Refleksje o łódzkiej tragedii

avatar użytkownika lesiu

Refleksje o łódzkiej tragedii

W skutek niedawnych tragicznych wydarzeń, które rozegrały się w łódzkim biurze Prawa i Sprawiedliwości wielu polityków popadło w skrajną histerię publicznie wyrażając obawy o własne bezpieczeństwo. Niektórzy politycy posunęli się do granic absurdu apelując publicznie, by ich nie mordować. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu 62 – letni Ryszard C. wtargnął uzbrojony po zęby do łódzkiego biura Prawa i Sprawiedliwości zabijając 62 – letniego asystenta eurodeputowanego Janusza Wojciechowskiego i ciężko raniąc innego pracownika tego biura. Wyprowadzany przez policję napastnik krzyczał, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego, gdyż nienawidzi jego oraz partii, której on przewodzi. Kilka dni później dowiedzieliśmy się, że ten sam człowiek próbował ponoć zabić już wcześniej byłego premiera Leszka Millera i innych polityków, a w jego samochodzie znaleziono listę, na której znalazły się nazwiska innych polityków, których Ryszard C. zamierzał zabić. I właśnie na podstawie tych przesłanek szef Biura Ochrony Rządu wystąpił do polityków, których nazwiska wpisał na swojej liście zabójca z Łodzi, aby zgodzili się przyjąć ochronę jego ludzi. Na co oczywiście większość z polityków się zgodziła.

            Trudno jest dzisiaj ocenić jednoznacznie jakimi motywami kierował się Ryszard C., czy rzeczywiście zamierzał zabić Jarosława Kaczyńskiego czy też jego bestialski napad miał zupełnie inne podłoże niż nienawiść do prezesa PiS ? Jak wiadomo z ustalonych dotychczas przez policję faktów zabójca przebywał w Łodzi kilka dni przed dokonaniem ataku i miał doskonałe miejsce do obserwowania miejsca, które zamierzał napaść oraz pracujących tam ludzi. Nie mógł więc nie wiedzieć, że w biurze tym Jarosław Kaczyński nie przebywał, a więc trudno uwierzyć, że chciał on zabić Jarosława Kaczyńskiego. Tym bardziej nie rozumiem histerii jaka zapanowała w szeregach Prawa i Sprawiedliwości przyjmując wręcz kuriozalną formę, jaką była wypowiedź kandydata na prezydenta Łodzi z ramienia partii Jarosława Kaczyńskiego, pana Waszczykowskiego, który w świetle telewizyjnych kamer apelował o to, aby nie zabijano polityków jego partii. Śmierć człowieka zawsze jest tragedią, zwłaszcza tak tragiczna śmierć. Jednak dziwną co najmniej jest sytuacja, w której śmierć jednego człowieka powoduje tak wielkie zamieszanie polityczne w kraju. Nazajutrz po tych tragicznych wydarzeniach o swoje życie zaczęli się obawiać już nie tylko parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości, w którego biurze pracował bestialsko zamordowany człowiek, ale także politycy innych partii. Podstawą tego strachu jest jak już wspomniałem kartka papieru, na której Ryszard C. zapisał nazwiska polityków, których chciałby wykończyć. Ciekaw jestem jak zareagowałby szef Biura Ochrony Rządu, gdyby na tej liście znalazły się nazwiska wszystkich parlamentarzystów ? Czy BOR dysponuje aż tyloma funkcjonariuszami, żeby każdemu z parlamentarzystów przydzielić indywidualną ochronę ?

            Pomijając stan psychiczny zabójcy warto zastanowić się co pchnęło tego starszego mężczyznę do tak bestialskiego mordu, który wcześniej dokładnie przygotował ? Według mediów, polityków i wielu tzw. autorytetów przyczyną tej zbrodni mógł być język nienawiści panujący w naszej polityce, w którym ponoć góruje Prawo i Sprawiedliwość. Obwinianie za zaostrzenie języka debaty publicznej jedynie partii Jarosława Kaczyńskiego jest próbą zakłamania rzeczywistości. Nie można zapominać o tym, że to przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, która kreowana zawsze była na partię miłości, używali pod adresem swoich politycznych przeciwników określeń w stylu : bydło, dorżnięcie watahy. To przedstawiciele partii Donalda Tuska oskarżali śp. Lecha Kaczyńskiego o alkoholizm, samego Jarosława Kaczyńskiego wysyłając do psychiatry. Wypowiedzi Stefana Niesiołowskiego, Kazimierza Kutza, Janusza Palikota stanowiły przykład braku elementarnej nawet kultury politycznej. Niestety tym publicznym występom polityków PO ochoczo przyklaskiwali dziennikarze jedni ciesząc się z tego, że mają atrakcyjny temat dla swoich widzów bądź czytelników, inni wyrażając swoje zadowolenie z faktu, że znów dokopano wstrętnym kaczorom. Festiwal wyśmiewania i poniżania braci Kaczyńskich oraz Prawa i Sprawiedliwości mogliśmy obserwować oglądając np. przeróżne kabarety, dla których dokopywanie tej opcji stanowiło główny gwóźdź ich programów „artystycznych”, podobnie zresztą jak wypowiedzi i teksty piosenek niektórych „gwiazd” rodzimej muzyki bądź filmu. Tylko ślepy bądź zawistny człowiek nie zauważał tego frontalnego ataku. Oczywiście Prawo i Sprawiedliwość nie pozostawało bierne na te zaczepki, ale partia ta nie mogła liczyć na taką przychylność mediów oraz „autorytetów”, a więc w zasadzie nie ma tu czego porównywać. Zupełna zmiana w zachowaniu liderów Prawa i Sprawiedliwości nastąpiła po tragedii z 10 kwietnia, w której to śmierć poniósł prezydent Lech Kaczyński z małżonką i 94 inne osoby lecące na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej. Tragedia ta miała ogromny wpływ na Jarosława Kaczyńskiego, który za punkt honoru obrał sobie wyjaśnienie wszelkich okoliczności tej tragedii. Wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami zaczął więc za wszelką cenę poszukiwać jakichkolwiek dowodów mogących potwierdzić założoną przez niego wcześniej tezę o zamachu, którego mieliby dopuścić się Rosjanie. Pośrednio winą za katastrofę smoleńską prezes Kaczyński wraz ze swoimi współpracownikami zaczęli obwiniać premiera Donalda Tuska oraz pełniącego wówczas obowiązki prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Te publicznie wysuwane oskarżenia doprowadziły do zaostrzenia dyskursu politycznego pomiędzy obiema partiami, gdyż Platforma Obywatelska nie pozostawała dłużna i odpowiadała na insynuacje drugiej strony w niewybredny sposób.

