Długa historia nienawiści - wywiad z J.Kaczyńskim w tygodniku 'Niedziela"
Maryla, wt., 02/11/2010 - 19:35
Z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim o mechanizmach, twórcach, bohaterach i ofiarach przemysłu nienawiści rozmawia Wiesława Lewandowska
Mówiono o nas jako o dewiantach, nazywano bydłem, watahą, którą trzeba dorżnąć… Szyderstwo z Kaczyńskich było w dobrym tonie, przy każdej okazji, w każdym salonie, na każdym dworcu. Wielu dziennikarzy i twórców programów popkulturowych nie zarobiłoby inaczej na życie.
http://www.niedziela.pl/spis_najnowszego.php
wywiad na 3 strony.
Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim w "Niedzieli"
ks. inf. Ireneusz Skubiś - redaktor naczelny Katolickiego Tygodnika "Niedziela" (2010-11-02)
Aktualności dnia |
słuchaj zapisz |
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. Długa historia
Długa historia nienawiściRozmowa z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim
Wiesława Lewandowska: – Po morderstwie w łódzkim biurze PiS politycy i dziennikarze zaczęli mówić o potrzebie wykluczenia języka nienawiści z debaty publicznej. Niedwuznacznie wskazuje się na Pana, jako na głównego siewcę języka nienawiści. Co Pan na to?
Jarosław Kaczyński: – No tak, z woli mediów i polityków rządzących jestem niemalże sprawcą tego mordu! To dla mnie nic nowego. Przywykłem, że za wszelkie zło w Polsce odpowiadają bracia Kaczyńscy, a teraz ja sam…
– … Kiedy Pan po raz pierwszy usłyszał o sobie, że jest „oszołomem”?
– Od dawna ironizowano, że tworzymy z Leszkiem dwuosobową partię. Poważniejsze uszczypliwości, jeszcze w ramach wspólnego środowiska, zaczęły się, gdy obaj z bratem – który wtedy był pierwszym zastępcą Lecha Wałęsy – dostaliśmy zlecenie, by zorganizować powołanie pierwszego rządu w wolnej Polsce. Wtedy właśnie często słyszałem różne niemiłe rzeczy, środowisko dawało do zrozumienia, że powinniśmy być wreszcie po właściwej stronie…
– Środowisko, czyli kto?
– To było szeroko rozumiane środowisko „Gazety Wyborczej”. Doskonale pamiętam tamtą wściekłość i zaciętość… Muszę uczciwie powiedzieć, że jedynym człowiekiem wolnym od tego rodzaju politycznej i osobistej zawiści był Jacek Kuroń, który mówił mi półżartem: Ja już przeszedłem do historii, to nie przeżywam tak boleśnie tego twojego „wywyższenia”, ale pamiętaj, że dla innych to może być nie do zniesienia.
– I było?
– I było coraz ostrzej. Naprawdę ostro zaczęło się, kiedy zostałem redaktorem naczelnym „Tygodnika Solidarność”. Właśnie wtedy nazywano mnie oszołomem i karierowiczem, a „Tygodnik” był odsądzany od czci i wiary. Przekonywano, że jest okropny, kompromitujący, że nie należy go brać do ręki. A chodziło po prostu o to, że panowie z lewicy laickiej chcieli mieć wszystko na wyłączność, nawet „Solidarność”. To wtedy padł z ich strony pomysł przeniesienia biura „Solidarności” do Warszawy, zablokowany przez mojego brata, co rzecz jasna wywołało ogromną złość środowiska. Piekielna wprost nienawiść pojawiła się, gdy zdecydowaliśmy się na utworzenie Porozumienia Centrum. Media od samego rana ziały jadem, niemal odmawiając PC prawa do istnienia.
– Wtedy mówiło się, że jesteście partią oszołomów, zagrażającą spokojowi i przyszłości „tego kraju”. Nie byliście?
