2005 godzina 21: 37 i 2010 godzina 08:41

avatar użytkownika kokos26

W ciągu ostatniego dziesięciolecia dwa wydarzenia zjednoczyły Polaków do tego stopnia, że wystraszyli się wszyscy ci, którzy od lat, przynajmniej werbalnie, artykułują swój smutek i żal z powodu podziału, jaki przebiega w polskim społeczeństwie. 



Nasuwać to zaczyna podejrzenie, że tak naprawdę gwarantem trwania i wysokiej pozycji w hierarchii społecznej pewnego środowiska jest permanentne trwanie tego podziału.

Te same kręgi przez całe lata wbijały i wbijają nam do głowy, że jedyną szansą na sukces modernizacyjny Polski jest wyzbycie się ducha romantyzmu, a mówiąc w skrócie balastu, jaki ma według nich stanowić Polskość.

Pierwszym takim wydarzeniem była śmierć Papieża Jana Pawła II w 2005 roku i piękna, ściskająca gardła reakcja milionów Polaków. Tysiące palących się zniczy w polskich miastach, masowe spontaniczne gromadzenie się rodaków pogrążonych w żałobie.

Przedłużająca się narodowa mobilizacja zaczęła drażnić, przerażać, niepokoić.

Trzeba było jakoś temu zaradzić by ta fala przypominająca tsunami nie zmiotła wodzów i szamanów III RP, a miejscowy plebs nie ocknął się nie wykrzyczał milionem gardeł słów pamiętnego przeboju zespołu Perfect:

Dużo nas, dużo nas, dużo nas, dużo nas

Mało ich, mało ich, mało ich, mało ich

Boją się nas i muzyki bez słów

Boją się w nocy spać

Boją się, kiedy zobaczą nas dwóch

Boją się siebie, boją się wszystkich nas

Wtedy to, z początku nieśmiało „autorytety” zaczęły coś przebąkiwać o przesadzie i potrzebie powrotu do normalności. Codziennie modlące się tłumy i ta irytująca, przeklęta godzina 21: 37, mobilizująca moherową tłuszczę nie pozwalała zmrużyć oka, budząc bojaźń, obawę i panikę.

Ogłoszono wkrótce konkurs „ Tiszert dla Wolności” zorganizowany przez Fundację dla Wolności i Gazetę Wyborczą.Nie trzeba było długo czekać by Kazimierz Kutz zaczął paradować w koszulce z napisem „Mam dwie mamusie”, Kazimiera Szczuka chwaliła się napisem „Mam okres”, a Kuba Wojewódzki, jako, ofiara martyrologii zgotowanej przez moherów krzyczał napisem „Jestem na liście”,w domyśle, Widsteina.

Mniejszości, które wywijają Polską i Europą jak przysłowiowy ogonom psem szły na całość zagrzewane do boju przez tamburmajorów z Czerskiej i wkrótce pojawiły się tiszerty z naniesionymi takimi ozdobnikami jak „Mam AIDS”, „Usunęłam ciążę”.

I w końcu przyszedł czas na to oczekiwane, robiące największą furorę i najbardziej nagłośnione, czyli hasło klucz „Nie płakałem po papieżu” i jego uzasadnienie:

„Nad Wisłą jest jednak garstka spokojnych, żyjących na swój sposób godnie i przyzwoicie ludzi, którym papież był i jest obojętny, zarówno, jako wzór moralny człowieka, jak i wzór Polaka”

Dlaczego przypominam tamte wydarzenia z 2005 roku?

Dlatego, że po pięciu latach od tamtych dni przeżyliśmy „powtórkę z rozrywki”.

Katastrofa smoleńska i reakcja narodu obudziła te same antypolskie siły, a godzina 08: 41 zaczęła zakłócać sen elit tak jak wtedy 21:37.

Szybko naprzeciw Wawelu zawisł „Zimny Lech”, Przemysław Gosiewski zaczął błąkać się po dworcu w Włoszczowie, Graś szydził z nadpiłowanego skrzydła, a pijany generał Andrzej Błasik na rozkaz wstawionego Lecha Kaczyńskiego zmusił pilotów do zbiorowego samobójstwa.

Jednak kulminacją był zmasowany atak na film „Solidarni 2010”, który tę budzącą się jedność mógł utrwalić i spowodować masowe odśpiewanie przez Polaków kolejnej zwrotki najrzadziej z jakiegoś powodu przypominanego dziś przeboju grupy Perfect

Dużo nas, dużo nas, dużo nas, dużo nas

Dużo ich, dużo ich, dużo ich, dużo ich

Pędzą co tchu, choć przeraża ich rytm

Boją się w miejscu stać

Powiedz mi ty, czemu stoisz i drżysz

Przecież to oni, oni się boją nas

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (3/2011)
 

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Jacek Mruk

1. Czas przegonić bandę na zawsze

Wtedy życie w Polsce będzie ciekawsze
Nie będzie dzielenia Narodu na kasty
Nie będzie trzeba bać się paderasty
Świadomość wróci do ludzkich mózgów
Gdy nie będzie bandy niemieckich Tusków
Pozdrawiam

avatar użytkownika Maryla

2. pamietajcie o tym - siła nas i siła w nas

wciąż z Michaelem to powtarzaliśmy i powtarzamy.

Czekam, kiedy to uśpione stado byków, poganianych i kopanych w zadki przez nadzorcę, odwróci się i weźmie go na rogi i pod kopyta.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

3. Tak, faceci z Czerskiej są jak gilotyna

Spada, gdy okazuje się, że możemy uwierzyć w siebie, i zabrać się do twórczej pracy.
Gilotyna zaczyna szumiec i warczeć, gdy okazuje się, że zapowiada się na nasz polski sukces.
Stasiński umarłby ze zgrozy, gdyby w Polsce coś wyszło, coś się udało.

avatar użytkownika guantanamera

4. 2 kwietnia 2005, 10 kwietnia 2010

Sobota przed Niedzielą Bożego Miłosierdzia.
I fakt, że swoje pierwsze kroki te tłumy kierowały do kościołow, albo na place przed nimi.
A potem wkraczali ci z Czerskiej....