbogacać będzie całą ludzkość. Bo jeśli czytasz te słowa – to tylko przez Internet, wymysł amerykańskich wojskowych. Barack Obama nie będzie tym, który upadek Ameryki zacznie, ani tym, który Ją dobije. Kraju z takim potencjałem tradycji i nuke’ów dobić się zresztą nie da. Odsunąwszy od władzy neoconów, ludzi dążących do uczynienia z Ameryki totalitarnego wasala Iraku, Izraela i rozmaitych lobbies, wyświadczy ojczyźnie niewątpliwą przysługę. Jednakże poczynania tego pana w dziedzinie ochrony zdrowia, obronności czy polityki fiskalnej niewątpliwie doprowadzą do znaczącego pogorszenia się sytuacji zarówno państwa, jak i obywateli. Jednakże to wszystko pikuś w porównaniu z boostem, jaki wybór Obamy da tamtejszemu lewactwu. Ogromna większość w Kongresie i perspektywa dwóch – trzech nominacji do Sądu Najwyższego – zapewni całkowita dominację lewicy nad prawem i umysłem kraju. Co więc zmienia wybór Obamy? Wiele? Wszystko? Time for Loose-Change? Otóż wybór Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych nie zmienia nic. Absolutnie nic. O ile oczywiście ktoś nie jest lewakiem. Kontrowersyjna teza? Wieczorem udowodnię, że słuszna, zresztą sami udowodnicie to sobie bez mojej pomocy, jeśli tylko zechcecie zająć tym wasze głowy. Tymczasem – zawiedziony, bo Amerykę kocham – ale bynajmniej nie nieszczęśliwy, wyruszę pisać sprawdziany z fizyki i hiszpana. I szybciej Kalifornia poprze Mccain, niż ja dostanę mniej niż pięć.

http://www.usatoday.com/news/politics/election2008/results.htm

napisz pierwszy komentarz