– Wręcz przeciwnie. Chcieliśmy zastopować rozpoczęte już opanowywanie polskich spraw przez jedno jedynie słuszne środowisko. Wtedy mianowicie realizowano pomysł, aby nad całokształtem polskich spraw zapanowały Komitety Obywatelskie, co w istocie znaczyło, że najważniejsze sprawy kraju będą się decydowały w kilku warszawskich mieszkaniach… Myśmy ten błogostan rzeczywiście rozbijali i z tego tylko punktu widzenia można było nas uznać za siłę destrukcyjną.
– I to wtedy stał się Pan uosobieniem wszelkiego zła politycznego?
– Chyba tak, choć najbardziej odczułem to, kiedy poruszyliśmy sprawę korupcji w Polsce. Gdy zorganizowaliśmy pierwszą konferencję antykorupcyjną w 1991 r., to zaczęło się oskarżanie nas o korupcję właśnie! Wtedy to usłyszałem, że jestem człowiekiem, który dorobił się wielkiego majątku na polityce. A tymczasem mieszkałem sobie skromnie w pokoju przy rodzicach – bo nigdy się nie dorobiłem własnego mieszkania – gdzie było bardzo biednie, bo rodzice od dawna byli na emeryturze, a ja przez długi czas byłem bez dochodów…
– Co najbardziej głupiego i absurdalnego udało się Panu usłyszeć na swój temat?
– Jeden z moich kolegów od taksówkarza usłyszał, że jestem szefem wszystkich gangów w Warszawie, a pewna była pracownica KC, powołując się na bliską znajomość ze mną, mówiła, że na pewno wie, iż jestem właścicielem fabryki cukierków. Tego typu wieści roznosiły się szeroko po Polsce, w każdym z województw jakoby byłem właścicielem jakichś dóbr… W Piotrkowie usłyszałem: Co pan tu mydli nam oczy jakąś demokracją, przecież pan swojego brata kierowcę zrobił szefem NIK-u i ma pan inwestycje na 800 mln dolarów… Najgorsze, że ludzie wierzyli w te bzdury.
– Było przykro?
– Bywało… choć miałem nadzieję, że zważywszy na absurdalność tych oszczerstw, poważni ludzie nie będą w nie wierzyć.
– Jednak wierzyli!
– Trudno to pojąć, ale, niestety, tak. Bywało, że nie mogłem spokojnie wyjść na ulicę, bo ze wszystkich stron słyszałem obelżywe słowa i oskarżenia.
– Znamienne, że Pana politycznym adwersarzom bogactw raczej nie przypisywano…
– Oczywiście, że nie, choć niejeden z nich miał wiele na sumieniu. Ponieważ jednak myśmy zaatakowali to gigantyczne złodziejstwo, rozkradanie majątku narodowego na wszelkie sposoby, to zrobiono z nas złodziei, dla prostego odwrócenia uwagi. To trwało kilka lat.
– W mediach pojawiały się także innego rodzaju oskarżenia pod Pana adresem. Równie absurdalne?
– Rzeczywiście, atakowano mnie z wielu stron, równie absurdalnie, zwłaszcza w czasie sporu z Lechem Wałęsą. Nawet z tego powodu, że lubię koty… Uspokoiło się nieco, gdy w połowie lat 90. PC wypadło z głównego nurtu politycznego, brat przestał być szefem NIK-u, a ja w 1997 r. wróciłem do Sejmu jako niezrzeszony poseł, który niewiele mógł zdziałać.
Cały artykuł można przeczytać w „Niedzieli” nr 45/2010
www.niedziela.pl/warto_przeczytac.php
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. niskie ukłony dla Niedzieli i dla X inf Ireneusza Skubisia
pozdrowienia z dawnego Chruszczobrodu,,,,,,,,,,,:)z pewnej Plebanii
gość z drogi
3. słowa serdecznego Wsparcia dla Pana Prezesa
Jarosława Kaczynskiego.......Nie jest Pan sam szanowny Panie Prezesie,jestesmy z Panem
i nic to,ze plują i na nas,Polska wszak jest NAJWAZNIEJSZA.......
gość z drogi