Cel publikacji WPROST jest już znany - Nie będzie można ich kserować ani wykonywać fotokopii z akt.
W komunikacie, który we wtorek po południu zamieszczono na stronie Naczelnej Prokuratury Wojskowej poinformowano, że odrębne postępowanie ma dotyczyć art. 241 Kodeksu karnego, który mówi o rozpowszechnianiu bez zezwolenia wiadomości z postępowania przygotowawczego. Czyn ten zagrożony jest karą do dwóch lat więzienia.
Według prokuratury dziennikarze tygodnika weszli bezprawnie w posiadanie kopii akt śledztwa, których fragmenty zacytowali bez zgody prokuratora prowadzącego postępowanie.
Równocześnie prokuratura zdecydowała też o wprowadzeniu pewnych ograniczeń w korzystaniu przez strony z akt śledztwa dot. katastrofy smoleńskiej. Nie będzie można ich kserować ani wykonywać fotokopii.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/katastrofa-smolenska/sledztwo-ws-upublicznienia-materialow-dotyczacych-,1,3764848,wiadomosc.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
31 komentarzy
1. Macierewicz: Komu zależało na tej publikacji?
„Wprost”, zamiast przedstawić solidną analizę, poszedł w kierunku nieprzyzwoitej sensacji, która jest rozkręcana przez środowisko establishmentowe od ponad dwóch miesięcy – mówi portalowi Fronda.pl Antoni Macierewicz.
Antoni Macierewicz: Tygodnik, który ujawnił materiały ze śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, należy do pism establishmentowych. Należy się zastanowić, komu z tego środowiska zależało na takim przecieku oraz dlaczego z 57 tomów akt opublikowane zostały tak obszerne fragmenty pomówień pod adresem gen. Andrzeja Błasika. Wytworzono w ten sposób sugestie, że generał był w kokpicie, że podejmował jakieś decyzje dotyczące lotu. Tymczasem, gdy się wczytać w tekst, nie ma na to żadnych dowodów. Dlaczego redakcji „Wprost” zależy na wywarciu wrażenia, że generał był w kokpicie i wywierał naciski na pilotów, skoro nie ma na to żadnych dowodów? Dlatego używa się akt śledztwa do oczerniania wybitnego dowódcy, który sam nie może się bronić, ponieważ zginął? Wykorzystywanie w ten sposób dokumentów prokuratorskich wzbudza we mnie olbrzymi protest. To nie jest działanie przyczyniające się do wyjaśnienie katastrofy, tylko gonienie za sensacją, która ma oczernić jedną z ofiar.
Akta śledztwa to materiał, który pozwala na dotarcie do informacji do tej pory ukrywanych przed opinią publiczną. Tymczasem „Wprost” zamiast solidnej analizy, poszedł w kierunku nieprzyzwoitej sensacji, która jest rozkręcana przez środowisko establishmentowe od ponad dwóch miesięcy. Tyle już czasu trwa nagonka na gen. Błasika. Jest to akcja prowadzona bez cienia dowodu na poparcie tezy jego krytyków. Jeśli do tego wykorzystuje się akta śledztwa, jestem tym głęboko poruszony.
W materiale tygodnika bardzo ważnym elementem jest oczywiście informacja o telefonie śp. Leszka Deptuły do swojej żony. To kwestionuje bowiem cały przekaz dotyczący katastrofy smoleńskiej, który tworzy strona rosyjska. Jeżeli na poczcie głosowej żony śp. posła PSL został zarejestrowany sam moment katastrofy smoleńskiej, a tak by wynikało z relacji „Wprost”, to wersja, według której samolot po pięciu sekundach od uderzenia w drzewo uderzył w ziemię, jest nieprawdopodobna. Telefon włącza się przecież dużo dłużej. Musiało więc wydarzyć się coś niepokojącego dużo wcześniej, jeszcze w powietrzu. Samolot mógł np. zacząć się rozpadać w powietrzu. Zeznania dotyczące telefonu Leszka Deptuły mogą rzucić zupełnie nowe światło na przyczyny tragedii z 10 kwietnia.
8 października kierowany przeze mnie zespół wskazał na ukrywanie faktów, które kwestionują oficjalny przebieg katastrofy smoleńskiej. Zwróciliśmy się wtedy z apelem o upublicznienie materiałów ze śledztwa i dopuszczenie do nich posłów, którzy posiadają certyfikat dostępu do materiałów niejawnych. Sytuacja, jaka powstała po opublikowaniu materiałów przez pismo establishmentowe, obliguje prokuraturę do udostępnienia tych akt. Jeśli tego nie zrobi, to jedna ze stron – ta, która atakuje ofiary - będzie mogła swobodnie posługiwać się materiałami, dowolnie je przedstawiać, a wszyscy pozostali będą mieli zamknięte usta. To sytuacja niedopuszczalna. Raz jeszcze wzywam prokuratorów, by upublicznili wszystkie materiały w tej sprawie.
żar
http://fronda.pl/news/czytaj/macierewicz_komu_zalezalo_na_tej_publikacji
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
"Nie będzie można ich kserować ani wykonywać fotokopii."
Piekne wytlumaczenie. Wszystko scisle tajne, wszystko ukryte tak, zeby nikt nie mial dostepu, bo jeszcze - nie daj Bog- jakas czastka prawdy o tej tragedii wyjdzie na jaw. A przeciez to niedopuszczalne...Echhhh...T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.
3. Sqrwysyny kręcą i mataczą
Całą prawdę wypaczą
Dla swoich srebrników i stołków
Zasiedziałych przez matołków
Przepraszam za słowo , ale inne nie może tego porównać.
