Polska - w przeddzień Apokalipsy.

avatar użytkownika nissan

W PRZEDEDNIU DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ


Władysław Studnicki
Aby zrozumieć moje stanowisko przed i podczas drugiej wojny światowej, konieczna jest znajomość moich politycznych tez powstałych w czasie pierwszej wojny światowej i rozwiniętych później. Przytoczę je tutaj:
l. Polska ze swymi Kresami Wschodnimi - stałym punktem spornym między Rosją a Polską - będzie musiała się przeciwstawić Rosji i dążyć do porozumienia z Niemcami.
2. Polska ze swoimi Ziemiami Zachodnimi będzie zagrożona przez Niemcy i musi dążyć do przymierza z mocarstwami zachodnimi.
3. Polska ze swymi Kresami Wschodnimi i Ziemiami Zachodnimi będzie zagrożona rozbiorami.
4. Pozbawiona terenów wschodnich i zachodnich, a przez to bardzo osłabiona, Polska - 

nie może istnieć jako państwo.

Po odrodzeniu się Państwa Polskiego, do tych tez dołączyłem jeszcze jedną: Polska będzie mogła istnieć jako państwo i dążyć do ekonomicznego znaczenia i siły, o ile dla Niemiec jej istnienie będzie ekonomicznie i politycznie korzystniejsze niż jej rozbiór. Wiedziony tym tokiem myśli, od roku 1922 zacząłem pracować nad książką "System polityczny Europy". Próbowałem ukazać w niej, że istnienie bloku środkowoeuropejskiego uzasadnione jest ekonomicznie i politycznie przez fakt, że Niemcy są głównym rynkiem zbytu i zaopatrzenia dla wszystkich państw środkowoeuropejskich, że inwestycje niemieckiego przemysłu ciężkiego i maszynowego decydują o gospodarczej sile Polski, Rumunii, Węgier, Bułgarii itd. oraz, że w ten sposób układ sił w Europie zmienia się na korzyść Polski. W roku 1934 została ona wydana pt.: "System polityczny Europy a Po1ska". Książka ta wywołała setki artykułów w europejskiej prasie. Najlepszą reklamę zrobił jej Mołotow, gdy w styczniu 1936 roku w swoim expose wyraził się następująco: "Rosja ma wszędzie niebezpiecznych wrogów. Z jednej strony Japonię, z drugiej Niemcy. W Polsce Władysław Studnicki wydał książkę »Polityczny system Europy«, w której występuje przeciw Rosji i żąda ustąpienia z rosyjskich terytoriów na zachodzie, południu i północy". O książce tej wspomniano we francuskim parlamencie i przetłumaczono ją na język niemiecki. Profesorowie omawiali ją i zalecali studentom na seminarium z polityki zagranicznej w Wyższej Szkole Politycznej w Berlinie oraz na kilku innych niemieckich uniwersytetach; nie przyjęto jej jednak do księgarń partyjnych.
W roku 1936 NSDAP zaprosiła po 2-3 osoby z wielu krajów jako gości honorowych na swój zjazd; z Polski - Stanisława Mackiewicza, profesora Łempickiego oraz mnie. Na wieczornym przyjęciu dla wybranego grona zostałem przedstawiony Hitlerowi. Poznałem też Goebelsa i odbyłem dwugodzinną rozmowę z Ribbentropem. Od roku 1934 Niemcy starały się utrzymywać przyjazne stosunki z Polską. Hitler deklarował, że nie można zabronić dostępu do morza 30 milionowemu narodowi. Z racji naturalnego geograficznego położenia Niemcy oraz Polacy są sąsiadami i dlatego należy kształtować przyjazne stosunki między nimi. W roku 1936 każdy przeciętny Niemiec powtarzał słowa Führera. Dzięki odprężeniu stosunków między naszymi krajami, Polska odniosła kilka sukcesów: podjęcie kontaktów dyplomatycznych z Litwą, Zaolzie i, jako najważniejsza sprawa, wspólna granica z Węgrami.
Gdyby wojna wybuchła w roku 1938, to Polska, zdecydowana na opór wobec wkraczających wojsk sowieckich, znalazłaby się w tym samym obozie co Niemcy; polityce naszej brakowało jednak konsekwencji.
Zawarty przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych układ o mniejszościach narodowych nie został przez wojewodę śląskiego Grażyńskiego dotrzymany. W marcu 1939 roku zapanowała psychoza wojny. Znane były już propozycje Hitlera - budowa niemieckiej autostrady przez "korytarz", oraz zmiana statusu prawnego Wolnego Miasta Gdańska, z uwzględnieniem wszystkich polskich interesów w porcie gdańskim. Rosła opozycja i rząd Sławoja-Składkowskiego, podporządkowanego marszałkowi Rydzowi-Śmigłemu, stawał się coraz bardziej niepopularny. Zatem zagrano na narodowej trąbce. "Nie oddamy sukni - a nawet guzika" - głosił Rydz-Śmigły.
Od jesieni 1938 roku o Polskę zabiegała Anglia. 3 kwietnia 1939 Chamberlain powiadomił angielski parlament o udzielonych Polsce jednostronnych gwarancjach. Zaproszony do Londynu minister spraw zagranicznych Polski wyraził gotowość przekształcenia ich w pakt. Było to zgodne z dążeniami Anglii, gdyż oczekując nadchodzącego konfliktu zbrojnego z Niemcami chciała ona mieć Polskę po swojej stronie. W sporze tym nie chodziło ani o "korytarz", ani o Gdańsk, lecz o to, po czyjej stronie Polska będzie się biła w drugiej wojnie światowej. W cielenie Czechosłowacji do Niemiec wywołało w Polsce zaniepokojenie, a przeciwnikom Hitlera dało pretekst do wzywania do broni. Naród polski opanowany został przez nastroje wojenne. Wierzono w siłę naszej armii. 7 maja odbyła się parada wojskowa; przejechało kilka czołgów, pokazano kilkaset karabinów maszynowych, dzielnie przemaszerowała piechota, na pięknych koniach siedzieli dzielni kawalerzyści. Zachwyt mas był ogromny. W rzeczywistości była to armia od parady.
Nie wiedziałem dokładnie, ile mieliśmy czołgów, jak niewielki był to procent wobec liczby niemieckich, ale był on ściśle związany z motoryzacją kraju. Niemcy miały 700 000 samochodów, Polska 40 000. Codziennie widywałem się z różnymi politykami. Dziwnym trafem wielu zdrowo myślących ludzi, np. Maciej Rataj, było zwolennikami ugrupowań prowojennych.
Ignacy Matuszewski przewidywał, że wojna skończy się klęską i popierał moją działalność przeciwko niej. Pewien przywódca Partii Narodowej potwierdził moją opinię, że wojna mogłaby skończyć się rewolucją komunistyczną, był jednak zdania, że wobec ogólnych nastrojów: "nie można już wojny uniknąć. Generał Sosnkowski rozumiał naszą militarną słabość i niemożność zwycięstwa, ale człowiek ten - który w walce nie znał strachu - nie miał cywilnej odwagi do podjęcia walki z własnym narodem, aby go uratować. August Zaleski - były minister spraw zagranicznych powiedział mi, że z wdzięcznością przyjąłby gwarancje Anglii, ale nie zawierałby paktu, gdyż ten nie odwróciłby groźby wojny, lecz tylko zwiększyłby jej prawdopodobieństwo.
Napisałem do Becka, że przeszedłby do historii zapobiegając wojnie, oznaczającej dla nas nieuchronną katastrofę. Napisałem do Ribbentropa list ze stwierdzeniem, że w Polsce jednostronne koncesje jakiegoś państwa wobec drugiego uważa się za niegodne czci narodowej. Polsce należałoby przyznać te same wpływy w Słowacji co i Rzeszy Niemieckiej.
 5 maja wysłałem memoriały do wszystkich ministrów - oprócz Sławoja- Składkowskiego, którego premierostwo uważałem za obelgę dla narodu polskiego - oraz do ważniejszych generałów. Udowadniałem im, że nie możemy prowadzić tej wojny. Przypominałem, że nasza granica z Niemcami ma około 2000 km długości i że jest nieumocniona. Na naszym froncie prowadzono by wojnę ruchomą, na froncie wschodnim zaś - wojnę pozycyjną. Pierwsza musiałaby się skończyć szybkim rozstrzygnięciem na naszą niekorzyść, ta druga mogłaby trwać lata. Posiadaliśmy tylko 40 000 samochodów, Niemcy 1 700000. W krytycznym momencie wkroczyłaby Rosja Sowiecka i oderwałaby od nas wszystkie tereny na wschód od Sanu i Bugu. Zwycięstwo Aliantów nie przyniosłoby nam wyzwolenia. Druga niemiecka okupacja byłaby na pewno uciążliwsza od pierwszej, złagodzonej koncepcją państwa polskiego.

Napisałem książkę ,,W obliczu nadchodzącej drugiej wojny światowej",
którą w czerwcu 1939 roku oddałem do druku. Zawierała ona następujące rozdziały:
 "Walka o podział świata", "Żydzi a wojna", "A jednak szkoda Francji", "Gra Wielkiej Brytanii", "Skutki wsparcia przez Rosję Sowiecką”, "Geniusz Włoch", "Siła i gospodarcze znaczenie Niemiec", "Neutralność Polski lub jej udział w wojnie". 
Rozdział "Gra Wielkiej Brytanii" zamknąłem następującym ustępem: "Ponieważ w tej chwili na horyzoncie pojawia się wojna państw Osi z Wielką Brytanią, angielska deklaracja może wciągnąć do wojny Polskę, gdyż uchodzi ona za sojusznika Anglii. Deklaracja ta nie narusza oficjalnie paktu o nieagresji z Niemcami z roku 1934, jednak przez Niemcy uznana została za wejście Polski do sojuszu mocarstw nieprzyjacielskich.
Może to mieć dla Polski fatalne skutki. W wojnie na dwa fronty szuka się najpierw przeciwnika słabszego, aby go wyeliminować, a w tym przypadku jest nim właśnie Polska. J tak wojna światowa może rozpocząć się jako wojna niemiecko-polska". W rozdziale ostatnim napisałem: "Z wojny między Europą Zachodnią a Europą Środkową jedynie Rosja wyjdzie zwycięsko.

Aby uniknąć wojny z Niemcami, Polska powinna odwołać się do pośrednictwa sprzymierzonych i zaprzyjaźnionych z Niemcami. Państwem takim jest przede wszystkim Italia mająca z Niemcami wspólne interesy i którym nie jest obojętne, czy tama oddzielająca Rosję od Europy, utworzona przez Polskę i Rumunię, zostanie przerwana. Również Japonia, zainteresowana jest nienaruszalnością Polski, gdyż silna Polska absorbowałaby znaczną część sił rosyjskich, odciągając je od dalekiego wschodu" (str. 108). Książka została skonfiskowana. Wyłapano prawie wszystkie jej egzemplarze; uratowało się zaledwie kilka. Jeden z nich jest w moim posiadaniu.
Złożyłem w sądzie skargę na konfiskatę. Sprawa została przeprowadzona w lipcu 1939 roku przy drzwiach zamkniętych. Broniłem jednego rozdziału za drugim;
gdy doszedłem do fragmentu "Skutki wsparcia przez Rosję Sowiecką", nerwy odmówiły mi posłuszeństwa i wybuchnąłem płaczem.

Był to chyba najcięższy okres w moim życiu. Gdy nocą docierał do mnie odgłos maszerujących oddziałów, ściskało mi się serce, gdyż boleśnie odczuwałem zbliżającą się katastrofę. W mojej wyobraźni przesuwały się obrazy oczekującej nas klęski, muszę jednak przyznać, że rzeczywistość przerosła wszystko, co mogła sugerować najbujniejsza wyobraźnia.
Wiadomo, jakie skutki pociągnęła za sobą nasza polityka w roku 1939; zwalczałem ją i przeciwstawiałem jej koncepcję zbrojnej neutralności podczas wojny Niemiec przeciw Zachodowi. Zbrojna neutralność miała nie dopuścić do przemarszu wojsk rosyjskich przez nasze terytorium. Taka nasza postawa leżała w interesie Niemiec i dla zachowania tej neutralności Niemcy udzieliłyby nawet pomocy. Mówiłem o tym i pisałem:
 "Nasza armia w wojnie z armią niemiecką to une quantite negligeable, nie będąca w stanie oprzeć się atakowi dłużej niż przez dwa tygodnie; jednak ta sama nasza armia, walcząca w razie nieposzanowania naszej neutralności przez Rosję, z pomocą niemiecką, wspierana przez fachowe niemieckie dowództwo, przy użyciu dostarczonych przez Niemcy czołgów i samochodów i przy pomocy niemieckich instruktorów - byłaby potężną siłą, zapewniającą zwycięstwo na wschodzie."

Źródło :
„Tragiczne manowce” próby przeciwdziałania katastrofom narodowym 1939-1945, Gdańsk 1995, s. 19-24 i 35-38

ANEKS.

O Władysławie  STUDNICKIM.   http://www.pogon.lt/417/czas.html


Kolejnym filarem, na którym Stanisław Mackiewicz postanowił oprzeć istnienie swego pisma, był Władysław Studnicki. Podobnie jak i w wypadku Czesława Jankowskiego, choć z innych nieco powodów, nie było to zadanie łatwe. Studnicki, jak sam o sobie mówił, był "niewolnikiem jednej wielkiej myśli"49, a mianowicie odzyskania, a następnie utrwalenia przez Polskę niepodległości, przy czym głównego sprzymierzeńca w tej sprawie, niezależnie od wydarzeń zachodzących na arenie politycznej, widział w państwie niemieckim, głównego wroga zaś - w Rosji. Gdzie tkwi źródło tej afirmacji względem jednego państwa, a wrogości wobec drugiego?
Antyrosyjska postawa Władysława Studnickiego zaczęła się kształtować jeszcze w domu rodzinnym w Dyneburgu. Urodzony w 1865 roku swe pokolenie nazywał "dziećmi roku 1863": "Nad ziemiami polskimi pod zaborem rosyjskim, gdzie się urodziłem, roztaczała się atmosfera cmentarza. (...) Na naszych ziemiach wschodnich trwało poczucie klęski, połączone z nadzieją odzyskania godności niepodległego państwa. Jeszcze w kilka lat po powstaniu styczniowym więzienia Wilna, Kowna, Grodna i Dyneburga przepełnione były ofiarami z okresu powstania." 50

Władysław Studnicki
Pamięć o nich żywa była wśród patriotycznych rodzin polskich, do których bez wątpienia należała również rodzina Władysława Studnickiego. Wystarczy wspomnieć, że zarówno ojciec publicysty, Adolf Studnicki-Gizbert, jak i jego matka, Izabella Studnicka Gizbert z domu Fastkowska czynnie uczestniczyli w powstaniu styczniowym. Nic więc dziwnego, że po opuszczeniu rodzinnego miasta i udaniu się na studia do Warszawy również Władysława Studnickiego pochłonęła praca konspiracyjna. Były to czasy tzw. II Proletariatu51: "Aby wyszkolić agitatorów wśród klasy robotniczej, Ludwik Kulczycki, ja, oraz kilku innych zaczęliśmy wykładać w organizowanych przez nas kółkach robotniczych, na tajnych spotkaniach, później wprowadziliśmy tam polską literaturę socjalistyczną, drukowaną za granicą"52.

Na reakcję władz nie trzeba było długo czekać - 7 listopada 1988 roku Studnickiego aresztowano i osadzono w Cytadeli, a następnie skazano na sześć lat zesłania53.

Pierwsze cztery lata spędził w wiosce, oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od Minusińska. W rozmowie z Józefem Mackiewiczem tak wspomina ten okres: "Rząd płacił za moje utrzymanie 8 rubli miesięcznie. Izba z pełnym utrzymaniem kosztuje 7 rubli. Zostawał mi rubel. Z domu przesyłali mi 10 rubli miesięcznie. Można było chodzić, robić wycieczki, polować. Ale ja nie polowałem. (...) W Minusińsku była olbrzymia biblioteka. Raz na miesiąc najmowałem trojkę, jechałem, nabierałem masę książek, czytałem i pisałem."54. W ten sposób Studnicki nie tylko dogłębnie poznał historię Rosji oraz stosunki gospodarcze i ekonomiczne panujące na Syberii, lecz również przeszedł kurs prawniczy.