            Jeśli już przyjąć za słuszną tezę publicystów i polityków, że winę za łódzką tragedię ponoszą politycy to należy uściślić, że owszem politycy wszystkich opcji, ale także i dziennikarze, artyści i inne „autorytety”, które od dłuższego czasu konflikt polityczny pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością oraz Platformą Obywatelską ochoczo podgrzewały, z różnych zresztą powodów. Jednak osobiście przyznam się, że daleki jestem od tego, aby przychylić się do tezy jakoby język polityczny miał wpływ na inspirację dla mordercy. Należy się zastanowić czy przypadkiem nie miał on zupełnie innego celu niż ten, który wykrzyczał w momencie aresztowania.

W obliczu tych tragicznych wydarzeń politycy nie zdobyli się na żadną głębszą refleksję nad swoim zachowaniem, a jeszcze tego samego dnia zaczęły się oskarżenia o to kto jest winien tej tragedii oraz kto próbuje zbić na niej polityczny kapitał. Poziom dyskusji politycznej w Polsce od bardzo dawna był żenująco niski i wciąż się obniża, choć wydaje się to już niemożliwe. Jednak w systemie demokratycznym to większość decyduje o tym jak ma wyglądać nasza scena polityczna i jaka będzie jakość polityki polskiej. Czy większość Polaków chce zmiany oblicza polskiej polityki ? Odpowiedzią na to pytanie są wyniki kolejnych wyborów w Polsce.

            Ps. Jeśli ktoś myślał, że temat tragedii łódzkiej mamy już za sobą to grubo się pomylił. Otóż wczoraj ze zdumieniem słuchałem wypowiedzi pana Niesiołowskiego z PO, który stwierdził, że Ryszard C. przed pójściem do biura PiS –u wstąpił do jego biura i pytał o niego. Marszałek Niesiołowski doszedł więc do jakże odkrywczego i „logicznego” wniosku, że zabójca wcale nie zamierzał zabić Kaczyńskiego tylko jego, ale dzięki opatrzności uniknął niechybnej śmierci. Jak widać tragedia ta przybiera już rozmiary zbiorowego szaleństwa i za kilka dni usłyszymy, że 62 letni Ryszard C. to najgroźniejszy terrorysta, którego ofiarami mieli stać się wszyscy parlamentarzyści, a skoro tak to wszystkim trzeba załatwić ochronę BOR –u. Jakby tego było mało strach zajrzał do oczu lidera SLD Grzegorza Napieralskiego, który z pewnością też był na słynnej liście Ryszarda C. i nie dość, że skorzystał on ochoczo z ochrony BOR –u to jeszcze wyskoczył z jakże „mądrym” pomysłem, aby zakazać wszystkim Polakom posiadania broni, gdyż w demokratycznym państwie prawa obywatel ma czuć się bezpiecznie mając świadomość istnienia policji. Skoro w naszym kraju jest tak bezpiecznie, że obywatele nie powinni posiadać broni bo policja zawsze ich ochroni to jak to możliwe, że w biały dzień uzbrojony bandzior zabija człowieka ? A czy tej tragedii dałoby się uniknąć gdyby ktoś w tym biurze miał broń i umiał się nią posługiwać ? Ile osób uniknęłoby w Polsce napadów, pobić, gwałtów, a nawet uratowało swoje życie, gdyby użyli broni przeciwko napastnikom ? Rozumiem, że pan Napieralski będzie czuł się pewnie w otoczeniu wyszkolonych funkcjonariuszy BOR –u, ale przeciętny zjadacz chleba na taki luksus pozwolić sobie nie może i musi liczyć najczęściej na swoje możliwości obrony, które w wielu przypadkach są zbytnio ograniczono z powodu braku broni. A może pan Napieralski zaufa skuteczności polskiej policji i zrezygnuje z wszelkiej ochrony ?

napisz pierwszy komentarz