4. Co wynika z informacji „Wprost”?
57 tomów przekazanych „Wprost” nie przyniosło spodziewanego rezultatu. Mimo licznych prób dziennikarzom (a może raczej redaktorom?) nie udało się udowodnić, że za wszystko odpowiada prezydent/generał Błasik/piloci. A kto umie czytać, doczyta się tego, iż kilka rzeczy wygląda bardzo podejrzanie, doskonale wpisując się w „teorie spiskowe”, które dalej są wyśmiewane przez Aleksandrę Pawlicką.
Materiał tygodnika „Wprost” miał - i widać to doskonale z jego układu - jeden zasadniczy cel: udowodnić, że Rosjanie nie ponoszą najmniejszej winy za katastrofę, a za wszystko odpowiedzialni są Polacy (ze szczególnym uwzględnieniem prezydenta/generała Błasika/pilotów). Doskonale widać to po pytaniach, na jakie odpowiadają dziennikarze. Większość z nich to pytania, którymi od wielu miesięcy „salon” próbuje skazać ofiary katastrofy.
I tak wszystko zaczyna się od pytania: Dlaczego Tu-154 wystartował z opóźnieniem? Odpowiedź jest prosta: to wszystko wina prezydenta. Dalej mamy pytanie: „czy generał Błasik siedział za sterami?”. Tu odpowiedzi nie ma, ale są sugestie, że mógł siedzieć, i że piloci go nie lubili. A już zupełnym kuriozum jest pytanie o to, „co załoga myślała o lotach z prezydentem Kaczyńskim?”. Myślała, co można było z góry przewidzieć, źle. „… lotów z Lechem Kaczyńskim nie lubili piloci i stewardessy” – donoszą dziennikarze, i cytują opinie żon i mężów ofiar, którzy żalą się, że prezydent się spóźniał, a jego kancelaria często zmuszała ich bliskich do zmiany planów. I choć nie wykluczam, że tak było, to trudno nie zadać pytania, jakie znaczenie ma to dla śledztwa, czy ustalenia, kto odpowiada za katastrofę.
Dziennikarze odpowiadają także na pytania, czy Arkadiusz Protasiuk był skłonny do brawury (nie był) i czy pilot czuł silną presję, że musi wylądować (pewnie, że czuł, tu nikt nie ma wątpliwości). Dużo łaskawsze są natomiast odpowiedzi na pytania: czy kontrolerzy ze Smoleńska mówili prawdę? („ich zeznania są nieścisłe”), czy były przygotowane zapasowe lotniska („tak, ale tylko teoretycznie”); czy BOR-owcy czekali na prezydenta na lotnisku? („I tak, i nie” – oznajmiają dziennikarze). A rozwinięcie tej tezy jest jeszcze bardziej kuriozalne. Tak, bowiem na lotnisku był kierowca ambasadora, który był BOR-owcem, nie, bowiem nie było nikogo innego. A dlaczego nie było? Bo Rosjanie się nie zgodzili. Dlaczego się nie zgodzili, tego już się nie dowiemy.
Ale dość już wyżywania się na kolegach dziennikarzach. Z tekstu wyraźnie widać, że tygodnik (a dokładnie jego redaktorzy) wyraźnie chciał uzasadnić tezy głoszone przez zwolenników teorii zbiorowego samobójstwa. A mimo to dziennikarzom udało się przemycić w tym tekście kilka bardzo interesujących informacji. Pierwsza z nich dotyczy posła PSL Andrzeja Deptuły. Otóż jeśli rzeczywiście zadzwonił on do swojej żony i nagrał jej się na skrzynkę pocztową, to znaczy, że (biorąc pod uwagę czas logowania się i włączenia telefonu) przynajmniej minutę przed katastrofą wiedziano, że dzieje się coś złego (albo, że zadzwonił on już po katastrofie, co dla odmiany podważa odpowiedź dziennikarzy na pytanie: czy wszyscy zginęli jednocześnie?). To zaś jest całkowicie niespójne z wyjaśnieniami katastrofy, którymi raczy się nas od wielu tygodni.
Drugą nie mniej istotną informacją jest ta, że w chwili katastrofy nie było na lotnisku oficerów BOR (co oznacza, że szef tej formacji kłamał). Dla sprawy wynika z tego mniej więcej tyle, że wszystko, co wiemy o pierwszych - kluczowych dla śledztwa - kilkunastu, kilkudziesięciu minutach - wiemy od Rosjan. A nie są oni najbardziej wiarygodnym źródłem w tej sprawie.
Dla tych dwóch informacji warto przeczytać cały materiał. Szczególnie, że pokazują one doskonale, że „teorie spiskowe”, tak wyśmiewane w dalszej części numeru (w tekście „Inny świat” Aleksandry Pawlickiej), są o wiele bardziej racjonalne, niż to, co proponuje swoim czytelnikom tygodnik „Wprost”.
Tomasz P. Terlikowski
http://fronda.pl/news/czytaj/co_wynika_z_informacji_wprost
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Gazeta Polska - Jak Tu-154 stracił część skrzydła
Dozorca: Powstał silny, oślepiający błysk
Anatolij Żujew jest z zawodu dozorcą. Około 10.35–10.40 przyszedł do swojego garażu przy lotnisku Siewiernyj. Po 5–10 minutach usłyszał szum silników samolotu. Ponieważ zalegała gęsta mgła, nie widział maszyny. Nagle – jak zeznał – ryknęły silniki i w odległości 150 m Żujew zobaczył sylwetkę samolotu. Leciał na wysokości 10 m, ale próbował wzbijać się, bo był nachylony do góry pod kątem 40 stopni do horyzontu. – Po tym, jak samolot wyłonił się na chwilę z mgły, to był to moment, kiedy zaryczały silniki, powstał silny oślepiający błysk. Po tym błysku obserwowałem samolot przez 1–2 sekundy, próbował nabrać wysokości – zeznał Żujew.
