Gierkowszczyzna w wykonaniu Tuska - Andrzej Maciejewski ekspert Instytutu Sobieskiego.

avatar użytkownika Maryla

Słaby wynik Platformy Obywatelskiej w wyborach samorządowych każe podejrzewać, że partia Donalda Tuska będzie starała się przeprowadzić przyszłoroczne wybory parlamentarne na wiosnę. Z każdym miesiącem nowego roku jej notowania mogą zniżkować. Dobry wynik Prawa i Sprawiedliwości cieszy, jednak bez konsolidacji środowisk prawicowych i mądrej kampanii wyborczej o sukces będzie trudno.

Wybory samorządowe udowodniły, że w najbliższym czasie cztery partie mają rację bytu na polskiej scenie politycznej: Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, Sojusz Lewicy Demokratycznej i Polskie Stronnictwo Ludowe. Wszelkie partyjne rokosze w tych ugrupowaniach, mające na celu rozłam, będą kończyły się fiaskiem, czego dowodem jest blamaż działań Janusza Palikota. Do tworzenia nowej formacji oprócz pieniędzy konieczne są struktury i potrzebni zaufani ludzie, a na ich zgromadzenie potrzeba czasu i jeszcze raz czasu. Cywilizacyjne tendencje dowodzą, że internet w najbliższych wyborach parlamentarnych będzie jednym z najważniejszych mediów. Zatem już dziś PiS powinno tworzyć strony internetowe i integrować wyborców wokół konserwatywnych idei na portalach społecznościowych. Czas najwyższy przestać się bać i chować z poglądami we własnym towarzystwie. Potrzeba więcej aktywności na forach internetowych, debat lokalnych, wizyt polityków oraz publikacji, choćby na internetowych blogach. Bez aktywności i otwartości, ale przede wszystkim bez większej wiary w to, co się robi, trudno będzie oczekiwać wyborczych sukcesów partii Jarosława Kaczyńskiego. Teraz PiS ma dwa tygodnie do zwarcia szeregów i podjęcia solidnej pracy, która powinna przełożyć się na wynik kandydatów w drugiej turze wyborów samorządowych.

"Koń trojański" w PiS
Wysokie poparcie społeczne dla PiS jest tym bardziej cenne, że tydzień przed wyborami Platforma Obywatelska otrzymała prezent od Joanny Kluzik-Rostkowskiej i jej towarzystwa. Zamiast pomóc i nie przeszkadzać w trudnej kampanii toczącej się w regionach, grupa z "konia trojańskiego" wywołała medialny szum wokół partii Jarosława Kaczyńskiego. To "rozłam" w PiS, a nie nieudolne rządy PO, stał się głównym obiektem zainteresowania mediów. Trwa medialne pranie świadomości obywateli i udowadnianie, że PO jest "cool", zaś PiS to obciach i ciemnogród. Koteria Kluzik-Rostkowskiej nie odrobiła lekcji z historii polskich partii ostatnich 20 lat. A przerabiane to było w czasach Komitetów Obywatelskich, Akcji Wyborczej "Solidarność", a nawet Sojuszu Lewicy Demokratycznej - dzielenie się i rozłamy zawsze kończyły się źle dla wszystkich. Wyborcy doceniają takt i umiar w rozwiązywaniu partyjnych sporów i toczeniu wewnętrznych debat o problemach. Chyba że nie o debatę tak naprawdę chodziło.

A jednak billboardy
Większość wyborców zgodzi się, że w czasie kampanii wyborczej na naszych ulicach dominowały plakaty i billboardy kandydatów PO. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku spotów reklamowych w mediach elektronicznych. Wniosek jest prosty - PO dysponowała największą pulą pieniędzy na wybory, co powinno zaowocować pozytywnym wynikiem końcowym. Jednak w porównaniu do nakładów środków okazał się on dość kiepski. Najmniej było reklam PiS i PSL. Co ciekawe, to jeszcze kilka miesięcy temu premier Tusk wnioskował, aby partie miały zakaz reklamowania się na billboardach, gdyż jest to marnotrawienie pieniędzy wyborców i wręcz dowód ich lekceważenia. Po raz kolejny premier zaprezentował swą bardzo wybiórczą pamięć, zaś media amnezję i w żaden sposób nie podniosły tego faktu w kampanii wyborczej.

Bez ustaw, ale z nożyczkami
W kampanii wyborczej nie było dnia, w którym premier Donald Tusk lub ważny decydent PO nie przecinaliby wstęgi otwarcia mostu, drogi, obwodnicy, orlika... Każda uroczystość miała kilku ojców sukcesu, bo nagle oprócz marszałka województwa, wójta lub burmistrza ważną personą okazywał się "wszechmogący" premier. Nożyczki i wstążki stały się symbolem kampanii samorządowej 2010 roku. Przecież czas tzw. kampanii jesiennej w Sejmie przeminął z wiatrem i powstawania zapowiedzianych ustaw premier nie musi już pilnować, ponieważ rzekome "pełne szuflady ustaw" okazały się po prostu blefem. Ostatnie tygodnie kampanii przed wyborami samorządowymi potwierdziły, że sprawdzone metody rządzenia z czasów towarzysza Edwarda Gierka są najlepsze. Poza zadłużaniem Polski, kreatywną księgowością i "czarowaniem społeczeństwa", że jesteśmy krajem mlekiem i miodem płynącym, Platforma Obywatelska nie ma nic więcej do zaoferowania. Naród dowiedział się, że premier umie robić zdjęcia, co więcej - nawet udekorował nimi swoją siedzibę i pochwalił się dziennikarzom. Donald Tusk na billboardach przekonywał rodaków w całym kraju, że kandydaci PO w wyborach samorządowych nie uprawiają polityki, tylko budują mosty, boiska... Wniosek jest prosty - to inni (czytaj: PiS) upolitycznili samorząd, a nie PO! A co najważniejsze, to sam premier jest gwarantem solidności swoich kandydatów. "Gierkowszczyzna" Tuska sprytnie ominęła tereny powodziowe, gdzie ludzie mieszkają w barakach i nie mogą wykończyć domów. Prorządowe media nie zganiły ani razu formy działań szefa rządu. A to właśnie włączenie się do kampanii premiera jako ojca sukcesu wszystkich inwestycji jest upolitycznieniem samorządu. Dowodzono, że sukces w regionach jest uzależniony od wyboru ludzi związanych z władzą, a nie z opozycją, bo przecież dobrze, aby radni i burmistrz, mieli kolegów w ministerstwach.

 

Andrzej Maciejewski
 

Autor jest politologiem, ekspertem Instytutu Sobieskiego.

 

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108743

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz