Godziembo, mów mi wuju!

avatar użytkownika FreeYourMind
Właśnie się dowiedziałem, nie po raz pierwszy, jak wygląda wykładnia porządnego, zdrowego, prawdziwego konserwatyzmu. Tak jak za peerelu wykładnią realpolitik („panie, trza zaakceptować to, co jest, historii się nie zmieni, Polska jest tu, gdzie jest”) było „utrwalanie sojuszu z ZSSR”, tak obecnie wykładnią porządnego konserwatyzmu (tego prawdziwego, nie ksenofobiczno-antykomunistycznego) jest utrwalanie sojuszu z WNP, a zwłaszcza Federacją Rosyjską, a więc z Kremlem, czyli po prostu z FSB i neosowiecką wojskówką. Można rzec, jacy konserwatyści, taki i ich konserwatyzm – tylko dlaczego do cholery umocowali się na portalu z końcówką „.pl”, a nie „.ru”? Czyż nie tam powinien się umocować porządny, czyli nierusofobiczny, tj. całujący bezpieczeniaków rosyjskich i wojskówkę rosyjską nie tylko po butach, ale i po różnych częściach ciała, konserwatysta? Czy nie można by szerzyć konserwatywnych idei po rosyjsku? Czy wreszcie, nie żałujmy sobie, carskie godło nie wygląda jakoś dostojniej i godniej niż taki prosty polski orzełek? I to z taką niepewną, nieco na bakier koroną, jak obecnie? Na bakier, bo wujkowie, co „odgryzowywali” III RP po „obaleniu komunizmu” wymyślili sobie, że wprawdzie odwołają się do pewnej symboliki predwojennej Polski, no ale przecież nie do antykomunistycznych tradycji tejże III RP, bo co by pani Moskwa na to powiedziała.

Godziemba, człek poczciwy i opisujący historię z precyzją porządnego polskiego przedwojennego zegarmistrza, w przeciwieństwie do tych wszystkich specjalistów od historii, co to im zawsze wychodziło, że po II wojnie Polskę armia czerwona wyzwoliła, a peerel był „najweselszym barakiem w obozie” (z akcentem oczywiście na „najweselszy”), zaś czerwoni może nie byli tacy znowu dobrzy, lecz przecież nie byli tacy źli jak choćby Khmer Rouge – naraz został zaliczony w poczet czarnej sotni z piekielnym Aleksandrem Ściosem i jeszcze straszliwszym, że tak powiem, mną. Jakiś ruski młotek nazwał nas na tymże portalu na wesoło „rusofobiczną trójcą świętą” (inne cytaty z wypowiedzi tego młotka - link poniżej). To że mamy do czynienia z młotkiem, to rzecz pewna, ponieważ tylko młotek może o takich ludziach, jak my wymienieni trzej mówić i myśleć, że jesteśmy rusofobami. Otóż my się właśnie wcale Ruska nie boimy, a nawet więcej, uważamy, że Ruska należy gonić, zgodnie zresztą ze staropolskim hasłem „Bolszewika goń” albo też „Precz z komuną”, co na jedno wychodzi. Autentycznymi rusofobami są natomiast te wszystkie ciupasy, które w całowaniu rosyjskich butów widzą realpolitik i swoją własną polityczną, a nawet życiową karierę. Śmiem przy tym zapewnić tego typu ciupasów, że akurat sami Ruscy, zwłaszcza czekiści, tych, co całują ich buty, mają w najgłębszej pogardzie i jedyny respekt są w stanie odczuwać wyłącznie do tych, co do czekistów strzelają – tak jak to robili Żołnierze Wyklęci (Świeć Panie nad ich duszami).