REKLAMA Czytaj dalej
O jaki oślepiający błysk chodzi, nie wiadomo. Prokuratora rosyjskiego nie zdziwiło to stwierdzenie i nie uznał za stosowne podrążyć, co Żujew miał na myśli. Wiadomo, że badający przyczyny tragedii zespół parlamentarny pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza wymienia sprawę tajemniczego błysku jako jeden z punktów, które musi wyjaśnić śledztwo prokuratury.
Z dalszych zeznań świadka wynika, że stracił maszynę z oczu, kiedy wzbiła się nad szosą przelotową (to za tą szosą, a przed murem lotniska Siewiernyj rozbił się polski tupolew). W tym samym momencie zamilkł odgłos silników.
– Nie usłyszałem wybuchu ani też jakiegoś trzasku, po prostu warkot silników zamilkł i zapanowała cisza – zeznał Żujew. Po chwili poszedł w kierunku lotu samolotu. 30 m przed szosą zobaczył fragment skrzydła, w pobliżu kilka innych części samolotu. Milicjant Siergiej Iwaszkin patrolował okolice lotniska Siewiernyj. – Około 10.45 usłyszałem samolot, a po odgłosie pracy jego silników zrozumiałem, że próbuje wylądować – zeznał. Potem usłyszał huk. Gdy następnie pojawił się w rejonie katastrofy, zobaczył „obłamane pnie drzew idące w kierunku lotniska” (a więc w kierunku zachodnim, inaczej niż ułamana brzózka). Warto przypomnieć, że większość drzew, które rosły na trasie ostatnich kilkuset metrów lotu polskiego tupolewa, została wycięta – pod pretekstem niwelowania pasa podchodzenia do lotniska.
Anita Gargas
Cały tekst w „Gazecie Polskiej”
http://media.wp.pl/kat,1022941,page,2,wid,12812794,wiadomosc.html?ticaid...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Czy zakaz kserowania świadczy, że mają coś do ukrycia?
Dowiemy się, jak był traktowany lot Prezydenta RP przez POpaprańców.
Dziś wymagają od wyborców ,żeby wszyscy traktowali Komorowskiego z należytymi honorami, bo jest prezydentem RP.
Przypomnijcie sobie: coście wyrabiali z śp. Lechem Kaczyńskim?
Burak,kaczor,kartofel i wiele, wiele innych obelg.
Do Lecha Kaczyńskiego nie dorastacie do pięt, wy wszyscy!
Niesioły, paligłupy, wermachty (zginiecie, jak dinozaury),"zaprzyjaźnione media, czyli kuce"komoruchy (kiedyś prezydent poleci i wszystko się zmieni, jaki prezydent, taki zamach, tylko ślepy snajper nie trafi do celu, czyli do Prezydenta Kaczyńskiego)
Sikorski (trzeba dorżnąć watahę)
No i jaki szacunek mam mieć do urzędujących w państwie polskim?
Dla mnie , to są gnoje, którzy dla stanowisk i kasy siedzą na stołkach i trzymają się, by nie spaść z nich przy pomocy "zaprzyjaźnionych mediów" i przejętych siłą.
7. Marylo, nie jestem pewna, że to pomogło w mataczeniu.
Zamysł zapewne zmierzał ku temu, ale odniósł odwrotny skutek.
Te wszystkie gnojstwa w wydaniu PO mają jeden wymiar, wymiar unicestwienia opozycji.
Myślę, że Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwość Boga jest okrutna dla szatana.
8. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Jest faktem bezspornym, ze rządzacej ekipie Tuska zalezy by nie wykryc prawdziwej przyczyny katastrofy.
Czy Tusk maczał w tym ręce? Powinno powołać się międzynarodową komisję a nie MAK.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
9. Szanowny Panie Michale
mam nadzieje, że pomimo tych wszystkich oszustw, produkowania bredni i kłamstw przez ośrodki PR tuskowe, prawda w końcu ujrzy światło dzienne.
Za wyniszczenie resztek elity , za śmierć prawie całej generalicji wyszkolonej w NATO ktoś powinien stanąć pod ścianą. Jeżeli nie stanie przed sądem za zycia, piekło go pochłonie, jak wszystkich zdrajców.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. To sie kupy nie trzyma. Skoro
To sie kupy nie trzyma.
Skoro wprost mowi, ze ""Wprost" dotarł do 57 tomów akt śledztwa w sprawie kwietniowej katastrofy Tu-154. - Szukaliśmy w nich odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące katastrofy prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem." to oznacza, ze BYL PRZECIEK..
Przeciez zadna rodzina nie miala 57 tomow kserowek!!!!
A skoro byl przeciek, to co za roznica, czy beda kserowac czy nie.
PANSTWO PRAWA ha ha ha.
Jedna wielka propagandowa sciema.
Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.
11. 57 akt
jasne ,że przeciek kontrolowany, zwracam uwagę ,że PE wyraża zainteresownie sprawą , ktora ma referować Antoni Macierewicz , obawiam się ,ze teraz będzie zmasowana akcja mediow (międzynarodowych) dyskredytująca osobę pana ministra , żeby oslabić wymowę faktow , ktore ma zaprezentować
Figa
12. PO co "wprost" to zrobiło........? wszak kilkadziesiat tomow
'ukrasć sie nie da" chyłkiem wynieść,TEZ nie....juz widzę jak w kominiarkach,pod osłona NOCY dziennikarze z Wprost prze okienko w łazience,wynoszą te kilkadziesiąt tomow....
Dla mnie najbardziej zenujące jest TO,ze nastąpil POwrot do "wczesniejszej INSTRUKCJI"
czyli??
wszystkiemu winni Piloci...wszak tak ustawił w pierwszych minutach DRAMATU
nasz polski minister Sikorski............
A teraz Druga sprawa,na ktorą zwrocił mi uwage mąż,nie ma to ja męski punkt widzenia.....
"Niezalezna wojskowa prokuratura"
W wojsku nie istnieje takie POjecie,
nizsze stopnie,zawsze bedą zalezne od wyższych,rozkaz,to ROZKAZ
a i jeszcze szansa na AWANS,wszak kazdy podobno marzy o gwiazdkach.......
a KTO jest ich zwierzchnikiem najwyższym........?
Kolejny RAZ przyjdzie nam bronić HONORU POLSKICH PILOTOW,tym RAZem przed
/niby/ naszymi ludzmi
Wprost
jest wrzutką i to CELOWĄ.....a czy samo sie w TO wkopało,czy nie ,to juz inna sprawa.....
Fakt
jest Faktem,a z faktami sie nie dyskutuje,czyli
znowu Poska bedzie "gaworzyła" o jednym,dyzurni towarzysze-dziennikarze,też.......
a SMOLENSK,a przyczyny TEJ TRAGEDII,kolejny RAZ zasypie CZAS..........
A pan Tomasz ARABSKI,a KLICH,a Sikorski
a rządowy samolot,...........nie prezydencki,bo SP Profesor Lech Kaczynski,urzędujący Prezydent
nigdy nie miał własnego samolotu,ot pozwalał MU od czasu,do czasu pan Arabski
skorzystać ,ale tylko wtedy gdy on uznał to za "WŁAŚCIWE"
A
dzisiejszy "szczur" z tomami akt" to nic innego jak odwrocenie UWAGI,od rzeczywistosci,dziennikarze niech sie tłumaczą,a MERDIA i razwiedka juz zrobiły swoje......
zapomnieli jednak
ze jest Pan Antoni Macierewicz i mnostwo
myslących LUDZI.........
ps i jeszcze jedno małe pytanie......do merdiow,ktore juz zupełnie sie pogubiły
To jaki to wreszcie był LOT? cywilny ?
a jesli tak,to nie wojskowa prokuratura,winna sie tym zajmowac,lecz TA DRUGA,niezalezna od armii"i Tego od drzwi od stodoły i OSSOWA
Wojskowi,wstyd mi za was,nawet nie chcecie bronic HONORU POLSKIEGO ŻOLNIERZA.....
gość z drogi
13. Po wczorajszej publikacji
Po wczorajszej publikacji "Wprost" rosyjskie media pełne były tytułów w rodzaju: "Lecha Kaczyńskiego 'wsadził do grobu' Dowódca Sił Powietrznych"
http://www.rp.pl/artykul/173943,558522.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Po publikacji "Wprost"
Po publikacji "Wprost" rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej i ich pełnomocnicy będą mieli utrudniony dostęp do akt śledztwa - powiedział w Radiu ZET mecenas Rafał Rogalski, przedstawiciel części rodzin ofiar katastrofy Tu-154.
- Jestem zniesmaczony tym, że doszło do takiej publikacji. Dziennikarze muszą docierać do informacji, to ich zawód, to zrozumiałe. Ale nie rozumiem, dlaczego muszą narażać rodziny pełnomocników na szereg konsekwencji prawnych i spowodować, że dostęp do akt będzie ograniczony - komentował pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy.
Wyjaśnił, że od lipca rodziny i pełnomocnicy mogli kserować akta i przeglądać je w domu, wcześniej przez cztery miesiące mogli to robić tylko w prokuraturze. Po publikacji "Wprost" dostęp do akt ma być znów utrudniony.
Rogalski powiedział także, po co część rodzin ofiar chce się spotkać z premierem Donaldem Tuskiem. - Na pewno nie jest to powód finansowy. Chcemy się dowiedzieć, dlaczego śledztwa nie prowadzi strona polska. Dlaczego mimo tego, że był dobry klimat do przejęcia śledztwa, albo względnie do prowadzenia go wspólnie, bo było w początkowych dniach podpisane takie porozumienie, do tego ostatecznie nie doszło - wyjaśnił w Radiu ZET Rogalski.
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/mec-rogalski-dzie...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. Otoczenie prezydenta już w
wpolityce.pl
wpolityce.pl dotarł do notatki informacyjnej z 11 grudnia, napisanej
dla Lecha Kaczyńskiego przez Mariusza Handzlika, podsekretarza stanu w
Kancelarii Prezydenta, który również zginął w Smoleńsku.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. re grania Katyniem,
notatka sp Mariusza Handzlika i smierc "samobojcza" w ostatnich dniach grudnia 2009 r,dyrektora kancelarii premiera tuska,są wyjątkowo wymowne.....
Panie Tusk,nigdy nie usłyszelismy słowa wyjasnienia na temat Grudniowej Smierci
a moze T.Arabski coś wie o tej sprawie,wszak kuglował wtedy....'rowno"
re Arabski,czy miał juz wtedy uprawnienia do akt tajnych...? jak dzis pamietam notke prasową,o kims kto do nich chciał w kancelari płemiera sięgnąć,ale zabroniono mu z uwagi na.......brak uprawnien,o KOGO wtedy szło.......? Grudzien,2009
gość z drogi
17. Prokuratura w toku śledztwa
Prokuratura w toku śledztwa ustaliła, że wiadomość, która została pozostawiona w poczcie głosowej telefonu należącego do żony posła Deptuły pochodzi od osoby dzwoniącej z terytorium Polski około godziny po katastrofie.
Informację tę przekazał płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
http://www.rp.pl/artykul/459542,558822.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
18. Mamy 60 tomów akt śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej
ciekawa dyskusja na portalu Rebelya
http://rebelya.pl/discussion/10878/rebelyapl-mamy-60-tomow-akt-ledztwa-w...
Tajemniczy Polak namawiał rosyjskich funkcjonariuszy do aresztowania i zniszczenia sprzętu autora pierwszego filmu z miejsca katastrofy smoleńskiej – wynika z akt śledztwa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, do których dotarł portal Rebelya.pl. Po tym, jak „Wprost” ujawnił, że jest w posiadaniu 57 tomów akt, możemy ujawnić, że mamy 60 tomów akt z tego śledztwa.
„Chcę zeznać, że gdy funkcjonariusze próbowali mi wyrwać torbę z kamerą, którą schowałem do środka, w grupie rosyjskich funkcjonariuszy był przynajmniej jeden Polak. Ci co mnie zatrzymali zapytali się czy mnie zna. On odpowiedział po polsku, ja nie znam tego człowieka, a następnie po rosyjsku powiedział, żeby mnie aresztować i zniszczyć sprzęt” - mówił autor pierwszego filmu z miejsca katastrofy, montażysta TVP, Sławomir Wiśniewski w czasie przesłuchania w naczelnej prokuraturze wojskowej w Warszawie.
Wiśniewski dodał: „Ja kojarzę z twarzy tego człowieka, wydaje mi się, że jest to jakiś pracownik ambasady albo konsulatu polskiego. Rozpoznałbym go, był wysoki, szczupły, krótko obcięty szatyn, w długim beżowym płaszczu. Miał na pewno więcej niż 50 lat. Jestem przekonany, że był to Polak, mówił po polsku bez akcentu, twardo, bez zmiękczenia”.
Sławomir Wiśniewski opowiadał wcześniej w wywiadach dla TVP Info i Rzeczpospolitej, że widział lecący TU 154 M z okna hotelu, który znajduje się 300 metrów od miejsca katastrofy. Gdy usłyszał wybuch, wziął kamerę i ruszył w stronę miejsca zdarzenia. Zaraz po nim na miejsce przyjechali strażacy, potem zaś funkcjonariusze rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony. Wiśniewski schował włączoną kamerę do torby, a na żądanie funkcjonariuszy, aby oddał im kasetę, wyciągnął te, na których były inne nagrania. Kaseta z nagraniem została w torbie, a film który nakręcił Wiśniewski, wkrótce wyemitowała TVP. Sławomir Wiśniewski nie chciał z nami rozmawiać o tamtych wydarzeniach.
Kilka dni temu „Wprost" napisał, że dotarł do 57 tomów akt śledztwa w sprawie kwietniowej katastrofy Tu-154 M. Trudno pojąć, dlaczego ujawniając fragmenty akt śledztwa tygodnik podał informację o ilości posiadanych tomów. Jedynym skutkiem jej podania jest to, że prowadząca śledztwo Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyłączyła te akta ze śledztwa, czym znacząco utrudniła dostęp do nich rodzinom ofiar.
Trudno też dawać wiarę zapewnieniom redakcji tygodnika, która po ujawnieniu akt pisze: „Szukaliśmy w nich odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące katastrofy prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem. Nie chcemy zastępować ani prokuratury, ani sądu. Żadnej wersji wydarzeń nie uznajemy za bardziej lub mniej prawdopodobną”. Wśród 20 pytań jakie formułuje redakcja „Wprost”, sugerując, że to te najważniejsze, które opinia publiczna zadawała po katastrofie, nie ma kilku bardzo ważnych i często zadawanych w ciągu ostatnich miesięcy, np. jaki charakter miała mgła w miejscu lądowania, czy urządzenia nawigacyjne na lotnisku działały poprawnie i jaka była komunikacja między wieżą w Smoleńsku a polskimi pilotami. W tych i innych wątkach śledztwa akta przynoszą bardzo wiele ciekawych informacji na te tematy, ale nie znajdziemy ich w analizie dziennikarzy tygodnika Tomasza Lisa.
Zgadzamy się ze współautorem tekstu Michałem Krzymowskim, gdy mówi w rozmowie z PAP, że „(…) obowiązkiem dziennikarza jest informować społeczeństwo. I jeśli uznajemy zgodnie, że jest to najważniejsze śledztwo w historii wolnej Polski, to myślę, że warto, by społeczeństwo jak najwięcej wiedziało o tej katastrofie i stąd nasza decyzja o publikacji”. Ten obowiązek jest tym większy, że polskie władze na własne życzenie zrzekły się prowadzenia śledztwa na rzecz strony rosyjskiej, czym być może uniemożliwiły dotarcie do prawdy o tym, co stało się na lotnisku pod Smoleńskiem. I dlatego korzystając z wiedzy zdobytej na podstawie – dziś można to już powiedzieć otwarcie – 60 tomów akt śledztwa będziemy informować społeczeństwo o jego szczegółach bez względu na kolejne kroki prokuratury.
Powstaje ważne pytanie. Prokuratura podała, że „w celu przeprowadzenia postępowania materiały, do których dotarli dziennikarze „Wprost" zostaną wyłączone ze śledztwa prowadzonego aktualnie przez Wojskową Prokuraturę Okręgową”. Czy prokuratura nie obawia się, że w ten sposób naraża się na zarzut wykorzystania publikacji do ukrycia niewygodnych dla kogoś fragmentów śledztwa? Ani 57 tomów, które posiadają dziennikarze Wprost, ani 60 tomów, które ma redakcja Rebelya.pl, nie stanowią całości akt śledztwa. Które więc dokładnie tomy chce wyłączyć prokuratura, skoro nie wie, i nie wiadomo czy się dowie, które z nich dokładnie są w posiadaniu dziennikarzy?
-----------------------------------------
pod tym tekstem jest dyskusja, ciekawa
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
19. Typowe...
...WASH & GO...
Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG
20. Dziennikarzom śledczym i
Dziennikarzom śledczym i powtarzającym dzisiaj ich odkrycia mediom trudno nie zadać kilku pytań. Czy żona nie jest w stanie rozpoznać głosu męża? Czy z Polski można nagrać odgłosy paniki, krzyków wielu ludzi i rozpadającego się samolotu? Czy dziennikarze twierdzą, że żona posła Deptuły wymyśliła sobie całą tę sytuację? Czy też może „Wprost” wymyślił jej zeznania?
A może - to też wygląda bardzo wiarygodnie – okazało się, że dorzucone dla podkręcenia materiału zeznania, które miały osłodzić zrzucenie całej winy na stronę Polskę – za bardzo przyciągnęły uwagę dziennikarzy i zwróciły uwagę na niewygodne fakty, i dlatego trzeba je błyskawicznie i wbrew zdrowemu rozsądkowi, prostować?
http://fronda.pl/news/czytaj/zona_nie_poznala_meza_czyli_kto_dzwonil_do_...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. Maryla
Wisniewskimu tez zadaje pytania niemiecki dziennikarz śledczy Uwe Ulfkotte
nie jest pisowcem przecież, a stawia logiczne pytania bardzo , ale to bardzo niewygodne
wrecz stawina jest teza ,że jeśli Wiśniewski mówi prawdę i rzeczywiście jako pierwszy nagrał film, zarazpo katastrofi , to maszyna była pusta , tam zabito tylko załogę- tyle Uwe Ulfkotte
(hmm dzisiejsze dementi o telefonie Deptuły potwierdzałoby ,że zabito ich w Polsce , bo skąd krzyki i trzaski- tyle moje teoria spiskowa ) a w sumie to dezinformacja trwa w najlepsze.
ps . dysponuje płyta DVD z wypowiedziami Uwe Ulfkotta
Figa
22. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Juz dzisiaj widać, że platforma, prokuratura wojskowa, klich, ten od wypadków gubią się w faktach w komentowaniu wypadku.
Myślę, że Pan Antoni Macierewicz, który zna się na służbach specjalnych i kapusiach sobie poradzi.
Ukłony najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
23. Figa
Bardziej by pasowała lokalizacja Ukraińska, o której przed tragedią mówił jasnowidz Jackowski. Potem też się dziwił że widział tam miejsce tragedii, choć nie wiedział że dotyczy Polskiego Prezydenta.
24. Jacek Mruk
moją teorię spiskową sklecilam po newsach o telefonie Deptuły , telefon podobno wykonany byl w Polsce - jedno szambo medialne
a wspomniany przeze mnie dziennikarz niemiecki zadaje szereg pytń panu Wiśniewskiemu logicznych pytań nieupartyjnionych jak zwykło zarzucać GWno ludziom myslącym
Figa
25. "Wprost" szatkuje zeznania pod swoje oszołomskie tezy
Spreparowany przez tygodnik "Wprost" materiał na temat okoliczności katastrofy smoleńskiej bazujący na lekturze 57 tomów akt śledztwa, w których posiadanie weszli dziennikarze, wygląda na pisany pod z góry założoną tezę. Autorzy publikacji, wpisując się w obowiązujący trend, w sposób nieuprawniony lansują tezy o odpowiedzialności pilotów, prezydenta RP i dowódcy Sił Powietrznych za katastrofę, przy okazji tylko wspominając o roli strony rosyjskiej. Tak zaprezentowany obraz okoliczności zdarzeń z 10 kwietnia rozmija się jednak z tym, co naprawdę wiedzą prokuratorzy.
Autorzy publikacji "Zapis śmierci" w tygodniku "Wprost" zapewniali, że nie próbują zastępować ani sądu, ani prokuratury, a wyrywkowo prezentując zawartość 57 tomów akt smoleńskiego śledztwa, chcą, by to czytelnicy sami mogli ocenić, co stało się 10 kwietnia br. Tak wyrażone intencje zostały jednak poparte bardzo subiektywną oceną i wyborem prokuratorskich akt. W efekcie zaprezentowany materiał stanowi kolejną cegiełkę w serwowanym Polakom i opinii międzynarodowej od chwili katastrofy scenariuszu mówiącym o rzekomych naciskach na załogę Tu-154M, winie pilotów oraz gen. Andrzeja Błasika.
Z pewnością wielkim nadużyciem dziennikarzy jest próba obciążenia gen. Błasika za tragiczne zdarzenie. Wprawdzie nie przyznano wprost, że siedział on za sterami tupolewa, ale przywołane zeznania świadków mają uprawdopodobnić taką wersję. Tygodnik dowodzi też, że ta kwestia jest przez prokuraturę traktowana bardzo szczególnie. Rzeczywistość temu przeczy.
- Z pewnością nie można powiedzieć, że śledczy ze szczególną atencją przyglądają się działalności gen. Błasika i jego ewentualnemu pobytowi w kokpicie Tu-154M. Owszem, ten wątek się pojawia, ale w trakcie przesłuchań rodzin pilotów - ocenia nasz informator.
Jak zauważa, w materiałach, które znają śledczy, wbrew relacji "Wprost" nie roi się od opowieści o generałach, którzy siadali za sterami samolotów. Jest za to przemilczana informacja o tym, że za sterami, na miejscu drugiego pilota, siadał obecny dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski. Dlaczego ta informacja została przeoczona przez dziennikarzy?
Tego samego dnia, w którym pojawiły się rewelacje "Wprost", wątek o szalonym generale, który zniszczył polski samolot rządowy (w domniemaniu chodzi o gen. Błasika), podały rosyjskie portale.
W publikacji "Wprost" dominują sugestie i domysły. "Ujawniane" są zeznania świadków o tym, że gen. Błasik siadał za sterami jaków - do czego miał uprawnienia - i na kanwie tego próbuje się wywieść, że mogło się to także zdarzyć na Tu-154M (choć "Wprost" przyznaje, że odpowiedzi na to pytanie wciąż nie ma). By jednak wywrzeć na czytelniku wrażenie, że gen. Błasik mógł przesadzić, przywoływane są zeznania rodzin pilotów, w których podkomendni mieli skarżyć się na swojego dowódcę, a to za wysokie wymagania, jakie stawiał, za ciężkie szkolenia survivalowe dla pilotów, czy też osobiste nadzorowanie zwolnień lekarskich pilotów.
Kolejnym odpowiedzialnym za katastrofę według "Wprost" staje się Lech Kaczyński, prezydent RP, którego największą wadą było to, że często się spóźniał. To dlatego - jak czytamy w tygodniku - załoga nie lubiła z nim latać. By wywrzeć większe wrażenie, autorzy odwołali się do zeznania wdowca po funkcjonariuszce BOR, w którym zawarta została ocena, jakoby w 90 procentach spóźnienie prezydenta RP było przyczyną tragedii (przez to piloci działali pod presją czasu), a w 10 proc. za wypadek odpowiadają Rosjanie. Autorzy zauważyli, że to "nie do końca sprawiedliwy zarzut", ale mimo to zdecydowali się na jego publikację. Tymczasem przy organizacji lotu 30-minutowe przesunięcie godziny wylotu w formalnych dokumentach lotu nie jest jeszcze nawet uznawane za spóźnienie.
Wygodna selekcja
Dlaczego przywiązuje się tak dużą wagę do tych zeznań, a nie napisano, że w aktach są zeznania rodzin członków załogi, które wyraźnie życzą sobie, by zaprotokołować, iż są zbulwersowane działalnością Edmunda Klicha i próbami obarczania odpowiedzialnością za całość katastrofy wyłącznie pilotów i gen. Błasika? - Jeżeli dziennikarze nie mieli czasu, by dokładnie przejrzeć ten obszerny materiał, to nie powinni na ten temat pisać i deformować zawartości akt. A jeżeli widzieli te zeznania, to tym bardziej z ich działań wypływa wyłącznie chęć "skrojenia" tekstu pod z góry założoną tezę - zaznacza nasz rozmówca. Jak zauważa, prokuratorski materiał jest bardzo ciekawy i pozwala pytać o działalność strony rosyjskiej - sprawy w "raporcie" tygodnika niemal przemilczanej.
Prokuratura dysponuje m.in. zeznaniem jednego z żołnierzy specpułku, który zdementował dotychczas pojawiające się informacje na temat obecności tzw. liderów na pokładach polskich samolotów lądujących w Rosji. Jego zdaniem, w przypadku kwietniowego lotu to Rosjanie zrezygnowali z użyczenia nam lidera. Co więcej, do kwietnia br. było tak, że ich obecność na pokładzie była warunkiem wejścia w przestrzeń powietrzną Federacji Rosyjskiej. Jednak tego ważnego zeznania dziennikarze "Wprost" nie zauważyli. Dlaczego nie poszukali odpowiedzi na pytanie o powody takiej decyzji?
Przemilczano chociażby zeznanie urzędnika z Kancelarii Prezydenta RP, który od lat zajmował się organizacją wizyt na terenie Federacji Rosyjskiej. Tymczasem prokuratura ma jego relację, że Rosjanie zawsze stwarzali problemy, jeśli chodzi o lądowanie polskich samolotów w Smoleńsku... a tym razem problemów nie było. Ta kwestia także nie zaniepokoiła "Wprost".
Tygodnik Tomasza Lisa powinien się dokładniej przyjrzeć materiałom z przesłuchania smoleńskiego kontrolera Pawła Plusnina. Pod protokołem musiał podpisać się prokurator Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Okazuje się, że w trakcie tej rozmowy nie padły pytania o wyposażenie lotniska, przygotowanie do wizyty, sprzęt, a samo przesłuchanie było bardzo standardowe. - Te pytania były "minimalnie dociekliwe". Oczekiwałbym, że nasz prokurator, który przesłuchuje osobę, która była odpowiedzialna za ten lot, która widziała samolot na radarze, maksymalnie wykorzysta wiedzę świadka, mając świadomość, że może nie będzie drugiej takiej okazji - zaznacza nasz rozmówca. Oczywiście należało się spodziewać, że na pewne pytania Plusnin nie udzieliłby odpowiedzi, ale nie widać nawet śladu próby uzyskania kluczowych odpowiedzi.
Podobnych dziennikarskich uchybień jest więcej. To m.in. przemilczana kwestia rozbieżnych informacji przekazywanych przez funkcjonariuszy BOR dotyczących miejsca katastrofy i stanu ciała prezydenta RP. Pomija się kwestię dotyczącą nieodzyskanych dotąd terminali BalckBerry należących do gen. Franciszka Gągora i gen. Andrzeja Błasika.
Okazuje się, że mimo oficjalnych zapewnień, iż w samolocie nie było urządzeń wrażliwych, rzeczywistość jest inna. Prokuratorzy mają tego ślad chociażby w postaci zapytania kierowanego przez Ministerstwo Obrony Narodowej do prokuratury na temat stanu jej wiedzy o losie tych urządzeń.
To nie jedyne nieodzyskane urządzenia. Kilka dni po katastrofie prywatny telefon jednego z BOR-owców był uruchamiany. Aparat nie wrócił do Polski, podobnie stało się z wieloma pamiątkami, kosztownościami, laptopami należącymi do pasażerów Tu-154M. To rodzi pytania o to, co działo się tuż po wypadku na miejscu katastrofy.
"Wprost" napisało też o telefonie śp. posła PSL Andrzeja Deptuły, który nagrał się na skrzynce pocztowej telefonu swojej żony w momencie katastrofy. W ocenie posła Antoniego Macierewicza (PiS), szefa parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej, ujawniona informacja o telefonie posła Deptuły kwestionuje dotychczas przekazywany przebieg wydarzeń. - Wydaje się, że ten zapis telefoniczny pokazuje nam wydarzenia, które się działy w powietrzu, a więc tu mamy opis katastrofy. Te dźwięki mówią o rozpadającym się samolocie w powietrzu, a nie na ziemi - zaznaczył Macierewicz. Jak zapewnił, w miniony piątek u marszałka Sejmu został złożony wniosek zespołu o pilną informację premiera Donalda Tuska na temat dotychczasowych działań podejmowanych przez organy państwa w celu wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
Z niecierpliwością czekamy, aż "Wprost" opublikuje historię korespondencji pomiędzy prokuraturą a Żandarmerią Wojskową, która nie miała pojęcia, w jaki sposób bezpiecznie przewieźć do laboratorium zabezpieczone próbki materiału genetycznego i kiedy poczyniono starania, by ustalić listę instytucji, które byłyby zdolne do wykonania tego zadania...
Marcin Austyn
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101103&typ=po&id=po02.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. Figa
Wiśniewski nie jest taki czysty jak się maluje , bo w Salonie były zarzuty do zmian jego zeznań z konkretnymi krętactwami (przedstawione linki).
Pozdrawiam
27. Wiśniewski jest zmrożony strachem
tak myślę
Figa
28. Płk Pietrzak Broni Pilotów - to został zmielony przez TVN 24
Płk Tomasz Pietrzak Zaczął Bronić Pilotów – to w nagrodę został zmielony przez TVN 24 - W Faktach po Faktach Redaktor Justyna Pochanke - wzorem Moniki Olejnik zrobiła Pasztet z Płk Tomasza Pietrzaka - Marnuje nam się Gwiazda w TVN 24 bo nie dając dojść do słowa Pułkownikowi podważała jego znajomość Lotnictwa - a sama dawała wrażenie niesamowicie obeznanej - - Tak poprowadziła dyskusję, że odniosło się wrażenie iż Pułkownik Tomasz Pietrzak przy niej to dyletant lotnictwa.Mam propozycję By Minister Bogdan Klich docenił jej dzisiejszy występ - i mianował ją dowódcą 36 Specjalnego Pułku Transportowego
http://janosik.salon24.pl/245916,plk-pietrzak-broni-pilotow-to-zostal-zm...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. cel nadrzędny - zamulać kanały informacyjne
Ewidentnie celem publikacji nowego Wprost" jest zwiększanie szumu informacyjnego. Na szczęście, jest juz za późno i za dużo rzeczy się spod kontroli wyrwało (prawdopodobnie zresztą od początku było więcej ośrodków kierujących - państwo rosyjskie to wg powszechnej opinii kilka rywalizujących ze sobą gangów), więc cel zasadniczy jest nieosiągalny.
Co nie znaczy, że szybko dowiemy sie prawdy, ale dobrze chociaż, że nawet najtężsi specjaliści od dezinformacji nie będą w stanie skonstruować takiej wersji, której nie dałoby się łatwo sfalsyfikować wspólnym wysiłkiem społeczności wolnych internautów (SWI).
Podsumowując: WSI nie będzie w stanie pokonać SWI.
30. Henryk Krzyżanowski
Szanowny Panie Henryku,
najbardziej boli to, że przez po9lskojęzyczne media sączy się moskiewskie kłamstwa.
Udało się dotąd wykazać, dzieki pracy wielu ludzi i zespołu posła Macierewicza, że karmiono nas kłamstwami.
Teraz ludzie posiadający obywatelstwo polskie, zatrudnieni w polskojęzycznych mediach, robią wszystko, żeby zniszczyć Państwo i wystawić Polskę na posmiewisko w świecie.
ZERO szacunku dla Ojczyzny, dla tradycji, dla prawdy.
Ale nie damy się ! Dopóki nie zablokuja nam internetu, będziemy pokazywać te manipulacje .
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. Myślę, że ta publikacja była dobra w sensie tym,że
Wiadomo, kto się ucieszył z owej publikacji.
Zastanawia mnie coś innego?
Czyim pracownikiem jest Lis w polskojęzycznych mediach?
Czy ta publikacja nie daje do rozumu "normalnym ludziom"?
Ciekawe? Jakie powiązania mają dziennikarze w polskojęzycznych mediach?
Czytając i słuchając mam wrażenie, że się sprzedali, sprzedali za srebrniki!
Niech wiedzą, że prawda zawsze zwycięży!!!!!
Na nic zgnojenie ich umysłów!