Ostatnie dwa lata zesłania spędził Studnicki w Tobolsku, gdzie pracował jako adwokat i publicysta. Szczególnie w tej ostatniej dziedzinie odniósł spore sukcesy jako znawca syberyjskiej problematyki gospodarczej, administracyjnej i prawnej. To jednak nie dawało mu satysfakcji, ciążyła mu bowiem świadomość, że pisząc o problemach nurtujących tę cześć Rosji i szukając sposobów ich rozwiązania pracuje na korzyść zaborcy. A to właśnie w klęskach i niepowodzeniach Rosji widział możliwość wyzwolenia Polski spod panowania "zimnej i okrutnej rasy, zimnokrwistego okrucieństwa, zimnokrwistej rozwiązłości"55.

Syberia stała się dla niego polityczną szkołą poznania Rosji. "Na Syberii obserwowałem wynarodowione, poddane procesowi rusyfikacji tubylcze narody, zasilające Rosję swą krwią, a w rzeczywistości degradujące ją rasowo. (...) Rosyjski sposób myślenia jest, jak u plemion barbarzyńskich, kolektywny. W rosyjskiej mentalności nie znalazłem podłoża dla swobód politycznych"56. Poglądom tym pozostał wierny do końca swych dni, dlatego też zawsze był największym przeciwnikiem zbliżenia Polski z Rosją.
Po powrocie w grudniu 1896 roku z zesłania, nadzieje na odzyskanie przez Polskę niepodległości Studnicki nadal wiązał głównie z ruchem socjalistycznym, dlatego też nie tylko zapisał się do PPS, lecz również stał się jednym z czołowych działaczy tej partii. W kraju pozostał jednak niedługo - na polecenie kierownictwa partii udał się do Londynu, gdzie objął stanowisko zastępcy redaktora "Przedświtu" - wydawanego w Anglii a dostarczanego do Polski organu PPS.

Podczas blisko dwuletniego pobytu w Londynie Władysław Studnicki znacznie skorygował swe poglądy polityczne - "międzynarodową solidarność proletariatu" zaczął odbierać jako zwykłe kłamstwo, co skłoniło go do wystąpienia z obozu socjalistycznego i skierowania się w kierunku nacjonalizmu. W roku 1901 nawiązał Studnicki kontakt ze Stronnictwem Ludowym. Wtedy też do programu tego ugrupowania próbował wprowadzić postulat usamodzielnienia się Galicji, mając nadzieję, że z czasem ta część dawnej Polski stanie się "Piemontem odrodzenia państwa polskiego"57. Poglądy te nie znalazły jednak należytego zrozumienia wśród ludowców, dlatego też Studnicki zerwał również z tym ugrupowaniem politycznym i przeszedł do tworzącego się właśnie we Lwowie Stronnictwa Narodowego. I tu jednak jego poglądy, oparte na aktywnej polityce antyrosyjskiej, nie zyskały akceptacji kierownictwa partii, w wyniku czego Studnicki wycofał się z jej działalności i za pośrednictwem wydawanego przez siebie w latach 1906-1909 w Warszawie dwutygodnika "Naród a Państwo", a następnie pisma "Votum Separatum" (1909-1910, Petersburg), podjął walkę z nasilającymi się wśród polskiego społeczeństwa nastrojami ugodowymi, przy czym główny nacisk kładł na zbliżającą się wojnę światową, w której upatrywał szansę na odzyskanie przez Polskę niepodległości. To przekonanie było jedną z przyczyn, dla których w roku 1912 Studnicki wespół z Piłsudskim zwołał Konferencję Zakopiańską, której celem było powołanie do życia Skarbu Wojskowego.

Nie mniej aktywnie działał Studnicki również po wybuchu I wojny światowej, kiedy to w okupowanej części Królestwa Kongresowego prowadził werbunek do Legionów, a następnie wysyłał ochotników do kwatery głównej Piłsudskiego. Po wkroczeniu 15 sierpnia 1915 roku wojsk niemieckich do Warszawy Studnicki wraz ze swoimi przyjaciółmi Grużewskim i Makowieckim podjął się redagowania antyrosyjskiej gazety "Goniec Wieczorny i Poranny"58. Ponadto założył Klub Państwowców Polskich, prowadził pertraktacje z Besalerem, których głównym tematem było proklamowanie niepodległości Polski, był członkiem pierwszej i drugiej Rady Stanu.


Po zakończeniu wojny, sytuacja Studnickiego diametralnie się zmieniła, gdyż, jak sam pisał, właśnie wtedy rozpoczęła się na niego nagonka, w związku z czym musiał się przenieść do Wilna, gdzie objął kierownictwo Urzędu Statystycznego w Zarządzie Cywilnym Ziem Wschodnich. Po likwidacji Zarządu Cywilnego został doradcą do spraw umów międzynarodowych w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, a następnie doradcą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. "Były to stanowiska doradcze a nie kierownicze. Powodem tego było moje przekonanie, wyrażane wbrew panującej opinii, że bezpieczeństwo Polski nie może opierać się na przymierzu z Francją, która ze względów biologicznych nie była już w stanie bronić swoich sfer wpływów. Zatem egzystencja Polski zależeć musiała od ułożenia się stosunków z Niemcami"59. Studnicki w owym okresie nie miał ani zwolenników, ani partii politycznej, która by się za nim wstawiła. Jego poglądy oddziaływały głównie na jego oponentów politycznych, którzy "nie zdając sobie z tego sprawy zaczynają powtarzać to, co od Studnickiego słyszeli lub u Studnickiego czytali", "Studnickiego zwalczano, wyśmiewano - powtarzano jego argumenty jako swoje"60.

Dawne wpływy polityczne Władysław Studnicki zaczął odzyskiwać dopiero po podjęciu współpracy z Wileńskim "Słowem", gdyż pismo to wiele jego poglądów popierało. Redaktor Stanisław Mackiewicz, który uważał siebie za ucznia Studnickiego, drukował go na łamach "Słowa" aż do roku 1939. "Na tych samych więc stronach sąsiadowały peany o Piłsudskim i artykuły nieubłaganego antagonisty Marszałka. Naturalnie nie były to teksty krytyczne wobec Piłsudskiego. "Słowo", jak widać, było domostwem obszernym, przestronnym, zajazdem dla różnych podróżników, lecz w końcu nie domem wariatów"61. Pewien rozdźwięk rozpoczął się dopiero w okresie przedmonachijskim. Studnicki uważał wówczas, że niemiecko-czechosłowacki konflikt zbrojny leży w interesie Polski, zdanie Cata zaś było wprost przeciwne, chociaż i on widział pewne korzyści w załatwieniu sporu po myśli Niemiec. Z biegiem czasu Stanisław Mackiewicz coraz bardziej dystansował się względem poglądów od Studnickiego, lecz mimo to jego artykuły, opatrywane polemicznymi notami Cata, na łamach "Słowa" ukazywały się aż do wybuchu wojny62.

W możliwość polsko-niemieckiego zbliżenia wierzył Studnicki nawet po kampanii wrześniowej. Dopiero pierwsze miesiące okupacji uświadomiły mu, jakie jeszcze oblicza miał hitleryzm. Niektóre z nich znał już wcześniej, bowiem jako jednego z nielicznych w okresie międzywojennym Polaków zapraszano go na uroczystości partii hitlerowskiej, w związku z czym utrzymywał ścisłe kontakty z niemieckimi dygnitarzami, przychylnie oceniającymi jego poglądy polityczne. Znajomość z tymi ostatnimi była szczególnie przydatna podczas prób, które Studnicki podejmował, chcąc poprawić położenie ludności polskiej na zajmowanych przez Niemców terenach - apelował o uwolnienie więźniów (w tym m. in. A. Nowaczyńskiego), pisał memoriały, w których mówił o potrzebie zmiany polityki niemieckiej wobec Polski. Jeden z nich, a mianowicie "Akt oskarżenia przeciwko niemieckiej polityce okupacyjnej", zawiózł nawet osobiście do Berlina, za co został aresztowany i osadzony w więzieniu. Kilkugodzinne przesłuchanie, które nastąpiło w kilka dni później, tak go wyczerpało, że zachorował i trafił do szpitala.

Wypracowana przez lata opinia wroga Rosji sprawiła, że Studnicki po opuszczeniu kliniki nie trafił do więzienia lub obozu koncentracyjnego, a mimo to, jako osoba niewygodna i mogąca zaszkodzić niemieckim interesom, pozostał więźniem Rzeszy odizolowany... w sanatorium pierwszej klasy w Babelsbergu. Mógł, co prawda, pisać co chciał i do kogo chciał, lecz jego listy ginęły w gestapo, tak że ani najbliższa rodzina, ani przyjaciele nie wiedzieli, gdzie Studnicki w owym czasie przebywał.
Uwolniony został dopiero po klęsce Francji i wagonem sypialnym II klasy wrócił do Warszawy. I tym razem nie został jednak biernym obserwatorem zachodzących wydarzeń, za co też początkowo na 48 godzin, a następnie na 14 miesięcy został osadzony na Pawiaku. W pierwszym wypadku aresztowano go za wysłaną do Krakowa prośbę o uwolnienie kilku więźniów, w drugim zaś - za przedłożoną niemieckim urzędom deklarację, mówiącą o tym, że wszystkie polskie ugrupowania są przeciwne sabotażom, co miało zapobiec pociągnięciu do zbiorowej odpowiedzialności za te akty.

Od chwili uwolnienia w sierpniu 1942 roku aż do roku 1944 przebywał Studnicki w Warszawie. Na dwa dni przed wybuchem Powstania Warszawskiego, któremu się zresztą sprzeciwiał, udał się Studnicki do Krakowa, później przed nadchodzącymi wojskami sowieckimi wyjechał na Węgry, by następnie przez Kitzbüchel w Tyrolu i Rzym dotrzeć do Londynu. W tym mieście w nader trudnej sytuacji finansowej spędził Studnicki resztę swego życia.
Władysław Studnicki zmarł 10 stycznia 1953 roku, w tydzień później został pochowany na cmentarzu Kensal Green.

Józef Mackiewicz tak wspomina ten ostatni okres życia profesora, jak go nazywał:
"Jeżeli można powiedzieć o załamaniu wszystkich dążeń i planów całego życia, to w pełni odnosi się do życia Studnickiego. Nie tylko "Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej", o które walczył od zarania, cała Polska, a wraz z nią pół Europy, na której pomocy roił strategie sojusznicze - znalazły się w rękach nienawistnego wroga. W jego wieku mógł stać się człowiekiem załamanym. Nie stał się"63. Do końca walczył o swoją postawę polityczną, o swoją doktrynę, często zapominając przy tym o własnym interesie. "Tak jak jego współziomkowie, Studnicki w życiu osobistym był całkowicie bezinteresowny, zawsze gotów do poświęceń i do podjęcia walki o swe przekonania bez chwili zastanowienia się, jakie to może mieć konsekwencje. Niestety, polityka "to sztuka osiągania celów możliwych" (art of the possible), co wymaga kompromisów. Polityk bezkompromisowy nie istnieje i istnieć nie może, człowiek bezkompromisowy może być ideologiem, myślicielem, inspiratorem akcji politycznej, ale nie politykiem. Źródłem tragedii Studnickiego było to, że chciał być politykiem, a nie był i nie mógł być"64 - te słowa syna Władysława Studnickiego Konrada najpełniej oddają sens życia tego niestrudzonego pisarza, publicysty, polityka.


1 komentarz

avatar użytkownika barbarawitkowska

1. Dziekuję za ten tekst

na marginesie - powinniśmy nasze dzieci uczyć myślenia politycznego na tekstach Cata i Łojka. W tym temacie polecam też świetna książkę
http://www.poczytaj.pl/20969