To że mamy do czynienia z ruskim młotkiem potwierdza jeszcze jeden fakt. Na ogół bowiem ludzie uważający się za polskich (a nie ruskich) konserwatystów, mają szacunek dla wiary katolickiej, widząc w niej choćby podstawową podporę do budowy tradycjonalistycznie rozumianego, normalnego społeczeństwa, a nie moralnie permisywnego, neomarksistowskiego zbiorowiska x-ów – toteż z należną czcią odnoszą się także do pewnych zwrotów charakterystycznych dla katolickiej religii. Innymi słowy, jeśli ktoś usiłuje wzbić się na wyżyny swego intelektu i strzela w powietrze hasłem „rusofobiczna trójca święta”, to musi być autentycznym, niekłamanym ruskim młotkiem, który Boga w sercu nie ma. Pomijam już to, na czyje zlecenie taki matoł to robi – bo w spontan takiej nędznej propagandy jakoś ciężko mi uwierzyć – pomijam też to, że w tekstach i Godziemby, i Ściosa, i moich wielokrotnie było podkreślane, że za wroga Polski uważamy ruskich czeskistów, a nie naród rosyjski. Jest to zresztą stały obuch, którym ruskie młotki na nie wiadomo czyim żołdzie, w „polskiej debacie”, się posługują, by tę debatę doszczętnie załgać, czyli wrzucić osoby diagnozujące wrogie wobec naszego kraju, niszczycielskie działania Kremla, jako osoby nienawidzące zwykłych Rosjan.

Istotne jest to, że jacyś dziwni ludzie, co zbrodniarza Jaruzela, który dawno powinien odsiadywać dożywocie, uważają za wielkiego polskiego patriotę - znajdują czas i poświęcają swoje bezcenne przecież dla nowego cara Wołodii I, intelektualne siły, na czytanie takich wrogów ludu, jak Godziemba, Ścios czy ja. To zaś, że czytają, to już wiemy, bo wiele na ten temat piszą i wylewają żółć, jakby im ktoś mocno kiszki potarmosił. Ja na ten przykład, jeśli wiem, że ktoś pisze coś, czego nie chciałbym czytać, tego nie czytam i uważam to za zdrowy odruch. Nie czytam więc Passenta, Kuczyńskiego, Wołka, Żakowskiego, Paradowskiej i im podobnych mędrców spod czerwonej lub różowej (w zależności od natężenia światła padającego z okien Ministerstwa Prawdy) gwiazdy, gdyż poznałem już tyle ich tekstów, że doskonale wiem, co, jak i na jaki nawet temat napiszą. Przemawiają oni bowiem z jednego klucza, jakby jeden okólnik krążył między poszczególnymi „agendami medialnymi”, gdzie ci ludzie się tak aktywnie produkują.

I czegoś takiego oczekiwałbym od osób, które uważają, iż piszę coś, czego one nie chcą lub nawet nie powinny czytać. Tymczasem, jakimsik sposobem, śledzą one moje publikacje, śledzą Ściosa czy Godziembę (może jeszcze Rolexa i paru innych oszołomów), co nasuwa mi niezdrowe skojarzenie, iż czynią to nie tyle z moralnego czy intelektualnego, co ze służbowego obowiązku. Jeśli jednak tak, to te ich żale są zupełnie niezrozumiałe. Powinni się cieszyć, że dzięki nam mają robotę w tych niewesołych czasach nieustannego krążenia widma antykomunizmu po regionie środkowoeuropejskim, któremu ci biedni ludzie wciąż muszą dawać odpór, normalnie, jakby Truman czy nie daj Boże, Reagan, nadal żył.

O „intelektualistach”, którzy wiele wkładali serca, czasu i sił, by wyjaśnić ciemnemu ludowi trzymanemu w barakach peerelu, iż życie w barakach ma sens, a nawet może mieć swoiste uroki (jest bezpieczniej niż na wolności, jest tak jakoś może skromniej, ale przynajmniej swojsko, poza tym „powojenny porządek jest taki a nie inny i nie ma sensu tego zmieniać, bo i tak się nie zmieni”) - mówiło się, że są pożytecznymi idiotami. O idiotach z portalu konserwatyzm.pl zwalczających Ściosa czy Godziembę można powiedzieć, że nawet pożyteczni nie są. Obawiam się bowiem, że Kreml nawet nie wie, iż oni istnieją. Muszą się bardziej postarać – może urządzić jakąś zbiórkę na pierwszy w Polsce pomnik Putina? Zawsze to coś, na początek.

http://chris1991.salon24.pl/251149,jak-zostalem-bohaterem-portalu-konserwatyzm-pl

napisz pierwszy komentarz