Warto Rozmawiać - o ponurych perspektywach

avatar użytkownika UPARTY

Wczoraj w programie Warto Rozmawiać po raz pierwszy w mediach prof. W.Konarski zaczął rozważać ryzyko wojny domowej ale stwierdził, że nie jest ono istotne (jak rozumiem obecnie). Asumptem do tych rozważań była wypowiedź premiera Tuska o dwóch Polskach, tworzonych przez dwa Polskie Plemiona. Oczywiście Premier stwierdził, że PO to ta lepsza Polska, ale co miał powiedzieć, skoro część Polaków twierdzi, że nie jest on dla nich współplemieńcem i z drugiej strony nie sposób powiedzieć, że ci co tak twierdzą Polakami nie są.
Barbara Fedyszk -Radziejowska powiedziała z kolei, że nie tyle naród jest podzielony, co (dopiero?) jest dzielony przez elity, które nie chcą uznać niczyjego autorytetu inaczej nabytego niż drogą kooptacji do środowisk ukształtowanych w PRL.
Konsekwencją postawy zauważonej przez Barbarę Fedyszk-Radziejowską jest to , że dopiero wejście w środowisko “autorytetów”, wejście do elity daje prawo do dyskusji o sprawach publicznych, prawo do poddawania pod dyskusję własnego zdania. W. Konarski nie zaprzeczył diagnozie B. Fedyszak-Radziejowskiej, choć przedstawił własną ale dotyczącą nieco innego aspektu rzeczywistości.
Wychodzi więc, że obecna elita dlatego ma poczucie, że jest elitą, bo nie uczestniczy w dyskusjach z ludźmi z poza środowiska (analogicznie jak PO nie wchodzi w kontakty z Pisem) Oznacza to, że obecna elita nie jest grupą ludzi szczególnie mądrych lub godnych (choć może i tacy też się w niej znajdują) , tylko wejście do elity pozwala wyglądać jak człowiek godny lub mądry. Natomiast, jak jest się jest poza elitą, to choćby się miało głowę jak Arystoteles to i tak w sferze publicznej nic z tego ma nie wynikać, zdaniem elity.
Tak się jednak złożyło, że to ci co nie uważają Tuska i pozostałych działaczy PO za współplemieńców jednocześnie nie godzą się na to by jedynym kryterium przynależności do elity była przynalezność środowiskowa. Oni uważają, że przedewszystkim walory intelektualne i cnoty charakteru są powodem, dla których obdarzają kogoś autorytetem, a elita dla nich to zbiór autorytetów. Czyli, pojęcie elity, w ich mniemaniu , jest pojęciem porządkowym, pewnym skrótem myślowym a nie pojęciem statusowym.
Takie rozumienie elitarności jest zagrożeniem dla obecnych elit jeszcze większym niż lustracja, bo dotyczy kwestii dorobku. Dla elit znajmość Ziutka I Kazika ze sobą jest dla obu dorobkiem, można powiedzieć, że podstawowym. Natomiast kwestia dorobku intelektualnego nie jest dla większości z nich tak prosta. Ponieważ nigdy nie było pieniędzy, ani na badania naukowe, ani na rozwój kulturalny, więc własny dorobek intelektualny większości naszych autorytetów jest raczej skromny i ogranicza się do znajomości stanu wiedzy w innych krajach lub do znajomości modnych nurtów intelektualnych.
Jeżeli więc nagle pojawiają się ludzie, którzy mówią, że podstawowym kryterium elitarności ma być wkład własny do dorobku kulturowego społeczeństwa, to okazuje się że największe autorytety takowego mogą w ogóle nie mieć.
To sytuacja jak z próbą prezentacji polskiego przedstawienia muzycznego Metro w Nowym Jorku. Okazało się, że nie ma w nim nic nowego, więc jest niczym. Klapa kompletna, mimo że sam spektakl był całkiem przyjemny w odbiorze i bardzo sprawny technicznie.
Obecne elity boją się, że podobnie może być i w Polsce. Jeśli okaże się, że podstawowym kryterium jest oryginalność myśli, to dla bardzo wielu nie będzie miejsca nie tylko w elicie ale i w społeczeństwie.
A taka obawa może być zarzewiem wojny domowej, bo elity mogą uzasadnić uruchomienie przemocy państwowej przeciwko tym, którzy im zagrażają. Cieszą się bowiem autorytetem!To zaś może wywołać reakcje obronne i wtedy dochodzi do rewolucji, wojny domowej lub terroru państwowego.
W sumie ponure perspektywy, chyba, że będziemy dość silni, by bali się nas zaatakować.

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz